Dennis Lehane – Mila księżycowego światła
8.01.2019
Dennis Lehane, Mila księżycowego światła [Moonlight Mile], tłum. Teresa Komłosz, Prószyński i S-ka, 2011, 280 stron.
„Mila księżycowego światła” to ostatnia cześć serii i nie
ukrywam, że przykro jest mi rozstawać się z Patrickiem i Angie. Za nami kilka
wciągających i pełnych emocji spraw, garść ran i trochę poniesionych
strat. A jednak mimo wszystko czuję, że to dobra chwila, by postawić kropkę
i cieszę się, że Dennis Lehane nie ciągnął na siłę historii tej dwójki
bohaterów. Mógłby – to pewne. Przy jego wyobraźni i pisarskich umiejętnościach
pewnie nie sprawiłoby mu to żadnego problemu, ale życie pary detektywów się
zmieniło i wrzucanie ich nadal w ten sam wir wydarzeń chyba wydawałoby mi się
już mniej wiarygodne i wymuszone. Odrobinę odczuwa się to już zresztą w tym
ostatnim tomie.
Jeśli nie mieliście okazji czytać „Gdzie jesteś, Amando?”, czyli czwartego tomu serii, to zdecydowanie nie polecam sięgać po „Milę księżycowego światła”. Obie powieści są ze sobą powiązanie, a łączy je właśnie Amanda - dziewczynka, która zniknęła, gdy miała cztery latka i której sprawa znowu – po dwunastu latach – ma kluczowe znaczenie. Autor wprawdzie zgrabnie wyjaśnia najważniejsze elementy, więc nie jest tak, że nie połapiemy się w poszczególnych wątkach, ale moim zdaniem nie będziemy w stanie w pełni zrozumieć emocji i rozterek, które targają głównymi bohaterami. Tamte wydarzenia odcisnęły na nich piętno i w ostatnim tomie Dennis Lehane sprytnie to wykorzystuje.
Angie poświęca się czteroletniej córeczce i nauce, a Patrick
stara się być takim ojcem, jakiego on sam nigdy nie miał. Ich agencja detektywistyczna
i wspólnie prowadzone sprawy zdają się być już tylko wspomnieniem. Patrick
wprawdzie nadal działa w branży, ale już od jakiegoś czasu na zlecenie dużej
firmy, gdzie ma nadzieje otrzymać wreszcie stałą posadę (i zyskać finansową
stabilizację). Problem w tym, że tak naprawdę niejednokrotnie musi zaciskać
zęby, by nie powiedzieć co myśli o niektórych klientach (a i tak nie zawsze
udaje mu się nie okazać pogardy). Cóż, ta praca zdecydowanie nie jest
spełnieniem jego marzeń. Gdy jednak pojawia się na horyzoncie postać Amandy wcale
nie ma on ochoty po raz kolejny przywoływać obrazu czteroletniej dziewczynki,
której szukało całe miasto i zastanawiać się czy na końcu postąpił dobrze czy
nie…
Trochę wypadła ze znanych torów dwójka bohaterów i to się w „Mili
księżycowego światła” wyczuwa. Zmieniły się ich priorytety i trudno się temu właściwie
dziwić. Jedno pozostało jedno takie samo – jeżeli Patrick podejmuje się jakiejś
sprawy, to zrobi wszystko, by doprowadzić ją do końca. I nawet jeśli daleko tej
powieści do genialnej „Gdzie jesteś, Amando?” to i tak dobrze było się z tą
dwójką bohaterów spotkać. I tylko Bubby – ich nietuzinkowego (chociaż to spore
niedopowiedzenie) przyjaciela – było mi zdecydowanie za mało.
Szybko tę historię pochłonęłam i dałam się wciągnąć w
kolejne wydarzenia. Nie towarzyszyło mi przy tym aż tak dużo emocji, jak przy najlepszych
powieściach autora, ale nawet, gdy robiło się momentami mniej zajmująco, albo rozwiązanie
jakiegoś wątku okazywało się nie tak zaskakujące jak bym chciała, to i tak
odzywała się moja sympatia wobec bohaterów. Patrzyłam więc na ten ostatni tom z
pewną pobłażliwością i zdaję sobie z tego sprawę. Nie zabrakło kilku moralnych
dylematów i niebezpiecznych momentów i dzięki temu na pewno się po drodze nie
nudziłam. ”Mila księżycowego światła” w gruncie rzeczy dobrze obrazuje to, że
Patrick i Angie trochę się przez te wszystkie lata zmienili i chociaż nadal tli
się w nich potrzeba mocnych wrażeń, jakich dostarcza praca detektywa, to
wielkiego ognia już z tego nie ma.
Garść cytatów:
„Ale przecież wszystko jest ze sobą jakoś powiązane”. (s. 81)
„Głupotą jest wierzyć w przychylność losu, ale robimy to za
każdym razem, kiedy przechodzimy przez ruchliwą ulicę”. (s. 140)
Patrick Kenzie/Angela Gennaro
14 komentarze
Chyba muszę zacząć od początku, czyli od pierwszego tomu ;)
OdpowiedzUsuńKoniecznie - to przyjemna kryminalna seria :)
UsuńA ja jeszcze nie czytałam poprzednich części. Czasu na wszystko mi brakuje.
OdpowiedzUsuńWiolu, doskonale to znam :) Tyle ciekawych książek czeka!
UsuńNie znam tej serii, ale lubię kryminały, więc wyciągam ją na swoją listę serii do przeczytania. 😊
OdpowiedzUsuńLehane'a jeszcze bardzo polecam na przykład książkę "Wyspa skazańców" - gdybyś chciała sięgnąć po jakąś pojedynczą powieść :)
UsuńTy serię skończyłaś, ja jeszcze nie zaczęłam, mimo że od bardzo dawna mam ją w planach. Cieszę się, że autor postawił na sensowny koniec, przerywając cykl w momencie, w którym bohaterowie zmienili się tak bardzo, że trudno byłoby utrzymać ten sam poziom historii. Teraz wiem, że warto się z tą serią zapoznać :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że kiedyś wpadnie Ci w ręce :)
UsuńWpadnie na pewno, bo mam już pierwszy tom :)
UsuńSuper! :)
UsuńTa seria jest mi niestety obca jeszcze :(
OdpowiedzUsuńA planujesz po nią Alu sięgnąć? :)
UsuńMamy dość podobne odczucia po lekturze "Mili...". Cieszę się również, że Lehane pożegnał nas z bohaterami cyklu w sposób ostateczny i nie pozostawiający niedosytu. Choć będzie mi brakowało Patricka i jego przemyśleń, to w pewnym sensie cieszę się, że skończyłem czytać już ostatni tom. Mam przy tym dziwne przeczucie, że wrócę za kilka lat do tego cyklu ;)
OdpowiedzUsuńA "Mila..." była, hm, troszkę mniej dopracowana niż poprzednie tomy, co i Ty także odnotowałaś. Ale warto było ją przeczytać jako finał bardzo udanej serii :)
To była przyjemna seria, będę ją miło wspominać :) Na pewno chcę poznać pozostałe książki autora, a kilka ich jeszcze do przeczytania mi zostało :)
UsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)