Steena Holmes - Szukając Emmy
17.02.2016
Steena Holmes, Szukając Emmy [Finding Emma], tłum. Tomasz Illg, Znak, 2013, 351 stron.
Trzyletnia Emma nie zniknęła w zatłoczonym centrum
handlowym, nikt obcy nie zabrał jej po cichu z placu zabaw pełnego
dzieci, ani nie wciągnął nagle do samochodu z przyciemnionymi szybami –
dziewczynka w jednej chwili była w domu, a w drugiej zniknęła bez śladu.
Wystarczyła chwila nieuwagi, niezamknięte drzwi i ból straty oraz niepewności
na dobre rozgościł się w czterech ścianach i sercach pewnej rodziny. Po dwóch
latach Megan nadal nie może się pogodzić ze zniknięciem córki i wierzy, że
jeszcze kiedyś będzie miała szansę powiedzieć jej jak bardzo ją kocha.
Steena Holmes sięgnęła po temat, które niejednokrotnie pojawia
się w literaturze – zaginięcie dziecka. Liczyłam na to, że uda się jej w
stworzoną historię tchnąć pewną świeżość spojrzenia lub zaskoczyć mnie
rozwiązaniami fabularnymi – ani jedno, ani drugie nie miało miejsca, ale nie
oznacza to, że żałuję czasu spędzonego
przy „Szukając Emmy”. Dosyć daleko mi do zachwytu, ale pewne elementy tej
powieści na pewno doceniam.
Autorka operuje zgrabnym stylem, dzięki czemu jej powieść
zwyczajnie dobrze się czyta. Książka nie ma wprawdzie aż takiej mocy, by nie
dało się od niej oderwać (odłożyłam w pewnym momencie lekturę na kilka dni i
specjalnie mocno z tego powodu nie cierpiałam), ale nie brakuje jej niczego, by
uznać ją za powieść sprawnie zajmującą myśli w trakcie czytania. Ciekawe jest
to, jak Steena Holmes połączyła na jej kartach wiele smutku,
bezradności i żalu z ciepłem, troską i miłością. Trochę tak, jakby dwa zupełnie
różne światy istniały sobie niedaleko siebie, a żaden z nich nie był ani
całkowicie zamknięty w cierpieniu, ani przepełniony niczym niezakłóconą radością.
Zawsze pojawia się jakiś promyk słońca, albo wręcz przeciwnie – rysa na
pozornie sielskim obrazku.
Megan znalazła się w stanie zawieszenia – nie jest w stanie
pożegnać się z córką, bo ciągle ma nadzieję, że uda się ją odnaleźć. Wszystko
inne schodzi na boczny tor, łącznie z uczuciami męża i dwiema starszymi
córkami. Niby nie jesteśmy świadkami dwóch pierwszych lat po zniknięciu Emmy,
ale oczywiste jet, że ból matki wcale po tym czasie nie zmalał. Peter również nie może się
pogodzić ze stratą, ale przeżywa to nieco inaczej, jest bardziej zamknięty w
sobie i próbuje w jakiś sposób poukładać codzienność, by jego rodzina nie
rozpadła się na jeszcze drobniejsze kawałeczki. Córki (nie przykuły mojej uwagi
na dłużej, może dlatego ich imiona zupełnie nie utkwiły mi w pamięci) patrzą na
cierpienie rodziców po zniknięciu siostry i same bardzo za nią tęsknią, a
jednocześnie pragną większej uwagi. Poznajemy również Jacka (nie sposób go nie
polubić) i Dottie – starsze małżeństwo również mierzące się z problemami, ale
nieco innego kalibru.
Steena Holmes z jednej strony sprawia, że czuje się emocje
targające bohaterami, ale z drugiej miałam poczucie, jakby ten wycinek czasu,
gdy miałam okazję z nimi przebywać był zbyt mały, żeby można było mówić o naprawdę
godnych podziwu portretach psychologicznych. Pewnie dlatego, mimo kilku naprawdę poruszających
fragmentów, w ogólnym rozrachunku nie czułam się stu procentach zaangażowana w całą
historię. Miałam też nadzieję, że fabuła, która niczym nieskrępowana (na
przykład chęcią zaskoczenia czytelnika) biegła sobie łatwym do przewidzenia
torem w jakimś momencie z niego zboczy. Wszystko jednak potoczyło się tak, jak
się spodziewałam.
