Francis Scott Fitzgerald - Wielki Gatsby
28.05.2016
Francis Scott Fitzgerald, Wielki Gatsby [The Great Gatsby], oprac. lit. Kazimierz Cap, Bellona, 2013, 190 stron.
Klasyki literatury, ale i ogólnie książki, które zyskały
duże uznanie (zbierając wiele zachwytów wśród czytelników czy na przykład goszcząc
w różnych zestawieniach, chociażby tym od BBC) są niebezpieczne. Po pierwsze
często mimowolnie nastawiamy się na niezapomniane wrażenia, co niestety, ale
może prowadzić do rozczarowania. To jednak – chociaż nieprzyjemne – da się
jakoś znieść, zrzucając winę na zbyt wysokie oczekiwania przed lekturą czy po
prostu godząc się z tym, że na nas dany tytuł nie wywarł aż takiego wrażenia.
Po drugie – i to właśnie uważam za swoistą pułapkę - możemy czuć się w obowiązku szukać ukrytych
znaczeń i walorów nawet tam, gdzie ich nie dostrzegamy, tylko dlatego, że nie
chcemy być postrzegani jako Ci, którzy na pewno czegoś ważnego nie zrozumieli. Wspominam
o tym nie dlatego, że mi zawsze udaje się traktować każdą książkę tak samo,
zupełnie odcinając się od tego, co wcześniej o niej słyszałam, ale ponieważ
dobrze jest doceniać, że podobają się nam różne rzeczy i nie ma sensu wymagać
od siebie, by zachwycać się tym, co zwyczajnie nie zachwyca.
Po takim wstępie pewnie powinnam napisać jak to „Wielki
Gatsby” zupełnie mnie rozczarował, ale powyższe refleksje nasunęły mi się nie
ze względu na treść tej powieści (mimo
że peanów na jej cześć nie będzie), ale dlatego, że po prostu jest jedną z
tych, które mogłyby skłaniać do usilnego szukania wielkości i przyczyny
określania jej, w tym akurat przypadku, jaką jedną z najważniejszych powieści
XX wieku. Dla mnie pierwsze zetknięcie z prozą Francisa Scotta Fitzgeralda było
ciekawym doświadczeniem i niektóre jego elementy doceniam, ale na pewno nie czuję
się totalnie wstrząśnięta stworzoną przez niego historią.
Jay Gatsby ma wszystko – ogromny dom, wielki majątek i
teoretycznie mnóstwo znajomych, którzy gromadnie przyjeżdżają na organizowane
przez niego przyjęcia. W tym idealnym obrazku czegoś jednak zdecydowanie
brakuje i przez to trudno mówić, aby był on szczęśliwym człowiekiem. Tytułowe
określenie „wielki” sprawiło, że spodziewałam się kogoś silnego, stanowczego, podziwianego i pod tym względem na pewno
spotkało mnie rozczarowanie. Na początku Gatsby jest nawet trochę tajemniczy,
nieuchwytny, ale szybko jego postać traci tę aurę. Nie oznacza to, że nie ma w
nim nic wartego uwagi – po prostu wywoływał we mnie inne uczucia niż zakładałam.
Przede wszystkim było mi go żal, dlatego, że mając wszystko, w istocie nie miał
nic. Od „przyjaciół” mógł liczyć na szerokie uśmiechy, ale gdy tylko się
odwrócił, bardziej zajmowały ich plotki na jego temat i możliwość darmowej
rozrywki.
Jedno jest pewne – nie ma ideałów. Prawda banalna, ale
Fitzgerald doskonale to pokazuje. Nawet Nick, będący narratorem całej historii,
chociaż próbuje się kierować zasadą wpojoną mu przez ojca, by nie oceniać
innych pochopnie, też ma swoje za uszami, nawet jeżeli dotyczy to nieco innego rodzaju
grzeszków. Daisy nie jest szczęśliwa w małżeństwie, ale toleruje zdrady męża i
to nie w myśl zasady „na dobre i na złe”, ale ze względu na przyzwyczajenie do
wygód i wysokiego poziomu życia. Jordan często traktuje innych z wyższością, a
jej ambicja połączona jest z brakiem umiejętności przegrywania. Mnóstwo jest w tej powieści ludzkich wad,
zepsucia i pozorów. Te ostatnie prędzej czy później znikną i to, co zostanie
wzbudzić może różne emocje – we mnie przede wszystkim smutek. Zakończenie to
uczucie jeszcze potęguje.
