Cilla & Rolf Börjlind - Przypływ
29.09.2016
Cilla & Rolf Börjlind, Przypływ [Springfloden], tłum. Inga Sawicka, Czarna Owca, 2016, 457 stron.
Cykl: Tom Stilton i Olivia Rönning, tom 1.
Często mam tak, że podekscytowanie związane z sięgnięciem po
nową książkę i zatopieniem się w nieznanej historii miesza się we mnie (jak w jakimś
kociołku) z garścią oczekiwań i szczyptą obaw. W przypadku „Przypływu” liczyłam
na klimatyczny kryminał, który wciągnie mnie od pierwszych stron (udało się
nieco później, ale jednak) i zatrze w pamięci rozczarowanie, jakie towarzyszyło
mi, gdy ostatnio czytałam książkę pisaną w duecie („Bestia” Andersa Roslunda i
Börge’a Hellströma). Rolf i Cilla Börjlind w swojej debiutanckiej powieści nie
ustrzegli się jednej rzeczy przez którą nie potrafiłam się całkowicie
zachwycić, ale mimo to dostarczyli mi dawkę rozrywki i pozwolili poznać
bohaterów, z którymi naprawdę chętnie się jeszcze spotkam.
Przypływ potrafi zabić, chociaż gdyby mógł o czymkolwiek decydować,
pewnie zrobiłby wszystko, żeby tamtej nocy nie przyczynić się do śmierci
ciężarnej kobiety. Ktoś inny postanowił jednak, że jej życie powinno się
skończyć i to w szalenie okrutny sposób. Zakopana w piasku żeby nie mogła się
ruszyć i przytomna na tyle, by rozumieć, że nie ma szans na ratunek.
Morderstwo, którego nie potrafiła wyjaśnić policja, na czele z Tomem Stiltonem,
stało się z biegiem czasu jedynie jedną z nierozwiązanych spraw. Po ponad 20
latach wraca do niej młoda studentka Wyższej Szkoły Policyjnej Olivia Rönning i
krok po kroku daje się wciągnąć mokrym i brudnym łapom przeszłości.
Olivia na początku nie wydawała mi się specjalnie ciekawą
postacią – właściwie to miałam wrażenie,
że dopiero sprawa, którą zajęła się w ramach wakacyjnego zadania pozwoliła jej
przestać nieco bezmyślnie dryfować w życiu i znaleźć sobie jakąś kotwicę. Przed
kilkoma laty był nią jej ojciec, ale po jego śmierci zostały tylko
wspomnienia i wyrzuty sumienia, że nie potrafiła być obok niego do końca. Fakt,
że jako policjant był jedną z osób zajmujących się morderstwem na plaży, sprawia, że Olivia mocno się w nią angażuje. Podobała mi się ta jej zaciętość i
chęć odkrycia prawdy, ale jednocześnie to, że nie potrafiła odpuścić nawet, gdy
zrobiło się niebezpiecznie wydawało mi się zupełnie nierozsądne. Z rozsądnymi
bohaterami, którzy wiedzą kiedy się wycofać nie byłoby jednak wszystkich tych intrygujących
historii, więc może to dobrze, że zwykle pchają się w największe tarapaty.
Gdybym miała jednak wybrać kto intrygował mnie najbardziej,
to musiałabym wskazać Toma Stiltona – faceta, który nagle odszedł ze służby i
zniknął. Zastanawiałam się co musiało się stać, że znalazł się w takim, a nie
innym miejscu i jak wiele (lub niewiele) trzeba, żeby odciąć się od wszystkiego, co znane. Poznałam go w „Przypływie” tylko na tyle, na ile sam pozwolił, ale
zdaję sobie doskonale sprawę, że autorzy kilku ważnych rzeczy jeszcze nie
odkryli. Podejrzewam, że będzie na to czas w kolejnych tomach serii i już
próbuję poukładać te puzzle, którymi na razie dysponuję. Obrazek to bardzo
niepełny, więc przyjdzie mi poczekać do kolejnego spotkania, by niektóre puste
miejsca zapełnić. Bohaterowie powieści szwedzkiego duetu to zresztą jeden z jej
atutów – każdy jest jakiś i chociaż niektórych chciałabym poznać jeszcze lepiej,
to czułam, że stworzeni zostali w całkiem przemyślany sposób.