„Szukając Emmy” to całkiem dobra powieść, w
której pojawia się garść emocji i refleksji, ale zwyczajnie zabrakło mi w niej czegoś, co
pozwoliłoby mi zachwycić się nią bardziej.
Garść cytatów:
„Na tym właśnie polega problem z nowym pokoleniem – zawsze chce
wynaleźć coś nowego. A przecież czasem to, co starsze, bywa lepsze”. (s. 110)
16 komentarze
Ja z kolei mam wrażenie, że brakuje jej świeżości. Że to już gdzieś, kiedyś było. Może rzeczywiście zaskoczenie byłoby tym "czymś" dla powieści..
OdpowiedzUsuńTak, tej świeżości tutaj na pewno brakuje, co i dla mnie było dokuczliwe.
UsuńKsiążka nie jest moim priorytetem, na razie się jednak z nią wstrzymam :)
OdpowiedzUsuńCzytałam kilka książek z podobnym motywem i rzeczywiście trudno o oryginalność, ale jest w tych historiach coś, co sprawia, że interesują mimo braku świeżości. Możliwe, że sięgnę również po tę pozycję. Na początku myślałam, że to wznowienie książki Abbie Taylor "Dziecko Emmy", która też opowiada o zaginionej córeczce bohaterki.
OdpowiedzUsuńMyślę, że po prostu takie historie zazwyczaj mimo wszystko jakoś nas poruszają, bo temat jest emocjonalny i trudny. Gdy zaczynamy sobie wyobrażać, że taka tragedia często nie jest przecież fikcją - dreszcz przechodzi po plecach.
UsuńOgólnie nie przepadam za tego typu książkami/filmami. To takie przygnębiające i sprawia że boję się otaczających mnie ludzi. Nie sięgnę, szczególnie, że książce brakuje efektu "wow", no i brak dopracowania portretów psychologicznych w tego typu powieści na pewno jej wiele ujmuje.
OdpowiedzUsuńWiększe wgłębienie się w psychikę bohaterów rzeczywiście by tej historii nie zaszkodziło, chociaż nawet mimo tego emocji sporo się przewinie. Nie zmienia to faktu, że mi czegoś w tym wszystkim brakowało :)
UsuńNa razie podziękuję :)
OdpowiedzUsuńOd czasu do czasu lubię sięgać po książki o podobnej tematyce :)
OdpowiedzUsuńTytuł na pewno sobie zapiszę. Mam nadzieję, że mimo wszystko książka mnie nie rozczaruje ;D
addictedtobooks.blog.pl
Tego Ci życzę ;-) Kto wie, może Cię nawet zachwyci? ;-)
UsuńMuszę przeczytać tę pozycję. Już widzę, że czeka mnie wyczerpująca emocjonalnie lektura. Ta książka porusza ciężki temat. Coś czuję, że będą łzy. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńhttp://ksiazkowa-przystan.blogspot.com/
Bardzo chciałabym ją przeczytać. Muszę się za nią rozejrzeć. :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że moja mama ucieszyłaby się z prezentu w postaci tej książki - lubi takie "trudne tematy". A jeśli "życiowe", to już w ogóle przepada.
OdpowiedzUsuńMyślę, że jeśli książka trafi w jej gust, to nawet wspomniana przez Ciebie przewidywalność nie będzie jej bardzo przeszkadzała :P
Pozdrowienia z Po drugiej stronie książki od Książniczki
Temat zdecydowanie życiowy, więc jeżeli takie lubi i na przewidywalność potrafi przymknąć oko, to może być zadowolona z lektury :)
UsuńZaginięcie ukochanej osoby jest straszne, dlatego już sam temat książki mrozi mi krew w żyłach. Szkoda, że portrety psychologiczne postaci nie są tak dobrze rozrysowane, jak wymagałaby tego fabuła. To zapewne przez to mogłaś odłożyć książkę na kilka dni i nie czuć z tego powodu żalu. :-) Mimo to chętnie bym przeczytała i sprawdziła, czy książka skradnie moje serce oraz czy tytułowa Emma zostanie odnaleziona... PS. Powtarzam się do znudzenia, ale zdjęcia cudne. Uwielbiam Twoje niestandardowe ujęcia. :-)
OdpowiedzUsuńDokładnie, paru elementów mi w tej historii zabrakło, ale przeczytaj Asiu jeżeli jesteś tej historii ciekawa :) Może Twoje serducho skradnie bardziej :)
UsuńPS Dziękuję, to szalenie miłe, gdy ktoś to docenia :))
Zapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)