Ray Bradbury - 451 stopni Fahrenheita
8.05.2015
Ray Bradbury, 451 stopni Fahrenheita [Fahrenheit 451],
tłum. Iwona Michałowska, Solaris, 2008, 220 stron.
Ponad sześćdziesiąt lat temu amerykański pisarz Ray Bradbury
w książce "451 stopni Fahrenheita" zaprezentował wizję świata, która dziś wydaje
się jeszcze bardziej prawdopodobna. Przerażać może oczywiście pomysł palenia
książek i zakaz ich czytania (zgroza!), ale to co w tej historii przytłacza
najbardziej, to ludzka bezmyślność i poddanie się codzienności, w której
zwyczajna rozmowa wydaje się dziwna i niepotrzebna.
W takiej rzeczywistości żyje Guy Montag, nie stojąc jednak gdzieś
z boku, lecz aktywnie uczestnicząc w dziele zniszczenia swobodnej myśli i
bardziej dosłownie – literackiej spuścizny. Mężczyzna jest strażakiem, ale gdy
w remizie wybrzmiewa alarm, nie oznacza to bynajmniej, że pojawił się pożar,
który trzeba ugasić. To sygnał, że ktoś sprzeciwił się zakazowi posiadania
książek i trzeba użyć ognia, by te zmieniły się w popiół. Poczucie siły i
dobrze spełnianego obowiązku, gdy tak naprawdę nie zna się innego świata,
powinno wystarczyć, ale pojawia się moment, gdy Guy zdaje sobie sprawę, że od
dawna nie jest szczęśliwy. Mieszkająca w sąsiedztwie 17-letnia Clarisse zasiewa
w nim kilka wątpliwości, a stąd już tylko krok do kwestionowania tego, co do
tej pory było oczywiste.
Bezmyślne wpatrzenie w ekran, w którym lecą programy o
wszystkim i o niczym (z naciskiem na to drugie), stające się substytutem życia, sięganie
po narkotyki, samobójstwa, zero krytycznego spojrzenia na cokolwiek, zero
bliskości między ludźmi i sensownych rozmów. Wizja, która przeraża i co gorsza
nie wydaje się wcale abstrakcyjna. Guy nie pamięta kiedy poznał swoją żonę,
ona w głowie ma niewiele poza papką serwowaną na ekranach zajmujących niemal
całą przestrzeń salonu i słowami sączącymi się do jej ucha przez specjalne
urządzenie. Gdzieś nad głowami przelatują samoloty i może zacznie się za chwilę
wojna, ale nikt się tym nie przejmuje, ludzi niemal nic nie jest już w stanie
wyrwać z marazmu. Są jeszcze na szczęście wariaci, tacy jak Clarissa, którzy
czerpią przyjemność z rozmowy czy sprawdzania jak smakuje deszcz.
Jest też oczywiście Guy, ale w końcu dopiero co sam czuł przyjemność z palenia książek i chociaż zaczyna patrzeć inaczej na wiele spraw,
to zachowuje się trochę jak mały, zagubiony chłopiec. Miota się okropnie i z
jednej strony to jego zachowanie może odrobinę irytować, ale mi mimo wszystko
wydawało się bardzo autentyczne. Działanie pod wpływem emocji, często
nieprzemyślane i co tu dużo mówić niezbyt mądre, usprawiedliwiają lata
poddawania się swoistej indoktrynacji.
„451 stopni Fahrenheita” to fabularnie tak naprawdę
nieskomplikowana historia, bez nadmiaru postaci i z jednym kluczowym wątkiem,
skupiającym się na działaniach głównego bohatera. Wartka akcja nie pozwala się
oderwać od lektury, a świat przedstawiony zmusza do refleksji nad kondycją
społeczeństwa, nad codziennością i nad sobą. Czy wizja przedstawiona przez
autora naprawdę jest aż tak odległa od tego, co można zaobserwować dzisiaj? Mam
czasami wrażenie, że jesteśmy ledwie kilka kroków od takiej rzeczywistości.
Powieść Raya Bradbury’ego zrobiła na mnie duże wrażenie i
jest jedną z tych historii, które w prostej formie kryją cała gamę znaczeń.
Autor rzuca czytelnikowi wyzwanie, ostrzega i prowokuje do przemyśleń.
Jednocześnie, gdy Clarissa pyta Guya o to, czy jest szczęśliwy, pyta również
nas. To dobra chwila, by sobie na to pytanie odpowiedzieć.
„Spal ich na popiół, a potem spal popiół. To nasze oficjalne
motto”. (s. 15)
„To pozytywny aspekt umierania: gdy nie ma się nic do
stracenia, można sobie pozwolić na każde ryzyko”. (s. 111)
31 komentarze
Bardzo ciekawie, aż mam chęć przeczytać! A patrząc na okładkę, nigdy bym nie pomyślała, że książka może mi się spodobać :)
OdpowiedzUsuńGorąco zachęcam!
