Consilia Maria Lakotta - Nocna rozmowa
20.03.2014
Consilia Maria Lakotta, Nocna rozmowa [Nachtgespräch], tłum. Jacek Jurczyński, Wydawnictwo M, 2011, 218 rok.
Jak wiele znaczyć może szczera rozmowa? Jak
bardzo jej brak może niszczyć związek dwojga ludzi, którzy darzyli się
miłością? Czy potrzebna jest tragedia, aby otworzyć wreszcie oczy i zobaczyć to
wszystko, na co do tej pory pozostawało się ślepym? Czy różnice wyznaniowe i
światopoglądowe między dwojgiem ludzi są barierą nie do pokonania w obliczu
prawdziwego uczucia? Takich pytań pojawia się w powieści Consilii Marii Lakotty
znacznie więcej, a kolejne w trakcie lektury zadajemy sobie sami.
Nowy Jork, lata 60. XX wieku. Totalna
ciemność (jeśli nie liczyć nikłego światła zapalonej świecy) spowodowana awarią
w elektrowni, barmanka, duchowny i były pracownik Air Force. I słowa. Takie,
które przez długi czas tłoczyły się w głowie, zatruwały duszę i nie dawały
spokoju. Gregory Bower opowiada o swoim życiu, zrzucając z siebie bagaż własnych
błędów, złych decyzji i niszczącego uporu, który nie pozwolił mu ani docenić
miłości, ani jej w pełni okazywać. I chociaż na wiele rzeczy jest już za późno –
nocna rozmowa może się okazać dokładnie tym, czego właśnie potrzebował.
Judith – dziewczynę pochodzącą z żydowskiej
rodziny i Gregory'ego – amerykańskiego chrześcijanina o niemieckich korzeniach, połączyło uczucie, którego owocem stało się małżeństwo. Zapatrzeni w siebie, początkowo nie dostrzegali dzielących ich różnic, a raczej mieli poczucie, że
nie są to przeszkody, których nie da się pokonać, gdy kocha się drugiego
człowieka. Dla Judith, która wiarę traktowała bardzo poważnie, Izrael stał się
swoistym punktem odniesienia, pod którego urokiem nieustannie pozostawała.
Gregory pełniący służbę w bunkrze przy
rakiecie atomowej nie bardzo pojmował fascynację żony, tym bardziej gdy okazało
się, że jej potrzeby duchowe lepiej rozumie jego brat Abel. Pojawia się rozłąka,
zazdrość, wspólna tragedia, a wzajemne niedopowiedzenia kawałek po kawałku
niszczą małżeństwo tych dwojga.
Nie zliczę ile razy chciałam w trakcie
całej opowiadanej historii potrząsnąć Gregorym. Autorce świetnie udało się
pokazać mężczyznę, który tak mocno jest przywiązany nawet nie do swoich
przekonań, ale do własnego postrzegania rzeczywistości, że zupełnie nie potrafi
otworzyć się na nic innego. I nie mam tu wcale na myśli wiary, która bądź co
bądź odgrywa tu ważną rolę, ale kobietę, którą poślubił i jak twierdzi kochał.
Tak naprawdę nie zadawał sobie nawet trudu, by spróbować postawić się na jej
miejscu, zmienić coś w ich wspólnym życiu, skoro aktualne rozwiązania się nie
sprawdzały. Ranił ją raz po raz, nie próbując zrozumieć. Sama Judith też nie
była ideałem – według mnie zbyt biernie zachowywała się w niektórych sytuacjach
lub wręcz uciekała od problemów – albo dosłownie - wyjeżdżając - albo
metaforycznie – sięgając po alkohol. Ma się wrażenie, że jeśli nawet rozmawiali
ze sobą, to w istocie wzajemnie zupełnie się nie słuchali. A bez zrozumienia
szczęśliwego związku budować się nie da.
W pierwszym odruchu, ze względu na dosyć
mocno wyeksponowany wątek wyznania, można by stwierdzić, że to
właśnie religia podzieliła tych dwojga. Owszem, miała ona duży wpływ na ich
małżeństwo, ale w rzeczywistości to nie różnice w tym względzie doprowadziły do
nieszczęścia, a zwyczajne słabości ludzkiego charakteru. Takie, których nie
sposób przypasować do określonego wyznania. Gregory popełniał błędy i nie
potrafił wyciągać z nich wniosków. Zaślepiała go zazdrość, potrzeba sprawowania
kontroli i odcinanie się od tego, czego nie rozumiał lub co w jakikolwiek
sposób burzyło uporządkowany stan rzeczy. Judith nie potrafiła dotrzeć do męża
i tak mijali się w swoich oczekiwaniach, potrzebach i wizji wspólnego życia.
Sama historia tych dwojga, którą opowiada w
czasie jednej nocy Gregory ,porusza i nie pozostawia obojętnym. Nie wszystkie
jednak elementy „Nocnej rozmowy” w pełni do mnie trafiły. Pierwszy zgrzyt
pojawił się na samym początku i dotyczył tego, że ktoś tak po prostu opowiada innym ludziom historię swojego życia. Nie chodzi nawet o to, że takie
rzeczy się nie zdarzają, ale jakoś tak odrobinę wydało mi się to nienaturalnie
przedstawione. Można by to jednak wytłumaczyć panującą aurą tej niecodziennej
nocy i tym, że Gregory zwyczajnie czuł potrzebę zrzucenia z siebie tego
ciężaru, a to, że akurat nadarzyła się taka okazja było szczęśliwym zbiegiem
okoliczności. Potrafiłabym przyjąć taki punkt widzenia, chociaż w pierwszym
odruchu jednak coś mi w tym kontekście nie pasowało. Pojawiły się także drobne
niuanse w sposobie opowiadanej historii, które wybijały mnie nieco z tej aury
naturalnie poprowadzonej akcji. Trudno mi to jednoznacznie nazwać, więc niech
wystarczy, że określę to jako pewne zgrzyty.
