Camilla Läckberg – Ofiara losu
21.05.2017
Camilla Läckberg, Ofiara losu [Olycksfägeln], tłum. Inga Sawicka, Czarna Owca, 2017, 448 stron.
Saga o Fjällbace, tom 4.
Nie ukrywam, że lubię książki Camilli Läckberg i sięgam po
kolejne tomy stworzonej przez nią kryminalnej serii z przyjemnością. Czasami
odrobinę marudzę, że ten czy inny element mógłby być rozegrany inaczej, ale mimo
to zamykam kolejną książkę ze świadomością, że było warto po nią sięgnąć. „Ofiara
losu” nie zaburzyła jakoś nieodwracalnie sposobu, w jaki postrzegam powieści pisane
przez szwedzką autorkę, ale muszę przyznać, że spośród dotychczas czytanych, właśnie ona wzbudziła we mnie najmniejsze emocje.
Marit nie piła alkoholu. Gdy jednak policja znajduje
ją martwą w rozbitym samochodzie wszystko wskazuje na to, że była wówczas
zupełnie pijana. Abstynencja oraz pewne ślady na ciele sprawiają, że Patrick
Hedström podejrzewa upozorowanie całego zdarzenia w celu ukrycia morderstwa. Policjanci
z komisariatu w Tanumshede będą musieli zmierzyć się ze sprawą, w której nie ma
zbyt wiele konkretnych tropów. W tym samym czasie miasto będzie miało swoje pięć
minut, bo w okolicy zamieszkają uczestnicy nadawanego na całą Szwecję reality show. Dla niektórych oglądanie kilkorga imprezujących (i chyba dla
ubarwienia relacji czasami też pracujących) młodych ludzi jest świetną
rozrywką, ale czy uczestnicy rzeczywiście zgłosili się do programu tylko dla
zabawy?
Camilla Läckberg ma - o czym już wspominałam - przyjemny w
odbiorze styl, więc czwarty tom serii czytało mi się płynnie i szybko. Problem w
tym, że mniej niż poprzednio trafił do mnie pomysł na kryminalną zagadkę, a
także warstwa obyczajowa, która ma zawsze u tej pisarki duże znaczenie. Nie
czułam napięcia w czasie trwania śledztwa, a samo morderstwo nie wzbudziło we
mnie niecierpliwości towarzyszącej przewracaniu kolejnych stron.
Robiłam to z uprzejmą ciekawością, ale bez trudu odkładałam książkę na bok, gdy
czekało na mnie coś do zrobienia. Miałam wrażenie, że całemu konceptowi brakuje
jakiegoś pazura – czegoś, co spowodowałoby szybsze bicie serca i pewnie dlatego
przez długi czas obserwowałam kolejne wydarzenia bez jakichś wielkich emocji.
Na późniejszym etapie trochę się to zmieniło in plus, ale tak naprawdę do końca
miałam poczucie, że na tle poprzednich historii ta wypada jakoś blado. Tym
bardziej, że intryga niczym mnie nie zaskoczyła, a wskazówki wydawały się zbyt
oczywiste. Miałam nawet nadzieję, że to tylko zmyłki ze strony autorki, ale
okazało się, że wszystko potoczyło się zgodnie ze scenariuszem, który w mojej
głowie pojawił się bardzo szybko. Co ciekawe, w „Kamieniarzu” też udało mi się rozgryźć
zagadkę, ale tam rozwiązanie nie było tak ewidentne i całość mocniej mnie intrygowała.
Tytułowa „Ofiara losu” była tym punktem, który trochę
rozbudził moją wyobraźnię i za to należy się autorce plus, ale już wątek
reality show mojego entuzjazmu się nie doczekał. Być może to kwestia tego, że
także w rzeczywistości takie programy nie bardzo mnie interesują. Doceniam
jednak, że Camilla Läckberg starała się pokazać jak to wszystko wygląda od
nieco innej strony, tworząc bohaterów, którzy za maskami pokazywanymi do kamery,
kryją często zdecydowanie więcej niż chęć niezobowiązującej zabawy i zdobycia –
jak dla mnie wątpliwej wartości – sławy. Każdy z uczestników ma swoją historię,
swoje demony i słabości, a to, co mogą zobaczyć szwedzcy widzowie jest w wielu
aspektach niewymagającym przesadnego myślenia spektaklem. Szkoda, że w
przypadku wątku Anny („Kamieniarz” zakończył się w taki sposób, że liczyłam tu
naprawdę na coś mocnego) autorka poszła w moim odczuciu na łatwiznę, poświęcając
całej sprawie miejsce, a jednak jednocześnie nad całym wątkiem trochę
przeskakując.
Patrick nadal budzi moją sympatię, bo to taki facet, którego
nie sposób nie lubić. W pracy oddany sprawie, w domu kochający partner i ojciec
– już w „Kaznodziei” wspominałam, że to miła odmiana, gdy główny bohater
kryminału nie zmaga się nieustannie z problemami osobistymi. Zepchnięcia Eriki
na boczny tor nadal autorce nie wybaczam (w tym tomie matkuje Annie, jej dzieciom
i swojej córce, a także przygotowuje się do ślubu), ale ciągle żywię nadzieję,
że wróci ona do gry, na co zresztą wskazuje zakończenie tego tomu.
