Tess Gerritsen - Grzesznik
3.12.2014
Autorka: Tess Gerritsen
Tytuł: Grzesznik
Tytuł oryginału: The Sinner
Tłumaczenie: Jerzy Żebrowski
Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2004
Liczba stron: 320
Za murami klasztoru, który wydawał się
miejscem nietykalnym i odgrodzonym od zła (i fizycznie i duchowo), dochodzi do
zbrodni – brutalnie napadnięte zostają dwie zakonnice. Młodsza ginie, starsza
walczy o życie w szpitalu. Komu mogło zależeć, by uciszyć je na zawsze? Sprawa
robi się jeszcze dziwniejsza, gdy na jaw wychodzi, że zamordowana siostra Camille
niedawno urodziła dziecko, a nikt nie zdawał sobie sprawy z faktu, że była w
ciąży. W mieście dochodzi też do innego zabójstwa – przypadkiem (swoją drogą
nie przemawiają do mnie takie zbiegi okoliczności) znalezione zostaje ciało
kobiety, której ktoś po zabiciu odciął ręce i nogi, zdarł skórę z twarzy i
zostawił na pastwę szczurów.
Oko w oko z makabrycznymi i często trudnymi
do wyjaśnienia wydarzeniami, staje detektyw Jane Rizzoli, a jeszcze głębiej w oczy
śmierci zaglądać będzie patolog sądowy Maura Isles. Pamiętam jak przy okazji „Skalpela”
zastanawiałam się czy skupienie na stanowczej Jane wystarczy, by utrzymać uwagę
czytelnika – wydawało mi się, że poznałam ją już na tyle dobrze, że trudno
będzie o zaskoczenie. W „Grzeszniku” zobaczymy jednak rysy na zbroi niezwyciężonej
pani detektyw, ale w istocie to nie ona będzie grała pierwsze skrzypce. Cieszę
się, że Tess Gerritsen tym razem pozwoliła mi znacznie lepiej poznać Maurę – wcześniej
niewiele na jej temat mogłam powiedzieć, a teraz już wiem, że to bohaterka
zdecydowanie wzbudzająca sympatię. Poza nią samą, stosunkowo dokładnie przyglądamy
się jej pracy, a ta chociaż niewątpliwie trudna, to jednak daje poczucie, że i
zmarłym poświęca się uwagę na którą zasługują.
Jestem pewna, że nie czytałam wcześniej „Grzesznika”,
ale wielokrotnie w trakcie lektury miałam deja vu – dotyczyło to zarówno
zbrodni, jak i relacji między Maurą, a jej byłym mężem. Wiem, że emitowany jest
serial inspirowany książkami Tess Gerritsen, więc może stąd to odczucie? Z drugiej
strony widziałam tylko jakieś urywki, więc nie do końca jestem skłonna w tym upatrywać
wyjaśnienia. Tak czy inaczej nie przeszkadzało mi to w trakcie lektury, może
tylko odrobinę drażniło, jak wtedy, gdy chociaż usilnie się staramy, to nie
możemy sobie przypomnieć skąd kogoś znamy. Maura przypominała mi zresztą trochę
bohaterkę z powieści Robina Cooka - Laurie Montgomery – również patologa
sądowego w podobnym wieku i z równie skomplikowanymi zawirowaniami w życiu
osobistym.
„Grzesznik” mimo przypadku kobiety z
odciętymi kończynami, jest w istocie mniej makabryczny niż „Chirurg” czy „Skalpel”.
Jest brutalnie, bo i śmierć zadana kobietom taka była, ale tym razem historia
wydaje się mniej nacechowana specyficznymi poczynaniami mordercy. Tutaj zresztą
zabójca nie odgrywa specjalnej roli – oczywiście całe śledztwo skupia się na
wyjaśnieniu kto zabił i dlaczego, ale nie spotkamy tu żadnego psychopatycznego
umysłu, w którego myśli moglibyśmy zajrzeć. Pod tym względem poczułam się
trochę zawiedziona, ale trudno zawsze liczyć na spotkanie z pokręconym umysłem
seryjnego mordercy.