UsuńMam nadzieję, że to nie jedynie polskie wydanie tej książki, bo jego okładka jest bardzo myląca i zwyczajnie brzydka (tak, jestem bibliofilem-wzrokowcem), a bardzo chciałabym mieć tę powieść wśród swoich zbiorów.
UsuńTeż zwracam uwagę na okładki, trudno tego nie robić :) I lubię gdy jakoś na mnie w pozytywnym sensie tego słowa działają ;) Co do "451..." to kilka innych wydań jest, ale żadna z okładek mojego serca jakoś nie skradła :)
UsuńSłyszałam o tej książce w recenzji Z kamerą wśród książek :D
OdpowiedzUsuńWarto przeczytać!
O tak, warto :)
UsuńSłyszałam o tej powieści i chętnie ją poznam, mimo że motyw z niszczeniem książek i zakazem czytania nie jest chyba zbyt nowatorski.
OdpowiedzUsuńNie jestem ekspertem i mogę się mylić, ale gdy książka pierwszy raz została wydana, czyli ponad 60 lat temu, nie był to motyw bardzo popularny :-) Polecam przeczytanie - warto :)
UsuńRzeczywiście, nie pomyślałam, że ta powieść ma już tyle lat. W takim razie jestem jej bardziej ciekawa :)
UsuńBradbury stworzył fabułę, która jest teraz jeszcze bardziej aktualna i realna niż 60 lat temu. Bardzo dobra powieść :)
OdpowiedzUsuńDokładnie! Cieszę się, że po nią wreszcie sięgnęłam :)
UsuńPowiem Ci, że bardzo mnie zainteresowałaś. Moty niszczenia książek mnie zaciekawił. Chętnie przeczytam.
OdpowiedzUsuńMyślę, że przypadłaby Ci do gustu :)
UsuńNie czytałam, ale zawsze znajdzie się jakaś książka, której sie nie czytało. Nie sposób przeczytać wszystko. A szkoda. Cały czas zastanawiam się, jak wydłużyć dobę, żeby miała chociaż 48 godzin. Nie masz jakiejś recepty?
OdpowiedzUsuńSama się nad tym zastanawiam, ale recepty nie mam niestety :-) Powiem Ci jednak, że nie ma co się przytłaczać myślą, że tyle świetnych książek jeszcze czeka - mnie na przykład cieszy myśl, że przede mną tyle wspaniałych książkowych przygód, chociaż wiadomo, że chciałoby się czytać więcej :)
UsuńZaciekawiłaś mnie :) Poszukam w bibliotece :)
OdpowiedzUsuńhttp://pizama-w-koty.blogspot.com/
Cieszy mnie to, zachęcam do przeczytania :)
UsuńTa bezmyślność w stosunku do sztuki/książek kojarzy mi się z ostatnio przeczytaną przeze mnie książką. A jest to "Lekcja martwego języka". Główny bohater, nazista, dowódca plutonu egzekucyjnego, wielki esteta, jest przerażony tym, że ludzie tak bezmyślnie traktują dzieła sztuki, palą bezcenne woluminy książek bez chwili refleksji.
OdpowiedzUsuńCiekawe, nie słyszałam wcześniej o tej książce, teraz przynajmniej wiem, że taka na rynku jest :) U Radbury'ego bezmyślność dosięga właściwie większości aspektów życia i nic już nie jest ważne. To przerażające.
UsuńStrasznie zaintrygowała mnie ta książka. A palenie książek i zakaz czytania napełnia mnie niepokojem. Ja bym chyba nie przetrwała w takim świecie. Jak tylko zobaczę w bibliotece tą książkę, to na pewno po nią sięgnę :))
OdpowiedzUsuńaddictedtobooks.blog.pl
Mocno zachęcam ;-) I czekam na Twoje wrażenia z lektury :)
UsuńNawet nie wiesz jak bardzo mnie zacheciłaś do przeczytania tej pozycji. bardzo cieszę się, ze napotkałam sie dzisiaj na Twoją recenzje. Jak najprędzej dodae ją do lektur, które koniecznie muszą być przeze mnie przeczytane. Jeszcze raz bardzo Ci dziękuje :>
OdpowiedzUsuńCieszę się, że mi się udało! Mam nadzieję, że spodoba Ci się równie mocno, jak mi ;-)
UsuńCzytałam już dawno temu, niestety nie zrecenzowałam. Ale mniej więcej moja recenzja byłaby taka sama jak Twoja - naprawdę warto przeczytać :)
OdpowiedzUsuńMiło, że mamy podobne odczucia :)
UsuńNie słyszałam wcześniej o powieści - ale przyznam, jest ciekawa. Piekne zdjęcie :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się podoba :) A powieść ciekawa zdecydowanie!
UsuńCiekawy tytuł i treść. Nie słyszałam o tej książce a widzę, że warta jest poznania :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie!
UsuńKlasyka! I muszę ją wreszcie przeczytać do jasnej ciasnej ;).
OdpowiedzUsuńKoniecznie Basiu :-)
UsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)