Zygmunt Miłoszewski - Ziarno prawdy
15.05.2016
Zygmunt Miłoszewski, Ziarno prawdy, W.A.B., 2014, 363 strony.
Tony dokumentów i mnóstwo przeszłości, która się w niej
kryje, nie odgrodziły Archiwum Państwowego od widoku niedawno dokonanej
zbrodni. Pod jego murami zostaje znalezione nagie ciało kobiety z brutalnie poderżniętym
gardłem. Nic nie wskazuje na to, by ktokolwiek miał motyw, żeby ją zabić –
powszechnie lubiana, angażująca się społecznie szczęśliwa mężatka. Znaleziony
niedaleko miejsca zbrodni nóż do rytualnego uboju zwierząt, wykorzystywany przez
żydowskich rzeźników, nie wróży nic dobrego, szczególnie w mieście, w którym
mimo upływu lat, nadal tlą się antysemickie nastroje.
Minęło trochę czasu od mojego ostatniego spotkania z
Teodorem Szackim („Uwikłanie”) i sporo się w jego życiu zmieniło. Rozstanie z
żoną, przeprowadzka z Warszawy do Sandomierza i próby rozpoczęcia wszystkiego
od nowa. Pan Prokurator naprawdę wierzył, że w urokliwym, małym miasteczku
odnajdzie siebie i zdoła jakoś poukładać sobie codzienność. Szybko jednak
okazuje się, że nie będzie ani łatwo, ani przyjemnie, a samotność usilnie wgryza
się w każdy dzień. Nowa, wreszcie poważna, sprawa jest szansą na skupienie się
na czymś, w czym Teodor Szacki jest naprawdę dobry – odkrywaniu mordercy.
W „Uwikłaniu” pełno było szarych i smutnych warszawskich
uliczek, dlatego Sandomierz stanowi niemały kontrast dla stolicy. Miasteczko
wydaje się naprawdę przyjemnym miejscem, w którym aż chciałoby się zamieszkać.
To znaczy oczywiście, gdy nie ma się nic przeciwko, że wszyscy się tu znają, a
późniejszy przysłowiowy nóż w plecy (tudzież w gardło) szokuje jeszcze
bardziej. Teodor Szacki będzie się mierzył z ściśle powiązaną społecznością i
trudno będzie mu ocenić co jest prawdą, a co nie. Nie dziwi, że prędzej czy
później na tym sielskim obrazku pojawiają się rysy i nie mowa tu jedynie o
brutalnym zabójstwie – wiele spraw sięga głębiej i prokurator będzie musiał
cofnąć się w przeszłość, by wyłuskać to umykające ziarno prawdy. Zygmunt
Miłoszewski naprawdę sprawie uchwycił klimat niewielkiego miasta, które z
jednej strony wydaje się oazą spokoju, a z drugiej kryje w sobie wiele, często
nieprzyjemnych i brudnych, tajemnic.
Szybciej niż w przypadku pierwszego tomu zaangażowałam się w
całą historię. Tam tożsamość mordercy jakoś mnie mocno nie intrygowała, a tutaj
z napięciem śledziłam rozwój akcji, próbowałam odgadnąć kto jest winny i
właściwie nie mogłam się od książki oderwać. Często czułam się podobnie jak
główny bohater, który wielokrotnie miał wrażenie, że coś mu umyka, jakiś ważny
element nie pasuje do reszty, coś zdecydowanie jest nie tak. Szalenie
przyjemnie jest się tak głowić i układać różne scenariusze, a jeszcze lepiej,
gdy aż do samego końca nie ma się pewności co się naprawdę wydarzyło.
Rozwiązanie zagadki mnie zaskoczyło, tym bardziej, że wśród wielu możliwości,
jakie próbowałam rozpatrzyć, nie wzięłam zupełnie pod uwagę takiej, jaką
zaserwował Zygmunt Miłoszewski.
Przyznaję, że mam pewien problem z głównym bohaterem.
Poznałam go lepiej, ale nadal nie potrafię rozgryźć. Z jednej strony to dobrze,
że autor stworzył tak niejednoznaczną postać i bardzo to doceniam, ale z
drugiej chciałabym, aby Szacki wywoływał
we mnie więcej naprawdę silnych emocji. Czasami czuję do niego sympatię, bo przecież serce ma po
właściwej stronie, chwilami podziwiam za to, jak radzi sobie z rozwiązywaniem
sprawy, innym razem stwierdzam, że sam jest sobie winny - ta zmienność uczuć do
niego jest jak najbardziej w porządku, ale brakowało mi w tym wszystkim
większego przejęcia się jego sytuacją. Nie jest to widocznie jeden z tych
bohaterów, w którego sytuację potrafię się wczuć i przeżywać ją naprawdę mocno,
ale wiem też, że wielu czytelników nie ma z tym absolutnie problemu.
