Carlos Ruiz Zafón - Cień wiatru
21.03.2015
Carlos Ruiz Zafón, Cień wiatru [La Sombra del Viento], tłum. Beata Fabjańska-Potapczuk, Carlos Marrodan
Casas, MUZA, 2014, 516 stron.
W „Cieniu wiatru” szukałam podobnych emocji, jakich
dostarczyła mi swego czasu „Marina”, licząc na to, że pierwsza powieść z cyklu
Cmentarz Zapomnianych Książek pozwoli mi zatopić się w klimatycznej historii, o
której trudno będzie zapomnieć. Bez najmniejszego wahania mogę napisać, że
wydarzyło się znacznie więcej – ona totalnie skradła moje serce, a im bliżej
było ostatniej strony, tym trudniej było mi się pogodzić, że lada moment
nastąpi koniec.
Ile znaczy dla Ciebie czytana książka? Jak mocno przeżywasz
to, co dzieje się na jej kartach? Co czujesz zatapiając się w zupełnie nową
historię i towarzysząc bohaterom stworzonym przez autora? Takie pytania mogą pojawić
się w Twojej głowie w trakcie lektury „Cienia wiatru”, bo książki odgrywają tu
niebagatelną rolę. Jest antykwariat prowadzony przez ojca i syna, jest
Cmentarz Zapomnianych Książek, a w nim setki tysięcy tytułów, które czekają, by
stać się czyimś najdroższym przyjacielem. Dziesięcioletni Daniel Sempere
odkrywa tajemnice tego miejsca i zgodnie z tradycją wybiera dla siebie jeden
egzemplarz (jak się później okaże jedyny, jaki pozostał), a jest nim „Cień
wiatru” Juliana Caraxa. Emocje, które przeżyje w trakcie lektury sprawią, że
będzie chciał wiedzieć więcej o autorze i poznać pozostałe jego powieści. Te
poszukiwania okażą się początkiem przygody życia, która jak każda będzie miała
swoje cienie i blaski. Tych pierwszych - zdecydowanie więcej.
Daniel dorasta, ale w nastoletnim sercu nadal wiele miejsca
zajmuje postać Juliana Caraxa. Dowiaduje się jak niedocenianym był pisarzem i
że ktoś poluje na jego dzieła, by następnie je spalić. Ruszając jego śladami
pozna nie tylko tajemnice, które mogą okazać się niebezpieczne, ale też dowie
się więcej o samym sobie – tym, co naprawdę jest dla niego ważne i ile jest w
stanie poświęcić, by to osiągnąć. Z drogi poznawania zarówno historii Juliana
Caraxa jak i zakątków własnej duszy nie będzie już odwrotu.
Podobnie jak w przypadku „Mariny” przeniesiemy się do
XX-wiecznej Barcelony, która z jednej strony kusi intrygującymi uliczkami, z
drugiej przeraża tym, co lub kogo można w niej spotkać. Duchy przeszłości zamknięte
w opuszczonych pałacykach, wspomnienia wciąż żywo dające o sobie znać na każdym
kroku i klimat, którego nie sposób zapomnieć. A może to po prostu pióro Zafóna,
który to miasto potrafić uczynić tak fascynującym, że chciałoby się przenieść do
opisywanych miejsc, co tak naprawdę mamy okazję zrobić - czytając. Autor tworzy
tak autentyczny i fascynujący obraz Barcelony, że nie można nie poddać się tej
niesamowitej aurze, nie poczuć zapachów i smaków, które opisuje, nie zobaczyć
zakątków przez które nas prowadzi. Zresztą nie tylko w tym kontekście objawia
się umiejętność genialnego manewrowania słowami, którą Zafón zdecydowanie
posiada. Dla samych fragmentów, w których autor pisze o książkach warto po „Cień
wiatru” sięgnąć – robi to tak prawdziwie i pięknie, że zdanie po zdaniu towarzyszył
mi zachwyt. Hiszpański pisarz jest wirtuozem języka i to takiego, który trafia
prosto w serce, wzbudzając całą paletę emocji.
Gdy przyjdzie mi ochota stwierdzić, że nie jest łatwo o
prawdziwych przyjaciół, koniecznie muszę sobie przypomnieć jak wielu posiadam
dzięki książkom. Już wiem, że bohaterowie, których stworzył Zafón idealnie się
w tej roli sprawdzają, bo stają się tak bliscy, jakbyśmy znali się od lat.
Oczywiście są i tacy, który nie chciałabym spotkać na swojej drodze (inspektor
Fumero czerpiący satysfakcję z poniżania i torturowania innych jest idealnym
przykładem), ale każda osoba pojawiająca się na przestrzeni kilkuset stron jest
tak barwnie i realnie skonstruowana, że nie sposób pozostać obojętnym. Daniel,
szczególnie na początku naszej (bo i moim udziałem się stała) przygody, przypominał
mi dosyć mocno Óskara z „Mariny” – obaj są ciekawi świata, przeżywają pierwsze
porywy serca, wędrują ulicami Barcelony i odkrywają jej tajemnice.
