Sabina Berman - Dziewczyna, która pływała z delfinami
23.03.2014
Sabina Berman, Dziewczyna, która pływała z
delfinami, [La mujer que buceó dentro del
corazón del mundo], tłum. Małgorzata Moś, Znak, 2011, 232 strony.
Po książkę Sabiny Berman sięgnęłam prawie
w ciemno – kierując się jedynie dosyć intrygującym opisem. Dopiero później
zapoznałam się z kilkoma opiniami i z jeszcze większą ciekawością zabrałam się za
lekturę. O dziwo wywołała ona we mnie nie tylko refleksje dotyczące samej
historii, ale także odnoszące się do czasami mało trafnych decyzji
wydawniczych.
Isabelle przyjeżdża po śmierci swojej
siostry do odziedziczonego w spadku domu. W udziale przypadła jej możliwość (a
raczej obowiązek) przejęcia biznesu związanego z połowem tuńczyków. W nowym
miejscu odnajduje jednak zupełnie inny, niż mogła się wcześniej spodziewać, cel.
Okazuje się bowiem, że jej siostra miała córkę, która delikatnie rzecz ujmując
zupełnie nie jest przystosowana do życia. Nie mówi i niewiele rozumie, a jej zachowanie
i ślady na ciele świadczą o tym, że
nigdy nie zaznała nawet cienia miłości, a jedynie ból i pogardę. Isabelle
postanawia naprawić to, co zepsuła jej siostra i otworzyć przed Karen zupełnie
inne oblicze świata. Jej działania przyniosą naprawdę zaskakujące dla
wszystkich efekty.
Karen cierpi na wysokofunkcjonującą odmianę
autyzmu. Przyjmuje jedynie to, co rzeczywiście jest, nie pojmuje metafor i
fantazjowania, nie potrafi kłamać, a jej kontakty z innymi ludźmi to
przedzieranie się przez własne bariery. Przy wszystkich tych
ograniczeniach, które skreślają ją z listy standardowych ludzi, przejawia
zdolności niedostępne dla większości. Tam gdzie inni widzą tuńczyki jako sposób na
zysk, ona dostrzega znacznie więcej, a jej pomysły otworzą drogę nowoczesnym
rozwiązaniom.
Pozycja ta ma swoje przypływy i odpływy.
Czasami uderzają w czytelnika emocje, innym razem odrobinę nudzi się przy
opisach tuńczykowego biznesu. Później nagle następuje kolejny zwrot akcji i znowu
doświadczamy pełnych napięcia chwil. W przeważającej części jest intrygująco,
chociażby ze względu na samą Karen. Jako narratorka daje się poznać na wielu
etapach swojego życia, pokazując czytelnikowi świat ze swojej, z pewnością niestandardowej, perspektywy. Znajdą
się tu rozważania o Kartezjuszu i Darwinie (nie obawiajcie się – w naprawdę
ciekawej formie) i odpowiedź na pytanie dlaczego dzieła tego pierwszego należy
zdecydowanie spalić; o wolności jaką daje wiszenie pod sufitem w stroju nurka;
o tym, że w życiu liczy się coś więcej niż materialny zysk oraz, że bycie „zdolnym
inaczej” choć niektóre drzwi zamyka, to wiele innych otwiera na oścież.
Przeszkadzała mi wybitnie jedna rzecz,
która nie dotyczy samej powieści, ale ściśle się z nią łączy. Tytuł. Do tej
pory nie potrafię zrozumieć skąd taki pomysł i przede wszystkim co tam robią
delfiny. Rozumiem, że „Dziewczyna, która
pływała z tuńczykami” (a tak zgodnie z historią Karen było) nie brzmi
zachęcająco, ale nawet biorąc pod uwagę kryteria marketingowe, można dobrać
tytuł tak, aby ściślej odnosił się do treści książki. W debiucie Berman
spotkamy delfiny, ale nie stanowią one na tyle istotnego punktu odniesienia, by nadawać
im aż takie znaczenie. Specjalnie sprawdziłam nawet jak polski odpowiednik ma
się do oryginału i cóż – z „Kobietą,
która zanurkowała w sercu świata” raczej w małym stopniu się łączy. Co więcej
mylący jest nie tylko sam tytuł, ale nawet fragment opisu z tyłu okładki: „Dla
wielu jest ‘dzikim dzieckiem’, które najlepiej czuje się pływając z
delfinami”. Zastanawiam się czy osoba, która go tworzyła w ogóle
czytała książkę. Trochę się czepiam i pewnie można by przymknąć na takie sprawy
oko, ale tego typu nieścisłości wprowadzają czytelnika w błąd. A tego
zwyczajnie nie lubię.
Sabina Berman stworzyła powieść
nietypową, w której oryginalna jest nie tylko sama Karen, ale również jej
historia. Czasami wywołuje śmiech, czasem ściska za serce, ale chwilami może
też odrobinę nudzić. Nie żałuję jednak, że po nią sięgnęłam bo była to na swój
sposób niezwykła lektura - tak jak niezwykłe było spojrzenie na świat głównej
bohaterki. A odkrywanie go strona po stronie to była zajmująca i niebanalna
podróż.
„I taka jest moja rzeczywistość
każdego dnia. Najpierw jestem, a dopiero potem, tylko czasami i z trudem, i to
jedynie wtedy, gdy jest to konieczne, myślę”. (s. 32)
„(…) na świat można
patrzeć na 2 sposoby. Albo jak na zegar, w którym rzeczy dzieją się punktualnie
według wyższego zamysłu. Albo jak na plan niezliczonych, rozproszonych punktów,
które można łączyć zgodnie z własnym życzeniem”. (s. 123)
„Przychodzimy
na ten świat pełen starych gratów. Wytartych słów. Wyświechtanych zdań.
