Małgorzata Yildirim – Włoskie sekrety
22.04.2013
Małgorzata
Yildirim, Włoskie sekrety, Prószyński
i S-ka, 2011, 360 stron.
Możemy znać kogoś
wiele lat, spotykać na co dzień, być blisko w różnych momentach życia, a nagle
zostać postawieni przed faktem, że w istocie nie znaliśmy tej osoby wcale. To,
co braliśmy za pewnik okazuje się jedynie małą cząstką nigdy nie opowiedzianej historii,
w której dominuje nie jak się nam do tej pory wydawało beztroska i optymizm,
ale strach, ból, ogromne rozczarowanie i dojmujący smutek. Mirandę łączyła z
ciotką więź niezwykła, a jednak dopiero po jej śmierci okazuje się jak dalekie
od prawdy było wyobrażenie o życiu tak bliskiej osoby. Pierwsza rysa na
wypracowanym przez lata wizerunku pełnej radości i towarzyskiej ciotki, pojawia
się wraz z jej testamentem, w którym zapisuje Mirandzie dom we Włoszech, o
istnieniu którego dziewczyna nie miała pojęcia. Decyzja zapada szybko i niemal
automatycznie – Miranda porzuca mało satysfakcjonującą pracę w muzeum i życie w
Bostonie na rzecz włoskiego miasteczka Sorrento, w którym ma nadzieję znaleźć
odpowiedzi na dręczące ją pytania o przeszłość Agnes.
Podróż okazuje się
czymś więcej niż wędrówką śladami ciotki, staje się bowiem dla Mirandy
odkrywaniem samej siebie, własnych, tłumionych do tej pory, potrzeb i szansą na
zupełnie inne życie. To w Sorrento poznaje ludzi z którymi od pierwszej chwili
buduje niezwykle przyjazne i bliskie relacje, bliższe niż chociażby z własną
siostrą. Tutaj odkrywa smak prawdziwej miłości i przekonuje się, że nie jest
tak zimna jak próbował wmówić jej były chłopak. Nowe miejsce nie uchroni jej
jednak przez rozczarowaniami, trudnymi wyborami, niepewnością, a nawet
wydarzeniami, które zmuszą ją do obawy o własne bezpieczeństwo.
Autorka od samego
początku kusi nas malowniczymi obrazami włoskiego miasteczka, będącego kontrastem
dla zatłoczonego i wypełnionego anonimowymi mieszańcami Bostonu. W Sorrento
możemy się przechadzać wąskimi uliczkami, podziwiać turystyczne atrakcje , ale prawdziwy klimat tworzą tu od zawsze mieszkańcy –
choć wobec turystów czasem nieco powściągliwi to w rzeczywistości przyjaźni i
otwarci na innych. I chociaż to Miranda jest niezaprzeczalnie główną bohaterką
powieści, we mnie największą sympatię wzbudziła Julianna – przykład osoby
prawdziwie szczerej, empatycznej, a dodatkowo mimo wcale niełatwego życia,
pogodnej i pełnej ciepła. Zresztą to nie jedyna mieszkanka Sorrento, którą
chciałoby się przenieść z kart powieści do rzeczywistości – dzisiaj, w tym
codziennym zabieganiu, zapatrzeniu we własne sprawy trochę brakuje osób, które
byłyby tak zwyczajnie życzliwe i otwarte na drugiego człowieka.
„Włoskie sekrety” poza ujmującym obrazem
Sorrento i ciekawie nakreślonymi postaciami, dostarczają czytelnikowi dawkę
adrenaliny w postaci tajemniczych wypadków, które przydarzają się Mirandzie i
przybierają coraz bardziej niebezpieczną formę. Małgorzata Yildirim całkiem
nieźle poradziła sobie ze zbudowaniem tajemnicy, którą mamy okazję krok po
kroku odkrywać, a choć pewnych elementów można się było domyślić to całość nie
jest wcale tak bardzo przewidywalna. Nieco gorzej, w moim odczuciu, było w
przypadku wątku romansowego – o ile do pewnego momentu całość była nawet
intrygująca to w pewnej chwili te ciągłe zwroty akcji (stworzone nieco na
wyrost) stały się nienaturalne. Nawet biorąc pod uwagę wewnętrzne dylematy i
skomplikowanie relacji Rafaela i Mirandy.
W ostatecznym
rozrachunku myślę, że debiut Pani Yildirim można uznać za udany, nawet mimo
pewnych niedostatków – włoski klimat zamknięty w książce doskonale je rekompensuje.
