Monika Zajas - Autodestrukcja
15.12.2016
Monika Zajas, Autodestrukcja, Czarna Kawa, 2016, 255 stron.
Książka Moniki Zajas jest dokładnie o tym, co obiecuje (albo
przed czym przestrzega) tytuł – o autodestrukcji. Trójkę głównych bohaterów poznajemy
w chwili, w której życie każdego z nich dotarło do takiego punktu, że jedynym
rozwiązaniem wydaje się być samobójstwo. Czy rzeczywiście zdecydują się na ten krok? I
co ważniejsze – jak to się stało, że zabrakło im nadziei na lepsze jutro?
Cofniemy się nieco w czasie, by najpierw poznać odpowiedź na to drugie pytanie.
To pierwsze będzie musiało nieco poczekać.
Anja, Alan i Patryk – nie znają się, obracają się w zupełnie
innych kręgach, mają inne doświadczenia życiowe, a jednak coś ich łączy – chęć zmian
i spełniania marzeń. Żyć muzyką, śpiewać bez tego okropnego paraliżującego
lęku, być artystką; wrócić do zajęcia sprzed wielu lat – tworzenia filmów,
które zyskają uznanie i zapewnią miejsce w gronie ponadprzeciętnych ludzi;
wzbogacić się na tyle, żeby wreszcie poczuć się kimś ważnym i móc sobie
pozwolić na wystawne życie. Ciągle kołatała mi się w głowie myśl, że każde z
nich pragnie szczęścia i wolności, ale w rzeczywistości ich wybory coraz
bardziej zamykają ich na świat, na głos rozsądku, na normalne życie.
Monika Zajas zaczęła niepokojąco i ten duszny klimat
niepewności utrzymuje się przez całą książkę. Jest przytłaczająco i tak
naprawdę miałam poczucie, że stworzeni bohaterowie nie mają żadnych szans żeby
się uratować. Nie czynię z tego zarzutu, bo świetnie się to wpisuje w autodestrukcyjne
modele zachowań. Problem tkwił w czymś innym. Mimo że Anja, Alan i Patryk
przeżywają wiele emocji, a ich portrety psychologiczne są przemyślane, to ja ciągle stałam gdzieś z boku i nie potrafiłam się
w ich poczynania w pełni zaangażować. Śledziłam je z ciekawością, ale bez
wielkich porywów serca, bez prawdziwej troski o to, co ich spotka.
Podobało mi się wykorzystanie snów jako projekcji zarówno
lęków, jak i najgłębszych pragnień bohaterów, natomiast nie przekonało mnie
zachowanie niektórych postaci, szczególnie pobocznych (na przykład kobiety, którą
spotyka na początku Alan czy szefa Patryka) – wydały mi się one przerysowane i
mało prawdopodobne, ale o ile mogę założyć, że po prostu słabo znam się na
ludziach, to i tak zabrakło w tym lepszego umotywowania ich decyzji. Dodatkowo
nieprzyjemne zgrzyty czułam w przypadku niektórych dialogów (nie brzmiały
naturalnie) i wolę Monikę Zajas w części opisowej, w której w moim
odczuciu poradziła sobie zdecydowanie lepiej.
„Autodestrukcja” nie jest książką, która mnie zachwyciła i
gdy się na tym zastanawiam to myślę też, że nie jest tytułem, do którego
chciałabym jeszcze wrócić. Doceniam jednak pomysł i refleksje jakie ze sobą
niesie. Okazuje się bowiem, że dążenie do celu – gdy przeradza się w obsesje – przestaje
cokolwiek w nas budować i zaczyna kawałek po kawałku wszystko niszczyć.
Garść cytatów:
„Przecież jak będzie bogaty, to po prostu kupi sobie
przyjaciół, bo dlaczego by nie?” (s. 50)
„Ludzie zdawali się częściej używać okrągłych,
uśmiechniętych emotikonów, niż śmiać się w prawdziwym świecie”. (s. 57)
~~*~~
Za książkę dziękuję Wydawnictwu Czarna Kawa.
14 komentarze
Książka mocno psychodeliczna. Niesie ze sobą widoczne przesłanie.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście Wiolu to przesłanie mocno widać. Żałuję tylko, że nie całkiem się w tej książce odnalazłam. A z psychodelicznych tytułów mocno polecam "Zapomnij patrząc na słońce" Kasi Mlek :)
UsuńOj, chyba książka nie dla mnie. Twoja recenzja tylko mnie w tym poczuciu utwierdziła, więc dziękuję - już wiem, po jaki tytuł mam nie sięgać. ;)
OdpowiedzUsuńJeśli to nie Twoje klimaty, to rzeczywiście nie ma co po nią sięgać. Nie odradzam jej jednak tak zupełnie, bo ma kilka atutów i z tego co widziałam niektórzy znacznie lepiej się w niej odnajdują niż ja :)
UsuńSzkoda, że Cię nie zachwyciła. U mnie wywołała więcej ciepłych emocji.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Tym razem rzeczywiście do zachwytu sporo mi zabrakło :) Ale cieszę się, że w Tobie ta historia wzbudziła więcej emocji :)
UsuńCiekawa okładka, przyciąga wzrok.
OdpowiedzUsuńTo prawda, jest w niej coś niepokojącego.
UsuńHmm... Ciekawe, czy mnie by się spodobała. Ale póki co, czekają na mnie inne lektury.
OdpowiedzUsuńPS
Świetne zdjęcia! Bardzo intrygujące. :)
Może kiedyś to sprawdzisz :)
UsuńDziękuję! :)
Chyba mnie ostatnio życie za bardzo przytłacza (zima :P) żeby czytać tak przygnębiającą książkę. O tej porze roku to chyba tylko sama mogłabym wpaść w depresję po lekturze "Autodestrukcji"...
OdpowiedzUsuńJest przytłaczająca, to prawda i jeśli szukasz czegoś bardziej pozytywnego, to rzeczywiście odradzam :)
UsuńKsiążka wydaje się, że porusza bardzo delikatny i poważny temat szkoda tylko, że tak jak piszesz nie do końca trafia do czytelnika, bo mogłaby to być dobra pozycja.
OdpowiedzUsuńDo mnie niestety nie do końca trafiła, ale wcale nie wykluczam, że komuś innemu może spodobać się bardziej :)
UsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)