Ireneusz Gębski - W cieniu Sheratona

5.12.2013

Ireneusz Gębski, W cieniu Sheratona, Warszawska Firma Wydawnicza, 2011, 162 strony.

Jurek, Ewelina, Ania i Rafał po niepowodzeniach w kraju ojczystym, wyjechali do Anglii by tam podjąć pracę. Każde z nich ma ze sobą mniejszy lub większy bagaż doświadczeń, który często daje o sobie znać w najmniej oczekiwanych momentach. Jurek to blisko czterdziestoletni facet, który po utracie pracy w Polsce, bezowocnych poszukiwaniach nowej oraz rozwodzie z żoną podjął decyzję o wyjeździe. Trudne relacje byłych małżonków mają swoje odbicie w nastoletniej córce, ale też w samym Jurku, który po nieudanym związku pełen niepewności rozpoczyna nową znajomość na emigracji. Ewelina po ukończeniu studiów biologicznych liczyła na dobre zatrudnienie – okazało się jednak, że perspektywy są mało optymistyczne, a niewielka miejscowość z której pochodzi nie była wymarzonym miejscem do życia. Poza tym niedawno rozstała się z chłopakiem, który okazał się zupełnie inny niż się jej początkowo wydawało – to wszystko sprawiło, że mimo pewności siebie ze swoistą rezerwą podchodzi do mężczyzn. Ania i Rafał tworzą parę już od dłuższego czasu – niestety w ich związku coraz częściej obecne są spięcia, a gdy na horyzoncie pojawia się ktoś trzeci, wszystko się może zdarzyć.

Obraz sielskiego życia, które na nas czeka za granicą to już od dosyć dawna przestarzałe i nieco naiwne przeświadczenie. Ireneusz Gębski pokazuje w swojej książce, że rzeczywistość jest daleka od takich wyobrażeń, a Anglia nie stanowi ziemi obiecanej dla emigrantów. A już na pewno nie jest nią hotel Sheraton. Najniższa płaca, faworyzowanie wybranych pracowników i tym samym gorsze traktowanie innych, to sytuacje z którymi nasi bohaterowie spotykają się  na co dzień. W tym wszystkim każdy z nich ma swoje oczekiwania, marzenia i plany, których realizacja nie jest wcale tak łatwa jak mogło im się wcześniej wydawać. Zastana rzeczywistość to codzienne troski, zmartwienia, kłótnie, ale też chwile drobnych przyjemności i uśmiechów radości. Pod tym akurat względem życie w Anglii nie różni się przesadnie od tego w Polsce. W obu przypadkach można mieć szczęście i trafić na przykład na intratną posadę i w pełni realizować się zawodowo lub mimo wykształcenia i ambicji pracować w miejscu, które dalekie jest od ideału (bądź też nie mieć zatrudnienia wcale). Niezależnie też od miejsca pobytu trzeba sobie jakoś radzić z osobistymi problemami, które niejednokrotnie kładą się cieniem na codzienne życie.

Od pierwszej chwili, gdy w moje ręce trafiła książka „W cieniu Sheratona” zastanawiałam się czy w tak niewielkiej przestrzeni (nieco ponad 160 stron + niezbyt duży format) można stworzyć pełną i dającą całościowy obraz podjętej tematyki historię. Tłumaczyłam sobie, że przecież są autorzy, którzy nie potrzebują nadmiernej ilości słów, by przekazać to, co chcieli w atrakcyjny i przyciągający czytelnika sposób. Niestety, w przypadku tej publikacji miałam wrażenie, że całość stanowi raczej pewien rys, który w bardziej rozbudowanej formie mógłby stanowić znacznie lepszą lekturę. Fakt, że pozycję tę czytało mi się stosunkowo dobrze (poza pewnymi niuansami o których za chwilę), a tematyka była ciekawa, sprawił, że żałowałam, że autor nie poszedł nieco dalej i nie zaserwował czytelnikowi więcej.