Chłopiec, który odkrywa duszę „Cienia wiatru” coraz wyraźniejszy pozostawiał we mnie ślad. To z jego perspektywy patrzymy na większość wydarzeń, a to sprawia, że łatwo zaangażować się w dylematy, niepokoje, ale i chwile radości, które nim targają. Mocno trafiło też do mnie przedstawienie relacji z ojcem, z którym wspólnie prowadzą antykwariat, bo chociaż nie jest ona jakoś mocno wyeksponowana, to jednak wzbudza refleksje. Fermin nieustannie mnie rozbawiał swoimi przemowami i mam wrażenie, że jego zapamiętam równie dobrze jak Daniela. W tym pełnym optymizmu stylu bycia mimo ciężkich przeżyć, jest wiele życiowej mądrości, która nie raz i nie dwa daje o sobie znać. O Julianie Caraxie można by napisać wiele, ale akurat w tym przypadku lepiej odkrywać jego losy dopiero w trakcie lektury, ramię w ramię z Danielem.
Chłopiec, który odkrywa duszę „Cienia wiatru” coraz wyraźniejszy pozostawiał we mnie ślad. To z jego perspektywy patrzymy na większość wydarzeń, a to sprawia, że łatwo zaangażować się w dylematy, niepokoje, ale i chwile radości, które nim targają. Mocno trafiło też do mnie przedstawienie relacji z ojcem, z którym wspólnie prowadzą antykwariat, bo chociaż nie jest ona jakoś mocno wyeksponowana, to jednak wzbudza refleksje. Fermin nieustannie mnie rozbawiał swoimi przemowami i mam wrażenie, że jego zapamiętam równie dobrze jak Daniela. W tym pełnym optymizmu stylu bycia mimo ciężkich przeżyć, jest wiele życiowej mądrości, która nie raz i nie dwa daje o sobie znać. O Julianie Caraxie można by napisać wiele, ale akurat w tym przypadku lepiej odkrywać jego losy dopiero w trakcie lektury, ramię w ramię z Danielem.
„Marina” miała w pewnym sensie bardziej mroczny klimat, a
może raczej ten mrok w „Cieniu wiatru” częściej łagodzony jest humorem, który
rozładowuje napiętą atmosferę. Obie powieści zachwycają i chyba nie chcę się
zastanawiać, która bardziej, bo może w trochę odmienny sposób, ale i „Marina” i
„Cień wiatru” całkowicie mnie uwiodły. Carlos Ruiz Zafón ma talent i nie waha
się go wykorzystywać w najprzyjemniejszy dla mnie jako czytelnika sposób –
tworząc historie, które nie tylko wciągają ze względu na fabułę, ale pozwalają
zaprzyjaźnić się z bohaterami, wczuć w klimat czasu i miejsc, a także niosą ze
sobą wiele nad wyraz ważnych i ciągle aktualnych prawd. Wiem, że nie każdego „Cień
wiatru” zachwyci tak jak mnie, ale jeżeli cenicie klimatyczne, mądre powieści,
to jest na to spora szansa.
„(…) niewiele rzeczy ma na człowieka tak wielki wpływ jak
pierwsza książka, która od razu trafia do jego serca”. (s. 12)
„Nie ma martwych języków, są tylko uśpione umysły”. (s. 20)
Cień wiatru | Gra anioła | Więzień nieba | Labirynt duchów
28 komentarze
"Cień wiatru" zauroczył mnie kilka lat temu, ale niestety z przykrością muszę stwierdzić, że z innymi książkami autora było różnie. Wszystkie mi się podobały, ale to "Cień wiatru" ma w sobie to "coś" :)
OdpowiedzUsuńU mnie kilka kolejnych stoi na półce, więc zobaczymy jak to będzie :) "Marina" mnie uwiodła, a "Książę Mgły" przyjemnie mi się czytało - mam nadzieję, że kolejne spotkanie z autorem będą udane :)
UsuńBardzo mile wspominam czas kiedy czytałam tą książkę :)
OdpowiedzUsuńMnie również oczarowała ta powieść, koniecznie sięgnij też po "Grę anioła", która jest równie fascynującą, ale nieco bardziej mroczną opowieścią niż "Cień wiatru" :)
OdpowiedzUsuńStoi na półce, więc przeczytam na pewno :-)
UsuńNie czytałam jeszcze tej powieści. Leży na półce już od roku, ale ciągle dojrzewa do tego, by po nią w końcu sięgnąć, a każda kolejna recenzja mnie do niej zachęca. ;) Innych powieści Zafona także nie miałam okazji mieć w rekach ;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że dojrzeje niedługo i przede wszystkim, że Ci się spodoba :)
UsuńMuszę w końcu przeczytać jakąś książkę Zafona. A akurat tę mam w domu :)
OdpowiedzUsuńW takim razie nie pozostaje nic tylko czytać :)
UsuńMam "Grę Anioła" tego autora jeszcze nie zaczęta, a poza tym "Cień wiatru" przekonał mnie do twórczości tego autora i w przyszłości będę z nim częsciej obcować.
