Consilia Maria Lakotta - Madeleine
21.09.2014
Moje ostatnie spotkanie z prozą C. M.
Lakotty w postaci „Nocnej rozmowy” nie
obyło się bez drobnych zgrzytów, ale jednak sprawiło, że z ciekawością
sięgnęłam po kolejną książkę tej autorki. W „Madeleine” zainteresował mnie opis fabuły, (nie polecam czytania w
całości ze względu na to, że zdradza zdecydowanie zbyt wiele) sugerujący
historię nie tylko pełną miłości, ale również intryg i błędnych wyborów, które potrafią
zepchnąć życie na zupełnie niespodziewane tory.
Madeleine i Helier obdarzyli się uczuciem,
które zdawałoby się zdolne będzie przetrwać wszystko. Zapatrzeni w siebie
planowali wspólną przyszłość przepełnioną szczęściem, wzajemnym zaufaniem,
wiernością i przede wszystkim niegasnącą miłością. To wszystko naprawdę miało
szansę się spełnić… do czasu aż na horyzoncie pojawiła się Yvonne, dziewczyna o
której bez przeszkód można powiedzieć, że miała diabła za skórą. Rudowłosa
piękność, której urok robił wrażenie niemal na wszystkich,
pozwalając jej zdobywać bez problemu to, co chciała, zawiódł w przypadku
Heliera. Yvonne nie zamierzała jednak bezczynie patrzeć na bijące w oczy
szczęście kuzynki i przyszłego lekarza – postanowiła zrobić absolutnie wszystko, aby rozdzielić tych dwoje i zdobyć mężczyznę dla siebie.
Sama historia niestety jest w dużym stopniu
banalna i to główny zarzut, który względem tej książki muszę poczynić. Z reguły
nie przepadam za powtarzalnymi schematami, ale w przypadku „Madeleine” jest
kilka elementów, które zdecydowanie ratują całą powieść od pogrążenia się w utartych ścieżkach fabuły. W tej historii można się po prostu zaczytać i ta
łatwość z jaką po niedługim czasie wchodzi się w stworzone przez autorkę
wydarzenia (czego przy „Nocnej rozmowie” trochę mi brakowało) sprawia, że
lektura była naprawdę przyjemna.
Odrobinę na początku przeszkadzała mi przesadna,
w moim odczuciu, ckliwość w relacji Heliera i Madeleine – miałam wrażenie, że
tej słodyczy jest za dużo. Równowagę w tym przypadku trochę przywróciło stosunkowo
rozsądne podejście młodych do przyszłości – wiedzieli, że najpierw czeka ich
kilka przeszkód do pokonania, studia do skończenia, a dopiero później wspólne
życie jakiego pragnęli. Tych dwoje nie zyskało w pełni mojej sympatii, ale o
tym akurat przesądziły ich decyzje, które dla mnie były trudne do zrozumienia.
Targające nimi emocje autorka pokazała jednak bardzo zręcznie i pod tym
względem nie mam się do czego przyczepić.
Zdecydowanie największe wrażenie zrobiła na
mnie postać Yvonne – czarny charakter całej historii skryty pod talentem
owijania sobie innych wokół palca. W swoich poczynaniach dała się poznać jako
kobieta bezwzględna. Uważam że C. M. Lakotta świetnie wykreowała tę bohaterkę powieści,
dając tym samym czytelnikowi szansę zbudowania sobie w głowie bardzo realnego
jej obrazu.
„Madeleine” jest powieścią odrobinę
baśniową – trudno określić czas akcji, bohaterowie są w większości albo dobrzy
albo źli, a fabuła i zakończenie dodatkowo okazują się dosyć typowe. Mimo
wszystko miło spędziłam czas przy tej książce, chociaż raczej nie zaczytuje się
w takich romansowych historiach. Dla mnie zresztą nie była to do końca opowieść
o sile miłości, ale raczej o tym, jak łatwo nie tylko przez intrygi, ale i niepotrzebną
dumę i podporządkowywanie swoich decyzji konwenansom, można stracić coś naprawdę ważnego.
„Najwidoczniej na świecie można spotkać tak
skomplikowane drogi serc, że poślubia się kogoś z zemsty, zamiast z miłości”. (s.
