Jim Butcher - Rycerz Lata

22.11.2015

Jim Butcher, Rycerz Lata [Summer Knight], tłum. Piotr W. Cholewa, MAG, 2013, 468 stron.
Akta Harry'ego Dresdena, tom 4.

Sięgnięcie po kolejną powieść Jima Butchera jest dla mnie jak spotkanie z dobrym znajomym. Wprawdzie pozbawione jakichś wielkich uniesień i ekstremalnych emocji, ale zawsze zwyczajnie przyjemne i dostarczające dawkę rozrywki. „Rycerz Lata” – czwarty tom serii Akta Dresdena – pozwolił mi wrócić do Chicago i po raz kolejny przekonać się, że zło nigdy nie zasypia, a Harry Dresden ma pecha do pakowania się zawsze w największe kłopoty.

Wszystko zaczęło się od spadających z nieba ropuch. Zjawisko raczej niecodzienne, ale zanim Harry będzie miał okazję dłużej się nad tym zastanowić, po raz kolejny w ostatnim czasie spróbuje uniknąć zamachu na swoje życie. Zbyt wielu przyjaciół to on nigdy nie miał, ale za to ze zdobywaniem mściwych wrogów radzi sobie nad wyraz świetnie. Jedyny mag ogłaszający się w książce telefonicznej nie ma łatwego życia, ale to raczej żadna nowość. Zamiast profesjonalnego, silnego i groźnego czarodzieja, mamy raczej kupkę nieszczęścia, coraz bardziej staczającą się w dół. Pojawia się jednak zlecenie, które zmusi Harry’ego, by przynajmniej trochę się pozbierał – Królowa Zimowego dworu elfów prosi go (chociaż to raczej mocny eufemizm), by odkrył kto zabił Rycerza Lata. Na dodatek Biała Rada uważa Harry'ego za problem i szuka wszelkich możliwych sposób, by się go pozbyć. Cóż, to tylko kolejny dzień z życia Dresdena.

Wspominałam już o tym przy poprzednich tomach (poza pierwszym, tam nie wydawało mi się to takie oczywiste), ale zwyczajnie lubię głównego bohatera. Może właśnie dlatego, że bywa taki nieporadny i zagubiony, ale zawsze stara się stawać po tej właściwiej stronie. Jest dumny i czuje się odpowiedzialny za innych, a to, że nie ma przy tym kryształowej zbroi i niezmiennie pozytywnego nastawienia zupełnie mi nie przeszkadza. Daleko mu do ideału i to jego atut, bo wiem, że w takiej doszlifowanej, gładkiej i nienagannej wersji byłby zwyczajnie mało autentyczny.

Cieszy mnie, że wreszcie trochę bliżej mogłam się przyjrzeć działaniu Białej Rady, mającej dbać o przestrzeganie zasad przez magów i nadzorowaniem tego, by krótko mówiąc świat czarodziejów się nie zawalił. Cóż, nie dziwie się, że Harry nigdy specjalnie ciepło się o niej nie wyraża, bo od razu odnosi się wrażenie, że nie jest łatwo o sympatię jej członków i sprawiedliwą ocenę. Wprawdzie główny bohater ma swoje za uszami, ale to nie powód, by wysyłać go na pewną śmierć. Zresztą Biała Rada jest i tak tylko jedną z figur na szachownicy i są siły wobec których nawet ona zdaje się być bezsilna. A właśnie Harry ma się z nimi mierzyć.

Można powiedzieć, że główny bohater prowadzi śledztwo, chociaż częściej wali głową w mur (dosłownie i w przenośni). Trzeba uważnie śledzić wszystkie elementy układanki, by nie pogubić się w całej tej historii, ale Butcher mądrze co jakiś czas daje chwilę i Harry’emu, i czytelnikowi na uporządkowanie myśli. Zdarzyło mi się gdzieś po drodze trochę zabłądzić w tych układach i zależnościach (chociażby między elfimi dworami Zimy i Lata), ale na szczęście w miarę szybko się odnalazłam.

