Amanda Prowse - Świąteczna kafejka
12.12.2016
Amanda Prowse, Świąteczna kafejka [The Christmas Cafe], tłum. Anna Sauvignon, Wydawnictwo Kobiece, 2016, 272 strony.
Nie szukam jakoś w tym roku świątecznego klimatu i przyznam
od razu, że chociaż urokliwa okładka „Świątecznej kafejki” (i jak widać tytuł)
wskazują na duże znaczenie tego grudniowego czasu, to ja skusiłam się na tę książkę
dlatego, że potrzebowałam jakiejś lekkiej i niewymagającej lektury. Amanda
Prowse dokładnie to mi zaserwowała, okraszając dosyć banalną historię nieco za
dużą dawką słodyczy, ale robiąc to w przyjemnym stylu.
Nie będzie młodziutkiej dziewczyny, która rzuca wszystko, by
pojechać na drugi koniec świata i zacząć wszystko od nowa. Jest za to Bea –
kobieta po pięćdziesiątce, a od niedawna również wdowa. Peter był wspaniałym
mężem, a jego miłości nie zmieniła świadomość, że serce kobiety u jego boku
kiedyś należało (i w pewnym sensie nie zmienił tego upływ czasu) do innego
mężczyzny, którego dziecko urodziła jeszcze jako młodziutka dziewczyna. Bea
cały czas nosiła w sercu wspomnienia sprzed lat, mimo że na swój sposób
kochała także męża. To z nim stworzyła w Sydney klimatyczny lokal o nazwie
Reservoir Street, który stał się jej przystanią i miejscem przepełnionym
pozytywnymi emocjami i pysznym jedzeniem. Zupełnie niespodziewanie Bea
nawiązuje e-mailową znajomość z właścicielką Świątecznej Kawiarenki,
która znajduje się w Edynburgu. To miasto przywołuje dawne obrazy, bo chociaż wdowa nigdy w nim nie była, to właśnie tam miał mieszkać przed laty jej ukochany.
Polubiłam główną bohaterkę, bo okazała się jedną z tych
osób, z którymi chciałoby się usiąść przy dobrej kawie i po prostu porozmawiać.
Najpierw może o pysznych potrawach, w które wkłada serce i wystroju kawiarenki,
gdzie ratuje od zapomnienia (nie)zwykłe bibeloty, będące częścią czyjegoś
życia; później może o szczęśliwych chwilach, cieszeniu się małymi radościami i
docenianiu bliskich osób, ale też o tym, jak brak porozumienia potrafi oddalać
od siebie ludzi; na końcu zrobiłoby się pewnie nieco sentymentalnie, bo we
wzajemnej zażyłości mogłoby zostać odkryte złamane serce. Tak Bea własnie odkrywa się
przed Alex.
W całej tej historii nie mniejsze znaczenie niż miłość
sprzed lat, mają dosyć chłodne stosunki głównej bohaterki z synem i jego
problemy z nastoletnią córką Florą, która przeżywa właśnie swoje wielkie
dramaty. Celowo nie napisałam o nich w cudzysłowie, bo chociaż dorośli zdają
się o tym czasami zapominać, to kiedyś też różne rzeczy przeżywało się zupełnie
inaczej. Bea nie patrzy na wnuczkę z góry, nie mówi jej, że jest jeszcze młoda
i jej problemy nic nie znaczą. Podobał mi się ten wątek, bo stanowi
przypomnienie, by dwa razy zastanowić się, zanim ze swojej dorosłej perspektywy
oceni się z pobłażaniem czyjeś emocje i rozterki.
Nie będę ukrywać, że powieść Amandy Prowse tak naprawdę
wcale nie zaskakuje (ewentualnie raz, odrobinkę), a jedyne co rzeczywiście mnie
zdziwiło to tytuł, bo w książce cały czas występuje Świąteczna Kawiarenka, a
nie kafejka. Nie czynię autorce wielkiego wyrzutu ze względu na banalność całej
historii (może tylko odrobinę marudzę), bo nie spodziewałam się niczego innego.
Jest przewidywalnie, ale lekki styl pisania sprawił, że przyjemnie przewracało
mi się kolejne strony i towarzyszyło bohaterom.
W tej prostej opowieści kryją się równie proste prawdy – o miłości,
odpowiedzialności, więzach rodzinnych, konsekwencjach podejmowanych wyborów,
potrzebie bliskości i zatrzymania się czasem w tym ciągłym biegu. Jeżeli szukacie
prostej, niewymagającej, ale ciepłej historii to „Świąteczna kafejka” się
sprawdzi. Mogłoby być oczywiście mniej ckliwie, ale nie zmienia to faktu, że książkę
zamknęłam z uśmiechem na twarzy i garścią refleksji w głowie.
