Diane Chamberlain - Prawo matki
2.11.2015
Dużo sobie obiecywałam po pierwszym spotkaniu z Diane
Chamberlain, mając przeczucie (zakorzenione w głowie w trakcie czytanych
recenzji jej książek), że czeka mnie powieść obyczajowa z gatunku tych,
poruszających trudne do oceny tematy. Liczyłam, że tak jak u Jodi Picoult pełna
będę refleksji i rozdarcia co jest słuszne, a co nie. I częściowo moje
oczekiwania „Prawo matki” spełniło, chociaż nie mogę powiedzieć, żebym czuła
się tak mocno poruszona jak przy okazji lektury na przykład „Kruchej jak lód”
czy „W naszym domu”.
Laurer wydaje się, że świetnie zna swojego syna. Dla niej
Andy nadal jest raczej dzieckiem niż nastoletnim chłopcem, a fakt, że w
przeszłości naraziła go na ogromne niebezpieczeństwo i przez własną
nieodpowiedzialność już zawsze będzie się wyróżniał wśród innych, sprawia, że
próbuje go chronić na wszelkie możliwe sposoby. W trakcie zabawy, w której Andy
bierze udział, wybucha pożar i chłopiec, zachowując trzeźwy umysł, ratuje
większość osób, nagle zostając bohaterem. Do czasu aż pada na niego podejrzenie
o podpalenie…
Andy cierpi na FASD – alkoholowy zespół płodowy. W trakcie
ciąży Laurer piła, zupełnie nie zdając sobie sprawy jak poważne mogą być
konsekwencje takiego zachowania. Z jednej strony chłopiec podobny jest do swoich
rówieśników – szuka przyjaciół, próbuje nowych rzeczy, odkrywa to, czego nie
zna. Z drugiej jednak jest mu znacznie trudniej znaleźć u innych akceptacje, bo
nie potrafi na przykład wyłapywać niuansów w zasadach rządzących codziennością
– wszystko traktuje bardzo dosłownie, a gdy coś zaburza jego pojmowanie świata
czy plan dnia zupełnie się gubi.
Łatwo wsadzić Laurer do szufladki z napisem „Zła matka” i
przyznaje, że trudno było mi jej postępowanie jakkolwiek usprawiedliwiać, ale
autorka postara się, żeby nie było tak prosto i jednoznacznie. Co musiało się
stać, że kobieta aktualnie wychowująca sama dwójkę dzieci, pełna oddania i
gotowa zrobić dla nich wszystko kiedyś tak bardzo pobłądziła? Będziemy mogli
zajrzeć w jej przeszłość, a będzie to okazja nie tylko do poznania lepiej tej
bohaterki, ale i przekonania się, że w życiu nie można być pewnym niczego.
Diane Chamberlain sprawnie wykreowała każdą z postaci, a
poza Laurer i Andym na kartach powieści spotkamy też między innymi Maggie –
córkę, która zawsze musiała być w cieniu bardziej potrzebującego troski brata;
Marcusa – szwagra z nieciekawą przeszłością i piętnem faceta, którego
podejrzewano o związek ze śmiercią brata; Jamiego, choć tylko w retrospekcjach
– męża zapatrzonego w swoją żonę i dzieci, empatycznego tak bardzo, że aż
dosłownie dzielącego z innymi ich cierpienie i ból.
Zaczytałam się w „Prawie matki” tak mocno, że po
prostu musiałam odłożyć ją dopiero po dotarciu do ostatniej strony (na pewno
znacie to uczucie). Trwałam w trakcie lektury w jakimś trudno wytłumaczalnym
napięciu, ze świadomością, że radość Andy’ego z bycia docenionym nie może trwać
wiecznie, a przed rodziną Lockwodów czekają wyzwania, które mogą ich zupełnie
złamać. Autorka zdołała sprawnym piórem i ciekawą fabułą zaangażować mnie w
całą historię i to uznaję za ogromny plus tej powieści. Zaskoczyła mnie też
rozwiązaniem akcji, a o to raczej u mnie trudno. Nie mogłam jednak nie
zauważyć, że tak ważne problemy jak chociażby alkoholowy zespół płodowy nie
zostały potraktowane tak dogłębnie, jak na to zasługiwały. Być może
przyzwyczaiłam się do tego jak skrupulatnie do kontrowersyjnych kwestii
podchodzi wspomniana już wcześniej Jodi Picoult i liczyłam na coś podobnego u
Diane Chamberlain. Nie zrozumcie mnie źle – autorka „Prawa matki” nie traktuje
ważnych kwestii po macoszemu, bo tego jej na pewno zarzucić nie można, ale
czuję, że można było pójść dalej i dać czytelnikowi jeszcze więcej.
„Prawo matki” to historia o sile miłości, zmagającej się z
kłodami stawianymi przez los pod nogi i tymi, które sam człowiek potrafi sobie
postawić. O tym, jak łatwo jest ferować wyroki, a nawet być tak zatwardziałym w
swoich ocenach, że przestaje się widzieć cokolwiek poza czubkiem własnego nosa oraz o tym, że nikt, naprawdę nikt, nie jest doskonały. O przeszłości nigdy nie będącej
po prostu zamkniętym rozdziałem życia, bo dającej o sobie znać w wielu jego
momentach. „Teraz” szybko zmienia się w „kiedyś”, ale nigdy nie znika.
