Lucy Maud Montgomery - Ania na uniwersytecie

21.02.2015


Lucy Maud Montgomery, Ania na uniwersytecie [Anne of the Island], tłum. Janina Zawisza-Krasucka, Wydawnictwo Literackie, 2014, 291 stron.
Cykl: Ania z Zielonego Wzgórza, tom 3.

Na Wyspie Księcia Edwarda nastał czas wyjazdów. Państwo Allan, Irvingowie, a także pewna rudowłosa młoda dama opuszczają ten uroczy zakątek, by przeżywać nowe emocje w innych miejscach. Jako prawdziwie wrażliwa dusza, Ania wie jak trudno rozstać się tym, co dobrze znane i kochane, a lata spędzone na Zielonym Wzgórzu były przecież najlepszym okresem w jej życiu. Na razie nie opuszcza go na stałe, a studia na uniwersytecie w Redmond to dla niej ogromna szansa i jedno z marzeń, które teraz się spełnia, ale tęsknota za domem chwilami przyćmi słodycz wyjazdu.

Miłość Ani do domu, w którym znalazła wreszcie swoje miejsce, była widoczna także we wcześniejszych dwóch częściach jej przygód, ale to w tej trzeciej tak mocno mnie poruszyła. Tkliwość z jaką wspomina spędzony tam czas, wspomnienia w których znajduje ukojenie oraz wzruszenie, jakie towarzyszy każdemu przyjazdowi na Zielone Wzgórze, ściska serce. To zawsze będzie dla niej miejsce, gdzie w końcu poczuła się chciana i kochana, a będąc daleko od niego, z czułością myśli o ludziach i miejscach, które na nią czekają.

Rudowłosa bohaterka nie byłaby oczywiście sobą, gdyby i w nowych miejscach nie próbowała odnaleźć swojej oazy, która pobudziłaby jej wyobraźnię i poruszyła serce. Początkowo nic nie wskazuje na to, by taka przystań na nią czekała, a pensjonat, w którym zatrzymała się razem z Priscillą Grant zupełnie na takie miano nie zasługuje. Wystarczy jednak mieć otwarte oczy i odrobinę cierpliwości, a wszędzie da odkryć taką przestrzeń, w której swobodniej i z radością będzie można oddychać.

Tytuł kolejnej części cyklu (choć tylko w wersji polskiej, czego przed lekturą niestety nie sprawdziłam) wskazuje na to, że uniwersytet będzie odgrywał dużą rolę dla całej historii, ale w istocie nie znajdziemy go wiele na kartach książki. Nie będzie opisów zajęć na uczelni, szerszego spojrzenia na wykłady czy poznawania profesorów. Studia trwają, ale bardziej gdzieś w tle, co początkowo budziło we mnie lekkie rozczarowanie, bo spodziewałam się jednak czegoś innego. Na szczęście, gdy już przyzwyczaiłam się, że pierwszoplanową rolę odgrywa tu raczej życie poza uniwersytetem, bez oporów zatopiłam się w kolejnych wydarzeniach. A w życiu Ani dziać będzie się naprawdę sporo! Literacka twórczość chowana do szuflady wreszcie nieśmiało z niej wyjrzy; ujawnią się konkurenci o niezdobyte do tej pory serce i pierwsze oświadczyny; nowe znajomości zaowocują przyjaźniami na dłużej; pojawią się wydarzenia, które pociągną za sobą niejedną wylaną łzę, ale i takie, pozwalające na nieskrępowany śmiech i radość.

Wśród nowych znajomych szczególne miejsce w codzienności Ani zajmować zacznie Philippy Gordon. To dziewczyna co do której początkowo naprawdę trudno było mi się zdecydować czy zasługuje na sympatię czy raczej ubolewanie wobec niektórych jej cech charakteru i zachowań. Ma mnóstwo uroku, ale czasem wydaje się próżna i zapatrzona w siebie, a jej niezdecydowanie może trochę irytować. Mimo wszystko jednak jest wierną, szczerą i oddaną przyjaciółką, która serce ma zdecydowanie po właściwej stronie. Ze znanych wcześniej bohaterów szczególnie cieszyła mnie obecność Tadka, który bawił mnie swoimi dziecięcymi mądrościami, zaskakiwał co rusz nowymi wyczynami i ujmował ciekawością, wyrażaną najczęściej słowami „Muszę to wiedzieć.

W „Ani z Avonlea” wspominałam, że bardzo brakowało mi Giberta i tym razem jest go zdecydowanie więcej, chociaż może jeszcze nie tak dużo, jak bym tego chciała. Zresztą to taka postać, która zawsze stoi jakoś z boku, czekając na odpowiedni moment. W jego życiu to czas, gdy z większą siłą pragnie czegoś więcej niż tylko przyjaźni z Anią, a od lat niezmienna miłość będzie musiała wreszcie dać o sobie znać. Pytanie jednak czy to uczucie ma szansę na happy end, tym bardziej, że mimo pozornej dojrzałości, Ania nie do końca wie, czego chce.


