Terry Pratchett - Kolor magii
17.07.2015
Terry Pratchett, Kolor magii [The colour of magic], tłum. Piotr W. Cholewa, Prószyński i S-ka, 1994, 206 stron.
Nadal pamiętam poznawanie XIX-wiecznego miasta ze „Spryciarzem z Londynu” Terry’ego Pratchetta i to, jak ujął mnie stworzony przez autora
klimat, zaskakująca fabuła i nietuzinkowi bohaterowie. Długo przyszło mi czekać
na kolejne spotkanie (trochę pomogła rezerwacja „Koloru magii” w bibliotece,
ale kolejka czytelników zdawała się nie mieć końca), tym razem w Świecie Dysku,
a chociaż nie mogę napisać, że podobało mi się równie mocno jak pierwsze, to czuję
się niczym podróżnik, który dopiero odkrywa nowy ląd i trzeba mu więcej czasu, by
się do końca zaaklimatyzować.
Wyobraźnia Terry’ego Pratchetta mnie zadziwia. Stworzenie
Świata Dysku, który nawet teraz, po lekturze pierwszej części cyklu, jakoś trudno
mi opisać, to istny majstersztyk. Całość jest tak dopracowana i oryginalna, że łatwo byłoby uwierzyć, że w głowie autora taki
świat rzeczywiście zaistniał. I nie przeszkadza w tym fakt, że ma być to płaska
przestrzeń, podtrzymywana przez słonie stojące na ogromnym żółwiu, który
dryfuje w międzygwiezdnej otchłani – autor tworzy taką otoczkę wokół wykreowanego
świata, że wszystkiego jego elementy wydają się być zdecydowanie uzasadnione.
Nie ukrywam jednak, że początkowo nie czułam się w nim specjalnie swobodnie –
nie mogłam się połapać co na czym stoi, gdzie istnieje i dlaczego Świat Dysku
jest taki, jaki jest. Kotłowało mi się po głowie mnóstwo pytań i miałam
wrażenie, że gubię się w tych wszystkich szczegółach, z taką pieczołowitością
stworzonych przez autora. W miarę czytania było pod tym względem lepiej, ale wrażenie,
że odkryłam dopiero mały ułamek tego, co Świat Dysku ma do zaoferowania, ciągle mi
towarzyszy.
Fabularnie było mi trochę łatwiej się odnaleźć, chociaż z
imionami niektórych postaci i nazwami miejsc do tej pory mam problem. Mamy w
każdym razie Rincewidna, które niby jest magiem, ale delikatnie mówiąc niezbyt
zdolnym. Zna jedno zaklęcie, tylko nie wie do czego służy, ale utkwiło w
nim tak mocno, że nie sposób się go pozbyć. Główny bohater jest mimo tej swojej
nieporadności (trochę jak Harry Dresden u Jima Butchera) bardzo wyrazisty i
jakoś od początku wzbudził moją sympatię. Tak się dziwnie złoży, że akurat jemu
przypadnie w udziale oprowadzanie po mieście Dwukwiata – przybysza z Kontynentu
Przeciwwagi pełnego złota, który postanowił wybrać się w wycieczkę życia i
zobaczyć zupełnie inną codzienność – z bójkami, bohaterami i smokami. Dodajmy
do tego chodzący kufer, pożar i Śmierć ewidentnie ostrzącą kosę na Rincewinda i
będziemy mieli niezły rozgardiasz. Tu wydarzyć może się absolutnie wszystko.
Wgryzienie się w akcję zajęło mi chwilę i później, mimo
poprowadzenia jej w naprawdę nietuzinkowy sposób, zdarzały się momenty mniej
zajmujące. W ogólnym rozrachunku byłam jednak ciekawa jak to wszystko potoczy
się dalej i w co jeszcze wpakują się Rincewind i Dwukwiat. Szczególnie, że ich
poczynania okraszone zostały porządną dawką humoru, którego Pratchettowi
zdecydowanie odmówić nie można.
