Camilla Läckberg – Fabrykantka aniołków
22.12.2018
Camilla Läckberg, Fabrykantka aniołków [Änglamakerskan], tłum. Inga Sawicka, Czarna Owca, 2012, 492 strony.
Saga o Fjällbace, tom 8
Saga o Fjällbace, tom 8
Ebba i jej mąż próbują zacząć wszystko od nowa po nagłej i
tragicznej śmierci swojego synka, ale czy przyjazd na wyspę Valö nie jest po
prostu ucieczką przed tym, co obojgu rozrywa serce? Tak czy inaczej decydują
się na odremontowanie starego ośrodka kolonijnego. Nie jest to miejsce
przypadkowe, bo ściśle wiąże się z przeszłością kobiety. To tutaj, pewnego
wielkanocnego dnia, wydarzyło się coś, czego nikt przez lata nie potrafił
wyjaśnić. Zniknęła cała rodzina, zostawiając tylko maleńką Ebbę i zastawiony jedzeniem
stół. A przecież ludzie tak po prostu nie wyparowują, prawda? I czy powrót w to
miejsce może być dobrym pomysłem, skoro podłożony ogień wskazuje na to, że
komuś się to ewidentnie nie podoba?
Camilla Läckberg, jak to często ma w zwyczaju, przeplata
wydarzenia z przeszłości z teraźniejszością i ten zabieg zdecydowanie się
sprawdza. Tym razem cofamy się aż do 1908 roku i historii fabrykantki aniołków –
kobiety mordującej dzieci, którymi miała się opiekować. Jak zwykle minie
trochę czasu zanim wszystkie wątki się ze sobą mocniej splotą, ale to
zdecydowanie sprzyja układaniu własnych scenariuszy. W przypadku tej historii
moje nie do końca się sprawdziły, ale to akurat jeden z plusów tej książki.
Cieszę się, że Erika ma swój udział w rozwiązywaniu sprawy,
bo jej intuicja niejednokrotnie wskazuje odpowiedni kierunek działania. Lepiej
też poznałam Göstę, który ze sprawą zniknięcia rodziny z wyspy ma pewien
związek. Autorka z tomu na tom uzupełnia obraz poszczególnych bohaterów,
pozwalając spojrzeć na nich z nieco innej strony. Co ważne, nie oznacza to
wcale, że nagle przestają mieć wady. Nikt nie jest idealny i ten sam Gösta,
który nie lubi się przepracowywać i najchętniej spędziłby czas na polu golfowym
pokazuje, że czasami potrafi się w jakieś śledztwo zaangażować całym sobą.
„Fabrykantka aniołków” to wciągająca powieść z intrygującym
punktem wyjścia i z kilkoma pytaniami, na które trzeba znaleźć odpowiedź. Są
chwile, kiedy napięcie nieco opada, a bohaterowie postępują mało rozważnie, ale
fabuła interesowała mnie na tyle, że chciałam koniecznie poznać zamknięcie
kluczowych wątków, mimo że w trakcie lektury zastała mnie noc. Nie wzbudziła
może we mnie aż takich emocji jak na przykład „Niemiecki bękart”, ale miałam
poczucie, że to było udane spotkanie z autorką.
Garść cytatów:
„Dawne tajemnice powinny pozostać w mroku, w którym się
zrodziły”. (s. 336)
~~*~~
Za książkę dziękuję wydawnictwu Czarna Owca.
Saga o Fjällbace
8 komentarze
Mam w planach tę serię, może w końcu w nowym roku uda mi się przeczytać :)
OdpowiedzUsuńJeśli lubisz kryminały z dosyć rozbudowany wątkiem obyczajowym, to polecam :)
UsuńPoznanie twórczości tej autorki to mój plan na przyszły rok. 😊
OdpowiedzUsuńCieszę się :) Ja ją bardzo lubię
UsuńTytuł chwytliwy :)
OdpowiedzUsuńI wywołujący dreszcz, gdy się okazuje z czym się wiąże.
UsuńDobrze wiedzieć, że w tej części również występuje Erika, bo zdążyłem ją polubić w "Księżniczce z lodu" :) Może się okaże, że jednak się wkręcę w ten cykl, a wtedy dojdę nawet do "Fabrykantki aniołków" :)
OdpowiedzUsuńW niektórych tomach jest jest mniej i zawsze wtedy szkoda mi zepchnięcia takiej bohaterki na boczny tor :) Ale na szczęście co jakiś czas autorka pozwala jej się wykazać.
UsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)