Lucy Maud Montgomery - Ania z Avonlea
20.01.2015
Lucy Maud Montgomery, Ania z Avonlea [Anne of Avonlea], tłum. Rozalia Bernsteinowa, Wydawnictwo Literackie, 2014, 290 stron.
Cykl: Ania z Zielonego Wzgórza, tom 2.
Cykl: Ania z Zielonego Wzgórza, tom 2.
Wędrówka na Zielone Wzgórze powoduje oderwanie się od
codzienności na rzecz takiego zakątka Ziemi, dzięki któremu możemy zregenerować
siły, docenić piękno przyrody oraz spotkać się z dobrze znanymi (ale i nowymi)
bohaterami. To przyjemność sama w sobie i skwapliwie z niej korzystam,
przekonując się kolejny raz, że nawet po latach seria o rudowłosej Ani ma dla
mnie ożywczo pozytywny wydźwięk. Czasami oczywiście ta podróż ma drobne braki i
nie wszystko cieszy czytelnicze oko tak samo, ale koniec końców lektura dała mi
wiele radości i pozwoliła się odprężyć, a to wartość, której przecenić się nie
da.
Ania ma już prawie 17 lat i czekają na nią nowe wyzwania. Ze
względu na kłopoty zdrowotne Maryli, postanowiła zostać w Avonlea i przyjąć
posadę nauczycielki, w której widzi sposobność na pokazywanie uczniom, że w
życiu liczy się ambicja, nieszablonowe myślenie i dążenie do realizacji marzeń.
Oczywiście założenia ma jak zawsze piękne, ale czas pokaże, że nie wszystkie teorie
zdadzą egzamin w zderzeniu z różnymi charakterami dzieci. Na Wyspę Księcia
Edwarda wprowadzi się także nowy sąsiad z bluzgającą na lewo i prawo papugą, a
i na Zielonym Wzgórzu pojawi się ktoś nowy.
„Ania z Avonlea” to kolejne dwa lata z życia rudowłosej i
piegowatej (dokładnie siedem znienawidzonych piegów na nosie) Ani. To wciąż ta
sama dziewczynka, która miała być chłopcem, ale starsza i bardziej
odpowiedzialna. Nadal uwielbia zatapiać się w marzeniach i korzystać z
wyobraźni, gdy tylko ma ku temu okazję. Nie raz i nie dwa wpakuje się w
tarapaty, z emocji nie prześpi kilku nocy, postawi sobie wielkie cele do
których będzie dążyła z całych sił i będzie próbowała swoimi pasjami zarazić
innych. Jednocześnie po raz kolejny wiele się nauczy, kilka razy potknie o
codzienność i będzie musiała zweryfikować wcześniej poczynione założenia.
Czytelnik natomiast będzie miał okazję się temu wszystkiemu przyglądać i poczuć
się nawet jak jeden z mieszkańców urokliwego Avonlea.
Uwagę skupiać będzie na sobie nie tylko Ania – nowe postaci,
które ożywają dzięki talentowi Lucy Maud Montgomery, okażą się równie
zajmujące. Pan Harrison nie będzie przykładem najmilszego sąsiada, ale
podskórnie od razu wyczuć można, że nie jest taki zły, na jakiego w pierwszej
chwili wygląda. Na Zielonym Wzgórzu pojawią się bliźnięta - Tola, o której jednak niewiele można
powiedzieć poza tym, że jest cicha, grzeczna i odrobinę nudna (taka kreacja
dziewczynki wydaje się jak najbardziej zamierzona) oraz stanowiący jej
kompletne przeciwieństwo Tadzio. Poczynania tego urwisa wielokrotnie mnie
bawiły, a jego rozumowanie czasami totalnie rozbrajało. Pojawią się też inni
bohaterowie, często z poruszającą historią w zanadrzu, a w poszukiwaniu bratnich dusz Ania osiągnie
kilka sukcesów. Zabrakło mi za to Gilberta – wprawdzie jest on
nauczycielem w innym mieście, ale pojawia się przecież w Avonlea - czytelnik
dowiaduje się o tym jednak raczej na zasadzie krótkiej wzmianki. Szkoda, że na
przestrzeni tych dwóch lat nie mamy okazji spotkać się z nim na dłużej.
Druga
część serii ma nieco inny charakter niż „Ania z Zielonego Wzgórza” – to w dużej
mierze zbiór opowieści, często niepowiązanych bezpośrednio ze sobą, które
czasem przypominają dłuższe opowiadania. Przywodziły mi na myśl epizody z
określonego okresu, ale trochę zabrakło mi jakiegoś punktu zaczepienia, który
by to wszystko ściślej spajał. Jest wprawdzie Klub Miłośników Avonlea,
nauczycielskie poczynania Ani, próby okiełznania Tadzia i kilka innych wątków
przewijających się przez powieść, w różnych jej miejscach, ale to tylko drobne
nici delikatnie oplatające całość.
