Jodi Picoult - Świadectwo prawdy
10.07.2014
Jodi Picoult, Świadectwo prawdy [Plain Truth],
tłum. Michał Juszkiewicz, Prószyński i S-ka, 2012, 614 stron.
„Nie
urodziłam żadnego dziecka” – to zdanie niczym mantrę powtarza nastoletnia
Katie Fisher, gdy w oborze przy jej domu znalezione zostaje martwe niemowlę.
Sytuacji nie zmienia nawet fakt, że lekarze w szpitalu jednoznacznie
stwierdzają, że dziewczyna była w ciąży i niedawno urodziła – ona jest
przekonana, że dziecko nie było jej i uparcie twierdzi, że nie wie skąd się
wzięło. Wszystko komplikuje się jeszcze bardziej, gdy zostaje oskarżona o
morderstwo i ma stanąć przed sądem. Bo trzeba Wam wiedzieć, że rodzina Fisherów
to amisze i nie mają oni w zwyczaju się bronić – przyjmują natomiast z pokorą to, co
przygotował dla nich Bóg. U boku Katie stanie jednak wzięta prawniczka Ellie
Hathaway, choć nie można powiedzieć żeby przyjęła tę sprawę z pełną świadomością
konsekwencji, jakie to za sobą pociągnie. A klientka nie ułatwi jej zadania, powtarzając ciągle, że nie była w ciąży i nie urodziła dziecka.
Zupełnie szczerze muszę napisać, że o
amiszach do tej pory nie wiedziałam praktycznie nic, poza jakimś ogólnym
wyobrażeniem o prostych ludziach, którzy nie korzystają ze zdobyczy nowoczesnej
techniki i ubierają się w charakterystyczny sposób. Za książkę Jodi Picoult
zabierałam się więc z nadzieją, że ten z pewnością uproszczony obraz, uzupełni
się o szersze spojrzenie, jakie miałam nadzieję uzyskać po lekturze. Trudno nie
zauważyć, że pisarka poważnie podchodzi do tematów, które porusza w swoich
książkach i każda historia (przynajmniej z tych, które czytałam do tej pory)
oparta jest na fundamencie zdobytej wcześniej wiedzy. I to właśnie w szczególny
sposób cenię u Jodi Picoult – rzetelne podejście, dzięki czemu czytelnik ma pewną gwarancję, że poruszana problematyka
sięgać będzie głębiej niż w potocznym jej rozumieniu.
Nie inaczej było tym razem – wchodzimy do
świata amiszów, który w normalnej sytuacji moglibyśmy oglądać co najwyżej z
boku lub, co bardziej prawdopodobne, ze znacznej odległości, domyślając się jak
ta społeczność funkcjonuje i jakie wartości wyznaje. Dzięki autorce mamy okazje
zasiąść z Fisherami przy stole, patrzeć
jak wygląda ich codzienność, a przede wszystkim poznać co jest dla nich w życiu
ważne i jak małe znaczenie ma brak elektryczności czy samochodu w obliczu siły, jaką daje rodzina i pokładanie ufności w Bogu. Oczywiście, że z naszej
perspektywy niektóre ich wybory mogą dziwić, ale czy mamy prawo je pochopnie
oceniać? Prostota nie jest równoznaczna z byciem w jakimś sensie ograniczonym – miałam wręcz
niejednokrotnie wrażenie, że taki, a nie inny styl życia powoduje, że amisze
dostrzegają więcej tego, co istotne.
W czasie lektury byłam niesamowicie ciekawa
co naprawdę wydarzyło się w oborze i kto stoi za śmiercią niewinnego dziecka.
Odpowiedź jednak nie nadejdzie szybko i jak to u Jodi Picoult bywa, ostateczne
uderzenie nastąpi na sam koniec. Chociaż akurat takie rozwiązanie brałam pod
uwagę, to mimo wszystko ostatnia scena zrobiła na mnie wrażenie. W międzyczasie
również sporo się dzieje i to zarówno w życiu rodziny Fisherów jak i Ellie,
która staje na życiowym zakręcie, nie bardzo wiedząc w którą stronę iść.
