Rozmowy o książkach przy budyniu z sherry [Ashton Lee - Wiśniowy Klub Książki]
10.08.2015
Ashton Lee, Wiśniowy Klub Książki [The Cherry Cola Book
Club], tłum. Anna Rogulska, Między Słowami, 2013, 352 strony.
„Wiśniowy Klub Książki” z założenia miał być dla mnie
niezobowiązującą wakacyjną lekturą, więc nie miałam co do tego tytułu wielkich
oczekiwań. Liczyłam, że będzie to przyjemna historia z pozytywnym przesłaniem i
w gruncie rzeczy niby taka była, ale mam po jej poznaniu jednak
pewien niedosyt. Zarys fabuły plus urokliwa okładka pozwalały mi liczyć
na tytuł trochę w stylu „Piątkowego Klubu Robótek Ręcznych” Kate Jacobs - może
niezachwycający oryginalnością, ale który po dłuższym czasie można wspominać jako miły
przerywnik między innymi tytułami. U Ashtona Lee zabrakło niestety
sensowniejszego poprowadzenia fabuły (a muszę zaznaczyć, że nie mam tu na myśli
sensacyjnych zwrotów akcji, bo na takie w ogóle się nie nastawiałam - chodzi o
ciekawsze poprowadzenie niektórych wątków) i wykonania
powodującego mniej zgrzytów.
Biblioteka w niewielkim miasteczku Cherico raczej nie mogła
liczyć na tłumy czytelników z pasją pożerających kolejne tomy, ale zarządzająca
nią przez ostatnich sześć lat Maura Beth Mayhew przywiązała się do swojej
pracy. Placówka nigdy nie miała dużego budżetu, a tu nagle
przedstawiciele rady miasta ostrzegają, że ma zostać całkowicie zamknięta, a
fundusze, które do tej pory otrzymywała, zostaną zainwestowane w inny sposób.
Maura Beth nie ma zamiaru jednak się poddać i do życia powołuje Wiśniowy Klub
Książki – projekt, który ma przyciągnąć do biblioteki więcej osób i pokazać, że
jest to miejsce posiadające perspektywy, jakich nikt się po nim nie spodziewał.
Miałam pewien problem z główną bohaterką, która nie wzbudzała we mnie specjalnych emocji. Tkwił w niej potencjał, bo zamysłem autora (a przynajmniej ja tak to odczytałam) było pokazanie jak z naiwnej i trochę wycofanej kobiety, zmienia się w osobę konsekwentnie i z uporem walczącą o swoje. Mi niestety wydawała się niemal cały czas dosyć sztywna – niby miała głowę pełną marzeń i z pasją mówiła o bibliotekarstwie, ale nie potrafiłam się jakoś do niej przekonać i dostrzec tego uroku, w który, przynajmniej w teorii, wyposażył ją autor. Pozostali bohaterowie są zarysowani wystarczająco, by nie można było im zarzucić bezbarwności, ale też nie zżyłam się z nikim dostatecznie mocno, by zapadali mi w pamięć na dłużej.
„Wiśniowy Klub Książki” czyta się całkiem dobrze, ale były
momenty, w których miałam ochotę przewrócić oczami nad mało naturalnymi dialogami.
Chciałam przez tę historię swobodnie przepłynąć i zwyczajnie miło ją wspominać,
ale takie zgrzyty jakoś zaburzyły mi bezproblemowy odbiór tego tytułu. Całej
historii zabrakło polotu i bardziej wyrazistego czarnego charakteru czy też
lepszej intrygi (a okazja do jej poprowadzenia była!). Można przecież stworzyć
ciepłą powieść, ale dodać jej przy tym bardziej wyrazistego charakteru – tutaj tego
mi niestety trochę zabrakło.
Ashton Lee mimo wspomnianych potknięć, miał ciekawy pomysł na
wykorzystanie biblioteki jako miejsca, w którym można nakarmić i ciało, i
duszę. Pokazał, że o znanych książkach można rozmawiać w silnym nawiązaniu do
osobistych doświadczeń, bo przecież każdą historię przepuszczamy przez siebie, odczytując
ją w indywidualny sposób i zwracając uwagę na różne elementy. Dla jednych
danych tytuł będzie drogowskazem, a dla innych tylko małym, niewiele znaczącym punkcikiem
na mapie codzienności. „Wiśniowy Klub Książki” trafi u mnie do tej drugiej
kategorii, ale nie oznacza to, że był zupełną stratą czasu. Przeczytałam,
trochę pozgrzytałam zębami, ale doceniam niektóre elementy i wiem, że komuś
innemu może spodobać się bardziej.
28 komentarze
Mam tę książkę w domu, ale jeszcze jej nie czytałam. Oczywiście skusił mnje jej tytuł. Mam nadzieję, że mnie bardziej przypadnie do gustu.
