Najlepsze książki 2015 roku
2.01.2016
Podsumowując 2014 rok nie było mi łatwo wskazać najlepsze z przeczytanych książek, a i w tym roku miałam z tym nie lada problem.
Te, o których chciałabym dziś Wam przypomnieć, zapadły mi w pamięć szczególnie, chociaż doceniłam w nich często zupełnie różne rzeczy. Zdarzało się też, że dopiero po pewnym czasie zrozumiałam jak cenne było sięgnięcie po nie.
Kolejność przypadkowa. Klikając w tytuł danej książki, przeniesiecie się do mojej opinii o niej :).
Carlos Ruiz Zafón - Cień wiatru
W „Cieniu wiatru” szukałam podobnych emocji, jakich
dostarczyła mi swego czasu „Marina”,
licząc na to, że pierwsza powieść z cyklu Cmentarz Zapomnianych
Książek pozwoli mi zatopić się w klimatycznej historii, o której trudno
będzie zapomnieć. Bez najmniejszego wahania mogę napisać, że wydarzyło się
znacznie więcej – ona totalnie skradła moje serce, a im bliżej było ostatniej
strony, tym trudniej było mi się pogodzić, że lada moment nastąpi koniec.
Hiszpański pisarz jest wirtuozem języka i to takiego, który
trafia prosto w serce, wzbudzając całą paletę emocji.
Carlos Ruiz Zafón ma talent i nie waha się go
wykorzystywać w najprzyjemniejszy dla mnie jako czytelnika sposób – tworząc
historie, które nie tylko wciągają ze względu na fabułę, ale pozwalają
zaprzyjaźnić się z bohaterami, wczuć w klimat czasu i miejsc, a także niosą ze
sobą wiele nad wyraz ważnych i ciągle aktualnych prawd. Wiem, że nie każdego „Cień
wiatru” zachwyci tak jak mnie, ale jeżeli cenicie klimatyczne, mądre powieści,
to jest na to spora szansa. [fragmenty recenzji]
Carlos Ruiz Zafón - Gra anioła
Jakkolwiek banalnie to brzmi, pierwsze kilka stron było dla
mnie niczym powrót do ukochanego miejsca, do słów otulających jak ulubiony koc
i dających poczucie, że znowu mogę być częścią Barcelony i rozkoszować się
spotkaniem z pisarzem, potrafiącym jak nikt tworzyć magiczny klimat miejsc i
czasów.
Tak jak z Tokio już chyba zawsze będzie mi się kojarzyło
przede wszystkim Murakamim, tak Barcelona w mojej wyobraźni jest taka, jaką
odmalowuje ją Zafón. Tajemnicza, niepokojąca i szalenie fascynująca. I
chociażby dla tych chwil spędzonych w mieście w którym nigdy nie byłam, a mam
wrażenie jakbym je poznała całkiem dobrze, warto po prozę hiszpańskiego pisarza
sięgać. To nie jedyny powód, dla którego uwielbiam Zafóna, ale nawet gdy w
fabule nie zawsze wszystko porywa mnie tak mocno, jakbym chciała, to i tak ostatnie
zdania kolejnej przeczytanej powieści budzą we mnie smutek, że to już
koniec. [fragmenty recenzji]
Takiego Stephena Kinga lubię – skupionego na psychologicznej
stronie bohaterów, wnikającego głęboko w ich umysły i dającego czytelnikowi
okazję do odkrywania kolejnych prawd o człowieku jako takim.
Stephen King posiada zresztą ogromnie cenną umiejętność
kreowania każdego, nawet pozornie niewiele znaczącego, wydarzenia w taki
sposób, że mam wrażenie bycia w tym miejscu i czasie, które opisuje. Widzę opisywane
przez autora miejsca i niemal namacalnie czuję czy to szalejący akurat wiatr,
czy nierówności podłoża.
