Daniel Emmerson - Którędy
16.02.2013
Daniel Emmerson, Którędy, tłum. Marcin Ostrouch, Skrzat, 2008, 264 strony.
Po książkę D. Emmersona sięgnęłam z czystej
ciekawości, bez specjalnych oczekiwań czy konkretnego nastawienia. Dopiero po
przeczytaniu, gdy zaczęłam nieco bardziej analizować tę pozycję nasunęła mi się pewna
refleksja – nie każda książka ma tak zwaną „głębie”, a jeśli zaczynamy się jej
doszukiwać na siłę, to zupełnie mija się z celem. Gdybym bardzo się starała i ubrała to w pseudomądre określenia – owszem, ta pozycja mogłaby się wydawać dużo
bardziej wartościowa. Tyle tylko, że dla mnie w tym przypadku głębia
znajduje się dosyć płytko, a tytuł, który poniekąd ją sugeruje w połączeniu z
treścią (a przynajmniej jej znaczącą częścią, abstrahując od samego zakończenia) to raczej nie odpowiedź na
pytanie: <Którędy mam iść przez
życie>, a bardziej <Którędy do
najbliższego baru>. Nie oznacza to bynajmniej, że czytanie było zupełną
stratą czasu, a ten dosyć krytyczny wstęp zawiera w sobie całość moich
spostrzeżeń. Tak prosto i jednostronnie z pewnością nie będzie, ale o tym za
chwilę. Wróćmy do samej książki.
Sebastian i Joel – studenci Uniwersytetu w
Plymouth gdzie kształcą się w dziedzinie medioznawstwa, w ramach wymiany
studenckiej przylatują do Polski. W Katowicach mają spędzić następne trzy
miesiące, poznając kawałek europejskiej kultury, „poszerzając horyzonty” i
przygotowując projekt filmowy. Od samego początku traktują jednak ten wyjazd
bardziej jako szansę wyszalenia się w nowym otoczeniu, bez zbędnego roztrząsania
swojego zachowania czy nakładania sobie ograniczeń. Nocne życie, alkohol,
seksualne przygody i mnóstwo poznanych ludzi – tak w dużym skrócie wygląda ich
pobyt. Co ciekawe, w tym wszystkim znajduje się miejsce na rozmyślania o filozofii
Nietzschego i jego spojrzeniu na wytwory sztuki czy wpływu Freuda na kulturę konsumpcjonizmu.
W Katowicach, ale także Krakowie, Wrocławiu, Warszawie i innych miastach dwójka
przyjaciół imprezuje w pełnym tego słowa znaczeniu.
Gdyby cała książka traktowała tylko o
pijackich szaleństwach, to miałaby dla mnie pewnie jeszcze mniejszą wartość.
Wymiana jednak dobiega końca, ale Sebastian po pewnym czasie wraca do Polski i
tym razem jest zmuszony nieco bardziej odpowiedzialnie zająć się swoim życiem i
podejmować bardziej istotne decyzje niż te związane z ilością wypitego
alkoholu. Musi zmierzyć się z wydarzeniami, które na trwałe zmienią jego sposób
postrzegania świata.
Jeżeli kogoś razi ostry, momentami wulgarny
język – niech zaznaczy sobie „Którędy” jako pozycję, której nie czytać.
Emmerson bowiem operuje słownictwem bardzo bezpośrednim, choć trzeba przyznać,
że dobrze wpisuje się to w całą konwencje książki. Eufemizmy w tym
przypadku byłyby raczej próbą sztucznego
złagodzenia wyrazu opisywanych zdarzeń. Taki, a nie inny styl powoduje, że historia
nabiera autentyczności, nawet jeśli niektóre fragmenty są bardziej niż dosadne.
W połączeniu z często zabawnymi opisami (szczególnie w pierwszej części książki)
dostajemy lekturę może niespecjalnie wybitną, ale dającą się względnie dobrze czytać.
Kwestią gustu pozostaje czy ktoś lubi takie
klimaty jakie towarzyszą „Którędy”, ale jeden element tej pozycji uważam za
naprawdę wartościowy. Dzięki niej mamy okazję zobaczyć Polskę, naszą rodzimą
kulturę i zwyczaje z perspektywy obcokrajowca. To z pewnością spojrzenie świeże
i intrygujące, dające nam nowy i przede wszystkim inny obraz naszego kraju niż
ten który znamy na co dzień. Dostrzeżenie, że pewne tradycje (jak chociażby
dzielenie się opłatkiem, który dla Sebastiana jest „jakimś białym waflem”,
obchodzenie imienin czy noszenie kapci) będące dla nas codziennością, dla kogoś
innego nie są tak oczywiste, to forma otwierania się na odmienną perspektywę.
W tym kontekście warto było sięgnąć po książkę Emmersona. A jeśli chodzi o
głębię… ktoś z Was może przecież dostrzec jej w tej pozycji więcej, prawda?
„W zamyśle organizatorów wyjazd ten ma, jak
to się mówi: poszerzyć nasze horyzonty, przybliżyć bogactwo kultury europejskiej
itd., ale tak naprawdę żaden z nas nie wie, po co tam jedziemy. Przede
wszystkim chcemy poszaleć, chcemy być niegrzeczni, chcemy mieć co opowiadać
kumplom przy piwie.” (s. 7)
„Tak, problem czasu generalnie znika po
piątym browcu.” (s. 19)
„Tak, odprężam się z każdym wlanym
procentem. Wiem, że są ludzie, którym się to nie podoba, ale dla mnie to jest
jak hobby” (s. 117)
„W kraju o takiej historii zamęczania
biednego ludu, aż dziw, że ci ludzie ciągle wierzą, że trawa jest zielona” (s.
154)
1 komentarze
Mimo niezbyt przychylnej oceny przeczytałem do czego nie ukrywam głównie zwabił mnie motyw pijaństwa i alkoholizmu w wiecznym darmowym imprezowaniu. Moim zdaniem (a może to dlatego, że jestem facetem) oceniam ów pozycję nieco wyżej. Mamy tutaj przedstawiony element darmowej "alkoholowo-imprezowej (z motywami seksu) wyżerki", która nagle zderza się z rzeczywistością. Jak dla mnie ten motyw, choć już nie tak popularny jak w latach około 80-tych przedstawia całkiem realne życie. A przynajmniej przykład co z życiem może zrobić współczesny student. :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)