Lucy Maud Montgomery - Ania ze Złotego Brzegu [Dziecięce dramaty i pełen miłości dom]
10.01.2016
Lucy Maud
Montgomery, Ania ze Złotego Brzegu [Anne of Ingleside], tłum. Anna
Kowalak-Bojarczuk, Wyd. Literackie, 2014, 358 stron.
Cykl: Ania z Zielonego Wzgórza, tom 6.
Nie wiem jak Lucy Maud Montgomery to robi, ale seria o
rudowłosej Ani stała się dla mnie przystanią, gdzie mogę się schronić przed
wszelkimi smutkami i na nowo odkrywać piękno patrzenia na świat tak, jakby w
każdej, nawet najmniejszej rzeczy, można było dostrzec piękno. Łapię się wtedy
na tym, że w rzeczywistości często zbyt szybko mijają mi dni na ciągłym
odhaczaniu pozycji w planie dnia i czasami zapominam o tym, jak wiele
codzienność ma do zaoferowania. By to dostrzec trzeba się jednak na chwilę
zatrzymać, a dzięki Ani ciągle się tego uczę.
W „Wymarzonym domu Ani” dopiero rozpoczynało się życie głównej bohaterki jako żony oraz mamy i niespodziewanie dla mnie, kolejne spotkanie, czyli „Ania ze Złotego Brzegu” to już dom pełen dzieci i nowych wyzwań. To nadal Przystań Czterech Wiatrów, ale powiększająca się rodzina wymagała od młodego małżeństwa znalezienia miejsca, gdzie liczyć można na więcej przestrzeni. Tak naprawdę jednak, gdziekolwiek by się nie znaleźli, myślę, że i tak potrafiliby stworzyć dom, z którego aż emanuje miłość, wzajemne przywiązanie i codzienna radość. Złoty Brzeg to kolejny punkt w historii rodziny i każda chwila tam spędzona dla mnie jako czytelnika, była czasem cudownym i szalenie potrzebnym.
W „Ani ze Złotego Brzegu” pełno jest wszędzie rudowłosej
dziewczynki z Zielonego Wzgórza – Ania, chociaż już dorosła, nadal ma w sobie to
ciekawe świata i ludzi dziecko, dlatego tak świetnie radzi sobie z wychowaniem
swoich pociech. Dużo miejsca w książce zajmują właśnie dzieci, a dzięki
spotykającym je przygodom poznajemy je coraz lepiej i coraz bliższe się nam
stają. Wśród często zabawnych perypetii wyłania się ważna lekcja, którą warto
zapamiętać. Mając jeszcze niewiele lat, różne rzeczy przeżywamy znacznie
bardziej, a zdarzenia, które dorosłym wydają się zwyczajnie błahe, dla dziecka
mogą być w danym momencie ogromnym wyzwaniem, a nawet dramatem. Łatwo, będąc
dorosłym i mając już pewien bagaż doświadczeń, z pobłażaniem patrzyć na takie
zmagania i zbywać je machnięciem ręki, ale Lucy Maud Montgomery wyraźnie
pokazuje, że trzeba pamiętać, że my też kiedyś byliśmy dziećmi i przeżywaliśmy
małe-wielkie końce świata. Ania jako mama doskonale sobie zdaje z tego sprawę,
wspierając córki i synów zawsze, gdy tego potrzebują i nie patrząc z góry na
problemy, które je spotykają.
Nawet przez chwilę nie nudziłam się przy „Ani ze Złotego
Brzegu”, bo miałam poczucie, że kolejne strony otulają mnie niczym ulubiony koc
i wlewają w serce mnóstwo otuchy. Życie Ani i Gilberta (jego jak zawsze było mi
trochę za mało) nie jest idealne i zawsze beztroskie, ale ma w sobie wiele
uroku, któremu ponownie się poddałam. Nowi bohaterowie, nowe wydarzenia niosą
ze sobą powiew świeżości, a jednocześnie to, co ma w sobie najwięcej czaru
pozostaje niezmienne. Aż żal docierać do ostatniej strony i wracać z tej oazy
spokoju, ale może dzięki niej i we własnej codzienności uda się dostrzegać więcej.