Niezwykle przyjemnie jest obserwować jak ta sama dziewczynka, która nie potrafiła trzymać języka za zębami, staje się dorosłą kobietą. Nie jest to czas łatwy, bo wymaga podejmowania ważnych decyzji, a brakuje życiowego doświadczenia, które dawałoby pewność, że są one właściwe. Wyobrażenia z lat dzieciństwa muszą się mierzyć z rzeczywistością, a w niej nie zawsze jest miejsce na stworzone w głowie przed laty ideały. Ania teraz przekona się o tym dobitnie, odkrywając jednocześnie, że czasami potrzeba czasu, by zrozumieć co rzeczywiście jest ważne.

Szczególny sentyment mam do pierwszej część serii, bo to w końcu  w „Ani z Zielonego Wzgórza” wszystko się zaczyna, ale „Ania na uniwersytecie” podobała mi się równie mocno. To ujmująca powieść o wkraczaniu w dorosłość, podszyta dziecięcymi jeszcze marzeniami i wyobrażeniami oraz pokazująca codzienność ze wszystkimi jej radościami i smutkami. Było dla mnie czystą przyjemnością spotkać się z piórem L. M. Montgomery po raz kolejny.


  Garść cytatów:

W tych godzinach marzeń była bogatsza niż w rzeczywistości, bo rzeczy widzialne mijają, niewidzialne natomiast trwają bez końca”. (s. 16)

Świat byłby straszny, gdyby składał się tylko z poważnych ludzi”. (s. 169)

Ania z Zielonego Wzgórza

       

         

             

    



Zobacz również

30 komentarze

  1. Uwielbiam całą serię o Ani, to piękne książki, do których chętnie jeszcze wrócę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja cieszę się, że na Zielone Wzgórze wróciłam po tylu latach - odkrywam je na nowo :)

      Usuń
  2. Oj tak. Mnie również "Uniwersytet" bardzo się spodobał! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pamiętam dosyć dobrze tę część. I Ani wchodzącą w dorosłość... mam wielki sentyment do tej bohaterki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ania to bohaterka niezwykła - tyle w niej emocji i życia, że aż chce się spędzać z nią czas :)

      Usuń
  4. Całą serię kocham, ale tę część darzę jeszcze większym uczuciem :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytałam!
    I bardzo lubię Anię;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie cierpie powieści z Anią w roli głównej. Sama nie wiem czemu tak jest :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O proszę, może po prostu charakter bohaterki jakoś nie przypadł Ci do gustu? A może to kwestia stylu pisania autorki? Wiadomo, że seria o Ani nie każdemu się podoba :))

      Usuń
  7. Ojejku...aż wstyd napisać, że ja zatrzymałam się na powieści "Ania z Zielonego Wzgórza". Jednak po dziś dzień książkę tę wspominam z ogromnym sentymentem! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żaden wstyd :) Dalsze losy Ani mogą być jednak również ciekawe, mi sprawia ogromną przyjemność ich odświeżanie/poznawanie :)

      Usuń
  8. Moja ulubiona część serii, uwielbiam Anię na uniwersytecie. Tam Ania jest niezależna, wolna i beztroska:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda, chociaż z tą beztroską to jednak różnie bywa :) Kilka zmartwień na horyzoncie się pojawia :)

      Usuń
  9. Czytałam jedynie pierwszą część i chyba powinnam zapoznać się z resztą serii, bo z sentymentem wspominam tę lekturę i właśnie uświadomiłam sobie, że nie wiem jak potoczyły się losy Ani.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ta część jest, z tego co pamiętam, jedną z bardziej dramatycznych, dla mnie przynajmniej. Ale byłam dzieckiem, gdy to czytałam, więc przeżywałam to razy trzy ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście są momenty dramatyczne, co pokazuje, że autorka nie skupia się tylko na radościach - codzienności Ani towarzyszą też tragiczne wydarzenia.

      Usuń
  11. Od lat nie wracałam do Ani, a kiedyś wracałam do książek Montgomery przynajmniej raz na dwa lata. Będę musiała zrobić sobie powtórkę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój powrót na Zielone Wzgórze planowałam od dawna, a teraz cieszę się, że wreszcie się zabrałam za czytanie. Książki L.M. Montgomery dają mi mnóstwo radości.

      Usuń
  12. Uwielbiam! Kiedyś mam zamiar znowu zacząć od pierwszego tomu i przeczytać wszystkie ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Czytałam daaawno temu, jako mała dziewczynka, ale było to niesamowite doświadczenie. Bardzo polubiłam wówczas Anię i z tego co pamiętam, to to był jeden z moich ulubionych tomów, właśnie dlatego że dojrzewała tam i zmieniała się z dziewczynki w kobietę. Fajnie to było obserwować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, Ania się zmienia na naszych oczach :)

      Usuń
  14. Z tego co pamiętam, akurat ta część podobała mi się nieco mniej, ale tak w ogóle, to uwielbiam ten cykl. :)

    OdpowiedzUsuń
  15. O, książki dzieciństwa, też chętnie czytałam, choć do czasów uniwerytetu nie dotarłam... Ładne piszesz recenzje, aż się chce wrócić do tych pozycji ksiażkowych...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! :) Mi powrót na Zielone Wzgórze sprawia ogromną przyjemność :)

      Usuń
  16. Moja ulubiona książka o Anii !

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)

Polub K-czyta na Facebooku

Obserwatorzy