Sophia Tobin - Żona złotnika
20.05.2015
Sophia Tobin, Żona złotnika [The Silversmith's Wife],
tłum. Julita Mastelarz, PWN, 2014, 432 strony.
Sophia Tobin stworzyła książkę, która niezwykle skutecznie
przeniosła mnie do XVIII-wiecznego Londynu. Nietrudno było mi usłyszeć stukot
końskich kopyt na bruku oraz poczuć niezwykły klimat miasta - pod tym względem
autorka spisała się niemal tak dobrze jak Terry Pratchett w przypadku
„Spryciarza z Londynu”. Kilka innych elementów wywołało we mnie trochę mniejszy
zachwyt, ale nie waham się stwierdzić, że „Żona złotnika” to bardzo udany
debiut, a w autorce drzemie duży potencjał - mam nadzieję, że odpowiednio
wykorzystany w kolejnych powieściach.
W Londynie dochodzi do brutalnego morderstwa – znany złotnik
Pierre Renard zostaje znaleziony z poderżniętym gardłem. Nikt nic nie widział i
nikt nic nie słyszał, a pod osłoną nocy wiele rzeczy łatwiej jest ukryć. Jego
nagła śmierć to szok, chociaż trzeba sobie powiedzieć, że nie jest jednym z tych
facetów, którzy wzbudzają powszechną sympatię. Jego sklep na Bond Street
cieszył się sporą popularnością, ale nie można tego samego powiedzieć o nim
samym. Autorka pozwala nam poznać go lepiej dzięki krótkim wpisom z
prowadzonego przez niego dziennika i właściwie nie dziwię się, że nie posiadał
zbyt wielu przyjaciół. Egoista, zapatrzony w czubek swojego nosa i przekonany
o własnej wielkości – taki był Pierre Renard. Trudno go polubić, chociaż co ciekawie
jego postać nie jest zupełnie jednoznaczna i być może drzemią w nim jakieś
uczucia poza miłością własną.
Bohaterowie u Sophii Tobin to zresztą jeden z mocniejszych
punktów powieści – wyraziści, targani różnymi emocjami i pełni sprzeczności,
ale takich, które nadają ich rysom autentyczności. Żona złotnika – Mary – u
boku Pierre’a zaznała niewiele szczęścia. Wszystko musiało odbywać się zgodnie
z jego życzeniem, a i tak nigdy nie był ze swojej wybranki zadowolony. Ona
przez lata pogardzana i lekceważona wypracowała w sobie postawę
podporządkowania i uległości, mimo że gdzieś tam zawsze tliła się w niej
niezgoda na takie życie. Śmierć męża nie sprawia, że Mary nagle może odetchnąć
i poczuć się wolną, ale stopniowo obserwujemy jak budzą się uśpione przez lata
pragnienia i potrzeby. Zdecydowany plus za to, że autorka ten wątek
poprowadziła rozważnie i z wyczuciem, tworząc ciekawy portret kobiety, która
musi na nowo odnaleźć siebie i nie jest to coś, co da się zrobić z dnia na
dzień. Pojawi się na horyzoncie oczywiście mężczyzna, ale ta znajomość, chociaż
podszyta uczuciami i emocjami, niewiele będzie miała wspólnego z typowym
romansem.I całe szczęście!
Na kartach powieści poznamy również Mallory - siostrę Mary,
której zgryźliwość i dosadność bywa trochę irytująca, ale nie można odmówić jej
trzeźwego spojrzenia na wiele spraw. Joanna Dunning to natomiast pokojowa z
przeszłością - postać ciekawa nie tylko dlatego, że skrywa tajemnice z
przeszłości – pozornie jest bardzo opanowana, a w rzeczywistości ciągle
poszukuje w życiu czegoś więcej. Jeszcze bardziej intrygujący i niejednoznaczny
jest nocny stróż Digby, który znalazł zwłoki zamordowanego złotnika. Kilka razy
zmieniałam w trakcie czytania o nim zdanie i do końca nie jestem pewna co o nim
myśleć. Mężczyzna zgorzkniały i pełen nieskrywanej niechęci wobec ludzi
bogatych, dbający głównie o własny interes, w różnych sytuacjach pokazuje się z
różnych stron. Jest też Harriet - rozpieszczona młoda żona, zabiegająca o uwagę
obojętnego męża. I pierwszo- i drugoplanowi bohaterowie zostali stworzeni z
dbałością o szczegóły – stali się osobami z krwi i kości.