„Martwa strefa” powinna spodobać się tym, którzy (czy to u
Stephena Kinga, czy ogólnie) cenią porządnie skonstruowane portrety
psychologiczne, historie osadzone w konkretnej, sprawnie uchwyconej,
rzeczywistości i nie przeszkadza im, że nie każdy rozdział obfituje w nagłe
zwroty akcji (chociaż i tak dzieje się całkiem sporo). W powieści można się
poza tym spodziewać kilku istotnych moralnych dylematów i pytań na które
brakuje prostej i jednoznacznej odpowiedzi.[fragmenty recenzji]
Stephen King - Dolores Claiborne
Dolores Claiborne nie jest wprawdzie przykładem
bohaterki budzącej strach, ale na pewno jest postacią mocno fascynującą i jej
kreacja idealnie pokazuje, że w Stephenie Kingu kryje się niezwykle uważnym
obserwator ludzkich zachowań i pisarz potrafiący tę zdolność przekuć w świetną
powieść.
Stephen King stał się kobietą – przynajmniej na czas
tworzenia tej historii. Tak autentycznie wcielił się w rolę Dolores Claiborne,
stawiając ją w roli narratora, że nawet znając już trochę jego pióro i talent,
byłam pod dużym wrażeniem. To psychologiczny majstersztyk – przemyślany i
niezwykle sprawnie skonstruowany, na tyle prawdziwy, że autor prawie zupełnie
znika z pola widzenia, a na jego miejsce pojawia się bohaterka z krwi i kości.
Prawie, bo Dolores Claiborne posiada typową dla Stephena Kinga zdolność
obserwowania innych i wyciągania, nad wyraz często trafnych, wniosków.
Powieść jest tak wciągająca, że trudno się od niej oderwać,
a wrażenia jakie po sobie pozostawia mają na tyle wyrazisty charakter, że o tym
tytule na pewno długo nie zapomnę. Takich powieści autora życzyłabym sobie jak
najwięcej. [fragmenty recenzji]
Stephen King - Lśnienie
(...) klaustrofobiczny klimat, genialnie sportretowani
bohaterowie i duża dawka napięcia, które towarzyszy czytelnikowi w trakcie
lektury. Autor (...) umieścił swoich bohaterów na niewielkiej przestrzeni,
sprawiając, że z każdą chwilą wydaje się ona jeszcze mniejsza. Wyposażył ich w
całą paletę cech charakteru, dorzucając do tego gesty i słowa i tworząc postaci
realne i niejednoznaczne. Wnikamy w ich psychikę, obserwujemy toczące się w ich
głowach bitwy i próbujemy przewidzieć jak postąpią. Nie zawsze się to udaje,
ale to sprawia, że wydają się jeszcze bardziej ludzcy.
Zaczęłam czytać „Lśnienie” i chociaż nie od razu pojawia się
groza, to nie mogłam się uwolnić od towarzyszącego mi w trakcie czytania (ale i
w przerwach w lekturze) napięcia. Trwałam w zawieszeniu, oczekując na to, co
się wydarzy i zdając sobie sprawę, że nie będzie to nic przyjemnego. King od
początku zaszczepił we mnie przeświadczenie, że w hotelu można się spodziewać
wszystkiego i nawet w chwilach złudnego spokoju trzeba mieć oczy szeroko
otwarte. [fragmenty recenzji]
Lisa Genova - Kochając syna
Pojawił się Anthony. Chłopiec z autyzmem/autystyczny
chłopiec (oba określenia mają znaczenie). Nie dosłownie, a jednak jego obecność
jest mocno wyczuwalna, a głos tym bardziej donośny, że trafiający prosto w
serce.
Lisa Genova uśpiła moją czujność i początkowo w głowie
wygodnie ułożyła mi się myśl, że „Kochając syna” to powieść średnia,
niewyróżniająca się ani fabularnie, ani niezachwycająca kreacją bohaterów. W
miarę czytania mogłam bez żalu te stwierdzenia wyrzucić do kosza, na rzecz
wspomnienia o wielokrotnym ścisku w gardle, który później czułam i poczucia, że
autorka po raz kolejny pokazała rzetelne i pełne wyczucia podeście do
poruszanej tematyki. Bez popadania w przesadę i przerysowania, na które tak
łatwo w powieści się pokusić. [fragmenty recenzji]
Kim Edwards - Córka opiekuna wspomnień
Kim Edwards dobitnie pokazuje, że jedna decyzja może
zmienić całe życie i w przypadku historii, którą stworzyła nie ma w tym ani
grama przesady. „Córka opiekuna wspomnień” jest gorzką lekcją o wybieraniu
ścieżek, z których później trudno zawrócić i tajemnicach determinujących każdy
kolejny krok. To również opowieść o miłości ze wszystkimi jej blaskami i
cieniami, stracie, z którą nie sposób się pogodzić i tolerancji wymagającej
walki z całych sił.
