Martyna Wojciechowska - Zapiski (pod)różne

15.12.2013


Martyna Wojciechowska, Zapiski (pod)różne, G+J RBA, 2011, 200 stron.

Jeżeli Martyna Wojciechowska miała zamiar obudzić swoją książką duszę prawdziwego podróżnika, która kryję się w czytelniku, to trafiła na takiego, u którego próżno jej szukać. Jestem domatorką. Fascynują mnie wprawdzie ciekawe miejsca czy niecodzienne (z naszej perspektywy) zwyczaje, ale najlepiej odkrywa mi się je w zaciszu własnego domu i za pomocą książek. Ktoś mógłby powiedzieć, że przy takim dystansie do miejsc czy ludzi nie da się ich poznawać, ale czy każdy przeczytany przez nas tytuł nie jest w jakimś sensie kolejną podróżą? Dzięki Martynie Wojciechowskiej mogłam się ostatnio przenieść do wielu różnych zakątków Ziemi, a każdy z nich był na swój sposób wyjątkowy i niepowtarzalny.

Ekwador, RPA, Indie, Alaska, Mongolia, Bombaj, Rosja – to tylko kilka z całkiem pokaźnej liczby przystanków, które serwuje czytelnikowi autorka. Niemal każda opowieść uzupełniona została o zdjęcia i dodatkowe ciekawostki, a całość ma bardzo przyjemną i przejrzystą formę. Publikacja jest jednak jedynie pewnym wycinkiem z ostatnich 10 lat intensywnych wojaży i trudno nie odczuć, że przeskakujemy z miejsca na miejsce w ekspresowym tempie. Taki jednak charakter ma ta książka – to tylko wybrane opowieści i bardzo ogólny rys krajów, które opisuje autorka. Pełen obraz możemy zresztą uzyskać, sięgając po inne książki Martyny Wojciechowskiej (a napisała ich już naprawdę sporo) Zapiski (pod)różne traktując jako miłe uzupełnienie lub jak to było w moim wypadku - jako wstęp do poznawania pozostałych tytułów.

Mimo że nie zatrzymujemy się nigdzie na dłużej, to i tak z każdej kolejnej podróży wynosimy garść interesujących informacji. Dowiemy się na przykład gdzie panuje i na czym polega kult kapcia, spojrzymy na rekiny inaczej niż tylko jako krwiożercze bestie, zajrzymy za kulisy bollywoodzkiej produkcji czy dowiemy się co takiego szczególnego jest w islandzkim języku. Jest barwnie, intrygująco, z humorem, ale też refleksyjnie i niejednokrotnie melancholijnie. W tej różnorodności zwyczajów i ludzkich charakterów jest jednak coś, co nas wszystkich łączy – uśmiech, który niezależnie od kultury, miejsca urodzenia czy języka jest uniwersalnym i niezastąpionym środkiem komunikacji.

Co ciekawe, chociaż autorka zauważa wpływ każdej z odbytych podróży, które zmieniły jej spojrzenie na wiele spraw, to jednak trwałość takich doświadczeń nie zawsze jest taka sama. Będąc w drodze wiele rzeczy przeżywa się zupełnie inaczej niż wspominając je później w domowej oazie. To, co wydawało się niezwykłe może zblednąć w perspektywie czasu i w zderzeniu z pośpiechem codziennego życia. Zawsze jednak można wrócić do podróżnych zapisków i chociaż w części przeżywać emocje towarzyszące ich powstawaniu na nowo. 




Nie ukrywam, że czuję po tej lekturze niedosyt – chciałoby się bowiem odkrywać więcej i sięgać dalej niż tylko przez krótką chwilę zaglądać w zupełnie nieznane dotąd miejsca. Martyna Wojciechowska obudziła we mnie może nie tyle duszę typowego podróżnika (którym jak już ustaliliśmy nie jestem), ale czytelnika głodnego kolejnych wrażeń i opowieści. A te mam nadzieję poznać przy okazji kolejnych książek autorki.


  Garść cytatów:

Człowiek leżący na desce, widziany z perspektywy ryby, faktycznie przypomina tłustą fokę”(s. 30)

Tradycja jest rzeczą piękną. Mówi, jak żyć. Często jednak nie pozostawia wyboru”. (s. 59)

Ile pragnień potrafimy wypowiedzieć tak łatwo, jakby od niechcenia, a potem nie robimy nic, żeby je zrealizować?(s. 97)

Zobacz również

12 komentarze

  1. Hmm, czyli czujesz troszeńkę niedosyt, chętnie bym przeczytała aby stwierdzić jak ją odbiorę. Nie czytałam jeszcze nic jej autorstwa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczytaj ;) ten mój niedosyt wynika z charakteru samej książki, ale działa też zachęcająco - mam zamiar sięgnąć po inne publikacje Pani Wojciechowskiej ;)

      Usuń
  2. Ja najchętniej przeczytałabym którąś z części ,,Kobiety na krańcu świata" ponieważ uwielbiam program, na kanwie którego powstały te książki. Niestety, na razie nie stać mnie na nowe książki, liczę na to, że Mikołaj się spisze:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Zapiski (pod)różne" dobrze się czyta, ale zdecydowanie ciekawszą i bardziej wartościową lekturą są "Kobiety na krańcu świata".

      Usuń
  3. Bardzo lubię książki Wojciechowskiej, jej styl idealnie wpasuje się w mój gust:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Postać Martyny Wojciechowskiej na pewno inspiruje. Chciałabym przeczytać tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  5. ja strasznie lubię jej programy, więc odrobinę jestem ciekawa jej twórczości, choć za podróżniczymi książkami nie przepadam, chyba że opisują sporo kultury, wierzeń i mitologii...zobaczymy;) Pozdrawiam ciepło i zapraszam do siebie;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jestem pewna czy Zapiski pod(różne) w pełni zaspokoiłyby Twoją ciekawość bo są raczej rysem określonych kultur niż ich pełnym przedstawieniem :) Ale podejrzewam, że inne publikacje Pani Wojciechowskiej traktują o tych zagadnieniach szerzej - gdy się o tym przekonam, na pewno polecę konkretny tytuł :)

      Usuń
  6. Program pani Wojciechowsiej bardzo lubię, ale do ksiażki mniej mnie juz ciagnie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Martynę się świetnie ogląda, świetnie słucha...ale jeszcze nie miałam okazji przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Rzeczywiście, po takich zapiskach można odczuć pewien niedosyt... Myślę, że wspominana już w komentarzach "Kobieta na krańcu świata" to o wiele ciekawsza lektura;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Moja siostra bardzo lubi twórczość Martyny jak również namiętnie ogląda wszystkie programy z jej udziałem, dlatego jej sprezentuje ową książkę. Myślę, że będzie bardzo zadowolona z takiego podarku :)

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)

Polub K-czyta na Facebooku

Obserwatorzy