Stephen King - Rok wilkołaka

13.06.2013


Stephen KingRok wilkołaka [The Cycle of the Werewolf], tłum. Paulina Braiter, Prószyński i S-ka, 2004, 140 stron.

Rok 1984 w niewielkim i niepozornym miasteczku Tarker Mills na zawsze pozostanie w pamięci jego mieszkańców. To wówczas pełnia księżyca przyniosła ze sobą grozę do tej pory nieznaną i której nikt nie chciałby spojrzeć w oczy.  Oczy te należały bowiem do Bestii, a jedyne co można było w nich dojrzeć to szaleństwo i śmierć. W szeptanych domysłach pojawia się czasami jakby mimochodem, niepewne rzucone słowo wilkołak, ale niewielu mieszkańców wierzy, że to właśnie on zabija i że w ogóle istnieje. Czy ktokolwiek zdobędzie się na działanie i uratuje miasteczko przed kolejnymi ofiarami? W kim pełnia księżyca wyzwala najgorsze instynkty i żądzę krwi?

Brakuje mi słów. Nie dlatego, że książka tak wielkie wywarła na mnie wrażenie, ale raczej dlatego, że jej przeciętność nie jest ich warta. A przynajmniej nie w nadmiernej ilości. Przy całej sympatii dla Stephena Kinga – „Rok wilkołaka” jest zwyczajnie słaby. Przez znaczną część lektury nie ma możliwości przywiązania się czy choćby pobieżnego poznania bohaterów – zbyt szybko giną pod szponami bestii.  Dopiero lipcowe wydarzenia wprowadzają trochę nadziei na ciekawszy rozwój akcji, ale i w tym przypadku nie oczekujcie zbyt wiele. Robi się trochę bardziej interesująco, ale spory niedosyt pozostaje.

Faktem jest, że całość czyta się dosyć szybko, ale niestety bez większych emocji. Grozy, którą powinna dostarczać historia, więcej niż w słowach autora znaleźć można w ilustracjach wykonanych przez Berniego Wrightsona - to jeden z niewielu elementów wartych uwagi. Tutaj wilkołak  wygląda rzeczywiście jak nieposkromiona bestia, która nie cofnie się przed niczym. Żałuję, że King tym razem słowami nie potrafił namalować tak barwnych i przekonujących obrazów, pozostawiając czytelnika z bardzo przeciętnie napisaną opowieścią.





  Garść cytatów:

Miła, pospolita twarz klienta staje się obliczem zwierzęcia. Łagodne, brązowe oczy zmieniają barwę na upiorną, złotawą zieleń”. (s. 58)

Istnieją ludzie, którzy są w istocie jakby dwiema osobami (…). Myślę, że tu mamy właśnie takiego faceta. Wątpię, by wiedział, co robi, gdy księżyc jest w pełni, a on wymyka się z domu i kogoś zabija. To może być każdy: kasjer w banku, sprzedawca na stacji benzynowej przy drodze. Może nawet ktoś z was”. (s. 85)
 

Zobacz również

16 komentarze

  1. Cóż, uwielbiam Kinga i muszę sama sprawdzić, czy rzeczywiście powieść jest taka słaba.

    OdpowiedzUsuń
  2. Podczas wakacji mam zamiar w końcu zapoznać się z twórczością Kinga :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli moge coś doradzić to pierwszego spotkania z Kingiem nie zaczynałabym od tej akurat pozycji ;) Według mnie ma sporo innych, lepszych książek :)

      Usuń
  3. Zgadzam się, przeciętna czytanka. Bardzo słaba pozycja w twórczości Kinga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Narazie poznałam tylko stosunkowo niewielki wycinek jego twórczości więc cieżko mi porównywać tę książkę w tym kontekście, ale z tych powieści, które miałam okazję czytać "Rok wilkołaka" rzeczywiście wypadł słabo :)

      Usuń
  4. Muszę koniecznie poznać tę książkę. Bardzo mnie zaciekawiła. Teraz wprawdzie czytam ,,Joyland'' tego autora, ale jak skończę, to rozejrzę się za ,,Rokiem wilkołaka''.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Joyland" planuje przeczytać, ale chyba jeszcze nie teraz - narazie sięgam po pozycje, które są w zbiorach bibliotecznych, ale i na najnowszą powieść Kinga przyjdzie czas :)

      Usuń
  5. No nie ukrywam, że Stephen King, ma swoje bardzo dobre książki i te gorsze. Dla jego najwiekszych fanów, te pomyłki nic nie znaczą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama dopiero zaczynam Kinga poznawać choć kiedyś parę pozycji czytałam - nadal więc wyrabiam sobie zdanie, ale na pewno jego książki mają coś w sobie i chętnie sięgam po kolejne powieści :)

      Usuń
  6. A mi ta książka się podobała;) Chociaż rzeczywiście King mógł bardziej rozwinąć opisane wątki, a nie ograniczać się do tak krótkiej formy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak tak nad tym myślałam to wydawało mi się, że jako pewnego rodzaju rys historii ta książką się sprawdza, ale gdyby była bardziej rozbudowana i dopracowana mogłaby być dużo lepsza ;) Ale to oczywiście tylko moje odczucia, komuś innemu może sie podobać w takiej formie :)

      Usuń
  7. Uuuuu, 4/10? Niejako pojazd chciało by się powiedzieć. Nie co dzień zdarza się pojeżdżać mistrza, ale też nie od razu mistrz mistrzem się staje. :D Z pewnością po to NIE SIĘGNĘ. :P :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I mistrzom zdarzają się potknięcia :) zresztą ktoś inny może tę pozycję uznać za lepszą niż ja :)

      Usuń
  8. Nie czytałam, ale pewnie i tak ją przerobię :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Będę omijać szerokim łukiem!

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)

Polub K-czyta na Facebooku

Obserwatorzy