„Kolor magii” ma w sobie elementy, w których widzę duży
potencjał, ale i takie, które nieco utrudniły mi pokochanie Świata Dysku od
pierwszego wejrzenia. Pewnie to, że niezbyt często sięgam po fantastykę też ma
spore znaczenie i ktoś, kto ma z nią do czynienia częściej, poczuje się mniej
zagubiony. Dlatego też „Spryciarz z Londynu” – zupełnie niemagiczny i mocno
przyziemny – przemówił do mnie zdecydowanie bardziej. W Świecie Dysku jestem
nowa, ale liczę na to, że wraz z kolejnymi częściami cyklu znajdę tam swoje
miejsce.
Garść cytatów:
„Poddany imperatora wpadł na pomysł, by odwiedzić nasze
miasto. (…) Mógł spotkać najwspanialszego z bohaterów, najsprytniejszego
złodzieja albo wielkiego mędrca…Spotkał ciebie”. (s. 33)
„-Nigdy nie skończyłem studiów. Znam tylko jedno zaklęcie.
-To wystarczy.
-Wątpię – odparł zniechęcony Rincewind.
-A co ono robi?
-Nie mam pojęcia”. (s. 50)
Wyzwanie: Grunt to okładka
31 komentarze
"Kolor magii" czytałam chyba z 15 lat temu i pamiętam, że nie spodobał mi się. Między mną a Pratchettem "zaskoczyło" przy trzeciej książce. Tak sobie myślę, że chyba byłam wtedy za młoda ;)
OdpowiedzUsuńMi się "Spryciarz z Londynu" podobał bardzo, a tutaj jakoś nie zaskoczyło do końca - mam nadzieję, że dalej będzie znacznie lepiej :)
UsuńTę książkę Pratchetta czytałam jakiś czas temu i też jakoś nie wciągnęłam się na sto procent. Ale może to znaczy, że powinnam zabrać się za inne jego pozycje ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://magiel-kulturalny.blogspot.com/
Może kolejne części wciągnęłyby nas znacznie bardziej, kto wie? :) Ja za jakiś czas planuję się o tym przekonać :)
UsuńA ja nadal nie znam pióra tego autora. Co za wstyd...
OdpowiedzUsuńWiolu, żaden wstyd :) Nie sposób znać wszystkich autorów. Jeżeli jednak jesteś Pratchetta ciekawa, to życzę Ci, żebyś miała czas i okazję go poznać :)
UsuńAkurat twórczość tego Pana wciąż jest przede mną, ale mam zamiar to zmienić ;).
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem jak u Ciebie wypadnie spotkanie z jego prozą :)
UsuńPratchett był wielkim magikiem słowa, a wykreowane przez niego światy uwielbiam przemierzać do tej pory. Jeden z moich ulubionych pisarzy fantasy
OdpowiedzUsuńLiczę na to, że z czasem i ja się w tych światach odnajdę :)
UsuńPratchett to jeden z tych znanych autorów, których nigdy nie miałem okazji, a bardzo chciałbym nadrobić. Jedno z nazwisk na mojej liście do poznania :)
OdpowiedzUsuńNawet nie chcę myśleć ile na mojej liście jest takich autorów i autorek, ale powoli próbuję nadrabiać :) Oby Tobie udało się poznać Pratchetta :)
UsuńPrzypomniałaś mi o mojej miłości do Pratchetta :) muszę wrócić do jego niezwykłego świata magii :)
OdpowiedzUsuńTakie powroty to sama przyjemność ;)
UsuńAkurat ta część średnio przypadła mi do gustu. Wiadomo, moją ulubioną jest "Potworny regiment", ale lubię też wiedźmy. ;) Wiem też, że Śmierć cieszy się ogromną popularnością, do mnie jednak aż tak bardzo nie przemawia.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że i mnie inne spodobają mi się bardziej :) Co do Śmierci to ciekawa jestem jak się jej postać rozwinie (bo rozumiem, że się jeszcze pojawia?). Mnie zaintrygowali bogowie, szczególnie Pani i Los :)
UsuńŚmierć pojawia się chyba wszędzie (co nie dziwi ;), ale jako główna postać - tylko w kilku książkach (m.in. Mort).