OdpowiedzUsuńRównież planuję spotkać się z nim jeszcze nie raz, tym bardziej, że w biblioteczce czekają na mnie kolejne tytuły :)
UsuńUwielbiam tę książkę! Za pierwszym razem czytałam ją z wypiekami na twarzy. Za drugim znów mnie wciągnęła. :)
OdpowiedzUsuńPodejrzewam, że i ja wrócę jeszcze kiedyś do "Cienia wiatru", bo to taka książka, w której przyjemnie jest się zatopić :)
UsuńLiteraturze hiszpańskiej mówię TAK :D
OdpowiedzUsuńJa jakichś wielkich doświadczeń z nią nie mam, ale Zafónowi zawsze mówię TAK :)))
UsuńZnam jedynie trylogię młodzieżową plus Marinę Zafona, koniecznie muszę przeczytać jego pozostałe książki :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie! :) Ja się niedługo zabieram za "Pałac Północy" :)
UsuńPiękna książka, nie mogę sobie teraz przypomnieć fragmentu o matce..ale urzekł mnie:) poszukam i wrócę z nim:)
OdpowiedzUsuńCzekam! ;)
UsuńWygrzebałam:) Uwaga, jest długi:) Przyjemności:)
OdpowiedzUsuń"Mimo upływu sześciu lat nieobecność mamy była dla mnie wciąż jakimś omamem, krzykiem ciszy, której nie potrafiłem jeszcze zagłuszyć słowami. Mieszkaliśmy z ojcem na ulicy Santa Ana, tuż przy placu kościelnym. Nasze małe mieszkanie mieściło się bezpośrednio nad antykwariatem specjalizującym się w sprzedaży zarówno rzadkich egzemplarzy dla bibliofilów, jak i książek używanych. Ten magiczny bazar odziedziczony po dziadku miałem z kolei ja przejąć po ojcu, który nie miał co do tego najmniejszych wątpliwości. Wyrastałem pośród książek, zaprzyjaźniając się z niewidzialnymi postaciami żyjącymi na rozsypujących się w proch stronach, których kolor mam do tej pory na palcach. Jeszcze jako mały dzieciak nauczyłem się zasypiać, opowiadając mamie w półmroku pokoju, co takiego zdarzyło się w ciągu dnia, co spotkało mnie w szkole, czego nowego się nauczyłem. Nie mogłem usłyszeć jej głosu ani poczuć jej dotyku, ale jej aura i ciepło obecne były w każdym zakątku mieszkania, a ja, podzielając wiarę tych, którzy mogą jeszcze zliczyć swój wiek na palcach obu rąk, wiedziałem, że wystarczy zamknąć oczy i zacząć mówić do mamy, a ona, gdziekolwiek by się znajdowała, na pewno mnie usłyszy. Tata siedząc w pokoju jadalnym, słyszał mnie czasami i płakał skrycie.
Pamiętam, że tego czerwcowego dnia obudził mnie mój własny krzyk. Serce łomotało mi tak, jakby dusza chciała wyrwać się z piersi i uciec schodami w dół. Tata przybiegł natychmiast i wystraszony, przytulił mnie do siebie, usiłując uspokoić.
– Nie mogę przypomnieć sobie jej twarzy. Nie mogę przypomnieć sobie twarzy mamy – wyszeptałem bez tchu.
Tata objął mnie jeszcze mocniej.
– Nie bój się, Danielu, spokojnie. Ja pamiętam za nas obu.
Spojrzeliśmy na siebie, szukając słów, które nie istniały. Po raz pierwszy zdałem sobie sprawę, że mój ojciec starzeje się, a jego oczy, te zawsze przymglone i zagubione oczy, nieustannie patrzą wstecz.
Jak wspomniałaś o fragmencie o matce, to właśnie o tym pomyślałam :) Poruszający!
UsuńOj, tak:)
UsuńMoje serce również skradł :D Ale inne powieści Zafona jeszcze przede mną...
OdpowiedzUsuńPolecam mocno "Marinę"! :)
UsuńNo to Ci zaufam :D
UsuńPoczułam ciężar odpowiedzialności :P Ale myślę, że Ci się spodoba :)
UsuńPodobno „Cień wiatru” ma właśnie „to coś”, co sprawia, że nie da się nie kochać tej powieści. Na własnej skórze jeszcze tego nie sprawdziłam, ale na pewno nie daruję sobie tej lektury.
OdpowiedzUsuńKoniecznie przeczytaj :) Ta książka zdecydowanie potrafi zawładnąć myślami :)
UsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)