Była garść emocji i refleksji, więc czego w „Wielkim Gatsbym”
brakuje? Fabularnie cała historia jest w istocie bardzo prosta i niczym nie
zaskakuje. Można by tę prostotę uznać za atut (u E.E. Schmitta na przykład zupełnie
mi ona nie przeszkadza, wręcz przeciwnie), ale mam poczucie niewykorzystanego
potencjału. Gdyby pokusić się o szersze tło społeczne, głębiej wniknąć w lata
20. XX wieku, gdy dzieje się akcja, powieść dużo by na tym zyskała. Kiedy
pomyślę sobie na przykład jak genialnie zrobił to chociażby Dennis Lehane w „Mieście niepokoju” (tam areną wydarzeń był Boston) to dzieło Francisa Scotta Fitzgeralda
nie robi na mnie pod tym względem dużego wrażenia. To ograniczenie przestrzeni
i ilości wydarzeń w „Wielkim Gatsbym” być może ma za zadanie za
pośrednictwem mniej lub bardziej znaczących elementów przekazać prawdy
amerykańskim społeczeństwie. Dla mnie to jednak za mało i zdecydowanie liczyłam na więcej.
„Zanim kogoś ocenisz, musisz uświadomić sobie, że on nie
jest tobą i że nie wszyscy ludzie na świecie mieli takie same możliwości jak ty”.
(s. 5)
26 komentarze
Mam to samo wydanie;)
OdpowiedzUsuńWe mnie najwięcej refleksji wzbudziła postać Daisy. Generalnie bardzo mi się ta książka podobała, choć rozumiem co masz na myśli. Gdyby więcej było w niej na temat tamtych czasów i przemian które wtedy następowały mogłaby dużo zyskać.
Daisy to ciekawa postać, to prawda. Jest w niej coś niejednoznacznego i trudno ocenić jej zachowanie. W trakcie czytania zastanawiałam się czy toczyła się w niej jakaś wewnętrzna walka - co powinna, a co nie - czy może miała pewne rzeczy skalkulowane i wiedziała na co może sobie pozwolić :)
UsuńMam ksiązkę w planach z racji tego że znajduje sie na liście BBC. Z pierwszym akapitem muszę się zgodzić. Minie wszystkie klasyki się podobają, może nie odnajduje niektórych znaczeń, ale nie wstydzę się o tym powiedzieć... :)
OdpowiedzUsuńTrudno, aby wszystkim podobało się to samo i to jest fajne :)
UsuńListy takie jak 100 BBC niesamowicie windują wyobrażenia o lekturze. Zawiodłam się chociażby w zeszłym miesiącu przy okazji "Zaklętych w czasie", którzy pod wieloma względami są książką fatalną. Ale z drugiej strony pozycje trafiające do tego typu zestawień zawsze miały w sobie coś ciekawego, skłaniającego do refleksji. Jak "Życie Pi", które w pewnych momentach przypominało bełkot, ale skłaniało do refleksji. Więc "Zaklętych w czasie" traktuję jako wyjątek potwierdzający regułę :)
OdpowiedzUsuń2. "Wielki Gatsby". Tym razem się nie zgodzę. Zakochałam się w tej książce i będę jej bronić do ostatniej kropli krwi ;) Nie wszyscy autorzy w swoich utworach muszą oddawać ze szczegółami otaczający nas świat. Szczególnie jeśli chodzi o to, co dla nich było teraźniejszości, a dla nas jest przeszłością. (Sama łapię się na tym, jak rozbestwiły mnie powieści historyczne). W moim odczuciu Fitzgerald poszedł w zupełnie inną stronę, bo i dlaczego miałby opisywać coś, co dla niego było oczywistością. Skupił się na ludzkiej psychice, która jest ponadczasowa. I wyszło mu to genialnie.
