David Hewson – Dochodzenie
24.08.2017
David Hewson, Dochodzenie [The Killing], tłum. Ewa Penksyk-Kluczkowska, Marginesy, 2013, 798 stron.
Cykl: Sarah Lund, tom 1.
Czasami mówię, że moja lista książek do przeczytania to taka
niekończąca się opowieść, ale przynajmniej mam wrażenie – niezbyt często, ale
jednak – że trochę pozycji z niej ubywa (i mocno przymykam wtedy oczy na to, że
więcej do niej dopisuję). Z serialami natomiast sprawa ma się gorzej – wiele produkcji
chciałabym zobaczyć, ale tak naprawdę oglądam bardzo mało. Wiedziałam, że „Dochodzenie”
Davida Hewsona powstało w oparciu o historię, której scenariusz stworzył Søren
Sveistrup, ale w gruncie rzeczy cieszyłam się, że nie oglądałam duńskiego "Forbrydelsen" ani amerykańskiej wersji, czyli "The Killing". Nie miałam w głowie obrazu, z którym porównywałabym powieść i
myślę, że dzięki temu było mi łatwiej się w nią zatopić. Tkwiły we mnie pewne
obawy, bo sam pomysł wydawał mi się ryzykowny (i pewnie przez to książka tak długo
czekała aż wreszcie się za nią zabiorę), ale z pewnym zaskoczeniem odkryłam, że
brytyjski pisarz naprawdę nieźle poradził sobie z wyzwaniem.
Podkomisarz policji kryminalnej Sarah Lund jest już jedną
nogą w Szwecji. Nowy dom, nowa praca, nowe życie - z synem i kochającym facetem
u boku. Istna sielanka. Problem w tym, że Kopenhaga trzyma ją w silnym uścisku
i nie zamierza tak łatwo wypuścić. A może raczej to poczucie obowiązku, by
odnaleźć mordercę młodej dziewczyny, której zwłoki znaleziono w bagażniku
zatopionego samochodu. Śmierć Nanny odbije się szerokim echem w mieście, w
którym właśnie toczy się bezpardonowa walka o fotel burmistrza.
Wydawało mi się, że od początku do końca książki będzie mi
się przewijała w głowie uporczywa myśl o tym, że ta historia powstała na
motywach scenariusza serialu; że to będzie mocno wyczuwalne w stylu pisania i
sposobie prowadzenia akcji. I rzeczywiście na początku czułam się trochę tak,
jakbym czytała opisy kolejnych scen. To wrażenie dosyć szybko się na szczęście
rozmyło i to był też moment, w którym zrozumiałam, że to może być naprawdę dobra
powieść.
Sarah Lund to kobieta, która się nie poddaje. Do celu dąży z
uporem maniaka, nie zważając ani na to, co pomyślą o niej inni, ani na niebezpieczeństwo,
które się wiąże z jej decyzjami. Poza pracą nie widzi wiele więcej, a rodzina –
mimo że teoretycznie bardzo ważna – schodzi na boczny tor. To babka, która z jednej strony
wzbudzała mój podziw, a z drugiej miałam ochotę nią potrząsnąć. Im bardziej
zagłębiała się w śledztwo, tym silniejsza była jej determinacja, aż w pewnym
momencie miałam wrażenie, że nic jej nie powstrzyma dopóki nie dotrze do
prawdy. Towarzyszący jej Jan Meyer przyciąga mniej uwagi, ale to też ciekawa
postać, która zyskała w moich oczach dopiero przy bliższym poznaniu. Na kartach
powieści przewija się wiele osób, a każda z nich jest jakaś – ma swoje lęki,
aspiracje, ale też mroczne strony i to autorowi sprawnie udało się uchwycić.
David Hewson sporo miejsca poświęca też politycznym
rozgrywkom, prezentując je raczej od tej mniej chwalebnej strony. Ciągłe
układy, kopanie pod sobą dołków, ściśle wypracowane wizerunki, mnóstwo pozorów
i szerokich uśmiechów, za którymi kryje się morze hipokryzji i dążenie po
trupach do celu. Niby nic nowego i prawdziwie zaskakującego, ale pokazane to
zostało w umiejętny i ciekawy sposób. W walce o fotel burmistrza bycie górą nie
trwa zbyt długo, bo rozkład sił może się zmienić w ciągu minuty. A gdy okaże
się, że ratusz może mieć jakieś powiązania z morderstwem – cóż, dla niektórych
to będzie świetna okazja do zbicia politycznego kapitału i pogrążenia
przeciwnika.