Niemniej jednak na plus zasługuje z
pewnością tło wszystkich wydarzeń – czy to w postaci barwnego i niezwykłego (choć
nie tak idealnego jakim widziała go Judith) Izraela czy kwestii zbrojeń i
bezpieczeństwa państw. Zaznaczyć trzeba, że jeżeli ktoś nie przepada za
motywami religijnymi w książkach, to „Nocna
rozmowa” może nie do końca przypaść mu do gustu. Sama uważam, że ten wątek
autorka poprowadziła ciekawie, ale chociaż miał dla całej historii niebagatelne
znaczenie, to u mnie po lekturze pojawiła się przede wszystkim refleksja wcale
nie dotycząca wiary. Najbardziej chyba w pamięci pozostanie mi przedstawienie
dwojga ludzi, którzy mimo wzajemnej miłości nie potrafili się ze sobą
porozumieć, słuchać się i iść na kompromis. Tak naprawdę bowiem to nie
wyznanie dzieliło ich najbardziej, ale fakt, że w ich życiu zabrakło prawdziwie
szczerej rozmowy. Takiej w której chociaż na chwilę odsuwa się na bok swój
punkt widzenia i stara się spojrzeć na pewne sprawy oczami drugiej osoby.
„To stara śpiewka. Od lat krąży po świecie.
Każdy powtarza to samo, tylko w innym języku, a tymczasem wypatruje wroga,
trzymając palec na spuście”. (s. 77)
„Można kogoś pozbawiać ideałów tylko wtedy,
jeśli w ich miejsce ma się do zaoferowania większe”. (s. 128)
----------
Za książkę dziękuję Wydawnictwu M
12 komentarze
Ja starałam się jak najmniej pisac o religii. Nie przeszkadzała mi ona tutaj. LAkotta jest świetna. Przeczytałam kilka dni temu jej "Mariskę..." i jest jeszcze lepsza od tej :). Zdecydowanie!
OdpowiedzUsuńWiesz może to też jest jakiś sposób - czasem mam wrażenie, że wątki religijne wiele osób odstraszają od danej pozycji. Nie sposób jednak nie dostrzec, że w "Nocnej rozmowie" religia stanowi ważny element całej historii ;) jest jedną z osi wydarzeń i jako taka w tym przypadku się sprawdza (nie jest wciśnięta na siłę do opowieści tylko stanowi jej integralną część).
UsuńZastanawiałam się nad "Mariską", ale wstrzymałam się bo chciałam najpierw zobaczyć na ile pióro Pani Lakotty przypadnie mi do gustu :)
Skuś się. "Mariska..." jest o niebo lepsza. Myślę, że mogłaby ci się spodobać.
UsuńTak religia była tutaj dość ważna, więc całkowicie jej nie skreśliłam ;)
Ja również jestem świeżo po lekturze ,,Mariski z węgierskiej puszty" i z czystym sumieniem mogę polecić Ci tę książkę.
UsuńNa początku traktowałam tę książkę z obojętnością, ale kolejne pozytywne recenzje i nowe informacje o autorce, sprawiły, że jestem jej twórczością coraz mocniej zainteresowana. Na razie przeczytam "Mariskę", a potem zobaczymy.
OdpowiedzUsuńZawsze trochę mnie smuci, że niektórzy tak niechętnie podchodzą do książek z wątkiem religijnym. Oczywiście każdy ma do tego prawo, ale myślę, że można przez to wiele stracić.
Książki nie czytałam, ale tak ogólnie mogę stwierdzić, że "kupuję" opowiadanie swoich historii życiowych obcym ludziom. Przynajmniej mnie taki motyw przekonuje ;)
Pozdrawiam!
Wiadomo - nic na siłę - jeśli ktoś nie przepada ze religijnymi wątkami nie ma co się zmuszać :)
UsuńZ tym zwierzaniem się to chyba trochę przez pryzmat siebie samej patrzę - raczej nie uzewnętrzniam się tak łatwo przed innymi i dlatego trochę mi zazgrzytało to, że główny bohater to robi. Ale każdy jest inny i oczywiście taki motyw jest jak najbardziej możliwy :)
Słusznie - sama mam wątki, za którymi nie przepadam. I zastanawiam się teraz ile mogę przez to tracić ;)
UsuńJa również nie uzewnętrzniam się przed innymi, ale zdarza mi się wysłuchiwać czyichś zwierzeń :P może nie tak osobistych jak w tej książce, ale na pewno takich, których mi obcym ludziom nie przyszłoby do głowy opowiadać ;)
Robi się głośno o tej autorce i książce. Chciałabym się "na własnej skórze" przekonać, co w niej jest takiego.
OdpowiedzUsuńMnie pomysł na fabułę się bardzo podoba.
Świetna recenzja!!! :) zainteresowałaś mnie tą książką, choć początkowo byłam sceptycznie nastawiona :)
OdpowiedzUsuńDrugi raz spotykam się z recenzją tej książki w ciągu zaledwie pary dni. Tak napisałaś, że chce się wziąć ją do rąk.
OdpowiedzUsuńMotywy religijne są nie dla mnie, jednkże całokształt historii mnie zainteresował.
OdpowiedzUsuńI mnie zaintrygowałaś tą książka - szczególnie kreacją postaci;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)