Małgorzata Warda - Dziewczynka, która widziała zbyt wiele
30.05.2013Autorka: Małgorzata Warda
Tytuł: Dziewczynka, która widziała zbyt
wiele
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 320
Dom i rodzina powinny budzić ciepłe i
pozytywne skojarzenia, dawać poczucie bezpieczeństwa, zapewniać miłość i
opiekę, być fundamentem na którym budowana jest przyszłość. Czasami jednak życie
układa scenariusz, który nijak ma się do wyobrażeń o szczęśliwym dzieciństwie,
a spustoszenie, które potrafią siać dorośli, staje się w pewnej chwili nie do
zniesienia. Cierpienie, ból i żal wybuchają wówczas ze zdwojoną siłą i pokonują
bariery ochronne przebijając mur milczenia.
Cecylia Budzisz odbiera telefon z
komisariatu policji, który wdziera się w jej świat naznaczony wieloletnią nawracającą
depresją. Częściej nafaszerowana lekami niż w pełni świadoma co się wokół niej
dzieje, utkała sobie od śmierci męża codzienność, w której dwójka dzieci zeszła
na boczny plan – liczyła się jej tragedia i jej uczucia. Nagle otrzymuje informację o
zgłoszeniu przez swoją córkę Anie gwałtu, którego dokonać miał jej brat Aaron.
Tylko czy takie zdarzenie faktycznie miało miejsce? Czy wersja wydarzeń, którą
opowiada dziewczyna nie jest zbyt nieprawdopodobna? Czy prawda wreszcie wyjdzie
na jaw, a rodzeństwo dostanie szansę na wyjawienie traumy przeszłości? Jaką
rolę odegrała w niej ciotka do której Ania i Aaron trafili w momencie, gdy ich
matka zupełnie nie była w stanie się nimi zajmować?
Lektura książki Małgorzaty Wardy stawia
przed nami na początku bardzo wiele pytań – na niektóre z nich otrzymujemy
zresztą odpowiedzi nieco inne niż można by się spodziewać, ale za każdym razem
tworzą one obraz nad wyraz dramatyczny. Historię rodziny Budziszów poznajemy z
kilku perspektyw i kilku przestrzeni czasowych. W jednej chwili jesteśmy małą
dziewczynką wspominającą wycieczkę na którą zabrała ją i brata ciocia, w
drugiej licealistką nie darzoną w szkole sympatią, wyśmiewaną i poniżaną przez
rówieśników. Kolejna zmiana i widzimy codzienność chłopca, który mimo młodego
wieku bierze na siebie odpowiedzialność opieki nad siostrą, stając się jej
jedynym prawdziwym opiekunem starającym się zawsze ją chronić. I wreszcie
jesteśmy w pewnym domu, który zamiast oazą bezpieczeństwa staje się dla tych
dwojga bramą do piekła.
Z autorką spotkałam się po raz pierwszy,
ale o samej książce czytałam już wcześniej. Przyznam, że spodziewałam się
czegoś naprawdę wstrząsającego i chociaż natężenie tego wstrząsu w ogólnym
rozrachunku było nieco mniejsze niż przewidywałam to „Dziewczynka, która widziała zbyt wiele” była zdecydowanie lekturą
wartościową. Po pierwsze autorka stworzyła autentycznych, wyrazistych bohaterów.
Dzięki temu w trakcie czytania złościmy się na Cecylię, która zaniedbuje
obowiązki rodzicielskie, zanurzając się w otchłani własnej rozpaczy i otępienia,
współczujemy Ani, która nie potrafi odnaleźć się w szkole i w ciągłym
zagubieniu szuka jakiegoś pewnego gruntu, odrobiny miłości i uwagi oraz
podziwiamy Aarona za siłę i dojrzałość, którą musiał w sobie wypracować. A jednocześnie możemy w nim widzieć zwykłego zagubionego chłopca,
którego chwilami cały ten ciężar przerasta.
Po drugie dotykamy z bliska dramat, który
rodzi w nas złość i bezradność, a chwilami brak zrozumienia. Niby w miarę
czytania domyślamy się, może nawet mamy jakąś wewnętrzną pewność co przydarzyło się
Ani i Aaronowi, ale motywy pozostają zagadką. A nawet wówczas gdy je poznajemy
nie dają nam wytchnienia i możliwości uzasadnienia opisanych wydarzeń. Z
pewnością dlatego, że zwyczajnie nie da się tego, co spotkało rodzeństwo wyjaśnić
w taki sposób, aby przestało budzić w nas emocje.
Po trzecie Pani Warda napisała książkę,
którą czyta się błyskawicznie i trudno się od niej oderwać – to lektura
wciągająca i poruszająca ważną tematykę. I chociaż nie mogę napisać, że nie
wywarła na mnie wrażenia, to jednak ta płynność i szybkość z jaką pochłaniałam
kolejne strony sprawiła, że nagromadzone i odczuwane w międzyczasie emocje nie zdążyły
bardziej zagnieździć się w głowie – dotknęły serca, to prawda, ale nie jestem
pewna na ile trwały był to efekt. Co do jednego nie mam jednak wątpliwości – nie było to moje ostatnie spotkanie z
twórczością Małgorzaty Wardy.
„(…)
tylko ja i Aaron wiedzieliśmy, że wcale nie jestem taka, jak oni myślą. Wcale
nie byłam tylko chudą dziewczynką z kołtunami na głowie, która słabo radzi
sobie z angielskim, a na lekcji czasem mówi na głos do siebie i wtedy staje się
pośmiewiskiem wszystkich. Ani taką, która nigdy nie ma własnych kanapek, więc
gapi się na cudze. Aaron wiedział, że taka nie jestem. Przy nim byłam
prawdziwa”. (s. 36)
„Czuje
mrowienie w brzuchu, ponieważ wszystko, co wie o swoich dzieciach, opiera się
na wrażeniu”. (s. 78)
„Wtedy się naprawdę popłakałam, chociaż
wiem, że powinno się płakać tylko wtedy, kiedy łzy mogą coś zmienić”. (s. 132)
8 komentarze
takie książki ja ubóstwiam i pochłaniam! Ksiażka znajduje sie na mojej liscie: do przeczytania ! Do tego jeszcze autorstwa Polki!
OdpowiedzUsuńMam w planach tę książkę od dawna. Lubię styl pisania Małgorzaty Wardy i jej zdolność do poruszania głębokich i trudnych tematów.
OdpowiedzUsuńBardzo chcę przeczytać. Zainteresowała mnie historia, a nawet jeśli nie jest tak wstrząsająca to nie ma dla mnie znaczenia.
OdpowiedzUsuńMną ogólnie ostatnio jakoś ciężko wstrząsnąć jeśli chodzi o książki, ale sama historia, o której czytamy w tej akurat pozycji na pewno wywołuje wiele emocji.
UsuńCiekawa pozycja, uwielbiam te klimaty :)
OdpowiedzUsuńInteresująca recenzja. Popatrzyłem na okładkę i pomyślałem sobie, że to nie dla mnie, ale jednak zapowiada się bardzo ciekawa i dająca do myślenia powieść, która raczej nie pozostawi czytelnika obojętnym.
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba to, że pod recenzją zamieszczasz cytaty.
OdpowiedzUsuńBardzo zachęcająca recenzja, poszukam książki :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)