Sara Larsson – Pierwsze kłamstwo
22.01.2017
Sara Larsson, Pierwsze kłamstwo [Den första lögnen], tłum. Anna Krochmal, Robert Kędzierski, Czarna Owca, 2016, 455 stron.
Pewnie gdybym przeczytała mniej thrillerów i miała wobec
tych, po które teraz sięgam mniejsze oczekiwania, to „Pierwsze kłamstwo”
podobałoby mi się zdecydowanie bardziej. Nie chciałam jednak traktować z tego powodu Sary Larsson przesadnie
pobłażliwie i przymykać oczu na fakt, że stworzona przez nią powieść raczej nie
zapadnie mi w pamięć na dłużej i nie zrobiła na mnie dużego wrażenia.
Nastoletnia Josefin przyjechała na kilka dni z przyjaciółką
do Visby, żeby się dobrze bawić. Bez nadzoru rodziców, nie stroniąc od alkoholu
i w towarzystwie trójki starszych znajomych chłopaków nieco puszczają hamulce. Problem
w tym, że spędzona u nich noc wcale nie wydaje się rano tak ekscytująca. Gdzieś
z obrzeży pamięci dziewczynę atakują obrazy zmuszania jej do rzeczy, na które
wcale nie miała ochoty. W sądzie sprawa zbiorowego gwałtu nie przebiegnie tak,
jak Josefin mogłaby oczekiwać – chłopcy zostaną uniewinnieni, a ona sama będzie
przez wielu nazywana rozwiązłą dziwką, która na pewno sama tego chciała.
Przecież Oskar naprawdę jej się podobał i jego zainteresowanie od początku jej
schlebiało…
Trzynaście lat później przeszłość upomina się o swoje, a
jeden z wówczas oskarżonych – Jonas – otrzymuje mail ze zdjęciem z tamtej
imprezy. W tym czasie Oskar bawi się w najlepsze w Tajlandii z żoną i dziećmi,
chociaż uczciwiej byłoby powiedzieć, że częściej przesiaduje w barach. Ach,
przy okazji spędza też noc z pewną Tajką, którą gwałci i brutalnie traktuje.
Ale przecież miał jej zapłacić za seks, więc pewnie nie miałby żadnych problemów,
gdyby nie fakt, że tej nocy ktoś trzeci i jemu zadaje sporo ciosów.
Jest pewna rzecz, którą niewątpliwie w „Pierwszym kłamstwie”
doceniam – pokazanie jak świetnie można budować pozory i stworzyć sobie
wizerunek, pod którym gdzieś głęboko kryje się prawdziwe ja. Na co dzień Oskar jest szanowanym byłym sportowcem, który właśnie
ma podpisać intratny kontrakt ze Szwedzką Federacją Sportową. Przystojny, zdolny, z idealną rodziną u boku. Jakby tego było mało, prowadzi nawet tatusiowy
blog, w którym pokazuje jak świetnie łączy karierę z byciem oddanym ojcem.
Szczyt hipokryzji. Tak naprawdę wydarzenia z Visby w ogóle nie odbiły się na
jego życiu, a z biegiem lat stał się facetem, któremu wydaje się, że ma nad
wszystkim kontrolę i zawsze wyjdzie obronną ręką z kłopotów.
Co ciekawe, w kreacji stworzonej przez Sarę Larsson nie mamy
mimo to do czynienia z facetem, który budzi przerażenie i przyznam, że te dwie
sytuacje, w których pokazał swoją brutalność kłóciły mi się z tym, w jaki
sposób autorka przedstawiała go później. Domyślam się jednak, że właśnie o to
chodziło, o uzyskanie jeszcze większego kontrastu, ale przyszło mi też na myśl,
że jego portret psychologiczny jest w jakimś sensie niespójny. Zamierzony efekt
został jednak uzyskany, bo z jednej strony mamy Oskara, który w przypływie brutalności
zgwałcił dwie kobiety, a z drugiej pewnego siebie i w gruncie rzeczy zwyczajnego mężczyznę wiedzącego jak budować
swój idealny wizerunek. I co by nie mówić, Sara Larsson sprawiła, że mocno się
nad jego zachowaniem zastanawiałam, więc za to należy się jej plus.
To, czego zdecydowanie mi zabrakło to napięcie. Atmosfera
niby się zagęszcza, bo nie wiadomo kto przypomina Jonasowi, Oskarowi i
Rikardowi przeszłość. Josefin, która przed laty zniknęła? Jej przyjaciółka
stojąca u jej boku w czasie procesu? A może ktoś zupełnie inny? Autorka stara się podsuwać czytelnikowi różne
tropy i nie powiem, żeby robiła to nieumiejętnie, ale mnie końcowe rozwiązanie
zupełnie nie zaskoczyło. Zanim do niego dotarłam nie czułam też tej obręczy,
która zaciskała się wokół bohaterów.