Usuńnajzwyczajniej przeczytalam dwie jego skiazki i nie potrafi on do mnei dotrzec szkoda bo wydaje sie byc dobry a jednak jakos nie dla mnie
OdpowiedzUsuńA co czytałaś? :) Wiesz byłoby by nudno, gdyby do wszystkich przemawiali Ci sami autorzy :)
UsuńMój brat ma doisć sporo książek tego autora w swoich zbiorach, więc na pewno po coś tego autora sięgnę, bo mam to w planach od dawna.
OdpowiedzUsuńZapraszam CIę do przeczytania kolejnego postu z serii Cotygodniowego przeglądu kulturowego :>
http://kruczegniazdo94.blogspot.com/2015/07/krucze-wiesci-czyli-cotygodniowy.html#comment-form
Cieszę się i czekam na Twoje wrażenia z lektury :)
UsuńNie znam ani autora ani książki, czyli pewnie jestem strasznie zacofana... Ale mam nadzieję, że uda mi się to nadrobić zaległości w najbliższej przyszłości. :-) Bardzo spodobał mi się cytat, który przytoczyłaś. Jest tak prosty, a tak prawdziwy :-)
OdpowiedzUsuńOj tam zacofana, nie sposób znać wszystkich :) Obyś się w Świecie Dysku odnalazła :)
UsuńPrzeczytałam większą część Świata Dysku i jestem zachwycona. Ciągle do nich wracam i cieszę się niezmiernie, że mam do przeczytania jeszcze sporo książek z tego cyklu. A Tobie polecam Dobry Omen, który został napisany przez TP razem z Neilem Gaimanem. Jak dla mnie to jedna ze wspanialszych książek jakie kiedykolwiek zostały napisane. Jest w niej wszystko: wartka akcja, niesamowity humor i wiele nawiązań do filmów oraz innych książek. Kto lubi kino i książki szybko odgadnie o czym mowa. A tak poza tym Neila Gaimana też polecam, to jeden z moich ulubionych autorów, przeczytałam chyba wszystko co zostało wydane po polsku :DDD
OdpowiedzUsuńNeila Gaimana gdzieś tam na swojej liście mam, ale wygląda na to, że trzeba przesunąć go wyżej, skoro tak mocno polecasz :)
UsuńZaciekawiłaś mnie i jestem bardzo ciekawa, czy książka przypadłaby mi do gustu :D
OdpowiedzUsuńKoniecznie muszę po nią w najbliższym czasie sięgnąć :))
addictedtobooks.blog.pl
W takim razie życzę miłych wrażeń :)
UsuńCzytałam, będąc w gimnazjum, bo ktoś mówił mi, że ta seria jest bardzo zabawna, ale ja w ogóle nie śmiałam się w czasie lektury. Kompletnie nie rozumiem o co chodziło w tej książce xD może bylam wtedy za młoda? I trzeba spróbować ponownie? Na pewno za to mogę polecić grę planszową"Świat Dysku", bardzo fajna :)
OdpowiedzUsuńPlanszówki bardzo lubię, więc dziękuję za polecenie ;-) A z "Kolorem magii" różnie mogło być, zawsze warto dać drugą szansę :)
UsuńMój brat kupił kilka pierwszych części "Świata dysku" i mam nadzieję, że kupi wszystkie pozostałe, bo dopiero wtedy zacznę zapoznawać się z tą serią. Nie zniosłabym oczekiwania na kolejną część, a wiem, że pokocham te książki.
OdpowiedzUsuńZ tego co kojarzę to cała seria jest dosyć mocno rozbudowana, więc jest co czytać :) Życzę Ci żebyś tak jak przewidujesz ją pokochała :)
UsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)