Pojawią się bohaterowie znani z poprzednich tomów – ludzie zmieniający się w wilkołaki, na czele z Billym, a także Karrin Murphy – chyba jedna z niewielu policjantek w Chicago, potrafiąca spojrzeć szerzej na to, co dzieje się w mieście i szukać też mniej oczywistych rozwiązań. Jako szefowa Wydziału Dochodzeń Specjalnych wie, że są siły wykraczające poza ludzkie możliwości. Coraz bardziej doceniam, że autor (przynajmniej na razie) nie próbuje swatać jej z Harrym, mimo że taka ewentualność jakoś automatycznie przychodzi na myśl. Butcher stawia w tym przypadku bardziej na pokazanie trochę nieoczywistej przyjaźni między tą dwójką. Mogą się ze sobą nie zgadzać, warczeć na siebie, wytykać sobie błędy (swoją drogą ich słowne przepychanki zdecydowanie poprawiają humor), ale gdy trzeba, stoją ramię w ramię bez chwili wahania. Nie mam w tym wielkich słów i deklaracji, ale wcale nie są potrzebne, żeby przekonać się, że mogą na siebie liczyć.

Z tomu na tom Akta Dresdena podobają mi się coraz bardziej. Nie jest to seria, która nie pozwala zasnąć i zmienia postrzeganie świata (chyba, że zacznę wypatrywać w swoim mieście magów, kto wie), ale też nie uważam, że każda książka musi tak działać. Czasami wystarczy bohater do którego się przywiązujemy, szczypta humoru i porządna dawka akcji, by zaserwować czytelnikowi rozrywkę, w której się rozsmakuje. Mi to w przypadku Jima Butchera zupełnie wystarcza i chętnie skuszę się na jeszcze więcej.


  Garść cytatów:

Dwudziesty pierwszy wiek najbardziej boi się przyznać, że nie wie wszystkiego”. (s. 313)

Jedyni, którzy nigdy nie cierpią, są martwi”. (s. 457)


Akta Desdena

        

        

Zobacz również

13 komentarze

  1. Nie znam tej serii, ale trochę boję się zacząć, bo czuję, że może mi się spodobać, a zupełnie nie mam czasu czytać tylu tomów ;) Może jednak kiedyś się skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja co jakiś czas sięgam po kolejny ;) Nigdzie mi się nie spieszy :)

      Usuń
  2. Mnie jakoś nieszczególnie ciągnie do tej serii, pewnie ze względu na te wilkołaki i inne stworzenia, za którymi nie przepadam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, trochę tu takich stworów się pojawia, to fakt ;-) U Butchera jednak jakoś mi się to nawet podoba :)

      Usuń
  3. Seria zapowiada się bardzo ciekawie, może kiedyś się na nią skuszę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Odpowiedzi
    1. To prawda, każdy kolejny tom jest jeszcze ciekawszy :)

      Usuń
  5. Spadające ropuchy z nieba? O czymś takim jeszcze nie słyszałam. To bardziej fantastyka czy kryminał? PS. Świetne zdjęcia. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Asiu ;-) Hmmm ten tom to więcej chyba fantastyki niż kryminału, ale tak naprawdę cała seria jest taka fantastyczno-kryminalna ;) Magia nie jest tu jednak zupełnie oderwana od rzeczywistości i to mi się podoba :)

      Usuń
    2. Nie słyszałam wcześniej o tej serii, ale fajnie, że u Ciebie na blogu mogę poznawać takie niebanalne tytułu. Pozdrowionka. :-))

      Usuń
  6. Powinnam rozejrzeć się za pierwszym tomem :)
    A okładka do tej książki jest obłędna. Bardzo mi się podoba :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że pierwszy tom sprawi, że będziesz chciała sięgnąć po kolejne ;-)

      Usuń

Zapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)

Polub K-czyta na Facebooku

Obserwatorzy