Przyznaję jednak, że powieść w ogólnym rozrachunku czyta się
nieźle, chociaż wolałabym żeby sposób narracji był inny (nie przepadam za formą,
w której „Oskar wchodzi do pokoju i siada”, wolę by „Oskar wszedł do pokoju i
usiadł”). Ta ostatnia kwestia to jednak sprawa bardzo indywidualna i wiem, że
nie każdemu to przeszkadza, a dla niektórych może być nawet atutem, dając
poczucie, że coś dzieje się w tej właśnie chwili.
Miałam wobec „Pierwszego kłamstwa” spore
oczekiwania i z tego po części wynika moje rozczarowanie. Cieszę się mimo
wszystko, że autorka pokusiła się o stworzenie fabuły, w której czytelnik ma
okazję zetknąć się z ważnym tematem i zastanowić się ile takich spraw, w których
sprawcom nie potrafiono (a może i wcale nie chciano) udowodnić winy pojawia się
poza fikcją literacką. Debiut Sary Larsson pozostanie dla mnie dosyć
przeciętnym thrillerem, ale może kolejne jej książki pozostawią we mnie
mniejszy niedosyt.
Garść cytatów:
„Pozory są zbyt cenne, by ktoś się odważył powiedzieć, jak
naprawdę jest”. (s. 19)
~~*~~
Za książkę dziękuję wydawnictwu Czarna Owca.
16 komentarze
Rzeczywiście ten Oskar to straszny hipokryta, gwałci kobiety i jednocześnie w internecie udaje idealnego faceta, prowadzi blog jako wyjątkowy tatuś... Też nie lubię powieści pisanych w czasie teraźniejszym, wydają mi się infantylne. :)
OdpowiedzUsuńMnie taka narracja jakoś drażni, chociaż przyznaję, że gdy się skupię na akcji, to jakoś odrobinę mniej mnie to uwiera :)
UsuńGdyby nie to, że książkę już mam w domu to pewnie byłoby mi na nią trochę szkoda czasu. Ale pewnie dam jej jednak szansę.
OdpowiedzUsuńMoże na Tobie zrobi lepsze wrażenie, tego Ci życzę :)
UsuńBudowanie pozorów może być dobrym materiałem do wykreowania ciekawej postaci, ale przyznaję, że taka forma narracji również drażniłaby moje oko. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńPostać Oskara jest ciekawa, to trzeba przyznać :)
UsuńNiestety tak to już jest, że im więcej kryminałów i thrillerów czytamy, tym coraz trudniej nas zaskoczyć i zadowolić. Co do powieści, możliwe, że po nią sięgnę, chciałabym przekonać się, kto demaskuje hipokryzję bohaterów. Mam też nadzieję, że gwałciciele w końcu ponoszą karę. Co do narracji w czasie teraźniejszym, mam mieszane uczucia, Chyba niezbyt często się ją stosuje, więc musiałabym się przyzwyczaić.
OdpowiedzUsuńWiesz, że jestem bardzo ciekawa czy by Ci się spodobała? :) Raczej by Cię nie zaskoczyła, ale może napięcia czułabyś więcej, kto wie? :)
UsuńJeśli książka wpadnie mi w ręce, przeczytam :)
UsuńSama historia wygląda naprawdę interesująco. Ale mi również nie odpowiadałby taki sposób narracji. I chyba już za dużo książek z tego gatunku przeczytałam, żeby zachwycić się powieścią Larsson
OdpowiedzUsuńAutorka zabrała się za niełatwy, ale ważny temat i widać w tym chęć pobudzania czytelnika do dyskusji. Wykonanie mnie niezupełnie przekonało, ale jeśli Sara Larsson napisze kolejną książkę, to dam jej szansę :)
UsuńTo straszne, kiedy podchodzimy do powieści z dużymi oczekiwaniami, a ona nie jest w stanie im sprostać. Ale coś w tym jest, uwielbiam kryminały i thrillery i znam to uczucie, o którym piszesz :)
OdpowiedzUsuńOtóż to! :) Myślę, że autorkę stać na więcej i trzymam za nią kciuki :)
UsuńNiestety, jeżeli czytamy czegoś dużo nasze oczekiwania rosną. Ja sama nie daje się już zaskoczyć i mam coraz większe oczekiwania.Szkoda, że ta książka nie spełnił Twoich oczekiwań.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam Twoją opinię na temat tej książki i powiem Ci, że mam bardzo mieszane uczucia co do niej. Nie wiem, czy chciałabym ją przeczytać czy też nie. Z jednej strony fabuła wydaje się ciekawa i postać Oskara intryguje, z drugiej szkoda, że autorka nie wykorzystała potencjału tej historii.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że jednak rozczarowanie. ;/ Ale fakt, po takiej ilości książek z tego gatunku, pewnie już trudno Cię zaskoczyć. ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)