Frances Hardinge – Drzewo kłamstw
28.08.2017
Frances Hardinge, Drzewo kłamstw [The Lie Tree], tłum. Krzysztof Mazurek, Czarna Owca, 2017, 454 strony.
Gdybym chciała przez chwilę zostać jedną z bohaterek
powieści Frances Hardinge, to zbliżyłabym się do niepozornej rośliny
umieszczonej w donicy i ukrytej w ciemnym miejscu przed słońcem i oczami
ciekawskich ludzi i szeptałabym jej, że „Drzewo kłamstw” to książka szalenie
nudna, beznadziejnie wtórna, z płaskimi bohaterami, a styl autorki wywołuje
jedynie irytację. Ach, i że żałuję każdej minuty, którą spędziłam na jej
czytaniu. Musiałabym później mądrze zasiać to ziarno wśród innych osób, aby
uwierzyli w moje słowa i podawali je sobie dalej. To wszystko byłyby kłamstwa,
ale pewne drzewo świetnie by się nimi nakarmiło.
Faith jest skromną, posłuszną i trochę nieporadną
kilkunastoletnią dziewczynką. Kłamstwo, kłamstwo, kłamstwo. W ten sposób
postrzega ją otoczenie, a tak naprawdę to bohaterka ciekawa świata,
zafascynowana biologią, łaknąca wiedzy i przede wszystkim uwagi swojego ojca –
pastora będącego jednocześnie przyrodnikiem.
Łamie zasady, ale jest na tyle sprytna, że zazwyczaj udaje jej się to
ukryć. Nie chce być wciskana w ramy XIX-wiecznych konwenansów, ale czasami sama
już nie wie ile prawdy w tym, że jako kobieta niczego nie może osiągnąć i nie
ma nawet prawa mówić o sobie, że jest mądra.
Faith nie zajmie się walką z uprzedzeniami, bo na głowie
będzie miała inne sprawy. Jej rodzina musiała nagle przenieść się na małą wyspę
Vane, a chociaż nikt nic jej nie mówi, to jasne jest, że przeprowadzka niewiele
ma wspólnego z wykopaliskami, które są tam prowadzone, a więcej ze skandalem,
którego kulisy pozna z czasem. Ojciec zdaje się interesować jedynie swoimi
przyrodniczymi okazami, a jeden z nich chroni ze szczególną troskliwością.
Poświęca mu zresztą więcej uwagi niż własnej żonie i dzieciom, ale nie
spodziewa się w jakie niebezpieczeństwo pcha ich wszystkich.
Uwielbiam takie powieści jak ta stworzona przez Frances
Hardinge, które zupełnie niespodziewanie wciągają mnie od pierwszej do
ostatniej strony. Otwierałam książkę i czułam się tak, jakbym przenosiła się w
zupełnie inne miejsce. Tak właśnie powinna działać angażująca czytelnika
historia – rozbudzać wyobraźnię, przywiązywać do bohaterów, dawać poczucie, że
jest się częścią naprawdę barwnej i niebanalnej opowieści.
„Drzewo kłamstw” pozornie zdaje się być tylko kolejną
powieścią młodzieżową, ale jest w niej coś
porywającego i zachwycającego. Nie wiem czy to kwestia intrygujących bohaterów,
których prawdziwe twarze odkrywa się z czasem (a i wtedy nie do końca wiadomo
jak ich ocenić), czy nieco mrocznego klimatu całej historii. A może to styl Frances
Hardinge, która potrafi pisać o miejscach i wydarzeniach w taki sposób, że ma
się poczucie jakby z każdym kolejnym słowem tworzyła się w wyobraźni
rzeczywistość, której ramy wymyśliła.
Porwała mnie ta książka – być może budząc nieco uśpioną
potrzebę zatopienia się w przygodowej historii, która nie byłaby sztampowa i bezmyślna. „Drzewo kłamstw” to niebanalna, szalenie barwna i
niejednoznaczna powieść. Taka, w której pod płaszczykiem ciekawej akcji kryje
się jeszcze garść mądrości i pole do interpretacji. Frances Hardinge z rozmysłem wykreowała każdą
z postaci, odmalowała niewielką społeczność i poprowadziła kolejne wydarzenia. W przypadku
tak udanych powieści aż nie ma się ochoty docierać do końca.
Garść cytatów:
„Plotki są jak bezdomne wściekłe psy. Uciekasz, a one
rzucają się za tobą w pogoń”. (s. 16)
„Jej poczucie własnej wartości zderzyło się właśnie czołowo
z miłością, a takie zderzenia kończą się zawsze w jeden sposób. Miłość nie
walczy uczciwie”. (s. 122)
„Kłamstwo rozprzestrzenia się jak pożar (…) Delikatny oddech
wzmoże nowo urodzony płomień, ale zbyt energicznie dmuchnięcie może go zgasić.
Niektóre kłamstwa zakorzeniały się i rozprzestrzeniały, trzaskając wesoło jak
ogień, i nie trzeba było ich dokarmiać. Nie należały już jednak do ciebie.
Nabierały kształtu i żyły własnym życiem, nie można było nad nimi zapanować”. (s.
306)
„Ludzie byli zwierzętami, a zwierzęta to tylko zęby.
Gryziesz jako pierwszy, potem gryziesz coraz częściej. To jedyny sposób, żeby
przetrwać”. (s. 335)
~~*~~
8 komentarze
Jestem bardzo ciekawa tych intrygujących bohaterów i mrocznego klimatu tej historii. Lubie takie nietypowe młodzieżówki, a na ten tytuł zwróciłam uwagę już na etapie zapowiedzi.
OdpowiedzUsuńWarto przeczytać :) Faith jest szalenie ciekawą bohaterką, a nie tylko ona zwraca uwagę :)
UsuńDawno nie czytałam żadnej przygodowej historii (albo tego nie pamiętam), więc... czemu nie? :)
OdpowiedzUsuńAniu, to naprawdę udana powieść, więc myślę, że mogłaby Ci się spodobać :)
UsuńNa takie książki wymagający czytelnicy polują, a tu dostrzegam, że z bardzo pozytywnym skutkiem. Twoja recenzja zapowiada kawał godnej dostrzeżenia lektury, a takie doceniam najbardziej.
OdpowiedzUsuńMam przeczucie, że przypadłaby Ci do gustu :)
UsuńKoniecznie muszę przeczytać, zapowiada się niezwykle interesująco :)
OdpowiedzUsuńTak właśnie jest :) Bardzo polecam!
UsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)