„(…) pani Linde i tak uważa, że ja w duchu wciąż jestem
dziewczynką. Ale to przecież tak mało zabawne być ciągle rozsądną”. (s. 9)
„Statki są jak kobiety, synku. Muszą być rozumiane i
kochane, bo w przeciwnym wypadku nie zdradzą sekretów swojej duszy. Zdarza się,
że myślisz, iż znasz statek od dzioba do rufy, z zewnątrz i od środka, a
tymczasem jego dusza będzie ciągle przed tobą zamknięta. Uleci od ciebie niby
ptak, gdy zechcesz ją uchwycić w garść”. (s.173)
Ania z Zielonego Wzgórza
29 komentarze
Kiedyś cyklicznie, co roku wracałam do książek Lucy Maud Montgomery jak do starej przyjaciółki. Od kilku lat tego nie robiłam, ale dobrze jest mieć świadomość, że takie książki są w zasięgu ręki. Pewnie jeszcze niejednokrotnie przeczytam o Ani, Gilbercie i ich rodzinie :)
OdpowiedzUsuńJa te dalsze tomy odkrywam właściwie po raz pierwszy, kiedyś doczytałam jedynie do czwartego ;) I dziś jakoś mocno doceniam te spotkania :)
Usuńnigdy nie czytałam "Ani". Kiedyś oglądałam fragment filmu (baaardzo starego) i strasznie mnie znudził.
OdpowiedzUsuńNie każdego codzienność Ani porwie ;-) Historia filmowej Ania (w tych dalszych częściach) z tego co pamiętam różniła się od wersji książkowej ;-) Ale w gruncie rzeczy w Ani nie ma wielu zwrotów akcji i tylko codzienność zapiera czasem dech. Wiadomo jednak, że nie każdy się w niej odnajdzie ;-)
UsuńŻałuję, że czytałam tylko pierwszy tom i chyba czas na ponownie spotkanie z Anią i nadrobienie zaległości :)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem czy to spotkanie będzie udane ;-) Z sentymentem czytałam pierwszy tom, kolejne dwa były przyjemne, ale dopiero czwarty i piąty znowu mnie tak mocno urzekły :)
UsuńTego się właśnie trochę obawiam. Nie wiem jak odbiorę historię Ani jako dorosła osoba, ale skoro bohaterka też dorasta, to mam nadzieję, że nie będzie źle :)
UsuńMoja siostra jako dziecko była ogromną pasjonatką Lucy Maud Montgomery, nie czytała jednak wszystkich książek, bo miała problem z ich znalezieniem. Niedawno była jednak świetna promocja w Carrefourze i wszystkie (chyba dosłownie wszystkie) książki autorki były po 6,99 zł. Kupiłam kilka tytułów, żeby miło ją zaskoczyć, myślę, że chętnie wróci do przygód bohaterów ulubionej autorki z dzieciństwa. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńRównież widziałam w Carrefourze Anię ;-) To rzeczywiście okazyjna cena, a siostra na pewno z przyjemnością wróci do tak lubianej kiedyś autorki :)
UsuńCzytałam tylko pierwszy tom, ale jakoś się nie zaprzyjaźniłam z Anią. Swoją drogą: dużo jest w literaturze rudzielców, prawda? ;) A poza książkami nie znam ani jednego (nie liczę oczywiście tych wszystkich koleżanek, które farbują włosy).
