Martyna Wojciechowska - Zapiski (pod)różne
15.12.2013
Jeżeli Martyna Wojciechowska miała zamiar
obudzić swoją książką duszę prawdziwego podróżnika, która kryję się w
czytelniku, to trafiła na takiego, u którego próżno jej szukać. Jestem
domatorką. Fascynują mnie wprawdzie ciekawe miejsca czy niecodzienne (z naszej
perspektywy) zwyczaje, ale najlepiej odkrywa mi się je w zaciszu
własnego domu i za pomocą książek. Ktoś mógłby powiedzieć, że przy takim
dystansie do miejsc czy ludzi nie da się ich poznawać, ale czy każdy
przeczytany przez nas tytuł nie jest w jakimś sensie kolejną podróżą? Dzięki
Martynie Wojciechowskiej mogłam się ostatnio przenieść do wielu różnych zakątków
Ziemi, a każdy z nich był na swój sposób wyjątkowy i niepowtarzalny.
Ekwador, RPA, Indie, Alaska, Mongolia,
Bombaj, Rosja – to tylko kilka z całkiem pokaźnej liczby przystanków, które
serwuje czytelnikowi autorka. Niemal każda opowieść uzupełniona została o zdjęcia
i dodatkowe ciekawostki, a całość ma bardzo przyjemną i przejrzystą formę. Publikacja
jest jednak jedynie pewnym wycinkiem z ostatnich 10 lat intensywnych wojaży i
trudno nie odczuć, że przeskakujemy z miejsca na miejsce w ekspresowym tempie.
Taki jednak charakter ma ta książka – to tylko wybrane opowieści i bardzo
ogólny rys krajów, które opisuje autorka. Pełen obraz możemy zresztą uzyskać, sięgając po inne książki Martyny Wojciechowskiej (a napisała ich już naprawdę
sporo) „Zapiski (pod)różne” traktując jako miłe uzupełnienie lub jak to było w
moim wypadku - jako wstęp do poznawania pozostałych tytułów.
Mimo że nie zatrzymujemy się nigdzie na
dłużej, to i tak z każdej kolejnej podróży wynosimy garść interesujących
informacji. Dowiemy się na przykład gdzie panuje i na czym polega kult kapcia, spojrzymy
na rekiny inaczej niż tylko jako krwiożercze bestie, zajrzymy za kulisy
bollywoodzkiej produkcji czy dowiemy się co takiego szczególnego jest w
islandzkim języku. Jest barwnie, intrygująco, z humorem, ale też refleksyjnie i
niejednokrotnie melancholijnie. W tej różnorodności zwyczajów i ludzkich charakterów jest jednak coś, co nas
wszystkich łączy – uśmiech, który niezależnie od kultury, miejsca urodzenia czy
języka jest uniwersalnym i niezastąpionym środkiem komunikacji.
Co ciekawe, chociaż autorka zauważa wpływ
każdej z odbytych podróży, które zmieniły jej spojrzenie na wiele spraw, to
jednak trwałość takich doświadczeń nie zawsze jest taka sama. Będąc w drodze
wiele rzeczy przeżywa się zupełnie inaczej niż wspominając je później w domowej
oazie. To, co wydawało się niezwykłe może zblednąć w perspektywie czasu i w
zderzeniu z pośpiechem codziennego życia. Zawsze jednak można wrócić do podróżnych
zapisków i chociaż w części przeżywać emocje towarzyszące ich powstawaniu na nowo.
Nie ukrywam, że czuję po tej lekturze
niedosyt – chciałoby się bowiem odkrywać więcej i sięgać dalej niż tylko przez krótką
chwilę zaglądać w zupełnie nieznane dotąd miejsca. Martyna Wojciechowska obudziła
we mnie może nie tyle duszę typowego podróżnika (którym jak już ustaliliśmy nie
jestem), ale czytelnika głodnego kolejnych wrażeń i opowieści. A te mam
nadzieję poznać przy okazji kolejnych książek autorki.
„Człowiek
leżący na desce, widziany z perspektywy ryby, faktycznie przypomina tłustą
fokę”. (s. 30)
„Tradycja
jest rzeczą piękną. Mówi, jak żyć. Często jednak nie pozostawia wyboru”. (s.
59)
„Ile
pragnień potrafimy wypowiedzieć tak łatwo, jakby od niechcenia, a potem nie
robimy nic, żeby je zrealizować?” (s. 97)
12 komentarze
Hmm, czyli czujesz troszeńkę niedosyt, chętnie bym przeczytała aby stwierdzić jak ją odbiorę. Nie czytałam jeszcze nic jej autorstwa.
OdpowiedzUsuńPrzeczytaj ;) ten mój niedosyt wynika z charakteru samej książki, ale działa też zachęcająco - mam zamiar sięgnąć po inne publikacje Pani Wojciechowskiej ;)
UsuńJa najchętniej przeczytałabym którąś z części ,,Kobiety na krańcu świata" ponieważ uwielbiam program, na kanwie którego powstały te książki. Niestety, na razie nie stać mnie na nowe książki, liczę na to, że Mikołaj się spisze:)
OdpowiedzUsuń"Zapiski (pod)różne" dobrze się czyta, ale zdecydowanie ciekawszą i bardziej wartościową lekturą są "Kobiety na krańcu świata".
UsuńBardzo lubię książki Wojciechowskiej, jej styl idealnie wpasuje się w mój gust:)
OdpowiedzUsuńPostać Martyny Wojciechowskiej na pewno inspiruje. Chciałabym przeczytać tę książkę.
OdpowiedzUsuńja strasznie lubię jej programy, więc odrobinę jestem ciekawa jej twórczości, choć za podróżniczymi książkami nie przepadam, chyba że opisują sporo kultury, wierzeń i mitologii...zobaczymy;) Pozdrawiam ciepło i zapraszam do siebie;)
OdpowiedzUsuńNie jestem pewna czy Zapiski pod(różne) w pełni zaspokoiłyby Twoją ciekawość bo są raczej rysem określonych kultur niż ich pełnym przedstawieniem :) Ale podejrzewam, że inne publikacje Pani Wojciechowskiej traktują o tych zagadnieniach szerzej - gdy się o tym przekonam, na pewno polecę konkretny tytuł :)
UsuńProgram pani Wojciechowsiej bardzo lubię, ale do ksiażki mniej mnie juz ciagnie.
OdpowiedzUsuńMartynę się świetnie ogląda, świetnie słucha...ale jeszcze nie miałam okazji przeczytać :)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, po takich zapiskach można odczuć pewien niedosyt... Myślę, że wspominana już w komentarzach "Kobieta na krańcu świata" to o wiele ciekawsza lektura;)
OdpowiedzUsuńMoja siostra bardzo lubi twórczość Martyny jak również namiętnie ogląda wszystkie programy z jej udziałem, dlatego jej sprezentuje ową książkę. Myślę, że będzie bardzo zadowolona z takiego podarku :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)