Ciekawie zapowiadająca się historia, nietuzinkowe
osobowości, wyraźnie wyczuwalny klimat Londynu sprzed lat – to wszystko w
„Żonie złotnika” niewątpliwie odnalazłam. Powieść nie do końca przekonała mnie
jednak fabularnie - z kilku względów. Liczyłam na większe skupienie na
poszukiwaniu zabójcy złotnika, a ten wątek przez całą powieść ma tak naprawdę
znaczenie drugorzędne. Nie ma właściwie śledztwa i wydaje się, że sprawa
morderstwa jest zamknięta. Wprawdzie są osoby, które się całą sprawą
interesują, ale wszystko to dzieje się gdzieś obok właściwiej akcji. Nie
nazwałabym tej książki thrillerem, co sugeruje informacja na okładce –
zabójstwo to jeszcze za mało, by tak o niej mówić. Historia zyskałaby, gdyby
całości towarzyszyło większe napięcie, a tajemnice miały bardziej intrygujący
charakter. Całość czyta się dobrze dzięki swobodnie prowadzonej narracji i z
uwagą śledziłam losy bohaterów, ale chyba bardziej dlatego, że jakoś się do
nich przywiązałam, a nie z racji tego, że były one aż tak zajmujące.
Przyjemnie było odwiedzić XVIII-wieczny Londyn i cieszę się,
że miałam okazję być tam dzięki „Żonie złotnika”. Podziwiam umiejętność autorki
do przenoszenia czytelnika w czasie i tworzenia wielowymiarowych bohaterów.
Fabuła nie znalazła może mojego pełnego uznania, ale nie można odmówić Sophii
Tobin ciekawego pomysłu i sprawnego pióra. Liczę na to, że kolejne powieści
pisarki będą jeszcze lepsze i w pełni zachwycające.
„Doświadczenie było ciężarem, za sprawą którego twardniało
nie tylko serce, lecz także rysy twarzy; jego dłuto ciosało wąwozy i doliny w
powierzchni niegdyś delikatnej i
miękkiej”. (s. 31)
„(…)być dzieckiem, uganiać się bez celu, gdy każdy dzień
jest jak osobne życie”. (s. 242)
32 komentarze
Nie lubię, gdy książka nazywana jest thrillerem czy kryminałem, tylko dlatego, że posiada wątek sensacyjny - nastawiam się potem na konkretne przeżycia, a dostaję coś całkiem innego. Ani czytelnik nie jest wtedy zadowolony, ani książka nie zyskuje fanów. Zachęcają dobrze wykreowani bohaterowie, ale jakoś nie jestem przekonana. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńTo prawda, zamykanie książki w jakichś, nie do końca autentycznych, ramach wzbudza konkretne oczekiwania i prędzej czy później się mści ;) Bohaterowie to jedna z mocniejszych stron tej powieści ;)
UsuńI niestety obecnie coraz częściej się zdarza, ale może nie ma co ponownie narzekać na ten temat ;) choć ostatnio po przeczytaniu thrillera, który miał być drugim "Milczeniem owiec" , a oczywiście nie był oraz melodramatu o gejowskiej miłości, który myślałam, że będzie czarnym kryminałem, mam ochotę ponarzekać jak to czytelnicy dają się wpuszczać w maliny :D
UsuńCo ten marketing robi z czytelnikami :P Chyba musimy nie spodziewać się niczego i jednocześnie spodziewać się wszystkiego :)
UsuńKlimat Londynu i ciekawa fabuła mnie przekonują. Może nie w najbliższym czasie, ale w dalszej przyszłości chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńChoćby dla klimatu Londynu warto po nią sięgnąć :)
UsuńPiękne zdjęcie -wswojej prostocie ma to coś. Chętnie odwiedziłabym tamten Londyn :-)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się podoba :)
UsuńSophia Tobin chętnie Cię po tym Londynie oprowadzi :)
Z przyjemnością bym przeczytała!
