Hollie Overton – Laleczka
23.11.2016
Hollie Overton, Laleczka [Baby Doll], tłum. Agnieszka Patrycja Wyszogrodzka-Gaik, Czarna Owca, 2016, 312 stron.
Miałam już okazję czytać kilka książek o porwaniach dzieci,
między innymi „Nikt nie widział, nikt nie słyszał” Małgorzaty Wardy, „Dziewięć dni” Gilly MacMillan, „Szukając Emmy” Steeny Holmes (wszystkie trzy skupiały
się przede wszystkim na emocjach rodziny zaginionych) czy wreszcie „3096”
Natashy Kampush – najtrudniejsza, bo opowiadająca o prawdziwych doświadczeniach
długoletniego przetrzymywania. Hollie Overton również wzięła na warsztat taką
tematykę, chociaż stworzona przez nią bohaterka była nieco starsza w dniu, w
którym zmieniło się jej całe życie – Lili miała szesnaście lat, kiedy zniknęła
bez śladu.
Nie zamknął zasuwy. Zapomniał? A może to tylko kolejny test,
żeby sprawdzić czy jego laleczka jest mu posłuszna? Popełniłby taki błąd po ośmiu
latach kontrolowania wszystkiego? A jeśli to jedyna szansa? Jeśli to ten
moment? Musi to zrobić dla swojej córki, która nie zna innego życia niż w
zamknięciu. I Lili to robi – ucieka z miejsca, gdzie była więziona, bita,
gwałcona i podporządkowywana chorej miłości mężczyzny cenionego w lokalnej
społeczności. Była tak blisko swojego domu – ledwie kilka kilometrów – a jednocześnie
jakby lata świetlne od niego. Szybko przekona się, że wiele się zmieniło i
bitwy o przetrwanie toczone po porwaniu nie będą ostatnimi w jej życiu.
Jestem cierpliwym czytelnikiem i nie przeszkadza mi, że
czasami muszę nieco poczekać, aby książkowe wydarzenia całkowicie mnie
pochłonęły. Nie będę jednak kryła, że zaczytanie się od pierwszych stron to
coś, co zawsze doceniam. Tak było w przypadku „Laleczki” – chciałam tylko do
niej zajrzeć, tylko na próbę przeczytać kilka zdań, a zanim się obejrzałam już
kilkadziesiąt stron było za mną. Hollie Overton udało się mnie zaintrygować i chociaż
czułam, że z tej historii dałoby się wycisnąć jeszcze więcej i kilka razy wzbudziło
we mnie wątpliwości zachowanie bohaterów, to na pewno nie uważam czasu przy
niej spędzonego za stracony.
Wiem, że po lekturze „3096” być może żadna książka, w której
główny nacisk położony zostanie na porwaną osobę, nie wyda mi się wystarczająco
prawdziwa. I może dlatego w czasie czytania „Laleczki” nie raz zastanawiałam
się czy zachowanie Lili rzeczywiście jest autentyczne, bo jej działania trudno
uznać za to, czego można się spodziewać po osobie przez tyle lat więzionej. Z
drugiej strony za każdym razem, gdy pojawiał się we mnie taki zgrzyt,
nachodziła mnie refleksja – skąd wiem, jak Lili powinna się zachowywać? Czy nie
patrzę na nią tylko przez pryzmat własnych wyobrażeń i tego, co znam z
opowieści Natashy Kampush? Przecież każdy jest inny i inaczej może radzić sobie
z traumą, a akurat Hollie Overton postawiła na bohaterkę, która przez długi
czas działa, jakby napędzała ją wewnętrzna złość, potrzeba kontroli i robienia
wszystkiego po swojemu, czego w czasie ostatnich ośmiu lat była pozbawiona.
Doprowadza do konfrontacji ze swoim prześladowcą, chce by wszystko działo się
na jej warunkach, ale tak naprawdę wiele rzeczy w sobie dusi.
Lubiany przez wszystkich nauczyciel angielskiego okazuje się
potworem, który nawet po zatrzymaniu będzie próbował odwrócić wszystko na swoją
korzyść. Jego kreacja była obiecująca i między innymi z nim wiąże się mój
pewien niedosyt wobec tej książki – Hollie Overton stworzyła postaci, które
mnie intrygowały, ale których portrety psychologiczne można było pogłębić i
bardziej rozbudować. Miałam też poczucie, że niektóre wątki zasługiwały na
poświęcenie im więcej czasu, a tak to niestety tworzyły się momentami zbyt szybkie
przeskoki. Te mankamenty nie sprawiły jednak, że nie wczułam się w kolejne
wydarzenia, bo akurat pod tym względem nie mogę autorce niczego zarzucić. Przekonała
mnie kreacją siostry bliźniaczki porwanej Lili, czyli Abby, która przez
ostatnie osiem lat nie do końca radziła sobie z życiem. Chwilami mnie
irytowała, ale zawsze mówię, że grunt to stworzenie bohaterów, którzy nie są
czytelnikowi obojętni, a ona zdecydowanie taka dla mnie nie była. Pewnie nie bez znaczenia był tu fakt, że autorka również ma siostrę bliźniaczkę, co jak sądzę pozwoliło jej bardzo prawdziwie przedstawić relację między siostrami.