Garść cytatów:
„Czas nie zagoił żadnej z tych ran, jedynie zasklepił je
strupem, który po prostu na tyle złagodził ból, że dało się z nim żyć”. (s. 20)
„(…) nigdy nie jest za późno, aż robi się za późno”. (s. 121)
„Miej odwagę iść
naprzód, miej odwagę odejść, miej odwagę powrócić, bo tylko odważni znajdą
najprawdziwsze szczęście”. (s. 269)
~~*~~
Za książkę dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.
22 komentarze
W tej powieści ciekawe wydaje mi się to, że bohaterką jest dojrzała kobieta, ale i tak nie wiem czy zdecyduję się na lekturę. Pewnie nie, mimo że w okresie Świąt ma większą tolerancję na ckliwe opowieści :)
OdpowiedzUsuńCoś w tym jest, u mnie też ta tolerancja jest większa :)
UsuńSzkoda, że to jednak nic odkrywczego, ale czasami i takie książki są miłą odskocznią. ;) No i zaciekawiłam się oczywiście ze względu na imię autorki. ;)
OdpowiedzUsuńTo prawda, czasami miło przeczytać coś niewymagającego :)
UsuńJa bardzo lubię takie historie, byle w ograniczonej ilości :D Czas przedświąteczny, albo okres, kiedy po prostu ma się ochotę na coś lekkiego sprzyja właśnie takim lekturom :)
OdpowiedzUsuńMam tak samo - od czasu do czasu czemu nie, ale nie mogłabym czytać takich książek za dużo :) Zazwyczaj szukam jednak w literaturze czegoś mniej banalnego :)
UsuńW tym roku jedną świąteczną książkę już czytałam, więc tę pewnie zostawię sobie na kolejny rok ;) Ale Święta to idealny czas na takie lektury ;)
OdpowiedzUsuńTo prawda, ich ciepło jakoś ogrzewa w ten chłodniejszy czas :)
UsuńDla mnie z kolei te święta są najbardziej magiczne ze wszystkich, bo to pierwsze święta już we trójkę, a nie tylko z mężem. Z tego względu chętnie sięgam po typowo świąteczne książki, chociaż akurat jakoś ciężko z ich odnalezieniem - bardzo chciałabym przeczytać "Anioła do wynajęcia" i "Biuro przesyłek niedoręczonych", ale nie mogę ich dorwać w bibliotece (pewnie jeszcze zbyt nowe są, aby mogły się tam znaleźć). "Świąteczna kafejka" wydaje się uroczą i ciepłą lekturą, ale nie zależy mi na niej tak mocno, jak na wspomnianych tytułach. Jednak jeżeli znajdę ją w bibliotece, to dam się namówić.
OdpowiedzUsuńDomyślam się, że święta będą dla Was wyjątkowe :) A co do książek to życzę zaczytania w samych przyjemnych powieściach :)
UsuńNiby od czasu do czasu taka ciepła historia by mi się przydała, ale jakoś tak się składa, że ciągle sięgam po coś innego. :D
OdpowiedzUsuńTe wszystkie inne książki mają widać mocniejszą moc przyciągania! :)
UsuńKsiążka czeka na spotkanie, specjalnie zostawiłam na świąteczne zaczytanie, mam nadzieję, że faktycznie będzie to przyjemne zaczytanie. :)
OdpowiedzUsuńTa pierwsza - nazwijmy ją australijską - połowa wydaje się mniej klimatyczna jeżeli chodzi o święta, ale i w niej jest sporo uroku ze względu na Reservoir Street :)
UsuńChcę poczuć tą magię! :)
OdpowiedzUsuńTego Ci życzę! :)
UsuńMam w planach tę książkę. Taka ciepła opowieść bardzo mi się przyda :)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem Małgosiu czy Ci się spodoba :)
UsuńWiem, że mamy nieco odmienne zdanie na temat tej książki, ale ile czytelników tyle osądów ;)
OdpowiedzUsuńJedna rzecz, na którą zwróciłaś uwagę rzeczywiście daje do myślenia :) w porównaniu z polskimi 50-letnimi kobietami, Bea wydaje się nie z tego świata! Zero narzekań na choroby, plotek i zgryzot. Niesamowite :)
I to jest najlepsze, że ta sama historia może wzbudzać wiele różnych emocji :) A Bea rzeczywiście jest naprawdę przyjemną postacią i zdecydowanie łatwo ją polubić :)
UsuńJa niestety nie dam rady jej przeczytać przed świętami, więc nie wyrobię sobie zdania :(
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś się uda :)
UsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)