Ireneusz Gębski - W cieniu Sheratona
5.12.2013
Jurek, Ewelina, Ania i Rafał po
niepowodzeniach w kraju ojczystym, wyjechali do Anglii by tam podjąć pracę.
Każde z nich ma ze sobą mniejszy lub większy bagaż doświadczeń, który często
daje o sobie znać w najmniej oczekiwanych momentach. Jurek to blisko
czterdziestoletni facet, który po utracie pracy w Polsce, bezowocnych
poszukiwaniach nowej oraz rozwodzie z żoną podjął decyzję o wyjeździe. Trudne
relacje byłych małżonków mają swoje odbicie w nastoletniej córce, ale też w
samym Jurku, który po nieudanym związku pełen niepewności rozpoczyna nową
znajomość na emigracji. Ewelina po ukończeniu studiów biologicznych liczyła na
dobre zatrudnienie – okazało się jednak, że perspektywy są mało optymistyczne,
a niewielka miejscowość z której pochodzi nie była wymarzonym miejscem do
życia. Poza tym niedawno rozstała się z chłopakiem, który okazał się zupełnie
inny niż się jej początkowo wydawało – to wszystko sprawiło, że mimo pewności
siebie ze swoistą rezerwą podchodzi do
mężczyzn. Ania i Rafał tworzą parę już od dłuższego czasu – niestety w ich
związku coraz częściej obecne są spięcia, a gdy na horyzoncie pojawia się
ktoś trzeci, wszystko się może zdarzyć.
Obraz sielskiego życia, które na nas czeka za
granicą to już od dosyć dawna przestarzałe i nieco naiwne przeświadczenie.
Ireneusz Gębski pokazuje w swojej książce, że rzeczywistość jest daleka od
takich wyobrażeń, a Anglia nie stanowi ziemi obiecanej dla emigrantów. A już na
pewno nie jest nią hotel Sheraton. Najniższa płaca, faworyzowanie wybranych
pracowników i tym samym gorsze traktowanie innych, to sytuacje z którymi nasi
bohaterowie spotykają się na co dzień. W
tym wszystkim każdy z nich ma swoje oczekiwania, marzenia i plany, których realizacja
nie jest wcale tak łatwa jak mogło im się wcześniej wydawać. Zastana rzeczywistość
to codzienne troski, zmartwienia, kłótnie, ale też chwile drobnych przyjemności
i uśmiechów radości. Pod tym akurat względem życie w Anglii nie różni się
przesadnie od tego w Polsce. W obu przypadkach można mieć szczęście i trafić na
przykład na intratną posadę i w pełni realizować się zawodowo lub mimo
wykształcenia i ambicji pracować w
miejscu, które dalekie jest od ideału (bądź też nie mieć zatrudnienia wcale). Niezależnie
też od miejsca pobytu trzeba sobie jakoś radzić z osobistymi problemami, które
niejednokrotnie kładą się cieniem na codzienne życie.
Od pierwszej chwili, gdy w moje ręce
trafiła książka „W cieniu Sheratona” zastanawiałam się czy w tak niewielkiej
przestrzeni (nieco ponad 160 stron + niezbyt duży format) można stworzyć pełną
i dającą całościowy obraz podjętej tematyki historię. Tłumaczyłam sobie, że
przecież są autorzy, którzy nie potrzebują nadmiernej ilości słów, by przekazać
to, co chcieli w atrakcyjny i przyciągający czytelnika sposób. Niestety, w
przypadku tej publikacji miałam wrażenie, że całość stanowi raczej pewien rys,
który w bardziej rozbudowanej formie mógłby stanowić znacznie lepszą lekturę.
Fakt, że pozycję tę czytało mi się stosunkowo dobrze (poza pewnymi niuansami o
których za chwilę), a tematyka była ciekawa, sprawił, że żałowałam, że autor nie
poszedł nieco dalej i nie zaserwował czytelnikowi więcej.
