J. D. Barker – Piąta ofiara

26.08.2019


J. D. Barker, Piąta ofiara [The Fifth To Die], tłum. Agata Ostrowska, Czarna Owca, 2019, 560 stron.
4MK, tom 2

Na takie thrillery psychologiczne jak „Piąta ofiara” czekam i w takich potrafię się naprawdę mocno zaczytać. Pokręcone i skomplikowane, ale jednocześnie szalenie przemyślane i sprawiające, że w głowie układa się w czasie czytania wiele różnych scenariuszy. Dopasowywanie kolejnych elementów, żeby wszystko wskoczyło na swoje miejsce, uważne śledzenie poszczególnych tropów – to sprawiło, że poczułam się w tę historię totalnie wciągnięta i nie mogłam się od niej oderwać. A po ostatniej stronie żałuję, że nie ma jeszcze trzeciego tomu, po który mogłaby natychmiast sięgnąć.

Ciało nastolatki znalezione w skutym lodem zalewie w ubraniu innej, której zaginiecie zgłoszono niedawno – to sprawa, z którą musi się zmierzyć chicagowska policja. Prasa od razu spekuluje, że to robota Zabójcy Czwartej Małpy, ale Sam Porter, który go ścigał i poznał najlepiej, wie, że sposób działania zupełnie do niego nie pasuje. Wygląda jednak na to, że morderca jest zuchwały i bardzo skrupulatny i jak się szybko okaże to dopiero początek jego makabrycznych działań.




Pierwszy tom serii o Samie Porterze – „Czwarta małpa” – bardzo mi się podobał i nie ukrywam, że po cichu liczyłam na to, że drugi przynajmniej mu dorówna. J.D. Barker zdecydowanie mnie nie zawiódł, konstruując powieść, w której nieustanie odkrywa się kolejne warstwy i powiązania. Trzeba być przy tym dosyć uważnym, bo inaczej można poczuć lekki zawrót głowy i nieco się pogubić. Tym bardziej, że z czasem akcja się rozgałęzia i śledzimy poczynania bohaterów w różnych miejscach. Nie nudziłam się nawet przez chwilę, tym bardziej, że kolejne wydarzenia zmuszają śledczych i czytelnika do przewartościowania wcześniejszych założeń. Tu nie ma pewników i podobnie jak „Czwarta małpa”, tak i „Piąta ofiara” dostarcza kilku zaskoczeń.

J.D. Barker ponownie nie stroni od brutalności, a przy tym zmusza do zastanawiania się nad motywami tak bezlitosnego mordercy. Lepiej pozwala też poznać głównego bohatera, chociaż wszystkich kart zdecydowanie nie odkrywa. I mam wrażenie, że jeszcze kilka asów w rękawie chowa. Nauczyłam się nie ufać nikomu, ale i tak odkrywanie niektórych tajemnic sprawiło, że szerzej otwierałam oczy ze zdumienia.




Starałam się z pewnym dystansem podejść do tego drugiego tomu, bo ostatnio zdarzyło mi się przy innej serii (o Aaronie Falku, autorstwa Jane Harper) postawić poprzeczkę zbyt wysoko i czułam później pewien niedosyt. Tym razem moje obawy były niepotrzebne, a kolejne spotkanie z  4MK zdecydowane mnie usatysfakcjonowało. Właściwie już dłuższy czas nie czytałam tego typu książki z takim zaangażowaniem i niesłabnącym zaintrygowaniem. Nie mam pojęcia jak autor dalej ugryzie niektóre wątki, ale to, w jaki sposób zakończył drugi tom, stanowi idealny punkt wyjścia do czegoś niebanalnego, a jednocześnie jest sporym wyzwaniem, któremu - mam nadzieję - J.D. Barker sprosta.


  Garść cytatów:

Czasem jedyną wyraźną różnicą między więźniem a strażnikiem jest to, po której stronie krat znajdują się danego dnia”. (s. 253)

~~*~~ 
Za książkę dziękuję wydawnictwu Czarna Owca.
#4MK

        

Zobacz również

10 komentarze

  1. Dobrze, że lektura okazała się satysfakcjonująca. Nie czytałam jeszcze pierwszego tomu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie warto po tę serię sięgnąć, Wiolu :)

      Usuń
  2. Czuję się zachęcona, ale oczywiście zacznę od pierwszego tomu. 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Z cytatem całkowicie się zgadzam. :)
    Morderstwo nastolatki to przykry temat. Łatwiej mi się pogodzić z nagłą śmiercią dorosłego niż dziecka. Choć oczywiście dorosłych też szkoda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, tematyka niełatwa, a J.D Barker nie oszczędza bohaterów.

      Usuń
  4. I pierwszy i drugi tom chcę bardzo przeczytać :) Mam nadzieję, że już niedługo przyjdzie na nie kolej :D

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)

Polub K-czyta na Facebooku

Obserwatorzy