Agatha Christie - Tajemnica Bladego Konia
18.04.2015
Agatha Christie, Tajemnica Bladego Konia [The Pale Horse], tłum. Krystyna Bockenheim, Wydawnictwo Dolnośląskie, 2014, 255 stron.
Herkules Poirot wzbudza moją sympatię, ale znajomość ta nie
jest pozbawiona chwil, w których jego brak jakiejkolwiek skromności stanowi drobną
na niej rysę (a jednocześnie bez tego nie byłby tak wyrazisty, ot paradoks). W „Tajemnicy
Bladego Konia” miałam okazję poznać za to kogoś, kogo lubić jest łatwiej i
chociaż brak mu może tego geniuszu, który posiada wąsaty Belg, to miło spędziłam czas
w jego towarzystwie. Mark Easterbrook jest pisarzem, ale aktualnie praca nad
najnowszą książką utknęła w punkcie, w którym wszystko wydaje się słabe i
nieciekawe. Być może dlatego mężczyzna angażuje się w sprawy zdecydowanie
bardziej intrygujące, bo łączące w sobie śmierć i magię.
Umierająca kobieta w ostatnich chwilach swojego życia prosi
o rozmowę z księdzem, któremu przekazuje ważne informacje. Mężczyzna nie wraca jednak
na plebanię, bo zostaje zamordowany, a znaleziona przy nim lista nazwisk wzbudza
konsternację policji. Figurujące na niej osoby pozornie nic nie łączy, może
poza tym, że niektóre z nich umierają. Problem w tym, że przyczyny śmierci są
bardzo różne i trudno dopatrzyć się w nich jakichś tajemniczych elementów.
Teoretycznie nie ma więc tu mowy o zabójstwach, ale czy na pewno? Gdzieś w tym
wszystkim przewija się nazwa Blady Koń – kiedyś gospody, dziś domu
zamieszkanego przez trzy kobiety, znane z upodobań do paranormalnych zjawisk. A
gdy brakuje logicznego wyjaśnienia, łatwo jest uwierzyć, że magia potrafi
zabijać, szczególnie, gdy wszystko wskazuje na ingerencję sił wymykających się
chłodnej ocenie.
Tym razem działania policji schodzą niemal zupełnie na
dalszy plan, bo oto na scenę zbrodni/nie zbrodni wkracza Mark Easterbrook, z doświadczeniem zerowym, ale poczuciem, że
nie można tego wszystkiego zostawić własnemu biegowi. Tam coś usłyszy, tu coś
skojarzy, a dorzucić do tego wrodzoną ciekawość i już mamy materiał na
detektywa-amatora. Co by nie mówić radzi sobie całkiem nieźle, chociaż pod względem
umiejętności daleko mu do Herkulesa Poirota. Mark działa na pewno bardziej
intuicyjnie (wąsaty Belg pewnie by się obraził, gdyby mu zasugerować używanie intuicji
– on zawsze tylko gromadzi i analizuje fakty, jak sam mawia) i niezbyt pewnie
porusza się między kolejnymi wydarzeniami, ale na pewno nie brakuje mu samozaparcia.
Z odwagą bywa różnie, bo są sytuacje, w których spokój zachować trudno, ale
liczy się przecież to, by mimo wszystko próbować dotrzeć do prawdy.
Jak zwykle pojawia się cała paleta różnorodnych bohaterów –
inspektor Lujeune, lekarz sądowy Jim Corrigan, Zachariah Osborne - aptekarz o fotograficznej
pamięci do twarzy (świadek marzenie!), pan
Venables gromadzący w domu przedmioty z rożnych zakątków świata, który karmi
nimi głodną z powodu choroby duszę podróżnika czy pełna energii Ginger. Nie można
nie wspomnieć także o trzech kobietach – Thyrza, Sybilla i Bella w Bladym
Koniu zajmują się tajemniczymi rytuałami.
Interesująca jest również jedna z przyjaciółek Marka – Ariadne
Olivier, bo być może kryje się w niej trochę z samej Agathy Christie, a
konkretnie problemów z jakimi musi zmagać się ktoś, kto pisze powieści
kryminalne. Pani Olivier zadaje sobie bowiem w jednym z fragmentów wiele pytań.
Jak stworzyć historie, w której każde wydarzenie ma swoje logiczne
uzasadnienie? Jakie imię nadać kolejnej postaci, skoro tyle już wcześniej się
wykorzystało? Bohaterka powinna być miła czy wręcz przeciwnie? Samo morderstwo opisać
łatwo, ale co zrobić, żeby jego wyjaśnienie było sensowne, a morderca nie był
od razu widoczny dla czytelnika? Jak rzucić podejrzenia na innych? Kto wie czy
Agatha Christie za pomocą Pani Olivier nie wyraziła własnych zmagań z pisaniem.
Podejrzewam, że tutaj przypadałaby mi się większa znajomość samej autorki, by
jednoznacznie to ocenić.