Niektóre końcowe wydarzenia „Laleczki” były dla mnie
zaskoczeniem, a jedno szczególnie mnie rozbiło. Nie było takiego zwrotu akcji w
scenariuszu, który ułożyłam sobie w głowie, ale myślę, że historia dzięki
takiemu zabiegowi (jak to człowiek musi krążyć dookoła, żeby za dużo nie
zdradzić) zyskała.
Książka Hollie Overton nie wstrząsnęła mną tak, jak „3096” i
nie dostarczyła tyle napięcia, co „Dziewięć dni”, ale w tej debiutanckiej powieści
dostrzegam duży potencjał, który odpowiednio ukierunkowany może sprawić, że
w kolejnych nie tylko ekspresowo się zaczytam, ale też nawet
przez myśl mi nie przejdzie, że czegoś w nich brakuje.
Garść cytatów:
„Potwory nie zioną ogniem, Missy”. (s. 158)
~~*~~
18 komentarze
Myślę, że sięgnę po tę powieść. Jestem ciekawa jak bohaterka poradziła sobie w tej okropnej rzeczywistości, w której zamknął ją porywacz. Zastanawiam się też jak wyglądał jej powrót do normalnego świata.
OdpowiedzUsuńWiększy nacisk został położony na jej zachowanie po powrocie, bo akcja zaczyna się tak naprawdę w momencie jej ucieczki. Ciesze się, że być może dasz jej szansę - bardzo jestem ciekawa na jakie elementy byś zwróciła uwagę :)
UsuńChętnie przeczytałabym "Laleczkę", choć pewnie nie byłaby to łatwa lektura. Szczerze mówiąc na "3096" chyba nie umiałabym się zdecydować, bo świadomość, że to nie fikcja byłaby zbyt bolesna :/
OdpowiedzUsuńTo w takich książkach jest najtrudniejsze, masz rację. Nie da się schować za fikcją, przeczytać i odłożyć jakby nigdy nic.
UsuńBrrr... aż mnie ciarki przeszły, chociaż widziałam już tyle dokumentów i słyszałam tyle historii na ten temat. Fabuła wydaje się trochę oklepana, ale jak sama wspomniałaś, każda historia jest inna, każdy przeżywa życie inaczej, więc byłabym skłonna sięgnąć po "Laleczkę" :)
OdpowiedzUsuńNiedosyt co do wątków, czy postaci może też wiązać się z rygorem narzuconym autorce przez wydawnictwo... Kto wie? :)
Chyba nie wybiegałabym tak daleko, by szukać winy w wydawcy, ale przyznam też, że nie wiem jak w tym kontekście wyglądają amerykańskie realia :)
UsuńJa właściwie nie czytałam książek O porwaniach oprócz jednej, którą sobie przypominam, częściej oglądam filmy ;)
OdpowiedzUsuńLiteratura w tym względzie ma sporo do zaoferowania, więc polecam - oczywiście jeżeli interesuje Cię taka tematyka.
UsuńŚwietna recenzja! Idealnie pokazałaś wady oraz zalety tej powieści. W zasadzie rzadko sięgam po takie książki, jednak tak o niej napisałaś, że na pewno poszukam jej w bibliotece. Chociaż nie wiem, czy będąc mamą, powinnam czytać takie historie, bo aż krew mrozi mi się w żyłach, gdy sobie wyobrażę, abym miała stanąć w takiej sytuacji...
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa, właśnie na pokazaniu różnych stron książki zawsze mi zależy :)
UsuńPewnie inaczej się czyta takie historie z perspektywy mamy, ale nie mam w tym względzie doświadczenia, więc trudno mi coś doradzić. Książka nie obfituje w drastyczne sceny, chociaż sama myśl, że można traktować tak drugiego człowieka jest straszna.
Rzadko mi się zdarza czytać książki o tej tematyce, jakoś nie po drodze mi z nimi, ale ta mnie zainteresowała. Jestem ciekawa jak bohaterka sobie poradziła w takiej sytuacji.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że poczułaś się zainteresowana. Mam nadzieję, że te elementy, które mnie nie do końca przekonały nie będą Ci przeszkadzały.
UsuńW ogóle nie słyszałam o tej powieści, ani o autorce, ale wydaje się być nie najgorsze ;) Takie nawet w klimacie ;)
OdpowiedzUsuńAutorka ma potencjał i to zdecydowanie cieszy :)
UsuńHistoria brzmi intrygująco, więc chyba nawet mimo jakichś wad, dam szansę tej książce i sama przekonam się, jakie będą moje wrażenia. ;)
OdpowiedzUsuńTo najlepsze wyjście :)
UsuńKsiążka porusza temat, który bardzo mnie ciekawi i mimo, że zachęciłaś mnie do lektury tej pozycji to jeszcze bardziej zwróciłaś moją uwagę na książkę " 3096".
OdpowiedzUsuńHistorię Nataschy znam- wiele czytałam, dużo oglądałam- ale myślę, że jej książka będzie uzupełnieniem tego wszystkiego. Obie pozycje lądują na moją listę: "Przeczytać" :)
"3096" to bardzo poruszająca historia, pamiętam, że nawet niespecjalnie potrafiłam zamknąć swoje uczucia w słowach po jej przeczytaniu.
UsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)