Podoba mi się, że Zygmunt Miłoszewski nie traktuje zbrodni jedynie jako okazji do pokazania zawiłości śledztwa, ale już po raz kolejny
sięga dalej. W „Uwikłaniu” dzięki niemu dowiedziałam się więcej o terapii
ustawień (temat nie zajął mnie może jakoś silnie, ale zawsze doceniam możliwość
odkrycia czegoś nowego), a w „Ziarnie prawdy” miałam szansę przyjrzeć się
bliżej przeszłości polsko-żydowskich stosunków w Sandomierzu. Dzięki temu
powieść przestaje być tylko zwykłym kryminałem, a staje się punktem wyjścia do
szerszej refleksji. Już zastanawiam się jakie kwestie autor postanowił poruszyć w "Gniewie" i czy ponownie dam się zaskoczyć rozwiązaniem zagadki.
„Teodor Szacki w ogóle nie miał zaufania do ludzi. Ale do
ludzi z hobby – w szczególności. Pasję i poświecenie się pasji, zwłaszcza
zbieraczej, uważał za zaburzenie, a ludzi skłonnych tak zafiksować się na
jednym temacie – za potencjalnie niebezpiecznych”. (s. 37)
Teodor Szacki
Wyzwanie: Polacy nie gęsi
16 komentarze
Zazdroszczę Ci, że masz to wydanie. U mnie każdy tom jest z innej parafii. :D
OdpowiedzUsuń"Ziarno prawdy" bardzo mi się podobało. W wersji filmowej też. Muszę w końcu sięgnąć po "Gniew".
Muszę koniecznie obejrzeć film :) "Uwikłanie" czytałam w innym wydaniu, ale później trafiła się okazja i zestaw kosztował mniej, niż gdybym miała dokupić dwa pozostałe tomy osobno :)
Usuńmam już od dłuższego czasu ogromną ochotę na jakiś polski kryminał...i właśnie nad Miłoszewskim najbardziej oponuję.
OdpowiedzUsuńale teraz mam tym większą motywację,by właśnie po niego sięgnąć :)
pozdrawiam!
włóczykijka z książki,czytadła i inne dziwadła...
Cieszę się, że czujesz się zmotywowana do poznania Zygmunta Miłoszewskiego :) Mam nadzieję, że będziesz zadowolona z lektury :)
UsuńAkurat w "Ziarnie prawdy" zakończenie mocno kojarzyło mi się z zakończeniem a la Agata Christie ;) Ja też do końca Szackiego nie umiem rozgryźć, ale to właśnie mi się w nim podoba :)
OdpowiedzUsuńA wiesz, że jak wspomniałaś o Christie to pomyślałam, że coś w tym rzeczywiście jest :) Trudność w rozgryzieniu Szackiego jest dużym atutem, ale chociaż charakter mnie intryguje to, to co go osobiście spotyka nie porusza mnie tak mocno, jakbym tego chciała :)
UsuńAle w Sandomierzu zagadki kryminalne rozwiązuje ksiądz na rowerze;p
OdpowiedzUsuńA tak serio to z chęcią przeczytam. A Sandomierz to rzeczywiście urokliwe miasto;)
W książce i ów ksiądz jest wspomniany, także wszystko na miejscu :)
UsuńW Sandomierzu nigdy nie byłam, ale Zygmunt Miłoszewski barwnie opisuje to miasto :)
Nie poznałam jeszcze książek autora, ale zarówno tematyka, jak i gatunek literacki mnie zainteresowały :)
OdpowiedzUsuńW takim razie Małgosiu zachęcam do lektury :)
UsuńMoże kiedyś się skuszę ;)
OdpowiedzUsuńTo dobrze, że autor wybiega poza śledztwo i próbuje zainteresować czytelnika. Trylogię mam w planach już od dość dawna i liczę, że szybko dobiorę się do pierwszego tomu :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Ci się spodoba ;-)
UsuńCzytałam, bardzo dobra książka. Pisałam kiedyś o niej kilka słów. Muszę kiedyś przeczytać wszystko i obejrzeć ekranizację.
OdpowiedzUsuńByłam ciekawa Kasiu, czy czytałaś Miłoszewskiego i znalazłam ten post. Cieszę się podwójnie, że jego proza przypadła Ci do gustu: po pierwsze także bardzo lubię jego język, barwność opisów, pomysły na fabułę, zagadkę kryminalną, a po drugie: zapraszam do nas do Sandomierza :) tak, tak. właśnie w Sandomierzu mieszkam :)
OdpowiedzUsuńO tak, Miłoszewski przypadł mi do gustu. Ciekawie musiało być czytać o swoim mieście! :)
UsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)