Robert Galbraith - Jedwabnik
4.05.2015
Robert Galbraith, Jedwabnik [The Silkworm], tłum. Anna Gralak, Wydawnictwo Dolnośląskie, 2014, 476 stron.
Cormoran Strike od czasu sprawy supermodelki Luli Landry,
którą miałam okazję poznać w „Wołaniu kukułki”, pod kilkoma względami podniósł
się z zawodowego (i częściowo osobistego) dołka. Rozgłos, który przy okazji zyskał,
sprawił, że od kilku miesięcy nie może narzekać na brak nowych spraw, a fakt,
że nie sypia już w swoim biurze, tylko w wynajmowanym nad nim mieszkaniu, można
uznać za przejaw wychodzenia na prostą. Wprawdzie zlecenia od aktualnych klientów
nie są może specjalnie ekscytujące, ale dostarczają zastrzyków gotówki, których
co by nie mówić, detektyw z pewnością potrzebuje.
Gdy w jego biurze pojawia się kobieta chcąca, aby Strike
odszukał jej męża, ten ma wszelkie podstawy, by zlecenia nie przyjąć. Leonora Quine
nie wygląda na klientkę, która będzie w stanie mu zapłacić, a na dodatek twierdzi,
że właściwie to wie prawie na pewno gdzie jest Owen, bo zdarzało mu się już
znikać wcześniej. Cormoran sprawy się jednak podejmuje, a gdy w tle pojawia się
motyw nowej powieści, w której Quine w niewybredny sposób szydzi z wielu osób,
okazuje się, że wiele osób zyskałoby na pozbyciu się mężczyzny z pola widzenia.
Najlepiej gdyby zniknął na zawsze…
Druga książka Roberta Galbraitha, podobnie jak pierwsza,
intrygowała mnie pod wieloma względami, ale tym co ciekawiło mnie w pierwszej
kolejności był tytuł. Mam pewną słabość do nieoczywistych rozwiązań stosowanych
w tym kontekście, oczywiście jeżeli mają
swoje mocne uzasadnienie w fabule. Podobnie jak w przypadku „Wołania kukułki” nie
zawiodłam się pod tym względem, a chociaż nie jest to może element najbardziej
dla odbioru powieści istotny, to jednak pozwala widzieć książkę jako przemyślaną,
od początku do końca, całość.
Cormoran Strike po raz kolejny skupia na sobie uwagę
czytelnika – jest bohaterem na tyle wyrazistym, że czasami samo obserwowanie
jego poczynań jest już zajęciem interesującym. Nietrudno jest mi go lubić,
chociaż nie wszystkie jego decyzje znajdują moje uznanie. To jednak dobrze, że
nie zawsze postępuje tak, jak ja bym tego oczekiwała – byłoby wtedy zbyt przewidywalnie,
a tego przecież chyba nikt nie lubi. To nietuzinkowy facet mający potrzebę ciągłego działania, który wkurza
się, gdy brak nogi go ogranicza, nie zawsze potrafi panować nad emocjami, a
jednak w śledztwie przejawia zdolność do łączenia elementów, którym inni nie
przypisują zbyt wielkiego znaczenia. Nie godzi się na półśrodki, ale nie jest nieskazitelny
i przez to staje się bardziej autentyczny i ludzki.
W „Wołaniu kukułki” brakowało mi szerszego wykreowania Robin
– asystentki Cormorana, która trochę z przypadku trafiła do jego biura. Drugi
tom przygód detektywa rekompensuje te wcześniejsze braki i mamy okazję poznać
ją dużo lepiej. W niej odrywamy to, co być może i nam towarzyszy w życiu –
zderzenie tego, co znane i bezpiecznie, ale nie do końca dające szczęście, z
tym, co rzeczywiście przynosi satysfakcje, ale i kłóci się z dotychczasowymi
wyborami. Robin będzie miała niełatwy orzech do zgryzienia, bo jej narzeczony
nie jest delikatnie mówiąc zachwycony jej pracą i szefem.
W „Wołaniu kukułki” zaglądaliśmy za kulisy szeroko pojętego świata
show-biznesu - w „Jedwabniku” skupiamy się na ciemnych stronach codzienności
pisarzy i wydawców. Obraz jaki otrzymujemy nie napawa optymizmem, a brutalne
morderstwo nadaje mu mocno makabryczny wydźwięk. Gdzieś w tle trwającego
śledztwa pojawią się różne refleksje – o tym jaką siłę ma pragnienie zemsty czy
chęć bycia zauważanym, a nawet na temat tego, czym jest miłość i czy
przypadkiem nie jest to tylko budowany na własne potrzeby obraz bliskiej osoby.
Wrażenia, jakie „Jedwabnik” we mnie wywołał są pod wieloma
względami podobne do tych, które, które towarzyszyły mi przy okazji lektury „Wołania kukułki”. To kryminał z rodzaju tych, które wymagają od czytelnika pewnego
rodzaju cierpliwości – zanim w pełni zostaniemy wciągnięci w stworzoną historię
mija trochę czasu, a fakt, że wątki obyczajowe potraktowane są stosunkowo
szeroko, sprzyja poczuciu, że chwilami kryminalna zagadka schodzi na drugi
plan. Nie poczują się więc zadowoleni Ci, którzy oczekują nieprzerwanego
napięcia, bo u Roberta Galbraitha przychodzi ono raczej falami.
