Lily Brooks-Dalton – Dzień dobry, północy
21.02.2017
Lily Brooks-Dalton – Dzień dobry, północy [Good Morning, midnight], tłum. Magdalena Słysz, Czarna Owca, 2017, 272 strony.
„Dzień dobry, północy” nie zabolała mnie tak, jak myślałam,
że to zrobi. Spodziewałam się tego po książce, w której tak wiele jest
samotności, analizowania przeszłości i przyglądania się nie tylko gwiazdom, ale
i swojemu życiu. Nie ścisnęła mi serca na tyle mocno, żebym mogła się nią
całkowicie zachwycić, ale może po prostu inne rzeczy ściskają mi je bardziej.
Nie oznacza to jednak, że powieść stworzona przez Lily Brooks-Dalton nie
zrobiła na mnie żadnego wrażenia – jestem bowiem pewna, że zapamiętam ją na
dłużej.
Augustine ma prawie osiemdziesiąt lat i wydaje się, że niczego więcej od życia nie chce. Zyskał uznanie jako naukowiec, znajduje się na stacji
badawczej na Arktyce i to prawdopodobnie będzie jego ostatnia wyprawa. Tym
bardziej, że reszta załogi w pośpiechu opuściła ośrodek ze względu na pogłoski
o wojnie. Nagle okazuje się, że nie jest sam – została też kilkuletnia Iris, a
on nie może się z nikim skontaktować, mimo że próbuje. W przestrzeni kosmicznej
brak jakichkolwiek wiadomości z Ziemi mocno odczuwa kilkuosobowa załoga Aetheru.
Sully, która obsługuje moduł komunikacyjny wie, że nie wróży to niczego
dobrego. Ta cisza jest więcej niż niepokojąca…
Na początku zdecydowanie lepiej odnajdywałam się na kole
podbiegunowym niż w kosmosie, mimo że Augustine nie jest bohaterem, którego
łatwo jest lubić. Tak naprawdę im bliżej się go poznaje, tym bardziej widzi się
ile na przestrzeni lat było w nim skupienia tylko na sobie i na gwiazdach. Nie
ma znaczenia ile osób zranił po drodze, ile serc złamały jego próby naukowego
zbadania miłości, jak bardzo liczył się w tym wszystkim tylko on i jego
potrzeby. Wydaje się, że dopiero w towarzystwie Iris, u schyłku życia, odkrywa
trochę inną stronę siebie. Sully za to jest nieco bardziej przystępna, ale
tylko dla czytelnika, bo wobec innych ludzi zawsze otwierała się niechętnie. Rozwiodła
się z mężem, ale na Ziemi czeka na nią córką Lucy. Tak naprawdę o kosmosie więc
jednak więcej niż o niej. Te rozluźnione więzi będą ją w trakcie podróży mocno
uwierały. Na Aetherze są jeszcze poza nią Tal, Harper, Thebes, Iwanow i Devi,
ale chociaż na pewno nie można ich nazwać postaciami bezbarwnymi i każdy z nich nosi w sobie
jakąś historię, to autorka nie poświęca im aż tyle uwagi, bym się na nich jakoś
mocno skupiała. Augustine i Sully są za to zupełnie od siebie różni, a jednak
pod pewnymi względami bardzo podobni – ciekawie było odkrywać te cieniutkie
nici charakteru, jakie ich łączyły.
Jest w „Dzień dobry, północy” garstka bohaterów, a mimo to
odczuwa się ich samotność. Każdy radzi sobie z nią na swój sposób – często wyznaczając
określone cele i zapełniając czas, którego nadmiar powoduje przygniecenie
wspomnieniami. Jest w tym wszystkim sporo emocji, jest napięcie związane z
brakiem informacji o tym, co stało się (przynajmniej z częścią) Ziemi i jej
mieszkańcami. Autorka miała niebanalny pomysł na powieść i uważam, że dobrze
sobie poradziła z jego realizacją. A jednak czegoś mi zabrakło. Może
mocniejszego przywiązania do głównych bohaterów? Nie jestem do końca pewna co wywołało we mnie pewien niedosyt, ale wiem, że czuję go po lekturze.
Były momenty, w których poddawałam się magii chwili -
patrzyłam na niebo i w przestrzeń kosmiczną oczami Sully i Augiego, ale w
ogólnym rozrachunku nie oczarowała mnie tak książka tak bardzo, jak tego
oczekiwałam. To taka niespieszna historia, o której ze względu na fabułę i
przejmująco przedstawiony motyw samotności trudno będzie zapomnieć i nie żałuję
poświęconego na nią czasu, ale nie udało mi się jej pokochać całym sercem.
Garść cytatów:
„Wydawało się to śmieszne, ale może właśnie te książki, te
pliki kartek wytworzonych z drzew, które kiedyś rosły na jej ojczystej
planecie, zawierające wymyślone historie, pozwalały Thebesowi, w odróżnieniu od
pozostałych, zachować pełny spokój”. (s. 104)
„(…) że w czasach smutku nawet ulotne rzeczy mają swoją
wartość. Że nawet kilka słów może mieć znaczenie”. (s. 266)
~~*~~
Za książkę dziękuję wydawnictwu Czarna Owca.
30 komentarze
Pomysł rzeczywiście jest niebanalny i dużo w nim zarysu samotności. Książka jednak ociera o tematykę, która nie jest mi szczególnie bliska... Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńOj tak, tej samotności nie brakuje i w tym drzemie siła tej książki.