Prawie osiemset stron „Dochodzenia” pochłonęłam w dwa dni, pewnie
dlatego, że akcja właściwie ani na chwilę nie zwalnia. Problem w tym, że w
czasie tak długiego tropienia mordercy, pojawiania się kolejnych świadków i
wątków, trudno o utrzymanie napięcia na naprawdę wysokim poziomie. Czułam
bardziej ciekawość rozwojem wydarzeń niż dreszcz na myśl o tym, gdzie może być
morderca i co planuje. Trochę to wszystko za długo się przeciągało, a ilość
zwrotów akcji okazała się – aż nie wierzę, że to piszę – zbyt duża. Już mamy
rozwiązanie sprawy i nagle cała układanka się sypie. I tak wiele razy. Z jednej
strony jest dzięki temu zdecydowanie nieprzewidywalnie, ale z drugiej w pewnym
momencie zaczyna to jednak jakoś męczyć. Nie doskwierało mi to mimo wszystko na
tyle, żebym chciała się od czytania oderwać i prawdę mówiąc nawet nie wiem
kiedy dotarłam do ostatniej strony.
Nie mam pojęcia jak David Hewson wypada w innych powieściach (chociaż słyszałam, że świetnie) i
trudno mi go jednoznacznie ocenić po tej jednej, w której punktem wyjścia była
historia stworzona przez kogoś innego. Na pewno jednak patrzę teraz na dwie
pozostałe części serii z podkomisarz Lund w roli głównej z dużo mniejszą
nieufnością i czuję, że na ich lekturze nie zakończy się moja przygoda z
autorem.
Garść cytatów:
„To nie potwory dokonują potwornych czynów. To szarzy,
zwyczajni ludzie”. (s. 225)
„Albo ktoś jest bohaterem, albo łotrem. Żadnych szarości,
żadnych stadiów pośrednich. Nie w oczach mediów”. (s. 307)
„Bo najgorsze ze wszystkiego byłoby, gdyby, gdyby człowiek
wierzył i wszystko, co ma, pchał w tę wiarę. A potem pewnego ranka by się
obudził i odkrył, że to jeden wielki, okrutny żart”. (s. 520)
„To polityka, tu nie chodzi o prawdziwych ludzi. Ludzie chcą
figurantów. Idoli, których mogliby oglądać od wzlotu do upadku, i mówić: Ej,
patrz, oni są tacy jak my. Słabi, ludzcy i przekupni. W taką właśnie grę gramy”.
(s. 738/739)
~~*~~
Za książkę dziękuję księgarni Platon24.
Sarah Lund
14 komentarze
Cała seria wydaje się być ciekawa. Obszerna ta książka.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że kolejne części też są tak wciągające, chociaż to już mniej obszerne tomiszcza :)
UsuńZbyt duża liczba zwrotów akcji może zmęczyć, ale jeszcze gorzej, kiedy czytelnik ani razu nie zostaje zaskoczony :) Na razie nie będę sięgać po tę książkę, bo osiemset stron to dla mnie za dużo. Czytałabym ponad tydzień...
OdpowiedzUsuńTo prawda, zupełny brak zaskoczeń byłby dużym minusem. W szybkiej lekturze pomogła mi wciągająca akcja, ale i urlop - mogłam się w pełni oddać czytaniu :)
UsuńJak może wiesz lubię takie historię, ale przeraża mnie ilość storn, z którą musiałabym się zmierzyć. Wiedź jednak, że nie przejdę obok tej książki obojętnie, bo zbyt bardzo mnie zaintrygowałaś.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że poczułaś się zaintrygowana :) Trzeba sobie na ten tytuł zarezerwować trochę czasu, chociaż czyta się szybko :)
UsuńŁadna cegiełka :) Ja raczej jednak nie sięgnę. Piękne zdjęcia robisz, ale chyba to już mówiłam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Dziękuję, bardzo mi miło! Lubię czasami wyjść z książkami na spacer :))
UsuńCegiełka spora, ale za to jaka wciągająca!
O rany, ale wielki tom! Ale z tego co piszesz, to bardzo intrygująca powieść i warto. Tak sobie pomyślałam, że może e-book będzie lepszy (nie będzie widać tej objętości) :)
OdpowiedzUsuńTakie grubaski są fajne - o ile oczywiście potrafią wciągnąć :) Ale z praktycznego punktu widzenia ebook pewnie mniej będzie ciążył w łapce :)
UsuńMam spory dylemat związany z tą książką, bo czuję, że mogłaby mi się podobać i chciałabym ją poznać, ale mam też wrażenie, że skoro serial był pierwszy to lepiej zacząć poznawanie historii u źródła. Nie wiem jeszcze na co się ostatecznie zdecyduję :)
OdpowiedzUsuńTaki dylemat i mi towarzyszył, ale ostatecznie cieszę się, że jednak najpierw wybrałam książkę :) Nie upieram się jednak, że to na pewno lepsze wyjście - zrobisz tak, jak będziesz czuła :)
UsuńSprawę komplikuje jeszcze fakt, że chyba są dwie wersje serialu, więc już w ogóle zamieszanie :)
UsuńA tak - jest duńska (na jej podstawie powstała książka) i amerykańska :)
UsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)