Stuart Turton – Siedem śmierci Evelyn Hardcastle
3.04.2019
Stuart Turton, Siedem śmierci Evelyn Hardcastle [The Seven Deaths of Evelyn Hardcastle], tłum. Łukasz Praski, Wydawnictwo Albatros, 2019, 514 stron.
Dawno już żadna książka nie wzbudziła we mnie tyle
zaintrygowania co „Siedem śmierci Evelyn Hardcastle”. Wciągnęła mnie od
pierwszych stron i ta ekscytacja odkrywaną kawałek po kawałku historią mieszała
się z powracającą co jakiś czas obawą, że autor jej nie udźwignie, że w którymś
momencie poczuję jakąś dozę rozczarowania wybranymi przez niego rozwiązaniami.
Przyznaję – jestem ostrożna w książkowych zachwytach i dosyć często, nawet
jeśli powieść bardzo mi się podoba, dostrzegam w niej elementy, które nie w
pełni mnie przekonują. Po dotarciu do ostatniej strony nie ma już we mnie
żadnych wątpliwości – to jest kryminał z rodzaju tych, na jakie chciałabym
trafiać jak najczęściej. Skomplikowany, wymagający uwagi, skrupulatnie
skonstruowany, zaskakujący i świetnie napisany. Tak, tym razem totalnie się
zachwycam.
Sebastian Bell budzi się w lesie i zupełnie nie
pamięta kim jest, ani jak się znalazł w tym miejscu. W głowie ma tylko imię
jakiejś Anny i ogromny zamęt. To jednak dopiero początek jego problemów i
pierwsze wcielenie Aidena Bishopa – mężczyzna otrzyma ich aż osiem, by odkryć kto
zabił Evelyn Hardcastle. Pokręcone? Cóż, nawet nie macie pojęcia jak bardzo.
Podejrzanych wśród tych, którzy przyjechali na przyjęcie do Blackheath House jednak
zdecydowanie nie zabraknie…
Stuart Turton postawił na historię, która miała sporo
pułapek. Na początku pomyślałam na przykład, że powtarzanie osiem razy tego
samego dnia prawdopodobnie okaże się nużące, ale szybko zrozumiałam, że kolejne
wcielenia mają zupełnie inne role do odegrania. Ich kroki czasami się krzyżują,
ale swój czas przeżywają inaczej i nawet przez chwilę nie czułam się znudzona.
Tym bardziej, że byłam pod ogromnym wrażeniem tego, jak autor precyzyjnie
obmyślił wszystkie elementy fabuły, jak skrupulatnie rozmieścił na planie dnia
poszczególnych bohaterów i wraz z rozwojem akcji udowadniał, że mają oni na
siebie i swoje działania wpływ – nawet jeżeli na początku nie zdają sobie z
tego sprawy i są zagubieni.
Kreacja głównych postaci to kolejna rzecz, do której nie mam
absolutnie żadnych zastrzeżeń. Mało tego, że każdy jest szalenie wyrazisty, to
jeszcze wejście w czyjąś skórę pociąga za sobą określone konsekwencje dla
Aidena. Daje mu niejednokrotnie różne możliwości, ale i nakłada pewne
ograniczenia wynikające z charakteru czy cech fizycznych kolejnych wcieleń. I
kolejna rzecz – gdzie w tym wszystkim jest Bishop i ile jest tu jego samego? Z
tym również będzie musiał się zmagać.
Stuart Turton wychodzi też poza ramy genialnie
skonstruowanej zagadki i wykorzystuje stworzoną
przez siebie historię, by pokazać garść prawd o ludziach. O tym, jak sprytnie
potrafią zakładać maski i odgrywać wymyślone role, jak potrafią manipulować
innymi i robić wszystko, by osiągnąć swoje cele. W Blackheath House trzeba być
nieustannie czujnym i zdecydowanie nieufnym wobec każdego. To może nie jest
niczym nietypowym w kryminałach, podobnie jak wykorzystanie wydarzeń z
przeszłości, które w jakiś sposób wpływają na aktualne wydarzenia, ale autor
utkał z tego wszystkiego taką historię, że trudno tego nie uznać za majstersztyk.
Wymagający dużego skupienia i na to warto się przygotować, ale dzięki temu
wskakiwanie kolejnych elementów układanki na swoje miejsce było ogromnie satysfakcjonujące.
