Caroline Sanderson - Być jak…Adele
29.12.2012
Caroline Sanderson, Być jak... Adele [Someone like...
Adele], tłum. Joanna Józefowicz - Pacuła Dream Music, 2012, 240 stron.
Na
muzycznym niebie pojawia się wiele gwiazd – niektóre trudno zauważyć, inne
znikają jeszcze zanim zdążą na dobre rozbłysnąć. Istnieją jednak takie, które
wyróżniają się pośród wielu innych, takie, których blask przyciąga wzrok na
dłużej, a głos – głos zapiera dech w piersi. Czy taką gwiazdą stała się Adele
Laurie Blue Adkins – dziewczyna z Tottenham w Londynie, wychowywana przez
matkę, która od wczesnych lat dzieciństwa wprowadzała ją w świat muzyki? Jak
branża, w której coraz częściej najbardziej liczy się wymyślne show nastawione
na szokowanie słuchaczy, przyjęła kogoś, kto miał do zaoferowania tylko (a może
właśnie aż) swój głos i emocje zamknięte w piosenkach? I wreszcie - kim tak
naprawdę jest Adele – co ją
ukształtowało i w jaki sposób pojawiła się w przestrzeni muzycznej, by w krótkim
czasie zawładnąć nią w tak niesamowity sposób? Na te i inne pytania próbuje
odpowiedzieć Caroline Sanderson w swojej książce „Być jak… Adele”.
Muzyka
towarzyszyła Adele niemal od zawsze – już jako kilkuletnia dziewczynka
zabierana była przez swoją mamę na koncerty, a w domowym zaciszu słuchała wielu
rodzajów muzyki, z których każdy w jakiś sposób wpłynął na jej późniejszą
karierę. Również swoją edukację związała z muzyką - ukończyła (nie bez pewnych
perypetii) BRIT School for Performing Arts & Technology. Odkryta dzięki
własnym utworom zamieszczonym przez jej przyjaciółkę na portalu Myspace,
otrzymała propozycję współpracy od wytwórni XL Recording. Niepewnie (choć
dokładnie wiedząc czego chce) wkroczyła do świata, który pod wieloma względami
nie jest tak przyjazny i otwarty na nowości jak mogłoby się wydawać. To raczej
rekin, który pożera tych, którzy nie potrafią postawić na swoim i tym samym
stawiają się na przegranej pozycji. Adele mimo młodego wieku, okazuje się
powiewem świeżości, którego potrzebowała nawet nie tyle branża muzyczna, co
zwykli słuchacze – dający temu wyraz między innymi poprzez zakup jej płyt.
Caroline
Sanderson prezentuje w swojej książce drogę jaką przeszła Adele by znaleźć się
wśród cenionych i podziwianych gwiazd (co ciekawe często nie uważając się za
jedną z nich). Poza zbiorem najważniejszych faktów z życia artystki pozycja ta
pozwala nam poznać ją od innej strony – jako spóźnialską, niezmiennie
stremowaną mimo wielu występów, podejmującą próby rzucenia palenia, czasem
przytłoczoną tym wszystkim co się wokół niej dzieje, zwykłą dziewczynę o
niezwykłym głosie. Nie jest niedostępną diwą stojącą na piedestale, która na
siłę stara się dopasować do standardów narzucanych przez innych – jest sobą –
przeżywającą miłosne zawody, cieszącą się jak dziecko z nowego roweru czy
upijającą się ze znajomymi z okazji osiągniętych sukcesów. Jest prawdziwa – i to
być może najbardziej banalne, ale też i najbliższe prawdy wytłumaczenie jej
ciągle rosnącej liczby fanów.
Przyznam
szczerze, że nieco obawiałam się tej biografii – miałam przeświadczenie, że
powstała ona zbyt wcześnie, na fali popularności jaką cieszy się Adele. Nie
mogę powiedzieć, że to poczucie zupełnie minęło po lekturze książki, niemniej
jednak przyznaję, że jest to pozycja interesująca i dobrze napisana. Choć
czasem miałam wrażenie, że autorka eksponuje bardziej pozytywne strony artystki
(o tych drugich tylko wspominając) to jednak udało jej się przedstawić w miarę
spójny, a przy tym ciekawy obraz Adele.
Można odnieść wrażenie, że
Sanderson sama uległa magii głosu artystki (i właściwie się temu nie dziwię) i
chwilami ten zachwyt przesłania obraz całości – nie jest to jednak posunięte do
tego stopnia, by przeszkadzało w lekturze.
Kolorytu (dosłownie i w przenośni)
dodają tutaj umieszczone w książce zdjęcia, a szczególnie ciekawe było
prezentowanie genezy powstawania poszczególnych utworów.
Z
bardziej „przyziemnych” spraw nie obyło się bez błędów poczynionych przez
wydawnictwo w postaci literówek (zwykle bardzo mnie to razi, tym razem właściwie
nawet w jednym miejscu mnie rozśmieszyło – choć powinno mi być w tym fragmencie
zgodnie z treścią „szmutno” ). Wiem, że taka jest specyfika tłumaczenia,
niemniej jakoś nie mogę przeboleć tytułu, który przez to stracił całą swoją
magię (w oryginale nawiązuje on do jednego z najbardziej rozpoznawalnych utworów
Adele i brzmi: „Someone like… Adele”).
„Być jak… Adele” jest z pewnością
łakomym kąskiem dla osób, które interesują się muzyką artystki czy też nią samą
– sięgając po tę pozycję na pewno poszerzą swoją wiedzę, być może w wielu
aspektach zaspokoją ciekawość i z pewnością spędzą czas na ciekawej lekturze. Dla
pozostałych może nie być ona aż tak
zajmująca i pasjonująca, choć kto wie – może stanie się impulsem do zapoznania
się z muzyką Adele i skonfrontowania jej z opisem, który stworzyła Sanderson.
Mi pozwoliła przede wszystkim spojrzeć na artystkę, której utwory znam dosyć
dobrze, z nieco innej, szerszej perspektywy i choćby dlatego warto było tę
książkę przeczytać.
Garść cytatów:
„Przy całym swoim gadulstwie, żartach, czasem
dziewczęcej mentalności, zadziwia dojrzałą osobowością i charyzmą godną dawnych
gwiazd.” (s. 193)
„Przeciętnie zbudowana Adele ma równie
przeciętne doświadczenia życiowe, z tym że potrafi pięknie o nich śpiewać i
docierać ze swoim przekazem do milionów ludzi” (s. 195)
„(…) gdy śpiewa, nie sposób jej nie wierzyć:
jest po prostu na wskroś prawdziwa.” (s. 201)
5 komentarze
Witam, świetny blog, dlatego zamierzam zaglądać tutaj częściej. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę i witam ;-)
UsuńNie myślałam, że Adele jest, aż tak sławna, że piszą o niej książki. ciekawe...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Co ciekawe to nie jedyna książka o niej ;-)
Usuńz pewnością trafiła z czasem w którym miała się pojawić na rynku muzycznym ! :) - nie co dzień porównuje się kogoś z Robbie Williamsem pod kątem najpopularniejszych utworów granych m.in. na weselach i ślubach - wśród Brytyjczyków of course. Bdb recenzja ! :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)