Z drugiej strony gdyby jednak cała historia
miałaby mieć szerszy i bardziej pogłębiony zakres wolałabym, że pewne elementy
prezentowały się nieco inaczej. Mam tu na myśli szczególnie dialogi – niektóre
napisane całkiem dobrze, inne zupełnie w moim odczuciu nienaturalne. Dodatkowo
nieco irytowały mnie angielskie wtrącenia – chociaż w tym przypadku rozumiem,
że miało to na celu budowanie pewnego klimatu i być może rzeczywiście Polacy w
Anglii w ten sposób rozmawiają. Miałam też wrażenie, że autor nadużywa tzw. mądrości życiowych –
trzeba przyznać, że dostosowane były do treści danego fragmentu, ale jednak według mnie było ich zbyt wiele przy różnych okazjach i przez to z czasem
brzmiało to mało autentycznie. Dużo bardziej podobały mi się za to opisy, w
szczególności miejsc – w tym przypadku dało się poczuć faktyczny klimat angielskich
ulic, a także swobodne pióro autora w ich tworzeniu. Szkoda, że tej
naturalności i lekkości zabrakło w dialogach.
W ogólnym rozrachunku muszę przyznać, że
fabuła miała potencjał, który niestety nie do końca został wykorzystany. Sam obraz
realiów emigracji został jednak zaprezentowany przez autora interesująco i bez
niepotrzebnego koloryzowania, tam gdzie więcej tak naprawdę było codziennej
szarości. Żałuję, że dialogi niekoniecznie do mnie trafiły, a sama powieść nie
była bardziej rozbudowana – będę jednak mimo wszystko miło wspominała tę
książkę, żywiąc nadzieję, że być może innym razem autor skuteczniej mnie zachwyci.
Garść cytatów:
„Wszędzie jest ten sam syf, tylko w innych
proporcjach”. (s. 38)
----------
Za książkę dziękuję autorowi.
Za książkę dziękuję autorowi.
11 komentarze
Zgadzma się ze stwierdzeniem, że książka odzwierciedla klimat emigracji. To główny pozytyw tej powieści.
OdpowiedzUsuńJakby nie patrzeć mało optymistyczny to klimat, ale i nie przerysowany w skrajną formę.
UsuńMi książka podobała się o wiele bardziej, tak, Polacy tak mówią w Anglii, mieszają słowa po ang z polskim - sama tak robiłam i to bardzo często, to zupełnie naturalne. Zgadzam się, że ukazano tutaj prawdziwy obraz emigracji.
OdpowiedzUsuńSama w Anglii nie byłam, dlatego ciężko mi było stwierdzić czy takie wtrącenia są tam wśród Polaków naturalne - dzięki Tobie wiem, że tak jest w rzeczywistości :)
UsuńZbyt krótkie książki od razu budzą moją nieufność;)
OdpowiedzUsuńCoś w tym jest, ale czasami autorowi udaję się na niewielkiej przestrzeni umieścić wszystko to, co buduje obraz książki. Tutaj nie do końca tak było :)
UsuńSzkoda, że autor nie wykorzystał do końca potencjału książki, ale mimo wszystko intryguje mnie temat emigracji. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPomijając te elementy, które akurat mi nie bardzo przypadły do gustu, sam temat emigracji autor zaprezentował ciekawie :)
UsuńNie przepadam za czytaniem nie do końca udoskonalanymi książkami.
OdpowiedzUsuńZa dużo takich powieści czytałam, przez co zastanawiam się, czy pisarz jest po prostu grafomanem, czy może nie przeczytał swoich wypocin. ;/
W tej książce nie ma nic, co bym przeczytała - wybacz ;/
Nie mam czego Ci wybaczać :) W tym przypadku grafomania to jednak za duże słowo. Czytałam kilka recenzji tej książki i były osoby, którym książka podobała się bardziej :) mi nie do końca przypasowała, ale z drugiej strony jako całość nie było aż tak źle :)
UsuńKsiążkę czytałam jakiś czas temu i również uważam, że autor ma potencjał, lecz nie do końca go wykorzystał.
OdpowiedzUsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)