Poza czysto kryminalną zagadką i próbami
odgadnięcia kto, co i jak, w powieści Tess Gerritsen dotknąć można również
kilku moralnych dylematów, a nawet przyjrzeć się odwiecznemu niemal starciu
wiary i rozumu. Jak wiele można kupić za pieniądze? Jak słaby i grzeszny jest
człowiek i jednocześnie ile siły w nim drzemie?
Mam pewien problem z „Grzesznikiem”. To
niewątpliwie dobra książka, z ciekawym pomysłem na fabułę i wyrazistymi
bohaterami, których nietrudno sobie wyobrazić. Ciągle było mi w niej jednak
czegoś za mało – raz napięcia, które sprawiałoby, że niemal na jednym wdechu
przedzierałabym się przez kolejne strony, innym razem zaskoczeń związanych z
kolejnymi wydarzeniami. Zarówno „Chirurg” jak i „Skalpel” wypadły pod tym
względem lepiej i pewnie dlatego to, co przygotowała autorka w kolejnej
historii, nie do końca mnie usatysfakcjonowało. Ciągle jednak jestem pełna
optymizmu jeśli chodzi o kolejne spotkania z jej prozą – liczę na to, że będą
więcej niż tylko dobre.
„W
końcu o wiele bezpieczniej być tchórzem. I o wiele wygodniej.” (s. 11)
„Zmarli
są cierpliwi. Nie skarżą się, nie grożą, nie zwodzą pochlebstwami. Zmarli nie
krzywdzą. Ból zadają żywi.” (s. 14)
„Człowiek zbiera to, co posiał. Tego wieczoru
twoim żniwem jest samotność.” (s. 286)
Cykl Rizzoli/Isles
15 komentarze
Jestem ciekawa czy i ja czułabym niedosyt. Muszę to sprawdzić :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam wszystkie książki Tess, czekam na więcej ;)
OdpowiedzUsuńJedno czy dwa spotkania z Tess za mną. Może dam jej szansę kolejny raz.
OdpowiedzUsuńCo już czytałaś? :) To było udane spotkanie czy wręcz przeciwnie?
UsuńLubie Gerritsen od czasu do czasu, dawkuję sobie, bo jeśli czytam kilka jej książek na raz to widzę wtórność. Dawno już nie czytałam thrillera medycznego, więc może już czas. "Grzesznika" chyba już jednak czytałam.
OdpowiedzUsuńRównież sobie ją dawkuję :) Za jakiś czas planuję jednak wrócić do Bostonu i liczę na pełną napięcia historię :)
UsuńChyba przymknę oko na wady jakie wymieniłaś, bo miejsce akcji strasznie mnie intryguje. Środowisko klasztorne już samo w sobie niesie ogromną tajemnicę i potęguje we mnie strach, poważnie ^^
OdpowiedzUsuńMimo pewnych wad "Grzesznik" to książka, którą naprawdę się dobrze czyta, a zbrodnia w klasztorze rzeczywiście jest intrygującym pomysłem.
UsuńUwielbiam książki Gerritsen :)
OdpowiedzUsuńA ja tej autorki nadal nie znam, lecz wierzę, że uda mi się to szybko nadrobić :)
UsuńPolecam, bo to kawałek przyjemnej w odbiorze prozy :)
UsuńJeszcze nie znam tej autorki. Ale muszę powiedzieć, że zaintrygowałaś mnie tą serią i pewnie sięgnę chociaż po jedną książkę, żeby zobaczyć czy mi się spodoba.
OdpowiedzUsuńMnie też irytują (i trochę bawią) tajemnicze i zazwyczaj makabryczne zbiegi okoliczności w literaturze sensacyjnej. Trochę ich już za dużo.
OdpowiedzUsuńJakiś pojedynczy jeszcze jestem w stanie wybaczyć, tak jak w "Grzeszniku" właśnie (chociaż i tak zgrzyt się wówczas pojawia), ale większego nagromadzenia pewnie bym nie zniosła. Powieść ma być logiczna, w tym sensie, że poszczególne elementy akcji mają tworzyć jakąś zamkniętą sieć, a nie na zasadzie - tu przypadkiem odkryli, tak szczęśliwie się złożyło itp. :)
UsuńNie znałam wcześniej tej autorki, ale z tego co czytam, to muszę to nadrobić. Zwłaszcza, że sam opis mnie intryguje^
OdpowiedzUsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)