Przeczytałam już kilka książek Jodi Picoult
i zawsze w trakcie lektury mimowolnie pojawia się porównanie z wcześniej
poznanymi historiami. Chociaż „Świadectwo prawdy” porusza naprawdę ciekawą
tematykę, jest dobrze napisane i wciągające, to muszę powiedzieć, że na
szczycie ulubionych książek tej autorki się nie znajdzie. Nie dlatego, że nie
przypadła mi do gustu, bo tak tego ująć nie mogę – po prostu zrobiła na mnie
trochę mniejsze wrażenie niż na przykład „Krucha jak lód”, „Dziewiętnaście minut” czy „Bez mojej zgody”. Jeżeli jednak lubicie pióro Jodi Picoult lub po
prostu ciekawi was kim są amisze i czy członek tej wspólnoty, mimo wyznawanych
przekonań, zdolny jest do morderstwa – zachęcam do lektury.
Garść cytatów:
„Ale
jeśli Kościół nałoży na nią bann, ja stanę najpierw po stronie swojego
Kościoła, bo on ma pierwszeństwo przed moim dzieckiem”. (s. 111)
„Złamane
serca mają też to do siebie, że nie da się znieść ich widoku, nie dzieląc
choćby cząstki cierpienia”. (s. 179)
„Tylko w świecie idealnym prawda mogłaby ci
pomóc w procesie o zabójstwo pierwszego stopnia”. (s. 370)
14 komentarze
Muszę wreszcie zapoznać się z autorką
OdpowiedzUsuńCzytam jedną książkę tej autorki i bardzo mi się wydaje. Na pewno to nie ostatnie z nią spotkanie :D
OdpowiedzUsuńDo tej pory nie interesowałam mnie twórczość tej autorki, ale historia o amiszach mnie zaciekawiła. Z chęcią dowiedziałabym się czegoś o tej społeczności. Przypomina mi się film "Świadek" z Harrisonem Fordem, w którym również pojawili się amisze.
OdpowiedzUsuńO, tego filmu nie widziałam :) Książkę polecam :)
UsuńPicoult znowu sięga po ciekawy temat. O Amiszach czytałam literaturę faktu (pamiętnik jednej z amiszek - niesamowicie ciekawa lektura, ale nie pamiętam tytułu :/), a teraz chętnie przeczytałabym tę powieść.
OdpowiedzUsuńTaki pamiętnik to bym chętnie przeczytała :) Picoult ogólnie porusza w swoich książkach ciekawe tematy - zawsze jest niejednoznacznie i to zmusza do refleksji.
UsuńCóż, książka wydaje się być ciekawa ale nie dla mnie. Odpuszczam ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam tylko "Bez mojej zgody", ale słyszałam, że autorka powtarza w swoich książkach te same schematy i to trochę zniechęciło mnie do jej kolejnych pozycji...
OdpowiedzUsuńBardzo często pojawia się u niej na przykład motyw rozprawy sądowej :) Ogólnie to ja sobie ją dawkuje - to znaczy nie czytam jej książek jedna po drugiej :) Poza tym chociaż rzeczywiście da się w pewnych elementach zauważyć podobieństwo, to każdy tytuł skupia się na innej tematyce :) Myślę, że Jodi Picoult po prostu trzeba lubić :)
UsuńKiedyś czytałam jedną książkę o amiszach, ale to był niewypał.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się, że autorka solidnie i rzetelnie podchodzi do swoich powieści, że się przygotowuje. Na pewno sięgnę jeszcze po którąś z jej pozycji. Pytanie tylko kiedy...
Jestem bardzo ciekawa, jak to było z tym dzieckiem. Intrygująca fabuła, muszę koniecznie zajrzeć do tej książki.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię Picoult, ale tej książki jeszcze nie czytałam. I chyba nie będę, bo o Amiszach nie bardzo chcę...
OdpowiedzUsuńCzuję się jak najbardziej zachęcona :D
OdpowiedzUsuńTa pisarka to się na wszystkim zna :-)
OdpowiedzUsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)