Haruki Murakami - Po zmierzchu
2.04.2015
Trudno nie zauważyć, że u Murakamiego pewne motywy
przewijają się przez kolejne książki. Zaczynam lekturę „Po zmierzchu” i bez
problemu dostrzegam punkty, które pojawiły się w dwóch innych czytanych wcześniej
powieściach („Kafka nad morzem”, „Na południe od granicy, na zachód od słońca”)
takie jak chociażby tajemnicza kobieta, muzyka czy Tokio nocą. Mimo to nie mam
poczucia, że autor ciągle pisze o tym samym. Gdyby stworzone przez niego
historie zaczęły mi się po jakimś czasie zlewać, wówczas mogłabym się martwić,
ale na razie każda z nich to zupełnie inna czytelnicza podróż – nie zawsze tak
poruszająca, jakbym tego chciała, ale niewątpliwie wywołująca wiele refleksji.
Cała akcja „Po zmierzchu” rozgrywa się na przestrzeni jednej
nocy, której upływ odmierzają umieszczone w książce zegary. W tym samym czasie,
w różnych miejscach Tokio, dzieją się rzeczy, których jesteśmy świadkami. Z jednej
strony biernie przyglądamy się wszystkiemu z pewnej odległości (dystans ten
niejednokrotnie niebezpiecznie się zmniejszy), z drugiej zostajemy we wszystko
mocno zaangażowani za sprawą narratora, który przybiera formę pierwszej osoby
liczby mnogiej. To zabieg, który był dla mnie swego rodzaju nowością –
początkowo pozostawałam trochę poza całą akcją, spodziewając się, że owe „my”
niekoniecznie odnosi się do czytelnika, ale im dalej, tym mniej byłam tego
pewna.
Mało tego, w trakcie czytania dostaniemy nawet wskazówki
przywodzące na myśl oglądanie filmu – pokazane zostają nam kadry, a ktoś
podpowiada w którą stronę patrzeć i na czym się skupić, aby nic nie umknęło
naszej uwadze. Zbliżamy się i oddalamy, pojawiają się pytania i domysły, ale chociaż
może to przypominać narzucanie pewnego punktu widzenia, to nie ogranicza jednak
swobody interpretacji kolejnych obrazów i kreowania własnych wyjaśnień i
odpowiedzi. Te filmowe skojarzenia nie towarzyszyły mi cały czas, typowe były
dla fragmentów, w którym znajdujemy się w pokoju Eri Asai – dziewczyny, która
śpi. To określa ją chyba najlepiej, bo wydaje się początkowo, że nic poza snem
się tu nie dzieje. Do momentu, gdy w odłączonym telewizorze pojawi się obraz, a
w jego centrum Mężczyzna bez twarzy.
Poza tym pokojem toczy się ożywione nocne tokijskie życie. W
całodobowej restauracji dziewiętnastoletniej Marii przerywa lekturę książki
chłopak z puzonem. Spotkali się już wcześniej, ale w tym miejscu są jak dwoje
ludzi, którzy dopiero się poznają. W typowym love hotelu ktoś brutalnie pobija
prostytutkę, zabierając jej wszystkie
rzeczy. Po zmierzchu wiele się może wydarzyć – ktoś może odkryć swoje drugie
oblicze, ktoś inny będzie szukał przyjaźni, a w czyimś rozżalonym i otoczonym
barierą ochronną sercu coś wreszcie się zmieni.
Cała fabuła tak naprawdę nie jest w żadnym stopniu
skomplikowana, a jedynym elementem, który jakoś odstaje od tej w istocie zwyczajnej
rzeczywistości jest Eri, przypominająca trochę Śpiącą Królewnę. Chociaż to
zdecydowanie ona wydaje się być w całej historii najbardziej tajemnicza (Czy
się obudzi? Dlaczego zasnęła na tak długo? Kim jest Mężczyzna bez twarzy?) to przyznam,
że mnie nie fascynowała jakoś szczególnie. Ciekawość się oczywiście pojawiła,
ale bardziej zajmujące było obserwowanie Mari i poznawanie jej lepiej. Może
dlatego, że wydała mi się pod wieloma względami bliższa. Zamknięta w sobie, zagubiona i nie dopuszczająca do siebie innych.
Jak zwykle Haruki Murakami posługuje się pozornie prostą
historią, dodając do niej kilka tajemniczych elementów i pozwalając wybrzmiewać
kolejnym niedopowiedzeniom. Zakończenie wielu rzeczy nie wyjaśnia, jakbyśmy na
chwilę zostali wrzuceni w wir wydarzeń toczących się po zmierzchu, a o świcie
musieli opuścić Tokio, domyślając się jedynie co będzie dalej. Japoński pisarz
tworzy historie otwarte, ale pozostawiające nas z wybrzmiewającą gdzieś w tle
muzyką i wieloma różnymi myślami. Tym razem o znaczeniu bliskości, niełatwych
relacjach między rodzeństwem i codzienności, w której tkwimy, nic nie
zmieniając, chociaż nie czujemy się szczęśliwi. Tak naprawdę jednak w każdym ta
historia może wywołać inne refleksje, może też nie zrobić większego wrażenia
jeśli ktoś w prozie Murakamiego się nie odnajduje. „Po zmierzchu” w moim
odczuciu nie dorównuje „Kafce nad morzem”, (którą swoją drogą z biegiem czasu
coraz mocniej doceniam), ale spotkanie z Murakamim za każdym razem jest dla
mnie fascynującym doświadczeniem (co niezupełnie udaje mi się ująć słowami),
dającym pole do domysłów, przemyśleń i zatopienia się w (nie)zwykłej
codzienności.