„Przypływ” poza sprawą morderstwa porusza też całkiem sporo
innych, mniej lub bardziej z nim związanych, kwestii. Brutalne napaści dokonywane
na bezdomnych, by w sieci znalazł się później filmik z całego zajścia; działalność
agencji towarzyskich, które oficjalnie nie mają nic wspólnego ze świadczeniem
usług seksualnych; wielki biznes i wielkie pieniądze, które nie chronią przed
mackami przeszłości. Tematów sporo, ale wszystko zgrabnie się ze sobą przeplata
i poza podsuwaniem różnych możliwych tropów (tego zresztą po kryminale oczekuję)
nie sprawia, że czytelnik się gubi. Potrzebowałam tym razem czegoś trochę mniej
wymagającego niż moje ostatnie spotkanie ze szwedzką literaturą (Arne Dahl i
jego „Głuchy telefon”), więc z pewną lekkością (pomimo ciężkich tematów)
przewracałam kolejne strony.
Mimo przyjemności, z jaką śledziłam poczynania bohaterów, nie
mogę nie wspomnieć o tym, co mi w tej książce niemiło zazgrzytało – zbiegi
okoliczności. Wiem, że świat jest mały i przypadki się zdarzają, ale przy „Przypływie”
o dwa-trzy razy za dużo pokręciłam z niedowierzaniem głową i pomyślałam „Akurat
teraz?”, by nie poczuć, że momentami jest mało wiarygodnie. Nie w pełni
usatysfakcjonowało mnie również rozwiązanie zagadki, pewnie dlatego, że trochę
za szybko znalazłam się o krok przed Tomem i Olivią.
Dobrze jest po zamknięciu ostatniej strony książki stwierdzić, że warto było po nią sięgnąć, odkryć kto żyje sobie na jej łamach i poczuć,
że z tego przedlekturowego kociołka myśli zniknęło kilka obaw, a pojawiły się
pozytywne wrażenia. „Przypływ” jest dobrym otwarciem serii i mocno liczę na to, że
to, co jeszcze w nim nie do końca zagrało, w drugim tomie już się nie pojawi i
będę mogła w stu procentach się w nim rozsmakować.
Garść cytatów:
„Doświadczenia zdobyte w różnych okolicznościach nauczyły
go, że to, co się ma, należy szanować, bo zaraz można to stracić. Dopóki się ma
– jest dobrze, bo potem nic nie zostaje”. (s. 50)
„Nie da się przeszłości unicestwić krzykiem”. (s. 65)
„Można płakać po prostu dlatego, że coś zamajaczyło, gdy
otworzyło się jakieś drzwi do przeszłości”. (s. 147)
Tom Stilton i Olivia Rönning
Przypływ | Trzeci głos | Czarny świt | Śpijcie, kotki
~~*~~
Za książkę dziękuję
13 komentarze
Koleżanka na studiach polecała mi tę książkę, mam zapisany tytuł, ale jeszcze przede mną ;)
OdpowiedzUsuńZaintrygowałaś mnie postacią Toma Stiltona, zapewne jego kreacja będzie bardziej rozbudowana w kontynuacji. Książkę przeczytam z chęcią. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńWiele wskazuje na to, że autorzy w kwestii Stiltona nie powiedzieli ostatniego słowa, więc również jestem ciekawa jak to się potoczy dalej :)
UsuńCzytałam tą książkę kilka lat temu i całkiem mi się podobała. Muszę kiedyś zapoznać się z pozostałymi powieściami z tej serii :)
OdpowiedzUsuńJa postanowiłam trochę nadrobić skandynawską literaturę i cieszę się, że na razie doświadczenia mam pozytywne :)
UsuńLubię skandynawskie kryminały, więc wydaje mi się, że książka może mi się spodobać. W wolnej chwili rozejrzę się za nią ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Caroline Livre
Klimat mógłby być bardziej mroźny (jak na przykład u Lackberg), ale to nie zmienia faktu, że warto na ten tytuł zwrócić uwagę :)
UsuńJak sama książka mnie nie zainteresowała, tak okładka naprawdę niezwykła! ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Amanda Says
Może powinnam zabrac się za kryminały, by wreszcie coś mnie zaskoczyło. A okładka jest zjawiskowa :)
OdpowiedzUsuńW "Przypływie" bardziej niż cześć kryminalną doceniam jednak bohaterów, więc gdybyś chciała się zaczytać przy rozwiązywaniu zagadek, to polecam jednak coś innego - Christie z klasycznych kryminałów, a z bardziej współczesnych na przykład "Kolekcjonera kości" J. Deavera :)
UsuńCzytałam i bardzo mi się podobała, serial również ;)
OdpowiedzUsuńNie lubię nagłych zbiegów okoliczności. Rozumiem raz, ale jeśli coś się dzieje więcej niż raz to przestaję wierzyć w prawdopodobieństwo fikcji.
OdpowiedzUsuńO! Coś bardzo w moim guście. :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)