Kim Edwards - Córka opiekuna wspomnień
12.07.2015
Kim Edwards, Córka opiekuna wspomnień [The Memory Keeper's Dauther], tłum. Agnieszka Lipska-Nakoniecznik, Videograf II, 2007, 462 strony.
Stwierdzenie, że wybory, których każdego dnia dokonujemy
mają wpływ na naszą codzienność wydaje się trafne i banalne zarazem. Kim
Edwards dobitnie pokazuje, że jedna decyzja może zmienić całe życie i w
przypadku historii, którą stworzyła nie ma w tym ani grama przesady. „Córka
opiekuna wspomnień” jest gorzką lekcją o wybieraniu ścieżek, z których później
trudno zawrócić i tajemnicach determinujących każdy kolejny krok. To również
opowieść o miłości ze wszystkimi jej blaskami i cieniami, stracie, z którą nie
sposób się pogodzić i tolerancji wymagającej walki z
całych sił.
Lata sześćdziesiąte XX wieku. Norah i David mogliby uchodzić
za parę, której miłość jest zdolna przetrwać wszystko. Życie połączyło ich losy
niczym w romantycznym scenariuszu niezbyt oryginalnego filmu, ale dalej miało
dla nich znacznie mniej szczęśliwych epizodów. Na świat przychodzi wyczekiwane
dziecko – syn Paul, a niespodziewanie rodzi się również dziewczynka – Phoebe. David,
który zmuszony okolicznościami odbiera poród, podejmuje szybką decyzję o oddaniu
córki do specjalnego ośrodka, ponieważ urodziła się z zespołem Downa. Żonie
mówi, że ich drugie dziecko umarło. Caroline - pielęgniarka, która miała
przekazać dziewczynkę do wskazanej przez ojca placówki nie jest w stanie tego
zrobić i postanawia wychować ją jak własną córkę.
W teorii dosyć łatwo było ocenić decyzję głównego bohatera –
w praktyce, w miarę czytania, ta surowość z jaką patrzy się na dokonany przez
niego wybór odrobinę traci na mocy. Nie oznacza to, że zaczniemy Davida
usprawiedliwiać, ale też nie sposób patrzeć na niego jak na wyrachowanego faceta,
który zwyczajnie chciał się pozbyć problemu – to zupełnie do niego nie
pasuje. Wspomnienia z dzieciństwa dotyczące chorej siostry i bólu jaki
przyniosła jej śmierć oraz przekonanie, że chroni swoją żonę przed przyszłym cierpieniem
sprawiają, że oddanie Phoebe wydaje się Davidowi słuszną decyzją. Przyjdzie mu
zresztą zapłacić za wszystko wysoką cenę, wyższą niż mógłby się spodziewać. Norah
nigdy nawet nie zobaczyła swojej córeczki, a jednak ból po jej stracie położy
się cieniem na całe życie i związek. Paul natomiast w miarę dorastania wiele razy
natknie się na niewidzialny mur, który powstał w jego rodzinie i nie bardzo
będzie wiedział jak ma sobie z nim poradzić.
Autorka nie bez powodu umieściła akcję w czasach, gdy taka
choroba jak zespół Downa była niczym wyrok i w społeczeństwie panowało większe
przyzwolenie na to, by cierpiące na nią dziecko wypchnąć z pola widzenia.
Poraża sytuacja, w której na każdym kroku pojawia się przekonanie, że nie warto
się dla niego starać. Z takim podejściem nie zgadza się Caroline, której walka o jak
najbardziej normalną codzienność Phoebe jest godna podziwu. Z determinacją
toczy niejeden bój, a chociaż nic nie przychodzi jej łatwo, to wystarczy
uśmiech dziecka, by mieć pewność, że to, co robi ma sens. „Córka opiekuna
wspomnień” tak naprawdę nie jest historią o dziewczynce z zespołem Downa, bo
ten wątek, chociaż istotny i stanowiący punkt wyjścia, nie ma w powieści
wiodącego charakteru. Całkiem dobrze poznajemy jednak Phoebe, która wcale nie
różni się tak bardzo od innych, a ma w sobie tyle szczerej otwartości na świat
i ludzi, że nie sposób jej nie polubić.
Kim Edwards pozwala czytelnikowi śledzić losy poszczególnych
bohaterów długi czas, stosując kilkuletnie przeskoki. Widzimy jak zmienia się
Phoebe i dorasta Paul, z jakimi nowymi wyzwaniami mierzy się Carolinie, a także
jak niegdyś pełen miłości związek Davida i Norah sypie się kawałek po
kawałeczku. Emocje każdego z nich autorka pokazała tak autentycznie, że nie potrafiłam
się nie zaangażować się w ich codzienność i nawet odkładając książkę, łapałam się
na tym, że moje myśli krążą wokół postaci, które tak sprawnie ożywiła na kartach
swojej powieści autorka.
Gdzieś w tym wszystkim brakowało mi może mocnego punktu
kulminacyjnego, ale z drugiej strony myślę, że „Córka opiekuna wspomnień” jest
przez to bardziej życiowa. Pojawiają się kolejne wydarzenia i to niejednokrotnie
bardzo poruszające, ale jeżeli czekamy na punkt zwrotny, który wszystko odbuduje
lub wręcz przeciwnie – doszczętnie zburzy, to tutaj taki moment byłoby trudno
wskazać. Życie toczy się swoim rytmem, z wzlotami i upadkami, ale rzadko kiedy
zauważymy wyraźną granice, za którą wszystko się zmienia. Decyzja Davida pociągnęła
za sobą szereg konsekwencji, ale trzeba też sobie powiedzieć, że ta historia
mogła się potoczyć na wiele różnych sposobów.