Odkrywałam po drodze kolejne tajemnice, ale bardzo długo nie
byłam pewna w jakim kierunku ta historia powędruje i jak Stuart Turton uzasadni
to, co działo się w Blackheath House. Zupełnie nie spodziewałam się takiego
rozwiązania, jakie wybrał, ale kiedy odkrył karty, to pozostało mi tylko z podziwem
pokiwać głową. Przekonał mnie i zaskoczył jego pomysł, zgrabnie wpisując się we
wszystkie wydarzenia. W przypadku rozwiązania głównej zagadki jeden z elementów
gdzieś mi wcześniej przemknął przez myśl, ale całość okazała się dużo bardziej
skomplikowana niż się spodziewałam. Pod koniec zresztą wszystko zaczyna się
toczyć w zawrotnym tempie, kolejne zapadki wskakują na swoje miejsce i okazuje
się jak perfekcyjnie skonstruowany był to mechanizm.
W ciemno sięgnę po wszystko, co napisze jeszcze Stuart
Turton, bo jego debiutancka powieść „Siedem śmierci Evelyn Hardcastle” właśnie
szturmem wdarła się do grona moich ulubionych powieści kryminalnych. Takie odkrycia
szalenie doceniam i na takie nieustannie czekam.
Garść cytatów:
„Jak bardzo trzeba się zgubić, żeby pozwolić diabłu wskazać
sobie drogę do domu?” (s. 13)
„Gniew to coś konkretnego, ma swoją wagę. Można się na niego
rzucić z pięściami. A litość jest jak mgła, w której łatwo się zgubić”. (s. 20/21)
„Nic lepiej niż maska nie odkrywa prawdziwej natury człowieka”.
(s. 161)
„Twierdzę, że każdy człowiek żyje w klatce, którą sam sobie
zbudował”. (s. 324)
„Jeżeli
to nie jest piekło, to diabeł z pewnością pilnie się temu przygląda i robi
notatki”. (s. 364)
„Pewność to pierwsza rzecz, którą odebrało mi Blackheath”. (s.
414)
~~*~~
Za książkę dziękuję Wydawnictwu Albatros.
Inne książki Stuarta Turtona na K-czyta
15 komentarze
Po takiej recenzji, nie mogłabym nie przeczytać tej książki. 😊
OdpowiedzUsuńBardzo entuzjastyczna recenzja. Zapisuję sobie tytuł tej książki.
OdpowiedzUsuńDużo entuzjazmu ta książka we mnie wzbudziła :))
UsuńDobrych powieści kryminalnych i udanych debiutów literackich nigdy dość. Takie odkrycia są najlepszą niespodzianką dla czytelnika. :)
OdpowiedzUsuńDokładnie tak! :) Z tego co wiem, to autor pracuje już nad kolejną książką :)
UsuńMam na oku tę książkę i po twojej recenzji nie mogę się doczekać lektury. Nie pamiętam, kiedy ostatnio z takim entuzjazmem pisałeś o jakiejś powieści, więc tym bardziej jestem przekonana,że to wyjątkowy tytuł :) To świetnie, że kryminały wciąż są w stanie zaskakiwać rozwojem intrygi i poziomem dopracowania całej historii.
OdpowiedzUsuńTo prawda, już dawno nie miałam okazji, by tak po prostu się zachwycić kryminałem :) A tutaj wszystko zagrało tak, jak powinno :)
UsuńJak się cieszę, że mam tę powieść już u siebie - wczoraj odebraną! :D
OdpowiedzUsuńBiorę się za czytanie, bo słowem - nie mogę się doczekać!
Super, czekam na Twoje wrażenia z lektury :)
UsuńBrzmi naprawdę ciekawie :)
OdpowiedzUsuńI zdecydowanie tak jest :)
UsuńOstatnio głośno o tej książce. I ja mam ją w planach! :)
OdpowiedzUsuńBardzo polecam :) Tym razem dołączam do grona zachwyconych :)
Usuńhej - to brzmi interesująco i mega intrygująco! Skoro tak gorąco ją polecasz, to zapisuję ją koniecznie na listę :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie - nie zdarza mi się często, żeby kryminał aż tak mnie zachwycił :)
UsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)