„Ania z Avonlea” nie
jest książką bez wad, ale to nadal pełna ciepła i uroku opowieść, w której bez
problemu można się zatopić, mając wrażenie, że Zielone Wzgórze jest na
wyciągnięcie ręki. Nie brakuje w niej mądrości, z której warto czerpać pełnymi
garściami, nawet jeśli prezentuje prawdy, który wydawałoby się dobrze znamy. Ona
nam o nich przypomina, czasami za pomocą konkretnych słów, innym razem
określonych wydarzeń. Gdy spróbujemy spojrzeć na świat oczami Ani, okaże się,
że pomimo smutku, którego czasem doświadczamy i wydarzeń, które odbierają nam
radość – życie jest piękne.
„Dotychczas nikt w Avonlea nie chował papug, było to więc
rzeczą co najmniej gorszącą”. (s. 10)
„Jeśli wejdziesz do swego pokoju nawet o północy,
zaryglujesz drzwi, pospuszczasz rolety i kichniesz, to z pewnością nazajutrz
pani Linde zapyta cię o twój katar”. (s. 14)
25 komentarze
Uwielbiałam całą serię o Ani w dzieciństwie, chętnie do niej wrócę :)
OdpowiedzUsuńCzytałam - stosunkowo niedawno, ponieważ właśnie zbieram całą Kolekcję Ani :3
OdpowiedzUsuńRównież zbieram :)) Miło wrócić do tej serii, chociaż chyba nigdy jej w całości nie przeczytałam, ale też nie pamiętam dokładnie do której części dotarłam :)
UsuńJa też zbieram tą serię. Jak wszystkie uzbieram to będę czytać po kolei.
OdpowiedzUsuńJak byłam młodsza to zaczytywałam się w przygodach Ani :) Piękne wspomnienia!
OdpowiedzUsuńBałam się, że powrót na Zielone Wzgórze straci urok po tylu latach, ale nadal każde spotkanie z Anią sprawia mi ogromną przyjemność.
UsuńNiedawno również powróciłam do Ani !
OdpowiedzUsuńMoja ukochana seria z dzieciństwa, namiętnie zaczytywałam się w tych książkach. Losy rudowłosej Ani bawią i wzruszają. Niedawno oglądałam film (po raz kolejny ;)), ekranizacja sporo się różni, ale i tak ją lubię. :)
OdpowiedzUsuńAnia na ekranie też mi się podoba :)
UsuńCały cykl o Ani to moje ukochane książki w dzieciństwa. Anię z Avonlea czytałam wielokrotnie :)
OdpowiedzUsuńPodobała mi się ta część, ale...chyba wolę kolejną;)
OdpowiedzUsuńZ tego co pamiętam mi też kolejna podobała się bardziej, ale kto wie jak to teraz będzie gdy po nią sięgnę :)
UsuńChoć może i są to książki czasem naiwne i nie bez wad, to i tak je uwielbiam, czytałam na potęgę jako nastolatka, po kilka razy moje najukochańsze części z całego cyklu. Tylko Ania z Szumiących Topoli mi nie podchodziła;)
OdpowiedzUsuńMontgomery potrafi swoim piórem urzekać :) Czytałaś może tej autorki "Błękitny zamek"? Również bardzo przyjemna opowieść :)
UsuńDzięki Ani pokochałam czytać... klasyka ;)
OdpowiedzUsuńKocham ten świat Montgomery!
OdpowiedzUsuńNigdy nie przebrnęłam przez więcej niż pierwszy tom, jakoś zawsze były inne lektury do czytania, a "Ania..." schodziła na drugi plan :))
OdpowiedzUsuńPrzyjemnie jest poznawać dalsze losy Ani, może kiedyś się skusisz :)
UsuńSeria o Ani, choć tak jak piszesz nie jest pozbawiona wad i pewnej naiwności do dziś leży na mojej półce. I z sentymentem do niej wracam. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńSą takie książki, w których te wady jakoś tak mocno nie przeszkadzają, a czasem nawet przestają mieć większe znaczenie, gdy czerpiemy tyle prostej przyjemności z lektury :)
UsuńJa planuję wrócić do Ani (wszystkie części serii mam na półce), ale trochę boję się rozczarowania. Chyba niepotrzebnie, bo wydaje mi się, że nawet jeśli znajdę jakieś usterki, to szybko je zignoruję :)
UsuńTeż się obawiałam powrotu na Zielone Wzgórze, ale chociaż wiadomo, że historię Ani odbieram trochę inaczej niż kiedyś, to i tak świetnie mi się czyta o jej poczynaniach :)
UsuńCóż mogę rzec... kocham Anię, mimo iż jako dziecko broniłam się przed przeczytaniem jej. Ale kiedy już sięgnęłam, przeczytałam wszystkie historie o tym cudownym rudzielcu.
OdpowiedzUsuńJakie piękne zdjęcie wstawiłaś Zielonego Wzgórza, zawsze chciałam w takim domku mieszkać! Kocham Anię!
OdpowiedzUsuńI ja bym w takim domku, w spokojnym otoczeniu chętnie zamieszkała :)
UsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)