W porównaniu do pierwszej części cyklu jest za to bardziej
brutalnie, chociaż ogólny klimat powieści jest podobny – przytłaczający, ale
jednocześnie dobrze wpisujący się w całą historię. Bardziej przypadło mi do
gustu zakończenie, bo chociaż poprzednio byłam zaskoczona, to jednak nie
wszystkie elementy mnie przekonały. Tym razem natomiast poza tym, że nie udało
mi się dopasować wcześniej wszystkich elementów układanki (a jest ich naprawdę
sporo), to rozwiązanie wydawało mi się satysfakcjonujące.
„Jedwabnik” jest więcej niż dobrze napisaną powieścią, co
wynika z umiejętności autora do opowiadania historii, ale jednocześnie
jako kryminał nie przypadnie do gustu każdemu. Może się okazać, że wątki
obyczajowe przytłoczą tych, którzy woleli by w zamian więcej zwrotów akcji, a
chwilowe przestoje w śledztwie okażą się nużące. Mnie „Jedwabnik” przekonuje przede
wszystkim złożonością bohaterów i klimatem, ale nie przeczę, że podkręcenie
biegu wydarzeń wcale by mu nie zaszkodziło. Liczę na to przy kolejnym spotkaniu
i następnej sprawie, której będzie się musiał podjąć Cormoran Strike.
„(…) ludzie się zabijają, kiedy myślą, że odebrano im cały
sens ich życia. Nawet to, że inni uważają ich cierpienie za śmieszne, nie jest w
stanie ich zniechęcić”. (s. 104)
„Czasami zamordowani nieśli wiadomość od swoich zabójców
niczym transparent wciśnięty do sztywnych, martwych dłoni”. (s. 360)
25 komentarze
Mnie się te kryminały podobają :D
OdpowiedzUsuńNiech Rowling pisze ich jak najwięcej!
Ja liczę w następnych książkach na jeszcze lepszy popis umiejętności autorki :) Do tej pory wrażenia mam pozytywne, chociaż nie towarzyszy temu jakiś ogromny zachwyt ;)
UsuńMi Rowling w literaturze kryminalnej kompletnie nie przypadła do gustu. Z "Wołaniem kukułki" dość długo się męczyłam . Nie podobał mi się sposób prowadzenia sprawy oraz bohaterowie, a zwłaszcza sam Cormoran Strike. Mimo wszystko dałabym jej jeszcze jedną szansą i chyba skuszę się na "Jedwabnika" :)
OdpowiedzUsuńMam przeczucie, że jeśli "Wołanie kukułki" nie przypadło Ci do gustu, to z "Jedwabnikiem" będzie podobnie, ale mam nadzieję, że się mylę i poczujesz, że kryminalna Rowling też jest okej :)
UsuńChoć "Wołanie kukułki" bardzo mi się podobało to dość długo zwlekam z lekturą "Jedwabnika", bo moja mama i koleżanka z pracy okropnie się przy nim wynudziły. Mam nadzieję jednak, że w moim przypadku tak nie będzie :)
OdpowiedzUsuńTrochę na rozwój akcji trzeba poczekać, to prawda ;) Może Ciebie wciągnie :)
UsuńMi się bardzo Jedwabnik podobał i również stwierdziłam że książka jest mroczniejsza niz Wołanie Kukułki :)
OdpowiedzUsuńO tak i bardziej brutalna - gdy człowiek sobie wyobrazi ofiarę morderstwa, to nie jest to widok, delikatnie mówiąc, przyjemny.
UsuńJestem już rozczarowana "Trafnym wyborem" i chyba zostanę przy Harrym Potterze :)
OdpowiedzUsuń"Trafny wybór" to jeszcze inna historia - powieść bardziej obyczajowa :) Ale jeżeli nie ciągnie Cię do serii o Cormoranie to oczywiście nie ma co się zmuszać :)
UsuńTak tak, inny gatunek, niemniej jednak nie zachęciła mnie na razie do dalszych prób :)
UsuńRozumiem - wiadomo, do czytania musi być chęć :)
UsuńNa półce czeka na mnie "Szczęśliwy traf", więc pewnie najpierw zabiorę się za tę książkę, a dopiero potem sięgnę po cykl z detektywem Strike'em. Jestem ciekawa jak Rowling sprawdza się w roli pisarki kryminałów :)
OdpowiedzUsuńA ja jestem ciekawa czy Ci się spodoba jej kryminalne wcielenie :)
UsuńPodobał mi się "Trafny wybór" - był świetny. Za tę serię pewnie też kiedyś się wezmę.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że przypadnie Ci do gustu :)
UsuńWołanie kukułki mi się podobało, jestem przekonana, że ta część będzie równie dobra!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że się nie zawiedziesz :)
UsuńCieszę się, że masz takie dobre zdanie o tej książce. Będę niebawem do niej zaglądać.
OdpowiedzUsuńW takim razie czekam na recenzję :)
UsuńMuszę się w końcu zabrać z tę książkę. "Wołanie kukułki" już dawno za mną, a druga część tak czeka i czeka... ;)
OdpowiedzUsuńWidocznie jeszcze nie było dobrego momentu na lekturę :)
UsuńA mnie ta autorka nie zachwyca. Przeciętna.
OdpowiedzUsuńRozumiem, nie każdemu odpowiada :)
UsuńA co jej autorstwa czytałaś? :)
Cieszę się :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)