Carlos Ruiz Zafón - Marina
1.04.2013
Chociaż
zwykle jestem systematyczna, to zdarza mi się odkładać niektóre rzeczy na
później – jeśli czegoś dokładnie wcześniej nie zaplanuję (najlepiej zapisując
na kartce), efekt może być jeden – realizacja przesunie się na znamienne „kiedyś”.
Tak bywa i w przypadku sięgania po książki autorów z którymi wcześniej nie
miałam styczności, ale chciałabym te luki nadrobić. Tyle tylko, że lista takich
pisarzy stale się powiększa aż rozmiarami sama zaczyna przypominać książkę. Udało mi się
jednak ostatnio coś w tym temacie zdziałać i nareszcie zaczęłam swoją przygodę
z Carlosem Ruizem Zafónem. I choć dosyć późno go poznaję to już wiem, że będzie
to podróż fascynująca i trwająca dłużej niż jedną pozycję.
Sięgając
po „Marinę” przeniosłam się do
XX-wiecznej Barcelony pełnej śladów dawnej świetności miasta zatopionego w
przeszłości, która to, jak mgliste widmo pojawiała się pomiędzy brzydotą i
ruinami doczesności. Ponure budynki, zaniedbane ogrody, ludzie kurczowo trzymający
się dawnych wspomnień, a jednocześnie niesamowite historie kryjące się w spękaniach
murów i zapomnianych uliczkach – taka Barcelona
staje się tłem tajemniczych wydarzeń i z trudem wyjawionego sekretu.
Óscar
Drai żyje pewnym wspomnieniem – mimo 15 lat, które minęły od tamtych chwil w
sercu wciąż skrywa głęboką ranę, a powrót do miasta przeszłości przywołuje
dawne upiory. Dopełniając złożonej niegdyś obietnicy opowiada historię swojej
młodości, w której miłość przeplata się z grozą i powoli odkrywaną tajemnicą.
Na kartach powieści znowu staje się nastoletnim chłopcem, którego życie zmieniło
się na zawsze.
Zafascynowany Barceloną młody Óscar
spaceruje uliczkami miasta, które mimo dalekiego od piękna wyglądu dają mu
poczucie wolności. Jedna z takich eskapad prowadzi go do pozornie opuszczonego
pałacyku, który okazuje się zamieszkany przez Germána i jego córkę Marinę. Przyjaźń z
dziewczyną, niepozbawiona chwil wątpliwości i niepewności, otwiera przed nim
zupełnie nowy świat – razem postanawiają rozwikłać zagadkę damy w czerni, która
każdego miesiąca składa czerwoną różę na bezimiennym grobie. Nie wiedzą jeszcze wówczas, że wplątują się w sprawy, które trudno będzie im pojąć,
a znak czarnego motyla z rozpostartymi skrzydłami jest symbolem cienkiej linii
pomiędzy życiem a śmiercią.
„Marina”
to zdecydowanie powieść wielowymiarowa, której poszczególne elementy odkrywa
się z rosnącą ciekawością, fascynacją, a czasem przerażeniem. Dzięki niej nie
tylko możemy zatopić się w przeszłości Barcelony, poruszając się śladami dwójki
przyjaciół – Zafón daje nam zdecydowanie więcej. Zdajemy sobie sprawę z bezwzględności
natury i kreowanych przez nią niedoskonałości i wypaczeń z którymi nie każdy jest się w stanie pogodzić. Okazuje się, że próba przechytrzenia śmierci i zabawa w Boga prowadzi
do makabrycznych wydarzeń, których uczestnikami stają się Óscar i Marina.