Kim Edwards nie stawia na tani sentymentalizm i pokazuje
codzienność taką, jaka mogłaby być udziałem właściwie każdego. W tym drzemie siła tej
historii, bo chociaż nie każdy jej fragment okaże się równie porywający, to
jako całość jest w takim sposobie poprowadzenia fabuły autentyczność, którą
doceniam. „Córka opiekuna wspomnień” to mądra i przejmująca książka, niosąca ze sobą wiele pytań, ale bez gotowych odpowiedzi. Autorka pozostawia
szerokie pole do refleksji czytelnikowi i to od niego zależy jak je wykorzysta.
Garść cytatów:
„Ludzkie ciało też było poezją, napisaną w krążącej w żyłach krwi, w tkankach i kościach”. (s. 180)
„Ludzkie ciało też było poezją, napisaną w krążącej w żyłach krwi, w tkankach i kościach”. (s. 180)
--------
24 komentarze
Mam tą książkę w oryginale, ale przez wieczny brak czasu odkładałam jej lekturę. Widzę jednak, że może to być wartościowa powieść obyczajowa - postaram się znaleźć na nią jakoś czas,
OdpowiedzUsuńWarto! Myślę, że się nie zawiedziesz :)
UsuńNie wiem, nie słyszałem nigdy nic na temat tej powieści.
OdpowiedzUsuńW takim razie cieszę się, że już wiesz, że takowa jest :)
UsuńNie pamiętam ile lat temu kupiłam tę powieść i nigdy jej nie przeczytałam. Wstyd skoro to tak wartościowa i dobrze napisana historia. Cieszę się, że mi o niej przypomniałaś, bo koniecznie muszę nadrobić zaległości.
OdpowiedzUsuńNie martw się, książka poczeka aż najdzie Cię na nią chęć i znajdziesz czas :) A dla tej warto sobie go trochę zarezerwować :)
Usuńnie znam ale czuje ze moglabym sie na nia skusic :D zwlaszcza po tej recenzji! zapisuje na liste :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że poczułaś się zachęcona :)
UsuńTaniemu sentymentalizmowi mówię nie. Ta książka mnie bardzo zaciekawiła, porusza bowiem trudny temat.
OdpowiedzUsuńTutaj zdecydowanie go nie wyczułam, a temat rzeczywiście trudny i w ciekawy sposób ujęty przez autorkę.
UsuńTa książka musi być niezłym ładunkiem emocjonalnym. Ciekawa jestem, czy Phoebe i Paul kiedykolwiek się spotkali i jaką cenę przypłaciła cała rodzina za decyzję Davida? Jestem daleka od osądzania głównego bohatera, bo nikt z nas nie wie, jak zachowałby się na jego miejscu. Znamy siebie na tyle na ile nas sprawdzono...
OdpowiedzUsuńSzczegółów oczywiście nie zdradzę, ale ta jednak decyzja zdecydowanie zmieni życie wielu osób. A te słowa Szymborskiej zawsze mocno do mnie przemawiały.
UsuńNawet nie wiedziałam, że to Szymborska :-) Często powtarzam te słowa, ale nigdy nie zastanawiałam się nad ich autorem... Dziękuję za uświadomienie :-)
UsuńO książce pierwszy raz słyszę, ale niezwykle mnie zaciekawiłaś swoją recenzją. Może kiedyś uda mnie się ją upolować w jakiejś atrakcyjnej senie :D
OdpowiedzUsuńaddictedtobooks.blog.pl
Tego Ci życzę, bo warto przeczytać ;)
UsuńCzytałam tą książkę kilka lat temu i pamiętam jej treść po dziś dzień. Piękna, wzruszająca powieść, naładowana emocjami. Z chęcią przeczytałam jakąś lekturę o podobnej fabule - polecasz coś?
OdpowiedzUsuńFabularnie podobnej niestety nie kojarzę, ale jeżeli szukałabyś czegoś poruszającego to polecam na przykład "Krucha jak lód" Jodi Picoult albo "Pomóc Jani" Michaela Schofielda.
UsuńNie interesuje mnie taka tematyka, ale sama powieść wydaje się bardzo ważna i piękna. Lubię, gdy nie ma punktów kulminacyjnych - jak w życiu.
OdpowiedzUsuńJakieś przełomowe chwilę i w życiu się pojawiają, ale rzeczywiście nieczęsto zdarza się, żeby był to jakiś punkt kulminacyjny, który zmienia wszystko o 180 stopni.
UsuńŻałuję, że jej nie mam - po Twojej recenzji mam ochotę usiąść i przeczytać :)
OdpowiedzUsuńJa również, wszak porusza ważny temat, także jestem bardzo zainteresowana.
UsuńCieszę się, że poczułyście się zainteresowane i życzę, żeby ten tytuł prędzej czy później trafił w Wasze ręce :)
UsuńPo przeczytaniu Twojej recenzji mam ochotę po raz kolejny wrócić do tych wspomnień ;)
OdpowiedzUsuńPiękna książka!
Mi nadal tkwią one w głowie, ta książka ma więc moc :)
UsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)