Agatha Christie – Mężczyzna w brązowym garniturze
10.06.2016
Agatha Christie, Mężczyzna w brązowym garniturze [The Man in the Brown Suit], tłum. Beata Długajczyk, Wydawnictwo Dolnośląskie, 2014, 277 stron.
Poczułam leciutkie ukłucie rozczarowania, gdy okazało się,
że w „Mężczyźnie w brązowym garniturze” nie spotkam Herkulesa Poirot. Teraz
jednak, gdy już dotarłam do końca stworzonej przez Agathę Christie historii, mogę
z czystym sumieniem napisać, że śledztwo w towarzystwie zupełnie
niedoświadczonej w takich sprawach Anny Beddingfeld było świetną rozrywką i nie
miałabym nic przeciwko, żeby jeszcze kiedyś to powtórzyć.
Na peronie ginie człowiek. Nikt go nie wepchnął pod pociąg,
a jednocześnie nie wyglądało to na samobójstwo. Następnego dnia zwłoki nieznanej kobiety
zostają znalezione w posiadłości należącej członka parlamentu sir Eustachego
Pedlera. Mężczyzny nie było jednak na miejscu, a dom był udostępniany osobom
zainteresowanym jego wynajęciem. Pozornie jedna śmierć nie ma nic wspólnego z
drugą, ale pewna młodziutka poszukiwaczka przygody życia będzie miała na ten
temat zupełnie inne zdanie.
Bardzo łatwo przyszło mi polubienie Anny, która jest
narratorką całej opowieści. W jej dotychczas niełatwym, ale stosunkowo
poukładanym, życiu niewiele było miejsca na własne marzenia. Gdy jest się w
domu jedyną osobą przejmującą się takimi sprawami jak jedzenie i rachunki i na
dodatek ma się poczucie obowiązku wobec ojca naukowca, to nie ma
czasu na nic poza szarą codziennością. Śmierć rodziciela jest ciosem, ale
jednocześnie przynosi wolność, którą Anna skrzętnie wykorzystuje, wyjeżdżając
do Afryki w poszukiwaniu mężczyzny w brązowym garniturze – zdecydowanie mającego
coś wspólnego ze śmiercią mężczyzny na peronie i kobiety w posiadłości Pedlera.
Trudno nie podziwiać jej odwagi, bo w poszukiwaniu przygód
rzuca się od razu na głęboką wodę, ale też nie zdaje sobie do końca sprawy
jakie niebezpieczeństwo się z tym wiąże. Nie jest jednak absolutnie naiwną gąską
i bardzo metodycznie (niczym jakaś daleka krewna Poirot) podchodzi do śledztwa.
Sprawdza wszystkie tropy, konstruuje możliwe rozwiązania, a przy tym potrafi
dostrzegać piękno świata, jest pewna siebie i zwyczajnie sympatyczna, więc
łatwo zjednuje sobie ludzi, a także i czytelnika.
Pozostali bohaterowie to kociołek pełen naprawdę ciekawych
charakterów. Tajemniczy i często milczący pułkownik Race; Zuzanna Blair - piękna,
ale wcale nie taka niedostępna za jaką może uchodzić, wprowadzająca
humorystyczną nutę do całej powieści; sekretarz Guy Pagget – niezwykle sztywny
i drobiazgowy pracownik o wyglądzie niezbyt zachęcającym do lekkiej pogawędki; gburowaty
wielebny Edward Chichester, któremu do świętości raczej daleko; nieszczególnie sympatyczny
Harry Rayburn zupełnie nagle wkraczający do życia sir Eustachego Pedlera. W czasie
akcji postaci pojawi się jeszcze kilka, ale jedno jest pewne – to całkiem spora
grupa ludzi, dzięki którym nie sposób się nudzić i których można podejrzewać.
Mimo szybkiego wprowadzenia do historii trupów, początkowo
akcja toczy się raczej leniwie. Na szczęście, gdy przenosimy się na statek
zmierzający w kierunku Afryki wszystko się zmienia – od tej pory tempo
zdecydowanie przyspiesza, a mi trudno było znaleźć moment, by w miarę spokojnie
odłożyć książkę choćby na chwilę. Jest kryminalnie, sensacyjnie i szalenie
ciekawie, co właściwie w przypadku Agathy Christie nie powinno mnie wcale
dziwić. Diamenty, tajemnicze dokumenty, dziwnie zachowujący się pasażerowie, a
nawet niegroźna dawka romantyzmu – jest się w czym zatopić, a i ląd niezbyt
szybko przyniesie ostateczne rozwiązanie.
