Marcin Kozioł – Wombat Maksymilian i Królestwo Grzmiącego Smoka

30.11.2016


Marcin Kozioł, Wombat Maksymilian i Królestwo Grzmiącego Smoka, Edipresse, 2016, 288 stron.

Zadziało się kilka fajnych rzeczy – dowiedziałam się więcej o wombatach (do tej pory te zwierzaki były mi znane właściwie tylko z nazwy), poznałam bliżej Bhutan, czyli Królestwo Grzmiącego Smoka i przekonałam się jak w praktyce wygląda czytanie interaktywnej książki. Marcin Kozioł stworzył historię, która w założeniu przeznaczona jest dla młodszych czytelników, ale że mam w sobie mimo upływu lat nadal sporo dziecka, to wcale nie odczułam, że to pozycja zupełnie nie dla mnie.

Maksymilian, w skrócie Maks (bo robi wszystko na maksa!), to nieduży wombat, który na stałe mieszka sobie z rodzicami z norce w Australii. Ma w sobie tak wielką duszę podróżnika (a nie jest to wcale typowe dla przedstawicieli jego gatunku), że pewnego dnia przekopuje się do położonego w Himalajach Bhutanu. Poznaje zwyczaje tego niezwykłego kraju, znajduje przyjaciół i próbuje odnaleźć Króla Smoka, by zdradził mu jedną ze swoich tajemnic.



Marcin Kozioł wykorzystał swoje doświadczenia związane z pobytem w azjatyckim kraju, by stworzyć opowieść, która pozwala się w nim nieco rozejrzeć. Wprawdzie informacje, jakie przemyca, wykorzystując przygody sympatycznego wombata, nie tworzą pełnego obrazu państwa i pokazują go właściwie tylko z dobrej strony, ale myślę, że miał być to przede wszystkim sposób na zainteresowanie czytelnika niewątpliwie ciekawą kulturą i fragmentem Azji, o którym zbyt często się nie wspomina. Książka ma charakter edukacyjny i w tym sensie uważam, że dobrze spełnia swoją rolę.


Pierwszy raz miałam też do czynienia z publikacją, w której jest możliwość obejrzenia dodatkowych – interaktywnych - materiałów. Wystarczy na smartfonie lub tablecie zainstalować odpowiednią (darmową oczywiście) aplikacje Tap2C i zyskuje się dostęp do filmów, map i zdjęć powiązanych z czytanymi fragmentami. A jeżeli nie mamy odpowiedniego urządzenia, na którym moglibyśmy z aplikacji skorzystać, to powstała strona internetowa, gdzie wszystko jest również dostępne.

Jak to wygląda w praktyce? Na niektórych stronach książki pojawiają się zielone odciski łap Maksymiliana z tajemniczym kodem (jest ich naprawdę sporo). Włączamy aplikację (konieczne jest połączenie z siecią), najeżdżamy na obrazek i klikamy, zyskując dostęp do dodatkowych materiałów. Czasami musiałam się chwilę nagimnastykować, bo nie zawsze za pierwszy razem skanowanie się udawało, ale to raczej kwestia nieodpowiedniego oświetlenia. W przypadku strony www wpisujemy po prostu znalezione kody. Podobała mi się taka interaktywna forma, bo dzięki niej między innymi lepiej przyjrzałam się wombatowi, maszerowałam uliczkami Bhutanu czy zobaczyłam jak jego mieszkańcy okazują radość. Jedynym rozczarowaniem była dla mnie sytuacja, w której w przypadku 2 czy 3 kodów pojawił się komunikat o chwilowej niedostępności materiału. Chciałam na bieżąco z każdym się zapoznawać, a nie udało się to w stu procentach. Nadrobiłam to sobie jednak później.


 „Wombat Maksymilian i Królestwo Grzmiącego Smoka” poprawił mi humor, bo główny bohater z polotem opowiada o swoich przygodach (a jak wskazuje na to zakończenie nie była to jego jedyna podróż) i trudno go nie polubić. Ilustracje stworzone przez Mariusza Andryszczyka dodawały publikacji uroku, a zdjęcia, których autorem jest Marcin Koziołaoraz wybrane przez niego dodatkowe materiały odkryły przede mną całkiem fascynujący skrawek Bhutanu - miejsca, gdzie liczy się szczęście narodowe brutto. Na pewno sprawdzę jak książka przyjmie się w przypadku młodszego czytelnika, a sama może zajrzę jeszcze kiedyś do Królestwa Grzmiącego Smoka, ale już w bardziej reportażowej odsłonie.

Garść cytatów:

Sprawdzić, żeby ktoś się uśmiechnął, to sztuka. To tak, jakby dać mu w prezencie chwile szczęścia”. (s. 62)

~~*~~
Książkę otrzymałam za pośrednictwem BookSenso, dziękuję!

Zobacz również

16 komentarze

  1. Nie natknęłam się wcześniej na żadną wzmiankę o tej książce, ale mnie zainteresowała. Dodatkowym atutem będą na pewno filmiki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że mogłam o niej napisać, bo myślę, że warta jest uwagi :)

      Usuń
  2. Nie słyszałam o tej publikacji, a jej forma naprawdę mi się podoba. Domyślam się, że najlepszym adresatem są młodsi czytelnicy, którzy w ten nietypowy sposób mają szansę poznać inną kulturę. Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dobra okazja, by dziecko poznało zupełnie inny - niewątpliwie bardzo barwny - kawałek świata :)

      Usuń
  3. Filmiki na pewno urozmaicają lekturę. Widziałam już coś takiego w jednej książce, było to naprawdę dobre ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, na jednym na przykład pokazany został fragment ślubu królewskiej pary :-)

      Usuń
  4. Bardzo chciałabym przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wiem jakim cudem, ale przeoczyłam tę książkę. Coś czuję, że mogłaby mi się spodobać.
    A z aplikacji już korzystałam i bardzo mi się ona podoba.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przypomnisz Aniu przy jakiej książce tę aplikację można też wykorzystać? :)

      Usuń
  6. Fajna sprawa, takie interaktywne książki! Jeszcze nie miałam do czynienia z czymś takim, ale mam nadzieję, że kiedyś to się zmieni. ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Piękne, minimalistyczne zdjęcie. Super sprawa z takimi "bonusami", zawsze to jakaś odskocznia od normalności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! :)

      Rzeczywiście, miło gdy książka czymś zaskakuje :)

      Usuń
  8. Aj, niedobra Ty! Miałam już upatrzony prezent dla chrześniaka, a Ty mi teraz namieszałaś ;)

    Paulina z Oko na kulturę

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)

Polub K-czyta na Facebooku

Obserwatorzy