Pozdrawiam,
Między sklejonymi kartkami
Fajnie jest się nie zgadzać :) To prawda, że nie zawsze to szczegółowe opisywanie świata jest koniecznie, mi jednak tego tu zabrakło, być może dlatego, że spodziewałam się pełniejszego obrazu amerykańskiego społeczeństwa. W takiej formie, w jakiej powstał, "Wielki Gatsby" mnie nie poruszył jakoś bardzo mocno, mimo że kreację bohaterów doceniam i refleksji kilka wywołał :) Dobrze wiedzieć, że Ciebie w sobie rozkochał, bo to oznacza, że na innych ta książka potrafi działać dużo mocniej niż na mnie :)
UsuńWielkiego Gatsby'ego znam niestety tylko z ekranizacji z genialnym Dicaprio!
OdpowiedzUsuńPostanowiłam, że i sama przeczytam tę książkę - ostatecznie to klasyka!
Wolę sama sobie wyrobić jakieś zdanie!
Ekranizacja przede mną, jestem jej mocno ciekawa :)
UsuńJeszcze wiele czasu minie nim sięgnę po tę powieść, ale przyznam się szczerze, że spodziewałem się właśnie bardzo pozytywnej recenzji. Fajnie, że zauwazyłaś coś, czego inni nie poruszaja ;)
OdpowiedzUsuńSpotkałam się już wcześniej z różnymi opiniami na temat tego tytułu - często bardzo skrajnymi :) A chociaż mnie "Wielki Gatsby" tak totalnie nie zachwycił, to i tak cieszę się, że miałam okazję tę książkę przeczytać.
UsuńBardzo dobry cytat. Książkę czytałam i pamiętam, że dość mocno mnie poruszyła. Podobnie zresztą jak film, chociaż tradycyjnie się od siebie różnią.
OdpowiedzUsuńTak to już z filmami na podstawie książek bywa :) Chętnie zobaczę wizję reżysera :)
UsuńMnie "Wielki Gatsby" wynudził. Czytałam z własnej, nieprzymuszonej woli i ogromnie się zawiodłam, bo nie znalazłam w tej powieści nic wyjątkowego.
OdpowiedzUsuńA widzisz, bywa i tak :) Szkoda, że poczułaś się zawiedziona, zawsze to lepiej jeżeli książka pozytywnie nas zaskakuje.
Usuńciekawi mnie ta książka, ale jeszcze nie miałam okazji po nią sięgnąć. ciekawe, czy bardziej mnie zainteresuje. pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTego Ci życzę :) Może nawet się w niej zakochasz, kto wie? :)
Usuńja niestety podziekuje ani trche mnie ta historia nie cieakwi ;)
OdpowiedzUsuńRozumiem i nie namawiam :)
UsuńBardzo fajna recenzja, jednak myślę, że to książka nie dla mnie...
OdpowiedzUsuńhttp://momentofdreamsheart.blogspot.com/
Rozumiem, nie ma co się zmuszać :)
UsuńLektura nadal przede mną i miałam nadzieję właśnie na urok prostej fabuły. Teraz obawiam się mało rozpisanego tła społecznego, które mogłoby podnieść walory książki. Nie pozostaje nic innego, jak przekonać się samej.
OdpowiedzUsuńPrzy okazji napiszę, że wybrałaś bardzo ładny szablon :) Pozdrawiam!
Mam nadzieję, że Tobie te elementy nie będą przeszkadzały i będzie zadowolona z lektury.
UsuńSzablon wymaga jeszcze trochę pracy, ale cieszę się, że Ci się podoba i że wreszcie się zebrałam, żeby go zmienić :)
Właśnie czytam po raz drugi już :) i bardzo mi się podoba :) chyba trafiła do mnie właśnie ta prostota. Jednak czytałam, z tego co pamiętam, dość długo. Trudno mi było przebrnąć.
OdpowiedzUsuńO widzisz :) Grunt jednak, że do Ciebie trafia - cieszę się :)
UsuńJestem rozdarta. Ta książka mnie rozczarowała za pierwszym razem jak ją czytałam. Uznałam za przereklamowaną, wymęczyła mnie. Drugi raz podobała mi się bardziej i dostrzegłam w niej coś więcej. Z pewnością nie jest to jednak moja ulubiona książka.
OdpowiedzUsuńMnie się książka szalenie podobała, mogłabym rzec, że jedna z moich ulubionych powieści :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)