Matthew Quick - Wybacz mi, Leonardzie
3.02.2016
Matthew Quick, Wybacz mi, Leonardzie [Forgive Me, Leonard Peacock], tłum. Jacek Konieczny, Wydawnictwo Otwarte, 2014, 406 stron.
Leonard planuje zabić swojego kolegę ze szkoły, a następnie
popełnić samobójstwo. Wszystko jest już przygotowane – pistolet w plecaku, a
tuż obok zapakowane w różowy papier prezenty, które zamierza wręczyć konkretnym osobom przed ostatecznym rozrachunkiem z życiem. Dzień wybrany nie bez powodu –
osiemnaste urodziny, o których nikt zdaje się nie pamiętać, chociaż to tylko
jedna z rys na codzienności Leonarda.
W pierwszej chwili powieść Matthew Quicka skojarzyła mi się
z książką Jodi Picoult „Dziewiętnaście minut”, w której siedemnastoletni Peter dokonał
masakry w swoim liceum. U amerykańskiego pisarza klimat historii jest jednak
zupełnie inny, a czytelnik towarzyszy głównemu bohaterowi przede wszystkim przed
wydarzeniami, które ten ma w planach. Trzeba przyznać autorowi, że naprawdę
sprawnie wszedł w rolę nastolatka, tworząc historię, która chociaż mi osobiście w pierwszej chwili wydawała się szalenie smutna, to w założeniu ma podnosić na duchu.
„Wybacz mi, Leonardzie” to pewnego rodzaju pamiętnik - poznamy myśli i emocje nastolatka, ale tak naprawdę wielu rzeczy nie
dowiemy się wprost. Czytając między wierszami, spotkałam się z pełnym żalu i
poczucia przegranej chłopcem, który nie ma ochoty wkraczać w dorosłość, bo
zdaje mu się, że nie oferuje mu ona zupełnie nic. Zresztą Leonard już wcześniej
zbadał temat, obserwując wielokrotnie ludzi zmierzających do pracy i nie
znalazł w nich ani odrobiny radości życia. Przez większość czasu było mi
zwyczajnie smutno obserwować te wewnętrzne zmagania. W dorosłość wkroczyłam już
jakiś czas temu, ale nadal jedną z rzeczy, która mnie w niej przeraża
najbardziej, jest wizja przygniecenia codziennością, gdzie nie ma miejsca na
szczęście i przestaje się zauważać to, co rzeczywiście ważne. Leonard znalazł
się w sytuacji, w której jest przekonany, że przyszłość nic nie zmieni, a wręcz
przeciwnie – stanie się w niej jednym z tych zmarnowanych i nieszczęśliwych osób
spotykanych na ulicy.
„Wybacz mi, Leonardzie” to tak naprawdę tylko wycinek z codzienności nastolatka przeplatany wspomnieniami i historia, w
której przez dłuższy czas można się jedynie domyślać czy główny bohater zrealizuje swój plan. Matthew Quick nie stosuje tanich chwytów, które nagle, niczym czarodziejska różdżka, odmieniają wszystko i całe szczęście, że tego nie robi. To byłoby zbyt łatwe i
mało autentyczne. Znajdą się jednak niby
drobne elementy, które rozjaśniają pełną przygnębienia aurę. Starszy pan
mieszkający obok, z którym zawsze można obejrzeć film z Humphreyem Bogartem i poprzerzucać
się cytatami; ulubiony nauczyciel rzeczywiście słuchający tego, co uczniowie
mają do powiedzenia (Quick kiedyś zresztą uczył w liceum, więc być może czerpał z własnych doświadczeń); listy z przyszłości, które mógłby napisać każdy
z nas, dające promyk nadziei, że może być inaczej.
Miałam okazję spotkać się wcześniej z autorem przy okazji „Poradnika pozytywnego myślenia” i „Niezbędnika obserwatorów gwiazd” i mam poczucie, że „Wybacz
mi, Leonardzie” w jakiś sposób ma zupełnie inny charakter. Być może Matthew
Quick trafił w taki akurat moment, że mimo lekkości pióra jaką operuje i tego, jak szybko ten tytuł pochłonęłam, czułam się nim jakoś przygnębiona.
Potrzebowałam czasu, żeby spojrzeć na całość z trochę innej perspektywy i
docenić jak w prostej historii wiele się kryje. Chyba musiałam
poczuć jak dobrze jest wymienić z kimś na ulicy zwyczajny uśmiech i przypomnieć
sobie, że niezależnie od tego, co jest teraz, można cieszyć się małymi
rzeczami, wierzyć, że ma się prawo do szczęścia i że zmiany najlepiej zaczynać
od siebie.
Garść cytatów:
„Jak zmierzyć
cierpienie?” (s. 157)
14 komentarze
Muszę w końcu kiedyś spróbować sięgnąć po jakąś książkę tego pana ;)
OdpowiedzUsuńBookeaterreality
Nie czytałam jeszcze ani jednej książki Quicka, ale fabuła tej powieści wydaje mi się intrygująca, nawet jeśli trochę przygnębiająca.
OdpowiedzUsuńMnie jakoś przygnębiła, ale chyba to była też kwestia nastroju :)
UsuńKsiążkę mam już w planach ;)
OdpowiedzUsuńChociaż książka"Prawie jak gwiazda rocka" tego autora niezbyt przypadła mi do gustu, to mam jednak wrażenie, że ta pozycja bardziej mi się spodoba :D
addictedtobooks.blog.pl
A na mnie właśnie "Prawie jak gwiazda rocka" czeka na półce ;-)
UsuńNie znam twórczości tego autora, ale chyba czas to zmienić :)
OdpowiedzUsuńNie miałam w planach czytania tej książki, ale powoli zaczynam zmieniać zdanie. W sumie sama nie wiem czemu, ale chyba jestem po prostu ciekawa w jaki sposób autor wprowadzał te promyki nadziei w życie bohatera, a przede wszystkim, dlaczego nastolatek tak pesymistycznie podchodzi do życia.
OdpowiedzUsuńTrochę się w jego życiu zadziało, tyle mogę zdradzić. Jeśli książka jakoś Cię intryguje, to warto przeczytać :)
UsuńZnam dwie książki tego autora, ale z pozostałymi jeszcze styczności nie miałam. co zamierzam zmienić :)
OdpowiedzUsuńMam tę książkę w domu i już od jakiegoś czasu planuję się za nią zabrać. Mam nadzieję, że zrobi na mnie pozytywne wrażenie, bo jak dotąd z książkami Quicka jestem "pół na pół" - "Poradnik..." podobał mi się bardzo, natomiast "Niezbędnik" zupełnie mnie rozczarował...
OdpowiedzUsuńMi zarówno "Poradnik..." jak i "Niezbędnik..." się podobał, ale "Wybacz mi, Leonardzie" wydawała mi się zupełnie inna niż te dwa tytuły. Bardzo jestem ciekawa czy Ci się spodoba :)
UsuńMam na półce, pewnie przeczytam za jakiś czas ;)
OdpowiedzUsuńChętnie, myślę że to książka dla mnie :)
OdpowiedzUsuńKsiążki Quicka dopiero przede mną :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)