Kim Edwards nie stawia na tani sentymentalizm i
pokazuje codzienność taką, jaka mogłaby być udziałem właściwie każdego. W tym
drzemie siła tej historii, bo chociaż nie każdy jej fragment okaże się równie
porywający, to jako całość jest w takim sposobie poprowadzenia fabuły
autentyczność, którą doceniam. „Córka opiekuna wspomnień” to mądra i przejmująca
książka, niosąca ze sobą wiele pytań, ale bez gotowych odpowiedzi. Autorka
pozostawia szerokie pole do refleksji czytelnikowi i to od niego zależy jak je
wykorzysta. [fragmenty recenzji]
George Orwell - Rok 1984
Nie jest do końca pewne czy dwa plus dwa równa się cztery
albo czy przeszłość, którą zna się dzisiaj będzie nadal aktualna jutro, ale
jedno można stwierdzić zdecydowanie i bez wahania – Wielki Brat Patrzy.
Świat pokazany przez Orwella przeraża nie tylko
dlatego, że straszna wydaje się ciągła kontrola i absolutne podporządkowanie
się władzy (co zresztą, znając historię nie wydaje się jakimś novum), ale
również ze względu na to, że cały ten system został tak pieczołowicie skonstruowany.
Wydaje się, że nie ma w nim ani odrobiny miejsca na jakikolwiek bunt i zmianę.
To powieść, która nie tylko intryguje fabularnie, ale
przede wszystkim zmusza do refleksji i prezentuje wizję świata, który nawet
obecnie (a może obecnie szczególnie) nie wydaje się czystą
abstrakcją. [fragmenty recenzji]
George Orwell - Folwark zwierzęcy
Powieść angielskiego pisarza traktuje o poczynaniach
zwierząt, ale w rzeczywistości autor demaskuje ludzkie wady i słabości. Równość
staje się wyświechtanym sloganem w obliczu obudzenia się w niektórych członkach
społeczności żądzy władzy i odkrycia przydatności manipulacji i
propagandy. Wzniecanie nienawiści do wspólnego wroga (gdy jeden nie wystarczy,
można na cel wziąć kolejnego) i oczekiwanie w imię wspólnej sprawy wyrzeczeń,
to praktyka, która zawsze się sprawdza. A fakt, że do poświęceń zmuszani są
tylko niektórzy, jakoś umyka ogólnej uwadze, sprawiając, że nagle pojawiają się
podziały na lepszych i gorszych.
Orwell cały ten mechanizm przedstawia w genialny w swojej
prostocie sposób, prezentując jednocześnie całą paletę różnorodnych postaw – od
bezmyślnego powtarzania wyuczonych haseł i ślepą wiarę w słuszność przywódcy,
przez ucieczkę od niesprzyjających warunków aż po swoisty cynizm i obojętność
wobec tego, co dzieje się dookoła. Brakuje trzeźwego spojrzenia na kolejne
wydarzenia i głośnego sprzeciwu, a zawsze znajdzie się ktoś, kto taką słabość
skrupulatnie wykorzysta dla swoich celów. [fragmenty recenzji]
Jeffery Deaver - Kolekcjoner Kości
Deaver zadbał o to, żeby czytelnik miał okazję poznać bliżej
Kolekcjonera Kości – jesteśmy świadkami jego zbrodni, które wiele mówią o jego
szaleństwie i inteligencji jednocześnie. To on dyktuje warunki na jakich
rozgrywają się kolejne wydarzenia – ma władzę i doskonale o tym wie.
Śledztwo rozgrywa się na przestrzeni zaledwie kilku dni i
jest na tyle intensywne, że czytelnik nie ma okazji się nudzić. Przy takim
tempie wydarzeń, gdy liczy się każda minuta, bo od tego może zależeć ludzkie
życie, mimo wszystko znajdzie się czas na poznanie wielu kryminalistycznych
technik.