Z drugiej strony gdyby jednak cała historia miałaby mieć szerszy i bardziej pogłębiony zakres wolałabym, że pewne elementy prezentowały się nieco inaczej. Mam tu na myśli szczególnie dialogi – niektóre napisane całkiem dobrze, inne zupełnie w moim odczuciu nienaturalne. Dodatkowo nieco irytowały mnie angielskie wtrącenia – chociaż w tym przypadku rozumiem, że miało to na celu budowanie pewnego klimatu i być może rzeczywiście Polacy w Anglii w ten sposób rozmawiają. Miałam też wrażenie, że autor nadużywa tzw. mądrości życiowych – trzeba przyznać, że dostosowane były do treści danego fragmentu, ale jednak według mnie było ich zbyt wiele przy różnych okazjach i przez to z czasem brzmiało to mało autentycznie. Dużo bardziej podobały mi się za to opisy, w szczególności miejsc – w tym przypadku dało się poczuć faktyczny klimat angielskich ulic, a także swobodne pióro autora w ich tworzeniu. Szkoda, że tej naturalności i lekkości zabrakło w dialogach.

W ogólnym rozrachunku muszę przyznać, że fabuła miała potencjał, który niestety nie do końca został wykorzystany. Sam obraz realiów emigracji został jednak zaprezentowany przez autora interesująco i bez niepotrzebnego koloryzowania, tam gdzie więcej tak naprawdę było codziennej szarości. Żałuję, że dialogi niekoniecznie do mnie trafiły, a sama powieść nie była bardziej rozbudowana – będę jednak mimo wszystko miło wspominała tę książkę, żywiąc nadzieję, że być może innym razem autor skuteczniej mnie zachwyci.

Garść cytatów:

Wszędzie jest ten sam syf, tylko w innych proporcjach”. (s. 38)

----------

Za książkę dziękuję autorowi.

Zobacz również

11 komentarze

  1. Zgadzma się ze stwierdzeniem, że książka odzwierciedla klimat emigracji. To główny pozytyw tej powieści.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakby nie patrzeć mało optymistyczny to klimat, ale i nie przerysowany w skrajną formę.

      Usuń
  2. Mi książka podobała się o wiele bardziej, tak, Polacy tak mówią w Anglii, mieszają słowa po ang z polskim - sama tak robiłam i to bardzo często, to zupełnie naturalne. Zgadzam się, że ukazano tutaj prawdziwy obraz emigracji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama w Anglii nie byłam, dlatego ciężko mi było stwierdzić czy takie wtrącenia są tam wśród Polaków naturalne - dzięki Tobie wiem, że tak jest w rzeczywistości :)

      Usuń
  3. Zbyt krótkie książki od razu budzą moją nieufność;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś w tym jest, ale czasami autorowi udaję się na niewielkiej przestrzeni umieścić wszystko to, co buduje obraz książki. Tutaj nie do końca tak było :)

      Usuń
  4. Szkoda, że autor nie wykorzystał do końca potencjału książki, ale mimo wszystko intryguje mnie temat emigracji. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomijając te elementy, które akurat mi nie bardzo przypadły do gustu, sam temat emigracji autor zaprezentował ciekawie :)

      Usuń
  5. Nie przepadam za czytaniem nie do końca udoskonalanymi książkami.
    Za dużo takich powieści czytałam, przez co zastanawiam się, czy pisarz jest po prostu grafomanem, czy może nie przeczytał swoich wypocin. ;/
    W tej książce nie ma nic, co bym przeczytała - wybacz ;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam czego Ci wybaczać :) W tym przypadku grafomania to jednak za duże słowo. Czytałam kilka recenzji tej książki i były osoby, którym książka podobała się bardziej :) mi nie do końca przypasowała, ale z drugiej strony jako całość nie było aż tak źle :)

      Usuń
  6. Książkę czytałam jakiś czas temu i również uważam, że autor ma potencjał, lecz nie do końca go wykorzystał.

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)

Polub K-czyta na Facebooku

Obserwatorzy