OdpowiedzUsuńTego Ci Wiolu życzę :)
UsuńTytuł przywodził mi na myśl znakomitą książkę "Stowarzyszenie miłośników literatury i placka z kartoflanych obierek", ale po Twojej recenzji widzę, że nie będzie to tak znakomita lektura. Szkoda.
OdpowiedzUsuńTo mnie zaciekawiłaś tym tytułem - dopisałam sobie do listy :)
UsuńPrzeczytaj koniecznie - świetna powieść.
UsuńMimo wszystko chętnie przeczytam, gdyż mnie zainteresowała :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że przypadnie Ci do gustu :) Daj znać jak przeczytasz, chętnie porównam wrażenia :)
UsuńCzasami też potrzebuję takiej mniej przebojowej i emocjonującej książki, więc mogłabym się skusić, chociaż mam wrażenie, że nie będę do końca zadowolona z lektury. Może poszukam innego tytułu o podobnej, ale nieco bardziej dopracowanej historii.
OdpowiedzUsuńSama również lubię poczytać coś niekoniecznie mocno zaskakującego i wbijającego w fotel, ale myślę, że są lepsze tytuł niż WKK. Może nie do końca w takim książkowym klimacie, ale gdybyś szukała ciepłej, ciekawej historii to polecam na przykład "Irlandzki sweter" Nicole R. Dickson :)
UsuńGdzieś mi się ten tytuł już obił o uszy, dzięki za przypomnienie :)
UsuńSzkoda, że bohaterowie są po prostu w porządku. Lubię jak mamy możliwość się z nimi utożsamiać, poznając ich najgłębsze myśli. Ale pomysł na fabułę mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://magiel-kulturalny.blogspot.com/
Fabuła miała potencjał, ale mam poczucie, że autor tego nie wykorzystał :) A o bohaterach pewne szybko zapomnę (już imion tych drugoplanowych w większości nie pamiętam).
UsuńZastanowię się. Na razie mam mnóstwo książek do czytania, a powyższy tytuł aż tak bardzo mnie nie zainteresował :)
OdpowiedzUsuńDobrze to rozumiem ;)
UsuńTakie historie wydają mi się zawsze bardzo ciepłe i pisane ku pokrzepieniu serc bibliotekarskich. ;) Interesuje mnie bibliotekoznawstwo i chętnie przeczytałabym jakąś książkę, w której protagonistka podziela tę pasję. ;) Tutaj pewnie też bym zgrzytała zębami, co nie zmienia faktu, że zawsze ciągnie mnie do podobnych tytułów.
OdpowiedzUsuńSama też lubię takie klimaty i było mi szkoda, że wykonanie w tym przypadku nie do końca mnie przekonało, ale tez zawsze jest szansa, że komuś innemu spodoba się bardziej :)
UsuńO, dziękuję za tę książkę. Może i zamysł na historię był ciekawy, ale główna bohaterka, sztuczność niektórych momentów, i brak polotu skutecznie mnie odstrasza od tej powieści.
OdpowiedzUsuńLepiej rzeczywiście sięgnąć po coś innego :)
UsuńRaczej nie przeczytam, doprowadziłyby mnie do szału te dialogi.
OdpowiedzUsuńU mnie szału nie było, ale jednak chwilami było to faktycznie trochę denerwujące :)
UsuńPierwsze słyszę, ale zobaczymy ;)
OdpowiedzUsuńNie przepadam za książkami obyczajowymi. Chociaż sceneria biblioteki wydaje się wbrew pozorom dawać duże pole do manewru. ;)
OdpowiedzUsuńTutaj był pomysł na biblioteczny klub książki i to uznaję za plus, ale reszta jakoś nie bardzo zagrała :)
UsuńTo chyba książka nie dla mnie, chociaż niewykluczone że kiedyś się za nią zabiorę :)
OdpowiedzUsuńaqddictedtobooks.blog.pl
Czytając tytuł notki, pomyślałam, że przeprowadzasz z czytelniczkami swojego bloga wywiady na temat książek! A tu jednak nie to! Pomysł jednak całkiem fajny - może skorzystasz kiedyś, haha.
OdpowiedzUsuńCo do książki zaś, zaciekawiła mnie... U mnie na blogu też notka o książkach, kiedy je przeczytam zabiorę się za Twoją propozycję! Zapraszam, melodylaniella.blogspot.com
Byle nie przy budyniu, bo nie lubię :))
UsuńPrzewracanie oczami i zgrzytanie zębami podczas lektury raczej nie świadczy dobrze o książce:-))) Miałam ją na oku podczas promocji w Znaku, ale jednak teraz cieszę się, że kupiłam zamiast tego "Razem będzie lepiej":-) Masz piękny koszyk na książki. Uwielbiam gadżety w takim stylu:-)
OdpowiedzUsuńKoszyk niestety nie mój, zdjęcia robione w domu rodzinnym mojego lubego ;-) "Razem będzie lepiej" mam w planach :)
UsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)