OdpowiedzUsuńW takim razie liczę na to, że sięgniesz po nią i podzielisz się wrażeniami :)
UsuńTrudno mi stwierdzić, co jest głównym wątkiem tej książki: śledztwo, śmierć złotnika, losy jego żony... Być może w wolnej chwili sięgnę po tę powieść, ale na pewno nie będę jej gorączkowo szukać na półkach księgarń i bibliotek.
OdpowiedzUsuńŚledztwo z pewnością nie, a śmierć złotnika to z kolei raczej pretekst do pokazania losów i zmagań żony, ale i innych bohaterów, a także społeczeństwa londyńskiego ogólnie :)
UsuńJa też z chęcią odwiedziłabym XVIII wieczny Londyn. To musiała być fajna przygoda.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie była i myślę, że nawet mimo braku totalnego zachwytu, zapamiętam ją na dłużej.
UsuńMam tę książkę w planach ze względu na czas i miejsce akcji :)
OdpowiedzUsuńObyś plany zrealizowała i była zadowolona z lektury :)
UsuńAch, Londyn dawnych czasów skrywa w sobie niezwykły klimat. Zawsze w powieściach mnie on zachwyca.
OdpowiedzUsuńTo prawda, chociaż oczywiście trzeba jeszcze umiejętnie go zbudować - Sophii Tobin się udało :)
UsuńKlimat dawnego Londynu mnie przekonuje :) Chętnie przeczytam !
OdpowiedzUsuńCieszę się! ;) Oby Ci przypadła do gustu :)
UsuńOstatnio mam słabość do Londynu :). Teraz czytam "Londyn podziemny".
OdpowiedzUsuńJak wrażenia? Chyba wcześniej o tym tytule nie słyszałam :)
UsuńUwielbiam książki, w których akcja osadzona jest w Londynie. A XVII - wieczne realia dodatkowo mnie zachęcają. Na pewno jak kiedyś będę miała okazję, to po nią sięgnę :D
OdpowiedzUsuńaddictedtobooks.blog.pl
Mam nadzieję, że okazja się pojawi :)
Usuńchyb ze wzgledu na miasto bym juz owtorzylan a pierwszej stronie. Nie przeszkadza mi poki co jakos nic w tej ksiazce. Wiec coz tylko brac czytac i sie zachwycac :P
OdpowiedzUsuńCzytaj, czytaj, a ja chętnie poznam Twoje wrażenia :)
UsuńWprawdzie liczyłam, że w tej powieści więcej będzie napięcia i akcji rodem z kryminału, ale może i koncentracja na bohaterach i warstwie obyczajowej też przypadnie mi do gustu :)
OdpowiedzUsuńTeż trochę na to liczyłam, stąd pewien niedosyt, ale doceniam pozostałe elementy i myślę, że to powieść na którą warto zwrócić uwagę :)
UsuńZaciekawiła mnie postać nocnego stróża, lubię takie niejednoznaczne postacie. Poza tym fabułą brzmi ciekawie. Chętnie poznałabym "Żonę złotnika".
OdpowiedzUsuńTo człowiek zagadka, ma w sobie wiele sprzeczności, ale dzięki temu właśnie jest taki ciekawy :)
UsuńOkładka zachęca, opis i recenzja też. Z wielką chęcią zapoznam się z treścią tej książki.
OdpowiedzUsuńhttp://zakurzone-stronice.blogspot.com/
W takim razie czekam na Twoje wrażenia z lektury :)
UsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)