Eva García Sáenz de Urturi – Cisza białego miasta
12.02.2019
Eva García Sáenz de Urturi, Cisza białego miasta [El silencio de la ciudad blanca], tłum. Joanna Ostrowska, Muza, 2019, 576 stron.
Trylogia Białego Miasta, tom 1.
„Cisza białego miasta” okazała się dla mnie książką bardzo
nierówną. Nastawiłam się na powieść, która nie pozwoli mi się od siebie oderwać
i przez pewien czas wszystko wskazywało na to, że faktycznie tak będzie. Poczułam
się wciągnięta w historię seryjnego mordercy i z niecierpliwością czekałam,
jak to wszystko się potoczy. Niestety, kiedy śledztwo powinno się na dobre rozpędzić,
ja poczułam, że coraz bardziej ulatuje ze mnie to początkowe napięcie i obserwuje kolejne wydarzenia bez większych emocji.
Mieszkańcy Vitorii żyją ze świadomością, że sprawca podwójnych
zbrodni od wielu lat siedzi w więzieniu.
Niedługo jednak Tasio Ortiz de Zarate ma wyjść na pierwszą przepustkę i zainteresowanie
nim zdecydowanie narasta. On czeka w celi na chwilowy powiew wolności, a ktoś
dopuszcza się zbrodni pod wieloma względami przypominającymi te sprzed lat. Podwójne
ofiary w wieku kończącym się na zero lub pięć, nagie ciała ułożone w miejscu
związanym z chronologią miasta, z dłońmi nawzajem dotykającymi policzków. Wygląda
na to, że po dwudziestu latach horror znowu się zaczął. Do tego dochodzi nietypowy
sposób pozbawienia życia – wpuszczenie rozjuszonych pszczół do ust i zaklejanie
ich taśmą. Czy Tasio ma z tym wszystkim coś wspólnego, mimo że siedzi w
więzieniu? A może to naśladowca lub – co gorsza – prawdziwy zabójca?
Niepewność od pierwszych stron, która sprzyja układaniu
różnych scenariuszy i budzący zaintrygowanie morderca sprawiły, że początkowo
wracałam myślami do tej powieści, gdy ją na jakiś czas – dosyć niechętnie – odkładałam.
I nie jestem pewna co właściwie się stało, ale po jakimś czasie zorientowałam
się, że coraz mniej wciągające są dla mnie kolejne wydarzenia, a śledztwo
wywołuje we mnie mieszane uczucia. Niby prowadzone są działania mające na celu
ujęcie groźnego mordercy, ale co jakiś czas nachodziła mnie myśl, że niektóre
posunięcia bohaterów mnie zwyczajnie nie przekonują. Może to ten wolny weekend dwójki
śledczych, gdy w mieście grasuje morderca, nastawił mnie sceptycznie do ich
postępowania, a może fakt, że czasami nie robili tego, co mi wydawało się w
takiej sytuacji oczywiste. Trochę się czepiam i zdaje sobie z tego sprawę, ale
coś mi w tym wszystkim zgrzytało (momentami nawet w dialogach) i nie pozwalało
w pełni cieszyć się lekturą. Nie udzieliła mi się atmosfera strachu, która zapanowała
wśród mieszkańców Vitorii i ten mocno odczuwalny spadek napięcia znacząco
rzutował na moje podejście do lektury.
Wbrew pozorom „Cisza białego miasta” ma kilka atutów, które moje
marudzenie hamują, jak chociażby skrupulatne oddanie klimatu miasta, sięgnięcie
do ważnych miejsc z nim związanych i sprawienie, że faktycznie czułam się,
jakbym przeniosła się do Vitorii. Główny śledczy Unai Lopez de Ayala jest
bohaterem z przeszłością, a bliźniaków Tasia i Ignacia nie jest łatwo rozgryźć,
więc na pewno nie odmawiam autorce umiejętności kreowania ciekawych postaci. W
pewnym momencie pojawiła się też we mnie ponownie iskra większego zaangażowania
w tę historię, ale nie ukrywam, że nawet to pożądane w takich powieściach
końcowe zaskoczenie, nie sprawiło, że nagle wpadłam w zachwyt.
Wysoko postawiłam poprzeczkę „Ciszy białego miasta” i wiele
wskazywało na to, że się nie zawiodę. Zaczęło się naprawdę świetnie i
intrygująco i kiedy już nastawiłam się, że od powieści nie będę się mogła
oderwać do samego końca, siadło tak umiejętnie budowane napięcie i przez długi
czas brakowało mi jakichś silniejszych emocji i przekonania wobec działań śledczych.
Nietuzinkowy pomysł na kryminalną zagadkę, dosyć ciekawi bohaterowie i klimat fascynującego miasta to mocne strony tej książki i zdecydowanie je
doceniam, ale tym razem to nie wystarczyło, żebym poczuła się naprawdę usatysfakcjonowana.
Garść cytatów:
„Tutaj kończy się twoje polowanie, tutaj zaczyna się moje”.
(s. 70)
„Człowiek nie chce widzieć tego, co ma przed oczami, dopóki
to coś go nie stratuje”. (s. 101)
„Czasami pamięć wbija pinezki w nieistotne momenty z
przeszłości i utrwala je na zawsze (…)”. (s. 288)
~~*~~
Za przedpremierowy egzemplarz dziękuję wydawnictwu Muza.
17 komentarze
Myślę, że niebawem sięgnę po tę książkę. 😊
OdpowiedzUsuńAgnieszko, ciekawa jestem Twoich wrażeń :)
UsuńSzkoda, że summa summarum, napięcie niespodziewanie siadło. Ta książka pojawia się ostatnio na blogach.
OdpowiedzUsuńI wiele osób zachwyca, więc może to na mnie po prostu ta historia nie podziałała tak, jak tego oczekiwałam :)
UsuńTeż mam mieszane odczucia co do tej książki, ale swoją drogą jestem ciekawa kolejnych tomów...mam nadzieję (chociaż może naiwnie), że będą lepsze.
OdpowiedzUsuńMyślę, że potencjał zdecydowanie jest :) Ciekawy klimat i pomysł to bardzo dobry punkt wyjścia. I gdyby tylko to śledztwo było bardziej przekonujące i napięcia więcej :)
UsuńOkładka bardzo intrygująca!!!
OdpowiedzUsuńZ e-BOOKIEM POD RĘKĘ
Przyciąga wzrok, to fakt.
UsuńA wnętrze planujesz poznać? :)
Czyli dobry rozpęd ale skok nie udany...
OdpowiedzUsuńTrochę tak :) A szkoda, bo zaczęło się świetnie.
UsuńCzasem i tak bywa... niestety. Oby kolejna ksiązka była lepsza ;)
UsuńCzytałam jedną pozytywną, jedną negatywną recenzję i teraz Twój tekst, będący gdzieś pośrodku tego wszystkiego. Chyba nie mam innego wyjścia niż przeczytanie i wyrobienie sobie własnego zdania :)
OdpowiedzUsuńDokładnie :) Niektórych czytelników zachwyca, więc kto wie - może Ciebie też w pełni przekona :)
UsuńBędę miała ją na uwadze. Brzmi zachęcająco.
OdpowiedzUsuńMa dobre strony, ale ja liczyłam na więcej :)
UsuńA może to zbyt mocne oczekiwania?! ja czasem wolę niczego nie oczekiwać i być mile zaskoczona:)
OdpowiedzUsuńPewnie miały one wpływ na mój odbiór książki, nie da się ukryć :) Ale na pewno nad sposobem pokazania śledztwa autorka powinna popracować. Może następnym razem się zachwycę!
UsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)