„Kolekcjoner Kości” to kawałek naprawdę zajmującego
historii, z gatunku tych, o których myśli się nawet w chwilach gdy książka
odłożona na bok czeka aż ponownie po nią sięgniemy. Thriller z krwi i kości. O
tak, z kości szczególnie. [fragmenty recenzji]
Michelle Paver - Cienie w mroku
Paver niezwykle umiejętnie buduje napięcie i nawet mimo że
akcja dosyć długo się rozkręca, to kolejne wydarzenia tworzą aurę niepokoju i
niedopowiedzeń.
Nieznane budzi strach i Michelle Paver zgrabnie to
wykorzystała. Nie znajdziecie w tej historii wyskakujących zza każdego rogu
potworów, a przez większość czasu będziecie się jedynie domyślać co właściwie
przytrafia się Jackowi. Może przez sekundę coś zobaczycie, ale wystarczy
mrugnięcie oka, by wszystko wróciło do normy. Na pewno tylko wam się wydawało,
że to coś więcej niż cień…
„Cienie w mroku” to pełna mroźnego klimatu powieść, w której
bardziej liczy się podskórnie wyczuwane niebezpieczeństwo niż szybkie
zarzucenie czytelnika przerażającymi obrazami. I pewnie dlatego tak mi się
podobała i tak mocno doceniam zabiegi stosowane przezMichelle Paver. To sztuka
nie odkrywając zbyt wiele, wzbudzić w czytelniku niepewność i
ciekawość. [fragmenty recenzji]
Cathy Glass - Skrzywdzona
Są takie książki, w przypadku których chciałoby się ukryć za
fikcją literacką, bo wtedy zawsze można sobie tłumaczyć, że dana historia to
wyolbrzymienie ludzkiego okrucieństwa i bezmyślności. Gdy jednak ma się
świadomość, że to wydarzyło się naprawdę, a fabuła nie powstała jedynie w
pisarskim umyśle, wówczas niejednokrotnie z przerażeniem myślimy o cierpieniu,
które człowiek potrafi zadać drugiemu człowiekowi. Takie myśli towarzyszyły mi
przy okazji lektury chociażby książki Jacka Ketchuma „Dziewczyna
z sąsiedztwa” i podobnie przeżywałam „Skrzywdzoną” Cathy Glass, mimo
że historie te nie są do siebie podobne. Łączy je jednak ludzkie okrucieństwo
nad którym trudno przejść do porządku dziennego.
Chciałabym, żeby ta książka nie była pisana przez życie, a
jednocześnie mam świadomość, że to tylko jedna z wielu tak wstrząsających
historii. I chyba to jest najbardziej przerażające. [fragmenty
recenzji]
Wanda Półtawska - I boję się snów
Wanda Półtawska przeżyła pobyt w obozie koncentracyjnym, ale
powrót do domu nie przyniósł jej ulgi. Chwile spędzone w miejscu, gdzie
człowiek nie znaczy nic, wracały do niej każdej nocy i odżywały na nowo w
snach, wcale nie mniej przerażające niż w rzeczywistości. Chociaż była wolna,
to nie mogła uwolnić się od wspomnień, które nawet na chwilę nie pozwalały
zapomnieć.
Wanda Półtawska w opisie swoich przeżyć jest daleka od
patetycznych zwrotów i opisów. Nie było nic wzniosłego w pozbawianiu ludzi
życia i godności. Autorka pokazuje jednak, że w takich warunkach jest też
miejsce na śmiech, nawet gdy wydaje się, że nie ma już nadziei na
wolność. A może zwłaszcza wtedy. W obozowej codzienności kobiety potrafiły
solidarnie stanąć w swojej obronie, dzielić się ze słabszymi i każdego dnia
dokonywać niemożliwego – pozostać sobą. [fragmenty recenzji]
Agnieszka Kaluga - Zorkownia
„Zorkownia” wielokrotnie rozrywała mi serce na kawałeczki i
trudno się po tym wszystkim pozbierać i cokolwiek napisać. A przecież
siedziałam sobie wygodnie, teoretycznie oddzielona od konkretnych sytuacji i
osób. Mogłam się zdystansować, odłożyć książkę, zająć się czymś innym i uznać,
że to mnie nie dotyczy, że nie muszę się z tym mierzyć. Mogłam, ale nie
chciałam, bo to poznawanie poszczególnych historii to poza całą paleta uczuć –
nauka o życiu, ludziach i sposobność do spojrzenia na niektóre rzeczy inaczej.