58)
„Los raz popycha, raz szturcha człowieka i
nie pyta, czy rozdziera sobie przy tym kolana, czy serce, jeśli właśnie leży w
błocie”. (s. 156)
-------------
Za książkę dziękuję Wydawnictwu M.
18 komentarze
Chyba jednak nie chcę poznać tej książki, jakoś mnie nie przekonuje fabuła oraz banalność wydarzeń, choć jednocześnie baśniowy element i niedopowiedzenia kuszą. No nie wiem... A jest jakaś książka, do której można Madelaine porównać?
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że nie czytuję zbyt często romansów więc trudno mi teraz odnaleźć w głowie jakiś podobny tytuł :)
UsuńSama fabuła jest typowa pod tym względem, że mamy dwoje zakochanych ludzi, których rozdzielają okoliczności i ktoś trzeci. Banalnie, ale jednak dosyć miło spędziłam czas na lekturze :)
"Madeleine" sprawdzi się jeżeli będziesz szukała czegoś niewymagającego :)
Czasem jest tak, że wszystko wydaje się być stereotypowe, a jednak się nam podoba :) Mam tak z niektórymi książkami i trudno mi je potem ocenić, bo przemawiają przeze mnie jakieś ukryte pokłady emocji, które akurat przy danej pozycji wychodzą na jaw. Nie napiszę, że sięgnę po tę książkę, ale rozumiem to, że mogła Ci się po prostu spodobać mimo wad ;)
OdpowiedzUsuńZachwytów nie było, ale czytało się stosunkowo dobrze :)
UsuńBohaterowie czarno-biali, zakończenie dość typowe... hmm chyba nie jestem do końca przekonana by czytać tę książkę. A jeszcze jakiś czas temu czytałam naprawdę pozytywną opinię tej książki i byłam tak zachęcona, że zapamiętałam okładkę! :) No widzisz. Dobrze, że odwiedziłam do Ciebie. Odpuszczę sobie tę lekturę ;)
OdpowiedzUsuńTy możesz odebrać ją inaczej :) Mnie nie zachwyciła, ale też nie uważam by była zła, ma swoje plusy :)
UsuńMasz rację, ,,Madeleine" to prosta, banalna historyjka do przeczytania w jeden wieczór. Mimo to, spodobała mi się. Świetnie się przy niej bawiłam, choć chwilami relacja Heliera i tytułowej bohaterki była dość irytująca.
OdpowiedzUsuńRelacja owszem, szczególnie na początku, ale i podejmowane decyzje - chciałoby się czasami nimi potrząsnąć.
UsuńIvonne zrobiła to za nas ;)
UsuńZdecydowanie :)
UsuńTak czy owak myślę, że książka warta jest przeczytania. Na aktualnym rynku księgarskim nowych pomysłów jakby brakuje, także często trzeba swój czytelniczy apetyt zaspokoić czymś przewidywalnym, ale i niebanalnym. Dzięki za recenzję.
OdpowiedzUsuńAnia Nogaj
Po przecinku
Myślę,że "Madeleine" może zaspokoić apetyt na niewymagającą lekturę, dla lubiących romansowe historie :)
UsuńPrzeczytałam już dwie książki autorki, a tę mam w planach. Jej proza mnie urzekła.
OdpowiedzUsuńWciąż waham się nad przeczytaniem którejś z książek autorki, ale ciągle brakuje mi czasu i zdecydowania. Opinie, które czytam na jej temat, nigdy nie są całkowicie pozytywne, zawsze jest jakieś "ale". Nie wiem, czy w tym momencie szukam kolejnej prostej opowieści.
OdpowiedzUsuńU mnie zwykle jest tak, że znajduje jakieś 'ale' w większości książek :) Tak czy inaczej jeśli szukasz czegoś bardziej niecodziennego to w "Madeleine" mogłabyś tego nie znaleźć :)
UsuńProza tej autorki jest dla mnie zagadką. Nie czytałam jeszcze nic. Może przy najbliższej okazji sięgnę po jakąś jej książkę.
OdpowiedzUsuńTeż nie sięgam często po tego rodzaju historie. I również może mi przeszkadzać ten początkowy cukierkowy nastrój;) Ale mimo wszystko od czasu do czasu mam ochotę na takie powieści, a "Madeleine" już czeka na półce, więc myślę że w końcu zdecyduję się na lekturę;)
OdpowiedzUsuńBardzo jestem ciekawa czy Ci się spodoba :)
UsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)