Garść cytatów:
„Ludzie mający dokąd iść i niemający się gdzie podziać.
Zmierzający do jakiegoś celu i idący bez celu. Pragnący powstrzymać czas lub go
przyspieszyć.” (s. 8/9)
--------
26 komentarze
Ach, Haruki. <3
OdpowiedzUsuńWiem Aniu, że u Ciebie zajmuje miejsce szczególne :) A który tytuł podobał Ci się najbardziej?
Usuń"Kronika ptaka nakręczacza". :)
UsuńGdyby to nie była taka cegła, a na mnie nie czekałoby tyle innych książek, to chętnie przeczytałabym ją jeszcze raz, żeby powychwalać na blogu. :P
Mnie do "Kafki..." tak ciągnie, bo jakoś z biegiem czasu doceniam ten tytuł coraz bardziej :) Mam jednak na półce tyle książek do czytania, że wiesz... no i samego Murakamiego też kilka nieprzeczytanych tytułów czeka, ale "Kroniki ptaka nakręcacza" nie mam - na razie :))
UsuńCzytałam zaledwie dwie książki Murakamiego i ze smutkiem stwierdzam, że chociaż podobały mi się w trakcie czytania, to po czasie niewiele z nich pamiętam. Szkoda, bo myślałam, że specyficzny styl Murakamiego pozwoli mi dłużej cieszyć się tymi historiami.
OdpowiedzUsuńFaktycznie szkoda, ale przynajmniej w trakcie czytania zajmowały Twoje myśli :)
UsuńW trakcie czytania było super :)
Usuńlubie Murakamiego ;) niedawno otrzymalam wlasne egzemplarze. Jednakze tego nie czytalam, teraz mam ochote :) Niep rzeszkadza mi ze cso tam powieli bo ajk zaczyna mczytac wszystko jkaby odchodzi w zapomnienie liczy sie tylko ta chwila ta ksiazka :D
OdpowiedzUsuńCiekawe, czy Murakami doczeka się w końcu Nobla... Nie wiem, czy na nią zasługuje, ponieważ nie czytałam żadnej z jego książek (jednej tylko nie dokończyłam i nie pamiętam - dlaczego!), ale bawi mnie. oczywiście w sensie pozytywnym, to oczekiwanie na nagrodę dla tego pisarza :)
OdpowiedzUsuńWe mnie to jakichś szczególnych emocji nie wywołuje, ale domyślam się, że można z utęsknieniem czekać na nagrodę dla autora, szczególnie gdy ma się przeświadczenie, że na nią zasłużył :))
UsuńWłaśnie zostałaś nominowana przeze mnie do zabawy:Liebster Blog Award:) Pytania znajdziesz tu: http://tu-sie-czyta.blogspot.com/2015/04/oho-czas-na-mnie.html
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło! W wolnej chwili na pewno na pytania odpowiem :)
UsuńWstyd przyznać, ale ja jeszcze nie znam prozy tego autora. Cały czas pozostaje jedynie w sferze planów.
OdpowiedzUsuńŻaden wstyd :) Skoro jest w planach to pewnie prędzej czy później uda Ci się go poznać :)
UsuńU mnie tak samo...
UsuńJestem piekielnie ciekawa tego autora!
I ja też bardzo chcę poznać jego twórczość! Mam nadzieję, że już niedługo:)
UsuńUwielbiam Murakamiego, choć póki co czytałam jedynie 1Q84. Nie wydaje mi się jednak, by jego powieści kiedyś mi się znudziły, mimo że są do siebie podobne. W 1Q84 też Murakami wyszedł od prostej historii, jak mówisz :-) Koniecznie muszę przeczytać!
OdpowiedzUsuń1Q84 jeszcze na półce nie mam, ale słyszałam o tym tytule wiele dobrego, więc na pewno też przeczytam :) To sztuka w prostej historii zawrzeć tyle wrażeń :)
UsuńWe wstępie piszesz o kilku rzeczach, które powtarzają się w książkach Murakamiego i przyznam Ci, że w trylogii 1Q84 są one również, więc masz całkowitą rację ;) Uwielbiam prostotę tego pisarza. Tworzy historie ujmując je w bardzo krótkich i zwięzłych zdaniach, lecz nie da się ukryć, że ociekają one emocjami i strasznie porywają czytelnika :)) "Po zmierzchu" jest na mojej liście :))
OdpowiedzUsuńCo ciekawe te uczucia są u niego często nieoczywiste, nienazwane, a jednak nie ma problemu, żeby się w nie wczuć :) Chociaż z drugiej strony wiadomo, że nie do każdego trafią :)
UsuńNigdy nie czytałam nic tego autora, ale Eri przypominający Śpiącą Królewnę mnie zachęcił do sięgnięcia po tą książkę :)
OdpowiedzUsuńPrzypominająca raczej, bo to kobieta :) Cieszę Cię, że widzisz tu coś, co Cię zachęciło :)
UsuńBardzo lubię tego autora, choć przeczytałam tylko jego 2 zbiorki opowiadań :). Kupiłam niemal wszystkie jego książki (poza jedną) - czekają na swoją kolej do czytania.
OdpowiedzUsuńTo rzeczywiście jego pióro musiało Ci się spodobać, że tak zaopatrzyłaś swoją biblioteczkę :) A jakiego tytułu Ci brakuje? :)
Usuń"Bezbarwny Tsuku coś tam" :) Ach, i nie mam 3 części 1Q94 czy jakoś tak :)
UsuńTo ciekawa jestem czy "Kafka nad morzem" Ci się spodoba :)
UsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)