„Zorkownia” porusza tak mocno, że czasami jedno krótkie
zdanie wywołuje lawinę uczuć. Przygniata i nie przygniata jednocześnie, bo
znajdziemy w niej tyle ciepła i ludzkiej życzliwości, że zaczyna i nas
przepełniać ta chęć i potrzeba dostrzegania więcej, robienia więcej. [fragmenty
recenzji]
Część z najlepszych książek 2015 roku
Rok 2015 upłynął mi również po znakiem dwóch autorek - Lucy Maud Montgomery i Agathy Christie, po których książki sięgam z niezmienną przyjemnością.
Czytaliście którąś z książek z zestawienia? ;) Dajcie też znać jeśli tworzyliście podobne podsumowanie - chętnie dowiem się jakie tytuły na Was zrobiły w tym roku największe wrażenie :)
~~*~~
Większość zdjęć okładek pochodzi z Lubimy Czytać.
37 komentarze
"Cień wiatru" jest rewelacyjny, muszę sobie zakupić własny egzemplarz i ponownie przeczytać, "Gra anioła" podobała mi się tylko odrobinę mniej. Orwell to klasa sama w sobie. Reszty jeszcze nie znam. Ksiażki Christie i Maud Montgomery uwielbiałam czytać w dzieciństwie, do niektórych bardzo chętnie bym wróciła.
OdpowiedzUsuń"Gra anioła" i w moim odczuciu nie dorównuje "Cieniowi wiatru", ale i tak zrobiła na mnie wrażenie :) Christie uwielbiam, a spotkania z Montgomery to zawsze okazja do relaksu i oderwania od wszystkiego ;-)
UsuńTo prawda, że książki Zafona są niezwykle klimatyczne. "Cień wiatru" bardzo mi się podobał, podobnie jak wspomniana "Marina", obie książki miło wspominam. Natomiast "Gra anioła" czeka cierpliwie na półce, może w tym roku w końcu sięgnę po tę powieść. :) "Martwa strefa" to była pierwsza książka Kinga, którą czytałam i był to całkiem dobry wybór na rozpoczęcie przygody z twórczością autora. A "Lśnienie" to już klasyka. ;) "Kolekcjonera kości" czytałam i zgadzam się, że to jest świetny thriller, w ogóle cała seria jest warta uwagi.
OdpowiedzUsuńDeavera planuję poznawać dalej, bo "Kolekcjoner kości" był świetnym otwarciem serii ;) U mnie pierwszą powieścią Kinga była "Zielona mila", a teraz powoli poznaję inne jego książki i niemal za każdym razem odnajduje w nich coś, co mnie zachwyca ;)
UsuńNie czytałam niczego z Twojej listy! Mam jednak w planach Cienie w mroku, a poza tym zainteresowałaś mnie bardzo Kolekcjonerem kości :)
OdpowiedzUsuńW takim razie czekają Cię dwa naprawdę dobre thrillery ;-)
UsuńOrwell jest genialny ;D Tzn. pokochałam go za "Rok 1984", a teraz zamierzam poszukać "Folwarku zwierzęcego".