A gdybym tylko potrafiła nieco lepiej gotować pewnie spróbowałabym przyrządzić
któryś z włoskich przysmaków, które autorka tak smacznie (mniam!) opisuje.
„Nic na świecie nie ma takiej potęgi, jak
pieniądz i nic skuteczniej nie dzieli ludzi” (s. 44)
„Każdy
przecież powinien troszczyć się o siebie – zgodnie z życiową dewizą
współczesnego człowieka w naszym wielce cywilizowanym świecie. Według
najskuteczniejszej recepty na samotność.” (s. 98)
„Presja
emocjonalna i fizyczna to nie do końca to samo. Ta pierwsza nie zostawia
siniaków.” (s. 205)
21 komentarze
Tematyka nie wiem czy w moim guście, raczej byłoby ciężko, ale dla samego włoskiego klimatu bym się skusił, bo to uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńKsiążek o włsokim klimacie nigdy nie czytałam, zawsze obawiam się debitów martwie sie czy ksiazka bedzie dobra, ale tak jak mój przedmówca, dla samego kliamtu przeczytam :)
OdpowiedzUsuńobserwuuje :)
Każdy pisarz kiedyś zaczynał :) ja szczerze mówiąc dopiero po lekturze przyjrzałam się autorce i dowiedziałam się, że to jej debiutancka powieść.
UsuńJak dziś Twój humorek? Bo ja jestem tak zła, przed chwilą przez przypadek skasowałam sobie 90 komentarzy na blogu...chyba tez Twój :(
OdpowiedzUsuńAch Ty gapo! ;) mi dziś humor nawet dopisuje, a na pewno będzie jeszcze lepszy gdy za chwilę sięgnę po książkę i dla odprężenia poczytam :)
Usuńwłochy ach te włochy ;D
OdpowiedzUsuńSkojarzyła mi się ta książka z "Przepisem na życie" Nicky Pellegrino. Troszkę podobne wątki. No i Włochy;) Lubię od czasu do czasu sięgnąć po tego typu opowieści. Pomimo tego, że zazwyczaj wiadomo, jak to się wszystko skończy;)
OdpowiedzUsuńTutaj przyznam, że pewnych elementów nie przewidziałam więc i taka dosyć lekka lektura może zaskoczyć :)
UsuńZapowiada się calkiem nieźle :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedzenie mojego bloga:)Będę wypatrywać Twoich nowych postów i w przypływie wolnego czasu przejrzę te, które już zamieściłaś. Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńKsiążka już za mną i mnie się ona szalenie podobała. To naprawdę znakomity debiut i mam nadzieję, że autorka zaskoczy nas jeszcze swoją twórczością.
OdpowiedzUsuńKsiążka zapowiada się całkiem fajnie :) dziewczyna na okładce trzyma te kwiatki, jakby jakąś maczugę miała w ręce :P
OdpowiedzUsuńAż musiałam jeszcze raz zerknąć na okładkę :) Ta maczuga nawet by pasowała do fabuły ! :)
UsuńIle można wałkować ten sam motywy wyjazdu do Włoch (ewentualnie Francja)? Widocznie dużo razy.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście te miejsca jakoś nad wyraz często pojawiają się w powieściach. I chociaż pewnie byłoby oryginalniej umieścić akcje gdzieś indziej to ja narazie nie odczuwam przesytu włoskimi i francuskimi klimatami (nie czytałam też znowu aż tak wiele książek o fabule tam umiejscowionej, może dlatego). :)
UsuńTak samo, jak wałkuje się skandynawskie klimaty, uroki małych miasteczek, przepitych śledczych, skomplikowane rodzinne relacje...[tu wstaw milion innych tematów]...
UsuńAkurat nie przypominam sobie u mnie powieści obyczajowej umieszczonej we Włoszech, ale co nie natknę się na taką przestrzenie w recenzjach, blogowicze bardzo zachęcająco je rekomendują:)
Chyba nie czytałam jeszcze książki z włoskimi klimatami. No i te przepisy :) Zapewne już w trakcie czytania gotowałabym bądź piekła według tych przepisów:)
OdpowiedzUsuńJakoś średnio lubię książki, opowiadające o odkrywaniu rodzinnych sekretów. Jednak z drugiej strony te włoskie klimaty mnie zachęcają :)
OdpowiedzUsuńJakoś nie jestem wielką zwolenniczką takiej tematyki. :)
OdpowiedzUsuńCo prawda do gotowania mi daleko, jednak na wloskie klimaty mialabym duza ochote. Mam nadzieje ze bede miala okazje przeczytac te ksiazke :-)
OdpowiedzUsuńMi do gotowania również, ale już do jedzenia baardzo blisko :):)
UsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)