Nadine Gordimer - Znaleziony
20.07.2014
Nadine Gordimer, Znaleziony [The Pickup], tłum. Dariusz Żukowski, Wydawnictwo M, 2014, 312 stron.
Jeżeli szukacie lekkiej i niewymagającej lektury na wakacyjny czas, to „Znaleziony” w tej roli zdecydowanie się nie sprawdzi. To bowiem książka niełatwa w odbiorze, a przynajmniej mi osobiście trudno się było w niej odnaleźć. Przyznaję, że przez pierwsze kilkadziesiąt stron miałam ochotę odłożyć ją na bok i już do niej nie wracać, ale nie mam w zwyczaju porzucać rozpoczętej lektury. Zawsze do samego końca mam nadzieję, że odnajdę coś wartego uwagi i w przypadku powieści Nadine Gordimer potrzebowałam po prostu więcej czasu, by bardziej docenić to, co autorka chciała przekazać czytelnikowi.
Julie poznaje Abdu przy okazji wizyty w
warsztacie samochodowym. Pozornie dzieli ich wiele rzeczy – kolor skóry,
kultura w jakiej się wychowali i codzienność w której funkcjonują. Połączy ich
jednak uczucie, w pierwszej chwili nie zważające na żadne różnice. Nie
spodziewajcie się jednak typowej miłosnej historii bo w „Znalezionym” nic takie
nie jest. Myślenie o przyszłości Julie i Abdu odłożą na później na rzecz tu i
teraz, ale przyjdzie chwila, gdy to ona się o nich upomni. Oboje będą musieli
zadać sobie pytanie kim są i kim chcą być, a odpowiedź nie będzie ani łatwa, ani
oczywista.
Zastanawiam się dlaczego tak trudno było
mi, szczególnie początkowo, odnaleźć się w prozie Nadine Gordimer. Być może to
kwestia nietypowej narracji, a może raczej niecodziennego stylu jakim operuje
autorka. Większość dialogów na przykład nie jest standardowo wyszczególniona w
tekście, więc chwilami można się pogubić czy śledzimy rozmowę czy wewnętrzne
rozmyślania danego bohatera. Dodatkowo poza Julie i Abdu przez długi czas nie
mamy innych punktów zaczepienia, jakby tylko oni się w tej historii liczyli (i
może rzeczywiście tak jest). Jest w prawdzie Towarzystwo przy Stoliku, ale to
tylko tło, przez dłuższy czas nawet bez konkretnych imion. Dopiero w miarę
rozwoju akcji pojawiają się kolejne postacie, o których możemy powiedzieć coś
więcej poza tym, że po prostu są. Akcja powieści w jednej chwili toczy się
szybko, by w następnej pozostawać w pewnym zawieszeniu. Zupełnie jak życie
Julie i Abdu.
Musiało minąć trochę czasu, musiałam
przewrócić kilkadziesiąt stron, żeby wreszcie powolutku, krok po kroku, zobaczyć w
„Znalezionym” więcej. Pytania o tożsamość, trudności emigrantów, rodzinne więzi
i codzienne wybory to tylko część z szerokiej palety tematów, które się w tej
historii pojawiają. A wszystko w niełatwej, ale gdy przyjrzeć się bliżej
niezwykłej, otoczce językowej. Niby prostota słów, a jednak niebanalność
dostrzega się właściwie na każdym kroku. Autorka w pewnym sensie wgryza się w
emocje bohaterów, a chociaż większość z nich nie nazwana jest bezpośrednio, to
czytelnik przeżywa je tak samo, jeśli nie bardziej.
Gdybym napisała, że „Znaleziony” to książka
dziwna byłoby to zbytnim uproszczeniem, choć w pewnym sensie dobrze oddałoby
moje odczucia, które względem niej żywię. Ta jej inność ma jednak dla mnie
pozytywny wydźwięk, mimo że nie od razu udało mi się dostrzec wartość tej
historii i chociaż wiem, że nie jest to lektura przez którą można ot tak
przepłynąć. Wymaga skupienia, którego mi początkowo chyba trochę zabrakło.
Jeżeli szukacie niebanalnie napisanej historii, która niesie ze sobą ciekawy
wachlarz tematów i jeszcze większy bagaż nieoczywistych emocji – „Znaleziony”
może się Wam spodobać.
„Są
gesty, które decydują o ludzkich losach: uścisk ręki, pocałunek”. (s. 29)
„Tej
nocy ich kochanie się było odrębnym krajem, suwerenny państwem nienależącym ani
do niego, ani do niej”. (s. 120)
„(…)
życie wszędzie znajduje wyraz w wybuchach dziecięcej energii”. (s. 156)
-------------
Za książkę dziękuję Wydawnictwu M
14 komentarze
Hmmm nie sadzę, żeby mi się spodobała. Chociaż ta "inność" trochę kusi.
OdpowiedzUsuńLubię takie literackie wyzwania. Bo "Znalezionego", sądząc po Twojej recenzji, trzeba właśnie określać mianem: wyzwania. Mogłabym spróbować i ja się z nim zmierzyć.
OdpowiedzUsuń"Wyzwanie" to bardzo dobre określenie. Jeżeli się go podejmiesz i zatopisz się niespiesznie w tej historii to może się okazać, że zobaczysz w niej to, co mi udało się dostrzec po pewnym czasie.
UsuńLubię trudne lektury, dlatego chętnie sięgam po tego typu książki, stąd też i ta pewnie do mnie trafi, ale zapewne dopiero jesienną porą.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że rzeczywiście jesienna aura jakoś bardziej sprzyja takim lekturom :)
UsuńLubię dziwne książki, byle były nienużące ;) Chętnie przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam Cię do dyskusji na blogu, dzisiaj o zaległościach. Jak to u Ciebie wygląda?
A właśnie przygotowuje sobie stos książek do czytania w najbliższym czasie więc jak najbardziej jestem w temacie i lecę na dyskusyję :)
UsuńJa lubię takie wyzwania, ale obecnie nie mam ochoty na taką właśnie książkę. Będę o niej pamiętać.
OdpowiedzUsuńBardzo mnie zaciekawiłaś i wiesz, co mi się podoba? To że większość blogerów książkowych podsumowałoby taką prozę krótkim - nie zrozumiałam/em, 1/10, ale nie Ty :-)
OdpowiedzUsuńStaram się w książkach odnaleźć to, co chciał pokazać czytelnikowi autor/ka - czasem oczywiście podoba mi się to mniej, a czasem bardziej, ale próbuję prezentować zawsze zarówno te dobre jak i słabsze strony danej pozycji :)
Usuńto raczej nie moja tematyka, ale bardzo podoba mi się zdjęcie w recenzji;)
OdpowiedzUsuńPrzymierzam się do książek autorstwa tej pisarki. Mam wrażenie, że nie zawiodę się na nich.
OdpowiedzUsuńZapowiada się naprawdę ciekawie :)
OdpowiedzUsuńTeż miałam pewien problem z dialogami w tej książce - mylili mi się bohaterowie i nie byłam w stanie oddzielić ich myśli od wypowiedzi. Ale gdy już minął pierwszy szok, historia mnie pochłonęła. Nie jest to na pewno opowieść o czymś, co czeka na nas za rogiem, co może nas spotkać na co dzień, ale jest to tekst wartościowy i ciekawy.
OdpowiedzUsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)