OdpowiedzUsuńAch, jakie ty piękne zdjęcia robisz! I jakie ostre! Zdradź mi swój sekret. ;)
Od razu na myśl przychodzą mi Weasley'owie z Harry'ego Pottera ;-) A w rzeczywistości jednego faktycznego rudzielca znam - przemiła osoba :)
UsuńCieszę się bardzo, że podobają Ci się zdjęcia ;) Nie ma w nich żadnej tajemnicy, fotograf ze mnie żaden i na automatycznych ustawieniach robię zdjęcia lustrzanką :-) Czasem wychodzą mniej, czasem bardziej ostre, ale po kilku próbach, przybliżaniu się i oddalaniu od fotografowanej książki coś tam udaje się wybrać do wpisu :-)
Ja właśnie nie mam lustrzanki (i nie zanosi się na zmianę), ale fascynuje mnie fotografia. ;) Chciałabym trochę ulepszyć swoje umiejętności, wiadomo, że fotografką nie zostanę, ale może będzie trochę lepiej. ;)
UsuńAleż brak lustrzanki zupełnie nie przeszkadza robić pięknych, klimatycznych zdjęć, a przecież właśnie takie zawsze u Ciebie spotykam :) Z tym ulepszaniem umiejętności też mam taki plan, ale trudno mi się za to zabrać :-) Wiem, że można trafić na blogi z wskazówkami i poradami, ale nic konkretnego jeszcze nie wyszukiwałam, znam tylko tak przelotnie jestrudo.pl ;-)
UsuńKsiążka, która wzbudza sentyment :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam tej książki ale z chęcią po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńZachęcam :)
UsuńPodziwiam Cię, że znajdujesz czas na czytanie "Kolekcji z Zielonego Wzgórza". Moja niestety od jakiegoś czasu "kwitnie" na półce. Mimo że kocham Anię, to zawsze jakoś wybieram coś z nowości. Muszę to zmienić! Koniecznie. Napisałaś tak ciepłą, sympatyczną recenzję, że od razu chciałabym zacząć czytać kolejny tom "Ani". Bardzo przekonał mnie fragment o tym, że kolejne strony książki otulają niczym ciepły koc. Pięknie powiedziane.:-) Dodatkowo, zrobiłaś niezwykle klimatyczne zdjęcia. Idealnie wpasowują się w atmosferę powieści Lucy Maud Montgomery, bo jest tak sielsko, anielsko... Cudownie po prostu. Widać, że włożyłaś w te zdjęcia dużo pasji i serca. Brawo.:-))
OdpowiedzUsuńPewnie dlatego po nią sięgam, bo niesamowicie mnie odpręża ;-) Tych dalszych tomów wcześniej nie czytałam, więc są dla mnie "nowością" ;-) Na zdjęciach sielska (nie wiem czy anielska) wieś ;) Dziękuję Asiu za tyle miłych słów, mam nadzieję, że gdy już po Anię sięgniesz, przyniesie Ci ona mnóstwo radości :)
UsuńJakie przepiękne wydanie. Muszę je mieć. Zresztą zamierzam zebrać całą kolekcję ''Ani z zielonego wzgórza'', żeby potem w przyszłości moje dzieci miały super pamiątkę.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście to wydanie naprawdę świetnie się prezentuje :) Wiem, że teraz w promocji można je kupić w Wydawnictwie Literackim, a i w Carrefourze ostatnio były po niecałe 7 zł ;-)
UsuńMuszę zatem czym prędzej zobaczyć w moim Carrefourze. Może jeszcze będą mieli.
UsuńPrzygodę z Anią zakończyłam na trzecim tomie, sama nie wiem dlaczego. Koniecznie muszę to zmienić, pierwsze trzy tomy przeczytałam w wieku 8/9 lat, dlatego muszę sobię tę serię "odświeżyć" :)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem czy Ci się spodoba ;-) Wiadomo, że różnie jest z powrotami po latach do książek :)
UsuńJej... Przypomniałaś mi dzieciństwo. Wychowałam się na tych książkach :)Aż nabrałam ochoty, że powrócić do Ani :D
OdpowiedzUsuńJeśli się zdecydujesz, to mam nadzieję, że będzie to udany powrót :)
Usuńtak to pieknie opisuejsz a ja do dzis a nia nie przepadam ;(
OdpowiedzUsuńWiesz, to zupełnie normalne, że mnie mogą spotkania z Anią zachwycać, a Ciebie wręcz przeciwnie :)Na pewno w innych książkach znajdujesz takie emocje, jak ja u Montgomery :)
Usuńwszystkie części czytałam w podstawówce i mam do nich duży sentyment
OdpowiedzUsuńalotofpage.blogspot.com
Ciekawe czy po takim czasie nadal byś je tak pozytywnie odebrała :)
UsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)