Klimat
książki, styl pisania autora, niezwykłe opisy, przemyślana i świetnie przedstawiona
historia to tylko wycinek z szerokiego wachlarza zalet tej pozycji. Mroczna
aura XX-wiecznej Barcelony totalnie mnie zaczarowała, a emocje, którymi przepełniona
jest ta opowieść stały się moim udziałem. Trudno było się oderwać choćby na
chwilę od czytania, a gdyby nie wyższa konieczność (przymus wstania na drugi
dzień o 5 rano i zgaszone wbrew mojej woli światło w pokoju) jestem pewna, że pochłonęłabym
książkę jednym tchem. Z drugiej strony myśli związane z powieścią, które
krążyły mi nocą po głowie i tak nie pozwoliły szybko zasnąć, a dziś kiedy
jestem już po lekturze żałuję, że ta niezwykła podróż dobiegła końca. Gdy tak
się nad tym zastanawiam wydaje mi się, że w historię ukazaną przez Zafóna trzeba się wczuć - dać się zawładnąć tym,
co kryję się nie tylko za murami Barcelony, ale znacznie głębiej – wtedy zrozumiemy,
że przeszłość ma różne odcienie, a śmierć to coś więcej niż zatrzymanie bicia
serca. Może być bowiem równie dobrze końcem jak i początkiem.
„(…)ocean
czasu zawsze zwraca nam to, co w nim kiedyś pogrzebaliśmy”. (s. 9)
„(…)Tu
aż roi się od wspomnień setek osób. Spotkać tu możesz całe ich życie, ich
uczucia, ich nadzieje i brak nadziei, nieziszczone marzenia, rozczarowania i
porażki, nieodwzajemnione miłości, które przysporzyły im cierpień. Wszystko, kiedyś
przerwane, wciąż tu jest”. (s. 36)
„Czasami
to, co najbardziej prawdziwe, dzieje się tylko w wyobraźni – odparła. –
Wspominamy tylko to, co nigdy się nie wydarzyło”. (s. 103)
„Natura jest niczym dziecko
bawiące się naszym życiem. Znudziwszy się popsutymi zabawkami, porzuca je i
zastępuje nowymi”. (s. 131)
10 komentarze
Zachęcający opis, książkę dodałam do listy "chcę przeczytać", pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDla mnie to książka genialna.
OdpowiedzUsuńSama się nie mogę sobie nadziwić, bo to zupełnie nie mój typ.
Mimo to książka ciągle siedzi mi w głowie i z każdym tygodniem cenię ją jeszcze bardziej! Doskonała.
Przyznam szczerze - nie czytam Zafona. Zupełnie nie moje klimaty;)
OdpowiedzUsuńMam tę książkę w planach od bardzo długiego czasu. Na pewno ją przeczytam, jednak najpierw chcę sięgnąć po Cień wiatru. :)
OdpowiedzUsuńPamiętam jak czytałam tę książkę na wykładzie i kilka stron przed zakończeniem koleżanka obok zdradziła mi zakończenie, bo była pewna, że już skończyłam i chciała obgadać nasz wrażenia... Myślałam, ze ją uduszę!!! :D
OdpowiedzUsuńJakie szczęście, że mi się to nie zdarzyło :) Mam jednak znajomą, która w czasie filmu (jeśli widziała go wcześniej) lubi opowiadać części fabuły, która dopiero ma się wydarzyć :)
Usuń„(…)ocean czasu zawsze zwraca nam to, co w nim kiedyś pogrzebaliśmy” (s. 9)
OdpowiedzUsuńświetny cytat, sprawdził się w moim życiu.
cześć, Kasia :)
Rzeczywiście niezwykle życiowy.
UsuńCześć :)
Zafon to jeden z moich ulubionych pisarzy. Nie dość że tworzy naprawdę niesamowite historie to jeszcze tak pięknie pisze. Czas czytam po kilka razy to samo zdanie. Marina zrobiła na mnie duże wrażenie. Jak na młodzieżową książkę jest dość mroczna i długo nie mogłam o niej zapomnieć :-)
OdpowiedzUsuńLubie jego twórczość;)
OdpowiedzUsuńMarina czeka na mnie na półce;)
Zapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)