Tak naprawdę mam wrażenie, że pisarka potrafi wybrnąć z
każdej kryminalnej zagadki, którą zaplanowała i to w taki sposób, że nawet
czytelnik konstruujący w głowie konkretne jej rozwiązanie, w trakcie lektury
zwątpi w nie co najmniej kilka razy. Przyszło mi do głowy wyjaśnienie zbliżone
do tego, które okazało się prawdą, ale w rzeczywistości ani przez chwile nie
byłam go całkowicie pewna i wystarczyło moment czy jedno zdanie, bym podważała
w myślach jego słuszność i rozważała inne. U angielskiej autorki trudno
rozróżnić co wskazuje na faktycznego sprawcę, a co jest tylko elementem
misternie skonstruowanego planu wyprowadzenia w pole czytelnika. Za to jednak
ją cenie, a chociaż kryminalnie nie czułam się koniec końców zaskoczona tak
bardzo jak w przypadku na przykład „Morderstwa w Orient Expressie” czy „I nie było już nikogo”, to nie sposób nie docenić pomysłu na fabułę (kto by się
spodziewał magii u Christie?) i skrupulatnego konstruowania intrygi, w której każdy
szczegół może mieć znaczenie i nic nie dzieje się przez przypadek.
Garść cytatów:
„Są tylko dwie rzeczy pożądane tak silnie, że warto
zaryzykować potępienie wieczne. Napój miłosny i kielich trucizny”. (s. 79)
„Zjawiska nadprzyrodzone wydają się nadprzyrodzone. Ale
nauka jutra jest nadprzyrodzona dzisiaj”. (s. 163)
--------
15 komentarze
Również miło wspominam tę lekturę - przyznam, że Agata Christie była po prostu o krok do przodu od innych współczesnych jej pisarzy :)
OdpowiedzUsuńMiała niesamowite pomysły i potrafiła je świetnie realizować :)
UsuńTo też, ale przy tematyce tej książki chciałam zwrócić uwagę o wprowadzenie wątku "paranormal" w powieść :D
UsuńAch, w tym sensie :) Fakt, w klasycznych kryminałach się tego nie praktykowało, a Christie i tak potrafiła z tego wybrnąć :)
UsuńCzytałam dawno temu i niewiele pamiętam, więc chyba pora na powtórkę :) Co do postaci pani Olivier to też widzę w niej ślad samej autorki, a pytania, które pai Olvier zadaje uzmysławiają jak trudno napisać dobrą powieść kryminalną.
OdpowiedzUsuńO tak, opisać morderstwo to jeszcze nic, ale trzymać czytelnika w ciągłej niepewności i na koniec zaserwować mu takiego wyjaśnienie, by logicznie wynikało z mimochodem dawanych wskazówek (ale nie było jednocześnie zbyt oczywiste) - to sztuka :)
UsuńPodziwiam ludzi, którzy to potrafią :)
UsuńNie wątpię, że intryga kryminalna skonstruowana jest po mistrzowski. Akurat tej książki nie czytałam.
OdpowiedzUsuńTo była pierwsza książka Christie jaką przeczytałam. Bardzo miło ją wspominam :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie piszesz recenzję ;)) Ale książki nie znam, ale wydaje się interesująca ;))
OdpowiedzUsuńW takim razie zachęcam do lektury! :)
UsuńAgatka jest mistrzynią i uwielbiam jej książki, ale kiedy czyta się za dużo pod rzad, to mogą się przejeść. Ja na razie mam przerwę w czytaniu jej lektur (brak czasu, brak chęci, brak możliwości), ale na pewno do niej wrócę. Poza tym lubię, kiedy w ksiązkach pojawiają się rożni bohaterowie. Lubie Herkulesa i pannę Marple, jednak nie lubię zbyt dużo czytać o jednych i tych samych postaciach, w związku z tym, zanotuję sobie ten tytuł i zobaczę, jak ja odbiorę te książkę. :D
OdpowiedzUsuńA wiesz, że ja też sobie dawkuje jej książki - nie czytam ich raczej jedna po drugiej bo czuję, że wtedy rzeczywiście mogłyby mi się przejeść. Podobnie mam na przykład z książkami Jodi Picoult :) Panny Marple jeszcze nie poznałam - ciekawa jestem czy się polubimy :) A Tobie mam nadzieję, że "Tajemnica Bladego Konia" przypadnie do gustu!
UsuńZnam całą Chritie. Ta książka jest słabsza. ALe i tak wspaniała.
OdpowiedzUsuńDodam ten blog do obserwowanych i pozdrawiam
http://literackie-zamieszanie.blogspot.com/
Chciałabym również poznać wszystkie jej książki :) Mnie na przykład trochę mniej podobały się "Wczesne sprawy Poirota" :) Za każdym razem jednak bawię się dobrze przy książkach Christie :)
UsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)