Garść cytatów:
„Jeśli nie przepracujesz swoje rozpaczy, ona wróci, żeby cię
ugryźć”. (s. 265)
21 komentarze
Czuję, że ta książka mnie również by wciągnęła i to bardzo.
OdpowiedzUsuńW takim razie zachęcam Wiolu do lektury ;-)
UsuńMam tę książkę u siebie i w sumie sama nie wiem, dlaczego wciąż zwlekam z lekturą. Też naczytałam się wielu porównań twórczości tej pisarki do powieści Picoult i to stawia poprzeczkę dość wysoko. Mam jednak nadzieję, że będę umiała cieszyć się tą historią i nie myśleć, jak opowiedziałaby ją Picoult :)
OdpowiedzUsuńTo faktycznie może czasami odbierać trochę historii, którą poznajemy, ale wydaje mi się, że nawet bez porównań odebrałabym "Prawo matki" bardzo podobnie :) To dobra powieść, wywołująca refleksje, ale w przypadku niektórych wątków nie zaszkodziłoby jej pójście o krok dalej :) Jestem jednak dobrej myśli jeżeli chodzi o kolejne powieści autorki.
UsuńRozumiem i myślę, że dam autorce zielone światło :)
UsuńBardzo zainteresowała mnie ta książka. Zapisuję sobie tytuł :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że wbudziła Twoje zainteresowanie :)
UsuńLubię książki tej autorki, podobnie jak Picoult. Staram się ich nie porównywać, bo to jednak dwie zupełnie różne osoby:) Chamberlain pisze moim zdaniem bardzo dobrze i stawiam ją zawsze zaraz po Picoult. Tej książki jeszcze nie czytałam ale na pewno to zrobię.
OdpowiedzUsuńPewnie, że różne, chociaż trudno czasami od porównań uciec :) Ale pierwsze spotkanie uznaję zdecydowanie za udane i liczę, że w przypadku kolejnych będzie podobnie, a nawet lepiej :) Bo zawsze może być jeszcze lepiej :)
UsuńRecenzja jest zachęcająca, ale coś czuję, że ja i ta książka byśmy się nie polubiły ;) Jestem jednak pewna, że strasznie spodobałaby się mojej teściowej i chyba sprawię jej "Prawo matki" na urodziny :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję,że teściowa będzie zadowolona :)
UsuńJeszcze nic nie czytałam Chamberlain, może zacznę akurat od lektury ,,Prawo matki".
OdpowiedzUsuńNie mam porównania z innymi powieściami, więc trudno mi coś doradzić, ale "Prawo matki" to dobra, warta uwagi powieść :)
UsuńChamberlain wszyscy ogromnie chwalą, więc szalenie jestem ciekawa jej książki. Niebawem biorę się za jej najnowszą powieść. Tak na dobry początek. :)
OdpowiedzUsuńCzekam na recenzję! ;-) To może być dla mnie wskazówka po jaki tytuł sięgnąć następnym razem :)
UsuńTa autorka kojarzy mi się jakoś nie za dobrze, ale kurczę, muszę przeczytać "Prawo matki" :)
OdpowiedzUsuńO, ciekawa jestem tych skojarzeń :) Czytałaś jakieś niepochlebne recenzje?
UsuńZawsze warto sprawdzić na własnej skórze i sprawdzić czy nam się spodoba :)
Straciłam tak koleżankę, gdy zapytałam ją, czy choruje na alkoholowy zespół płodowy. To był czas, gdy bardzo interesowałam się takimi zagadnieniami psychologiczno-psychiatrycznymi i każdego diagnozowałam.
OdpowiedzUsuń"Prawo matki" zapowiada się niezwykle ciekawie i koniecznie muszę rozejrzeć się za tą książką :)
OdpowiedzUsuńaddictedtobooks.blog.pl
Z przyjemnością przeczytałam Twoją recenzję - bardzo dobrze ją napisałaś i myślę, że ujęłaś wszystko, co w "Prawie matki" najważniejsze. :-) Jestem właśnie po lekturze "Daru morza" i mam podobne wrażenia, jak Twoje co do stylu pisania Chamberlain. Nie wiem, jak ona to robi, ale rzeczywiście nie można oderwać się od jej powieści do samego końca. Ciekawa jestem, jak będzie czytając jej kolejne książki, bo widzę, że wiele elementów we wspomnianych dwóch książkach się powtarza. W "Darze morza" jest np. Shelly, która bardzo przypomina mi Andy'ego. Ona też na skutek zaniedbań z dzieciństwa, jest lekko upośledzona, co przejawia się m.in. naiwności i w zbyt dosłownym pojmowaniu rzeczywistości. Jest też wspomniany przez Ciebie motyw dawnych win i tajemnic sprzed lat. Czyżby autorka pisała schematami? Mam zamiar to sprawdzić, bo nabrałam ochoty na zapoznanie się z całą twórczością Chamberlain. PS. Piękne zdjęcia:-)))
OdpowiedzUsuńDziękuję za tyle miłych słów Asiu ;) Wprawdzie nie przepadam za schematami, ale czasami, gdy książki danej autora czy autorki mnie poruszają mimo pewnych podobieństw, to jakoś to wybaczam ;) Mam tak z Jodi Picout - niektóre motywy często się w jej książkach przewijają, ale jednocześnie zawsze porusza inny, ważny problem i zbudza tym wiele refleksji i emocji :) Po prostu sobie ją trochę dawkuje i wtedy zawsze czyta mi się jej powieści świetnie :)
UsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)