Próbowałam rozwiązać zagadkę i do pewnego momentu nawet
wydawało mi się, że dotrzymuję Annie kroku w śledztwie. Rozważałam różne
możliwości, analizowałam ślady, układałam w głowie motywy, a zakończenie i tak
mnie zaskoczyło. Nie było ono może wielkim szokiem (z rodzaju tych,
które pojawiły się na przykład przy „Morderstwie w Orient Expressie”), ale i tak zrobiło na mnie wrażenie. Gdy już wszystko stało się jasne, pokiwałam
głową z uznaniem i zdałam sobie sprawę, że muszę się
jeszcze w roli detektywa zdecydowanie podszkolić.
Garść cytatów:
„Południowa Afryka, Południowa Afryka. Oglądasz świat. To jest świat. Właśnie go podziwiasz. Pomyśl o tym, głupiutka Anno Beddingfeld. Oglądasz szeroki świat”. (s. 133)
„Południowa Afryka, Południowa Afryka. Oglądasz świat. To jest świat. Właśnie go podziwiasz. Pomyśl o tym, głupiutka Anno Beddingfeld. Oglądasz szeroki świat”. (s. 133)
15 komentarze
Podejrzewam, że też nie rozwiązał abym zagadki ;) muszę sobie pożyczyć z biblioteki te książkę.
OdpowiedzUsuńBardzo podobają mi się zdjęcia;)
Koniecznie pożycz - warto :) A co do zagadki to kto wie, może Tobie pójdzie lepiej :) Ale życzę Ci raczej, żeby i Ciebie Christie zaskoczyła :)
UsuńMiło mi, że zdjęcia przypadły Ci do gustu :)
Zapewne i ja odczułabym drobne rozczarowanie brakiem Herkulesa Poirot, ale najważniejsze, że zagadka trzyma poziom :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńO tak, to szczególnie cieszy :) Dlatego tak lubię sięgać po Christie :)
UsuńPochłaniasz książki Christie z godną pozazdroszczenia szybkością. Ja dawno temu przeczytałam jej jakąś książkę i musiałam odpocząć od jej twórczości, ale z każdą Twoją recenzję moja ochota na poznanie jej twórczości rośnie :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że skusisz się na kolejne spotkania :)
UsuńStaram się dawkować sobie książki autorki, ale ciągnie mnie do nich bardzo :)
Tej książki jeszcze nie czytałam, ale na pewno postaram się to nadrobić :)
OdpowiedzUsuńDobra zagadka kryminalna :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że klimaty nie moje
OdpowiedzUsuńDziwne... byłam pewna, że już Ci tę recenzję komentowałam... no nic!
OdpowiedzUsuńMoja droga, jak dla Mężczyzna... to jedna z moich ulubionych książek Christie (i wgl też!). Na początku nic nie zapowiadało historii, która po prostu przeniosła mnie do innego życia! Naprawdę! Ja żyłam życiem Anny! A sama zagadka - końcówka!!! - autorka całkowicie mnie zwiodła!
Oj! Aż muszę powrócić! Koniecznie!!!! :D
Martuś pisałaś mi o tej książce przy wpisie stosikowym :)
UsuńRzeczywiście początek nieco zwodniczy, a dalej to już przygoda pełną parą :) A zakończeniem niech mnie Christie zawsze tak zaskakuje :)
Słyszałam już parę razy o tej książce, ale mam tyle teraz oczekujących na przeczytanie, że chyba nie będę nawet się łudzić, że uda mi się do końca wakacji do niej zajrzeć. Za to po Twojej recenzji już wiem, że tak czy inaczej będzie na liście "do przeczytania" :)
OdpowiedzUsuńRozumiem, u mnie lista czytelniczych planów też jest bardzo długa :) Cieszę się jednak, że zachęciłam Cię do lektury, nawet jeżeli nie w najbliższym czasie :)
Usuńkurcze a ja jeszcze nie czytalam nic tej autorki :D ale zdjecie jest wyczepiste :D
OdpowiedzUsuńUwielbiam Christie. Muszę kiedyś do niej wrócić.
OdpowiedzUsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)