Zużytych zwyczajów. Już dawno przeżytych sposobów na życie”. (s. 193)
22 komentarze
Bardzo podobała mi się ta książka, głownie jej klimat i ...Karen, istota idealna :-)
OdpowiedzUsuńTytuł to totalna pomyłka, faktycznie z tymi delfinami to przegięli.
Karen to rzeczywiście niezwykła postać ;) a autorka świetnie tę niezwykłość oddała :)
UsuńWidzę, że tytuł książki oraz jej opis całkowicie odbiega od głównego nurtu fabuły. Ja również bardzo nie lubię, jak ktoś w ten sposób wprowadza czytelnika w błąd.
OdpowiedzUsuńWracając jednak do samej książki, mam ją akurat na półce, więc chętnie się przekonam, jakie będą moje odczucia z tej lektury.
Jestem ciekawa czy Ci się spodoba :)
UsuńZobaczymy, ale to dopiero za jakiś czas, bo aktualnie mam inne priorytety czytelnicze.
UsuńTytuł pomyłka, ale na samą książkę na pewno się skuszę :)
OdpowiedzUsuńCieszę się! To lektura warta uwagi :)
UsuńZaciekawiła mnie ta książka. Ostatnio przeczytałam bardzo ciekawą książkę o autyzmie Uthy Frith "Autyzm. Wyjaśnienie tajemnicy" (nawet pisałam o niej na blogu) i przy okazji szukałam powieści z wątkiem autyzmu, a o "Dziewczynie..." wcześniej nie słyszałam! Więc super, że akurat o niej napisałaś :)
OdpowiedzUsuńA co do tytułu i nietrafionego opisu - wydaje mi się, że należy się tego czepiać, bo jest to zbyt często powtarzająca się maniera. Naprawdę ma się wrażenie, że autorzy blurpów w ogóle nie czytają opisywanych książek, to trochę dziwne ;D
A ciekawe jeszcze czy porównanie do Forresta Gumpa jest na miejscu - takie porównania to kolejny zazwyczaj irytujący zwyczaj wydawców ;D
UsuńNie odnosiłam się do porównania z Gumpem bo nie czytałam tej książki - trudno mi więc oceniać :) Ale z tego co zauważyłam w innych recenzjach to przeważa opinia, że to bardziej marketingowy chwyt niż rzeczywiste podobieństwo. Ale pewności w tej akurat kwestii nie mam :)
UsuńMnie do lektury skłonił intrygujący tytuł. Cieszę się, że przeczytałam tę książkę, bo jest naprawdę przepiękna. :)
OdpowiedzUsuńco do tytułu - zgadzam się;)
OdpowiedzUsuńWidzę, że to naprawdę dobra powieść.
OdpowiedzUsuńCo do tytułu - faktycznie wydawnictwo popełniło gafę. Chyba że w ich zamyśle było stworzenie nieco metaforycznego tytułu. Delfin może kojarzyć się z wolnością, łagodnością, miłością, ale i mądrością. Gdyby odczytywać to w tych kategoriach, owym "dobrym delfinem" mogłaby być Isabelle, która - jak sama piszesz - "postanawia naprawić to, co zepsuła jej siostra i otworzyć przed Karen zupełnie inne oblicze świata".
Oczywiście to tylko moje gdybania. I w gruncie rzeczy przyznaje Ci rację, coraz częściej można odnosić wrażenie, że ci, którzy zajmują się i tytułami, i krótkimi notkami umieszczanymi na tyle książki, w ogóle tych ksiązek nie czytają albo - jeśli już przeczytają - wyjawiają ich istotę, najciekawsze elementy, przesłanie - tym samym odbierają nam, czytelnikom, radość czytania.
W gruncie rzeczy trudno odgadnąć co wydawnictwo miało na myśli. Ale taki wybór dziwi jeszcze bardziej, że sama narratorka pisze o ewentualnym tytule swoich zapisków i wśród kilku pomysłów również nic o delfinach nie ma :)
UsuńChyba ostatnio Mary zachwycała się tą książką... W tym momencie taka tematyka mnie nie ciekawi i nic na to nie poradzę;)
OdpowiedzUsuńRozumiem, nic na siłę :)
UsuńSłyszałam, że jest wspaniała. Muszę koniecznie przeczytać!
OdpowiedzUsuńMam na półce! Nie wiem dlaczego jeszcze nie czytałam, bo mam ją już długo, ale może wkrótce zabiorę sie za lekturę :)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa czy Ci się spodoba :)
Usuńnie często czytuję tego typu powieści, ale jak sięgam to własnie po te nietypowe;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam tytuły książek, które nic nie wnoszą i nic nie mówią czytelnikowi. Wtedy czuję pewną dozę napięcia przed zabraniem książki do łapki. Ciekawe co autorka/autor miał na myśli :D Co do samej książki, nie lubię jak tenże sam autor/autorka robią ją nierówną. Z jednej strony mamy chwilę napięcia, by ponownie zanurzyć się z odmętach tuńczykowego biznesu. No cóż.
OdpowiedzUsuńMimo to jest to książka którą warto przeczytać :) Fakt, czasami tuńczyki nie porywają, ale już główna bohaterka jak najbardziej :)
UsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)