OdpowiedzUsuńPlanuję w tym roku zapoznać się z kolejnymi książkami Kinga i z Zafonem (w końcu!) :)
Ja przyznam, że "Rok 1984" z czasem doceniam coraz bardziej :) Zafóna mocno polecam i mam nadzieję, że Ci się spodoba :)
UsuńWstyd się przyznać, ale wszystkie przede mną
OdpowiedzUsuńAgnieszko, żaden wstyd ;) Na pewno przeczytałaś wiele innych, wartych uwagi książek :)
UsuńCieszę się, że znalazł się tu Orwell, reszty książek albo nie znam, albo kompletnie mi się nie spodobały (King). Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńA który King nie przypadł Ci do gustu? ;)
UsuńCieszę się, że Orwell jest w Twoim zestawieniu :) Zawsze miło widzieć, że tak genialny autor jest doceniany. No i oczywiście King - zawsze i wszędzie dobry :D
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Orwella wreszcie odkryłam ;) A Kinga uwielbiam, chociaż nie wszystkie jego powieści podobają mi się tak samo mocno, na przykład czytany kiedyś "Rok wilkołaka" nie bardzo przypadł mi do gustu :)
UsuńWidzę Orwella i Kinga o jż Cię polubiłam!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam na nowy post:
http://kruczegniazdo94.blogspot.com
Cieszę się na kolejne spotkania z tymi autorami, chociaż prędzej uda mi się to na pewno w przypadku Kinga, bo kilka nieprzeczytanych tytułów mam na półce :)
UsuńDeaver, King, Orwell, Paver - bardzo zacne zestawienie ;)
OdpowiedzUsuńTo był zacny rok książkowo ;)
UsuńNie czytałam tylko "Cieni w mroku" ale mam je na liście do przeczytania:)
OdpowiedzUsuńU mnie też przewijała się Agatha Christie :) Bardzo ciekawe książki, Zafona też obstawiłabym w najlepszych książkach, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że jeszcze tyle książek Christie przede mną i ten rok również upłynie pod ich znakiem :)
UsuńPodpisuję się pod "Skrzywdzoną" i "Zorkownią", bo tylko te książki czytałam - zdecydowanie zasługują na wyróżnienie.
OdpowiedzUsuńO tak, to były bardzo poruszające lektury.
UsuńOj tak. Orwell jest najwspanialszy! Wszystkiego najlepszego w 2016r :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję Basiu! ;-) Oby i dla Ciebie ten rok był jak najlepszy :)
UsuńKsiążki Zafona bardzo lubię ;)
OdpowiedzUsuń"Lśnienie" bym sobie z chęcią odświeżyła. Czytała tę książkę dawno, dawno temu.
OdpowiedzUsuńNiestety nie przepadam za twórczością Zafona. Czytałam, a raczej próbowałam czytać ''Grę anioła'' i to była droga przez mękę. Również powieści Kinga jakoś do mnie nie przemawiają. Przeczytałam 4 książki autora i za każdym razem było tak samo - dobrze, ale bez rewelacji. Powyższych pozycji nie znam, ale ''Zorkownia'' leży na półce, więc to tylko kwestia czasu jak zacznę ją czytać.
OdpowiedzUsuńRozumiem cyrysiu ;) Z jednej strony szkoda, że ani Zafón ani King Cię nie przekonuje, ale z drugiej to jest w czytelniczym świecie fajne, że nie zawsze wszystkim podoba się to samo :) "Zorkownia" mocno ujmuje za serce.
UsuńCathy Glass opisuje niesamowite historie... Czytałam wszystkie jej książki i skrzywdzona, nie jest jeszcze najbardziej przerażającą opowieścią. Jednak jeśli ktoś zaczyna przygodę z tą autorką a mimo wszystko boi się, brzydzi, smuci czytając o takich tragediach a mimo wszystko lubi się przekonać - polecam zacząć od jej książki pt. "Ukryty". To jedna z tych lżejszych.. :)
OdpowiedzUsuńZaciekawiły mnie bardzo "Cienie w mroku" - boję się takich książek ale ta mnie zaintrygowała :)
"Cienie w mroku" dosyć mocno trzymają w niepewności ;) A Cathy Glass rzeczywiście pisze historiach, nad którymi trudno przejść do porządku dziennego.
UsuńCzytałam "Cień wiatru" i zgadzam się w zupełności :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że również Ci się podobał :)
UsuńKsiążki Zafona niestety do mnie nie przemawiają. Pomimo tak wielkiej ich poczytalności. Deaver pisze świetne kryminały, kilka z nich mam w pamięci po dziś dzień. Natomiast King - już dwa razy robiłam podejście do jego książek, ale nieskuteczne. Chyba dam mu kolejną szansę.
OdpowiedzUsuńJakie książki Kinga czytałaś? Wiesz, może po prostu jest z nim u Ciebie tak, jak z Zafónem - nie przemawia do Ciebie jego twórczość :)
UsuńDeavera planuję poznawać dalej :)
Żadnej książki z Twoich hitów jeszcze nie poznałam ;/ Szczególną ochotę mam na ,,Rok 1984" :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie polecam ;-)
UsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)