Hollie Overton – Mury
30.10.2018
Hollie Overton, Mury [The Walls], tłum. Agnieszka Patrycja Wyszogrodzka-Gaik, Czarna Owca, 2018, 352 strony.
Kiedy teraz przypominam sobie moje pierwsze spotkanie z
Hollie Overton przy okazji jej debiutanckiej książki „Laleczka”, to zdaję sobie
sprawę, że jej druga powieść pod pewnymi względami wywołała we mnie podobne
odczucia. W obu bardzo szybko się zaczytałam i byłam ciekawa kolejnych wydarzeń
(„Mury” stały się nawet przyczyną mojego niewyspania, bo chciałam sprawdzić jak
się to wszystko skończy), ale nie czułam się w pełni przekonana do kreacji
bohaterów.
Kristy Tucker nie ma łatwej pracy – odpowiada za kontakty mediów
ze skazanymi na śmierć, rozmawia z jedną i drugą stroną, a także jest obecna
przy egzekucjach. Nie jest tak naprawdę szczęśliwa, ale to zajęcie daje jej
pewną stabilizację (przynajmniej finansową, bo o emocjonalnej może pomarzyć). Ma
nastoletniego syna, opiekuje się schorowanym ojcem i czuje się za nich
odpowiedzialna. Kiedy na horyzoncie pojawia się Lance, wydaje się, że wreszcie
ma obok kogoś, kto zdejmie z jej barków część ciężaru codzienności. Cóż, pozory
mogą bardzo mylić, a Kristy będzie musiała zastanowić się, ile jest w stanie
znieść i jak daleko może się posunąć ktoś, kto nie ma żadnych skrupułów.
Po raz drugi mam podobny problem z bohaterami stworzonymi
przez Hollie Overton - niektóre ich
działania i decyzje nie wydały mi się wiarygodne i to wywoływało we mnie
nieprzyjemny zgrzyt, ale gdy zaczynałam to sobie analizować, dochodziłam do
wniosku, że jest w tym pewna logika. Rozumiem zamysł, jaki towarzyszył autorce
w przypadku relacji Kristy i Lance’a – nic nie wskazywało na kierunek w jakim
to wszystko pójdzie, co miało pewnie pokazać, jak świetnie mężczyzna potrafił
się maskować. W pewnym momencie dostajemy obuchem w głowę, a dopiero później
dowiadujemy się krok po kroku jak jego brutalność narastała. Jest to zabieg
ciekawy i faktycznie wywołujący emocje, ale ciągle nie mogę pozbyć się
wrażenia, że autorka przedstawiła aż nazbyt idealny obraz Lance’a na początku i
przez to trudno było mi w jego przemianę uwierzyć. Jestem w tym przypadku
rozdarta, bo mimo wszystko rozumiem to zagranie i w pewnym sensie uznaję je za
uzasadnione dla uwydatnienia sytuacji głównej bohaterki.
Kristy też się zmienia – zawsze była twarda, bo praca tego
do niej wymagała, ale teraz musi mierzyć się ze strachem, kontrolą i
świadomością, że przestała być tak naprawdę wolna. Stojąc z boku łatwo jest
powiedzieć, że mogła działać zupełnie inaczej, ale jej zachowanie dosyć dobrze
ukazywało błędne koło, z którego początkowo nie potrafiła się wyrwać. Przecież
naprawdę kochała męża, ale tą miłością obdarzyła kogoś, kim Lance w gruncie rzeczy nie był.
Jest też Clifton – jeden z osadzonych czekający na wyrok
śmierci. Winny czy niewinny? Nie zaskoczyła mnie tutaj autorka, mimo że jego historia
wydaje się niejednoznaczna.
Z Hollie Overton mam ten problem, że po dosyć obiecującej
(ale niepozbawionej kilku wad) „Laleczce” spodziewałam się czegoś, co nie
wywoła we mnie niedosytu. A jednak „Mury” – podobnie jak debiut – są tylko
dobre. Wciągnęła mnie ta powieść i w pewnym momencie nie mogłam się od niej
oderwać, ale czasami po prostu czegoś mi brakowało. Momentami w kreacji
bohaterów czy w jakimś punkcie fabuły, innym razem w tym, by ciekawość
częściej zastępowana była silnym napięciem związanym z kolejnymi wydarzeniami.
Garść cytatów:
„Ale może na tym polegało rodzicielstwo. Na wychowaniu
kogoś, kogo kocha się całą sobą, by potem zdobyć się na odwagę i go uwolnić”. (s.
190)
„Może potrzebowała potwora, żeby pozbyć się potwora”. (s.
153)
~~*~~
Za książkę dziękuję wydawnictwu Czarna Owca.
Inne książki Hollie Overton na K-czyta
10 komentarze
Ja również dziś opublikowałam u siebie na blogu recenzję tej książki. Mnie się bardzo podobała. 😊
OdpowiedzUsuńTo się zgrałyśmy! :) Lecę czytać :)
UsuńBrzmi całkiem ciekawie, może dam się namówić i przeczytam :)
OdpowiedzUsuńJeśli poczułam się zainteresowana to pewnie - spróbuj :)
UsuńI tak zapowiada się dobrze, ale... no właśnie, "tylko" dobrze;) Zazwyczaj wymagam od tego rodzaju książek czegoś więcej. Chociaż teraz pewnie i tak bym po nią sięgnęła, gdyby tylko wpadła w moje ręce - akurat dawno nie czytałam nic z tego gatunku;)
OdpowiedzUsuńMam spore wymagania wobec takich powieści i wiem, że trudno im sprostać :) Lepiej trafiać na dobre książki niż na złe, ale jeszcze lepiej, gdy potrafią wstrząsnąć i wbić w fotel - tutaj tego nie doświadczyłam :)
UsuńOkładka przyciąga ale czy będzie z tego coś więcej? Nie wiem ;)
OdpowiedzUsuńOkładka jest faktycznie bardzo klimatyczna :)
UsuńSzkoda, że już druga książka tej samej autorki niezupełnie spełniła Twoje oczekiwania. Wiem, jak to jest dać drugą szansę danemu autorowi, który i tak jej nie wykorzystuje ;)
OdpowiedzUsuńJa raczej po książki Overton nie sięgnę. Poczekam na takie, które całkowicie trafią w Twoje gusta, bo to będzie oznaczało, że z pewnością są warte przeczytania :)
Też trochę żałuję, ale z drugiej strony wiem, że mam spore wymagania wobec takich książek, a autorka ma potencjał :) Mam nadzieję, że jeszcze go w pełni wykorzysta!
UsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)