„Ofiarę losu” po części ratuje kilka elementów - w tym moja
sympatia do serii - ale w ogólnym rozrachunku jest to niestety na razie jej najsłabszy
tom. Nie mam poczucia, że straciłam przy nim czas, bo do bohaterów, których już
trochę znam zawsze dobrze jest wrócić, ale nie będę go wspominać z wypiekami na
twarzy ani analizować w jaki sposób autorka poprowadziła intrygę kryminalną,
która tym razem niestety jest zbyt przewidywalna i mało absorbująca. Uznam to za chwilowy
spadek formy i sprawdzę, czy w „Niemieckim bękarcie” Camilla Läckberg
zaserwowała historię, która podziała na mnie mocniej.
Garść cytatów:
„Wprawdzie miała chorą duszę, ale takiej choroby nie da się
wyciąć skalpelem”. (s. 71)
„Na szczęście są rzeczy, które równoważą zło, dając tyle
energii, że ma się siłę ciągnąć to wszystko”. (s. 286)
„Jeśli miłość do Boga nie jest jasnością i radością, to co
nimi jest?” (s. 372)
~~*~~
Za książkę dziękuję wydawnictwu Czarna Owca.
Saga o Fjällbace
15 komentarze
Muszę w końcu sięgnąć po ksiażki Läckberg, najwyższy już czas :)
OdpowiedzUsuńJeśli lubisz kryminały, w których dużą rolę odgrywa warstwa obyczajowa to polecam :)
UsuńDawno nie czytałam książek pani Lackberg, muszę do tego wrócić, nie pamiętam niestety na którym tomie skończyłam XD
OdpowiedzUsuńMoże jakoś sobie przypomnisz :) Ja tak miałam z serią o Ani z Zielonego Wzgórza, że po latach nie mogłam sobie długo przypomnieć na którym tomie skończyłam :)
Usuń"Ofiara losu" nie została mi na dłużej w pamięci, ale za to pamiętam, że "Niemiecki bękart" bardzo mi się podobał :)
OdpowiedzUsuńPrzyjemnie czytało mi się tę serię, ale bez wielkiego zachwytu. Po kilku latach już niestety niewiele pamiętam z treści. :(
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem jakie będę miała odczucia po przeczytaniu całej serii :) Zaczęłam od "Latarnika" i byłam wtedy wobec niego dosyć surowa, ale z biegiem czasu i kolejnymi tomami czuję do tej serii sporą sympatię :)
UsuńPrzeczytałam dwie pierwsze części i nie miałabym nic przeciwko poznaniu kolejnych :)
OdpowiedzUsuńCzytaj, czytaj - będziemy porównywać wrażenia :)
UsuńCzytałam tylko "Zamieć śnieżną i woń migdałów". Nie poczułam się zachwycona i nie sięgałam już po książki tej autorki. Ciekawa jestem, czy uznasz "Zamieć" za gorszą od "Ofiary losu". :)
OdpowiedzUsuńZa "Zamieć..." pewnie zabiorę się dopiero po przeczytaniu serii o Fjällbace :) Opinie zbiera z tego co widziałam średnie, więc raczej nie będę się nastawiała na coś wielkiego :)
UsuńPrzyznam szczerze, że już nie pamiętam jak wypadła - według mnie - "Ofiara losu" na tle reszty tomów Lackberg. Seria jest bardzo dobra i wciągająca, można się rzeczywiście zżyć z głównymi bohaterami, ale fakt, że poziom książek jest nierówny. Na mnie chyba największe wrażenie zrobił "Kamieniarz" (nie wiem czy już czytałaś, lecisz po kolei, czy jak cię natchnie). Za to najnowsza książka Lackberg "Pogromca lwów", która czytałam jakiś rok temu, mocno mnie rozczarowała. Poczułam, ze t już nie to samo. Że ta seria o Fjallbace się wypaliła i autorka powinna napisać o czymś zupełnie nowym, innym...
OdpowiedzUsuńTak, tak, "Kamieniarza" czytałam, wspominam o nim nawet :) Przypadł mi do gustu. Ciekawa jestem jakie będę miała odczucia po poznaniu całej serii :)
UsuńUpodobanie i przywiązanie do określonych autorów nagradza nas feerią czytelniczych wrażeń, niekiedy grawitujących ku "uprzejmej ciekawości", jak zgrabnie to zdefiniowałaś :) Miło mi czytać, że pomimo braku przepalającej Cię iskry zniecierpliwienia, naglącego do przerzucania kolejnych kart "Ofiara losu" nie okazała się być dla Ciebie ofiarą czasu, ale stała się okazją do zapoznania z kolejną częścią lubianego i docenianego przez Ciebie cyklu. Sama bardzo lubię cykle czytelnicze właśnie przez wzgląd na to, że autor stwarza nam okazję do jak najdłuższego obcowania z bohaterami, powrotów, przetasowania perspektyw, choć naturalnie - czai się też tu widmo znudzenia :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że kolejny tom stanie się swoistą eksplozją czytelniczych wrażeń i tego serdecznie Ci życzę, Kasiu!
Dziękuję bardzo, na moc czytelniczych wrażeń liczę :)
UsuńRzeczywiście miło jest wracać do znanych bohaterów i sprawdzać co też autor czy autorka dla nich wymyślili :)
Zapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)