UsuńKsiążkę z tak cudowną okładką chciałabym mieć na swojej półce :) Mimo tego, że Cię nie zachwyciła to chętnie bym spróbowała.
OdpowiedzUsuńTo dobra powieść :) Myślę, że może zachwycać mimo że we mnie aż takich emocji nie wzbudziła. A okładka jest piękna - cudownie się mieni, czego nie widać niestety na zdjęciach :)
UsuńMimo faktu, że powieść nie oczarowała Cię w pełni, mam ochotę dać jej szansę. Zwłaszcza że nie słyszałam o książce wcześniej i fabuła wydaje mi się ciekawa i dość oryginalna :)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście oryginalności jej nie brakuje :) Warto dać jej szansę, bo może Ciebie zachwyci bardziej :)
UsuńCzytałam różne opinie i chyba nawet większość nich była raczej neutralna, negatywna. Kojarzy mi się z Dziewczyną z pomarańczami, która też raz się podoba, a raz nie. Najlepsze jest to, że im więcej czytam recenzji, tym bardziej jestem nią zaintrygowana i wydaje mi się jeszcze bardziej tajemnicza :) No nic, sama się o tym przekonam, bo książka jest na mojej półce.
OdpowiedzUsuńO, w takim razie miło będzie porównać wrażenia :) Powiem Ci, że ja spotkałam się też z większym zachwytem niż mój, więc życzę Ci takiego totalnego zatracenia w lekturze!
UsuńCiekawy pomysł na fabułę, lubię takie oryginalne propozycje, martwi mnie jednak ten brak przywiązania do bohaterów, ciężko będzie wczuć się w ich przygody, jeśli nie będą nam emocjonalnie bliscy.
OdpowiedzUsuńBookendorfina
Byłam ciekawa ich losów w trakcie czytania, ale to przywiązanie nie było na tyle duże, żeby jeszcze długo po lekturze o nich myślała :)
UsuńMój niedosyt wywołało zakończenie, które pozostawiło więcej pytań niż odpowiedzi, ale też muszę przyznać, że książka mnie pochłonęła i zaskoczyła. Dobry pomysł i realizacja oraz piękna okładka :)
OdpowiedzUsuńTuż po lekturze trochę ubolewałam nad tym niedomknięciem wątku, który masz na myśli, ale z drugiej strony myślę, że nie on był tu najważniejszy :) Rozumiem jednak ten niedosyt :)
UsuńChciałabym zanurzyć się w tej samotności bohaterów.
OdpowiedzUsuńW takim razie mam nadzieję, że będziesz miała okazję :)
UsuńFabuła faktycznie wydaje się ciekawa. Któregoś dnia postaram się sięgnąć żeby sprawdzić czy mi się spodoba ;)
OdpowiedzUsuńMoże się zachwycisz - tego Ci życzę! :)
UsuńPierwszy raz widzę tę książkę. Obawiam się trochę wieku bohaterów, ale... Chyba spróbuję :)
OdpowiedzUsuńMamy tutaj różnych wiekowo bohaterów :) Augustine to starszy pan, ale jest też młodziutka (około ośmioletnia) Iris, a także pasażerowie statku kosmicznego - w średnim wieku, jeśli można to tak określić :)
UsuńNiestety, ale jakoś fabuła mnie nie przekonuje do sięgnięcia po tę powieść ;)
OdpowiedzUsuńRozumiem, nie namawiam :)
Usuńczuje sie bardzo skuszona, wrecz lubie niespieszne powiesci takie inne. Dlatego bym chciala poniesc sie magii :) pozdrawiam i zapraszam :)
OdpowiedzUsuńW takim razie zarezerwuj sobie kilka wolnych chwil i rozsmakuj się w lekturze :)
UsuńPrzepiękna okładka, ale szkoda, że w treści jednak czegoś tam brakowało, by w pełni zachwycić. Ja sobie jednak odpuszczę, chyba jednak nie do końca moje klimaty. ;/
OdpowiedzUsuńRozumiem, jeśli tak czujesz, to nie namawiam :)
UsuńZastanawiam się, jak odebrałabym tę książkę, gdybym podchodziła do niej z oczekiwaniami. Miałam okazję poznać ją zanim przeczytałam jakąkolwiek recenzję/opinię na jej temat i skończyłam lekturę zachwycona. :) Ale myślę, że to specyficzna opowieść i z tego co widzę wiele osób jest lekko rozczarowanych.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Cię zachwyciła :) Sama staram się przed lekturą nie czytać zbyt wielu opinii - przynajmniej gdy wiem, że niedługo się za książkę zabieram :) U mnie nie nazwałabym tego rozczarowaniem - raczej czegoś mi brakowało, by się w pełni zachwycić :)
UsuńPrzepiękna okładka, zapowiedź też jest ciekawa, poza tym jeszcze nie spotkałam się z tak starym bohaterem powieści, 80 lat to kupa czasu :) mam nadzieję, że trafi do biblioteki, chętnie bym przeczytała.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
O książkach - okiem Optymistki
Mam nadzieję, że Ci się spodoba :) A z bardzo wiekowych bohaterów polecam tego z powieści Jonasa Jonassona - Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął :)
UsuńMoże dam książce szansę, ale jeszcze się zastanowię, myślę, że póki co mam ciekawsze jednak propozycje na oku :)
OdpowiedzUsuńTeż masz niekończącą się listę tytułów do przeczytania? :))
UsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)